Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2018, 10:03   #185
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Gdzie znajdę rośliny takie jak te? - rzekł wyciągając przed siebie pergaminową kartę z rysunkiem.
Thazar nie miał lekko. Mężczyzna musiał odgrywać ważną rolę tłumacza między towarzyszami a oschłym jaszczuroczłekiem, który był ich jedyną szansą na przetrwanie, przynajmniej na chwilę obecną. Błękitnołuski wziął do łap pergamin dokładnie przyglądając się rycinie.
-Roślina - pożeracz - odezwał się do Edrika, choć smocza mowa była rycerzowi kompletnie obca.
-Slaak’Han widywał takie kwiaty, przy roślinach - pożeraczach. One niebezpieczne. Długie korzenie i pnącza nawet na piętnaście kroków. Niebezpieczna, trująca i groźna… - odparł, co czarodziej od razu przetłumaczył rycerzowi.
- Gdzie one są? - Edrik nie zamierzał odpuścić.
-W dżungli - odparł jaszczur Thazarowi, który przetłumaczył rycerzowi.
Edrik zmrużył oczy na tę odpowiedź. Nie o to mu chodziło, lecz uznał ostatecznie, że nie ma sensu się awanturować. Pewnie i tak nie powiedziałby mu nic konkretniejszego. Ostrożnie zwinął pergamin i schował do tuby.
- Co z tym przejściem? Tymi magicznymi wrotami, o których wspominał? I niech powie coś o miejscu, z którego przybyli. Inaczej nie widzę sensu się tam nawet wybierać, skoro nie wiemy co tam może na nas czekać.

- Zaraz, zaraz! - wtrącił się Boro. - Gdzie wybierać? - spytał jakby niedosłyszał. - Mamy odszukać miasto! Spytaj go, czy jest tu więcej ludzi? Gdzie ich można znaleźć! - Majtek zwrócił się do Thazara.
Thazar wzniósł oczy do nieba, po raz kolejny żałując, że tylko on może się porozumieć z jaszczurem.
- Edrik - wskazał na rycerza - chciałby wiedzieć coś więcej o miejscu, z którego przybyłeś. Czy chciałbyś tam wrócić, gdybyś mógł. I czy byłoby to bezpieczne dla ciebie i dla nas. Boro z kolei pyta, czy jest tu więcej ludzi. Takich, co się nie stali chodzącą śmiercią. Czy są tu jakieś inne wioski niż ta, gdzie nas spotkałeś? Albo miasto portowe? Czy widziałeś jakieś statki, przybijające do tych brzegów?
Jaszczur wysłuchał słów Thazara, po czym spojrzał na starego rycerza.
-Mój dom inny. Piękny ale dziki. Tam gorąco jak tu, ale tam oni - ludzie nie sprawują władzy.- odparł lustrując gadzimi ślepiami rozmówców. -Nie da się tam wrócić. Slaak’Han nie potrafi otworzyć bram, gdyby umiał to by go tu nie było - rzekł, po czym spojrzał na majtka.
- Jest więcej. Miasto, palisada. Na brzegu, statki zatonęły. Wszędzie wokół chodząca śmierć. - powiedział przeżywając te słowa.

Thazar przetłumaczył wszystko, co powiedział jaszczur, potem sam zadał kilka pytań.
- Czy można dostać się tamtego do miasta mimo tego, że wokół niego roi się od chodzących śmierci, czy też jest to zbyt ryzykowne?
-Slaak’Han nie wie- odparł jaszczuroczłek. -Slaak’Han nie zbliżał się do miasto - palisada. Dużo trupów, dużo. Ale za palisadą jeszcze żywi. Slaak’Han widział dym parę zachodów słońca temu. Chyba żyją.- wyjaśnił.
- Kto wybudował te budowle? Twój lud, czy też to wszystko już tu stało, gdy przybyliście na tę wyspę?
- Slaak’Han nie wie. Przywódca - Cienista Dusza opowiadał wiele. Mówił, że świątynie wybudowali budowniczowie. Nasi przodkowie. Oni ku chwale bogów słońca to postawili. Byli jak Slaak’Han ale silniejsi i mądrzejsi.
- odparł rozglądając się wokół jakby widział to pierwszy raz.
- Budowczniczowie postawili takie świątynie i daleko na innym lądzie. W starym domu Slaak’Hana - dodał.
- Czyli twoi przodkowie podróżowali przez magiczną bramę wiele razy ze swego świata do tego? - spytał mag.
-Kiedyś tak. Oni podróżowali po całym świecie. Oni zwiedzili każdy ląd. Bramy zamknięte. Slaak’Han nie wie jak je otworzyć. On za głupi na to. - Wzruszył ramionami. Jego pysk wykrzywił się w coś na kształt uśmiechu, ukazując ostre kły.

- Czy pozostały po twórcach bram jakieś notatki? Może by się udało otworzyć bramę? Co prawda tylko ty byś mógł przejść... - Thazar nie dokończył.
-Slaak’Han nie wie. Brama głęboko pod świątynią. Tam podziemne jezioro. Tam magia kapryśna, magia zła. Na środku jeziora jest wyspa i tam brama.- mówił gestykulując żwawo. - Opowiadał o tym Cienista Dusza. Slaak’Han nie widział na własne oczy. Tam niebezpiecznie - dodał.
- Nie jestem na tyle potężnym magiem, by ryzykować życiem swoim i cudzym - przyznał się Thazar. - Lepiej więc tam nie iść. Ale jest tu gdzieś woda do picia, do mycia? - spytał.
- Mycia? - powtórzył po Thazarze, jakby nie do końca wiedział o co może chodzić czarodziejowi.
- Ludzie czasami wchodzą po szyję do wody, by zmyć z siebie brud - wyjaśnił mag. - A gdy kto się długo nie myje, to zaczyna brzydko pachnieć - dodał.
-Slaak’Han nie pachnie brzydko… - odparł mrużąc przy tym oczy, choć Thazarowi mogły się te słowa wydawać sprzeczne z prawdą.
-Slaak’Han nie pije i nie myje. Pije jak w dżungli. Tu szczyt gór. Tu nie ma wody i źródeł, chyba, że spadnie deszcz - wyjaśnił.
- Aha... - W głosie Thazara zabrzmiało wyraźne rozczarowanie. O wspólnej kąpieli z którąś z pań można było zapomnieć. O indywidualnej zresztą również. - No to będziemy musieli jakoś to przeżyć.
- A czy możesz powiedzieć coś więcej o Cienistej Duszy? Jak wpadł w szpony Cienia? I jak to się objawiło?

- Cienista Dusza to nie imię. Slaak’Han to imię. Cienista Dusza to określenie. On służy cieniom. On nazywał się Khaarim’To. On wielkim mędrcem. Badał bramę pod świątyniami. Slaak’Han nie wie, czemu postradał zmysły. Slaak’Han myśli, że jezioro tak na niego wpłynęło. - Mówiąc to spoglądał na ziemię, jakby wyrażał w ten sposób swój smutek.
- Khaarim’To przyjaciel. Kiedyś wielki wódz Slaak’Hana. Ale oddał się mrokom. Odszedł z moimi braćmi. Oni zniknęli dawno temu. Slaak’Han został. Widział, że Khaarim’To opętany mrokiem - tłumaczył pokrętnie.
- Czyli każdy, kto wpadnie w szpony Cienia, może się stać cienistą duszą? - upewnił się mag. - I gdzie teraz przebywa, bo chyba nie kręci się po okolicy?.-
-Slaak’Han nie wie. Khaarim’To ma dom pod ziemią. Ale dawno go nie widział. Wiele tygodni temu. Khaarim’To uwolnił swoje sługi. Dużo sług. Chodząca śmierć. Oni na całej wyspie. Trzeba uważać. Głupi i powolni, ale jak dużo, to niebezpieczni. Khaarim’To gdzieś się ukrył. Slaak’Han nie wie gdzie. Nie chce wiedzieć - dodał.
- Idziemy! - Wtrąciła się z uśmiechem Jasmal, spoglądając na ich przewodnika - Slaak dobry wódz! - Bajdurzyła na całego.

- Zapewne były przyjaciel naszego jaszczura tępi konkurencję - powiedział cicho Thazar. - Uważa, że jesteś dobrym przewodnikiem - “przetłumaczył” słowa dziewczyny na język, jakim posługiwał się Slaak'Han.
- Slaak’Han tu mieszka. Slaak’Han teraz tu nowy dom. On dużo chodzi i zwiedza. Poznał wyspę. Slaak’Han pamięta - odparł czarodziejowi jaszczur.
-Skoro jesteśmy bezpieczni, to upolujemy coś do jedzenia, a wieczorem rozpalimy ogień i sprawimy sobie ucztę. Przyjdzie nam chyba jeszcze długo ze sobą pobyć, więc może każdy coś o sobie opowie?- zaproponował niespodziewanie Boro, choć możliwe, że po prostu chciał odciągnąć towarzyszy od pomysłu szukania jaszczurzego nekromanty.
Edrik przysłuchiwał się tej “rozmowie” chociaż przez jej formę nie do końca takie określenie do niej pasowało. Niemniej zaczął już układać sobie w głowie priorytety. Nieprzychylnym wzrokiem spojrzał na Boro. Rzekł pozostałym o sobie ile chciał i nie miał zamiaru tego zmieniać, przynajmniej na razie.
Ile jest dni drogi stąd do tej osady z palisadą? – rzekł do jaszczura. Potrzebował więcej informacji, by móc podjąć konkretniejsze decyzje, bądź powziąć plany.
"Powinienem pobierać opłaty", pomyślał Thazar, odrobinę już zmęczony ciągłym pośrednictwem. Ale słowa Edrika przetłumaczył.
 
Kerm jest offline