Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2018, 19:27   #535
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Rozmowy u Marietty - część druga

- Tego nie wiemy. Możemy spodziewać się najgorszego, ale wszystko wskazuje na to, że po prostu chcą zostać śmiertelnikami. Jakiś romantyczny bullshit o bogach śmierci zakochanych w życiu… albo znudzonych codzienną egzystencją w pustej krainie - machnęła ręką. - Chcą zniszczyć koronę ogniem Surmy. W ten sposób chimeryczny Ukko przejdzie w swój stan złego, chaotycznego boga i pozwoli im na opuszczenie Tuoneli. Natomiast my chcemy… skonsumować koronę i w ten sposób pozbyć ją jej właściwości. Bo te polegają na pętaniu woli Ukka. Bez korony stanie się wolną istotą. Mamy nadzieję, że będzie na tyle wdzięczny, że spełni kilka naszych życzeń i naprawi ten cały syf. Zostawienie korony taką, jaka jest to kolejna opcja… ale wtedy Ukko pozostanie wycofany. A raczej będziemy go potrzebować w walce z Tuonelą. A wracając do Dahla… myślałam, że już każdy o tym wie - westchnęła. - Jak przypomnisz sobie, kim jest moja matka i zastanowisz się przez moment... to wiele wyjaśnia, dlaczego jest tyle antypatii pomiędzy KK i IBPI - Mary uśmiechnęła się krzywo.
- Podobno wojny wywoływane były przez kobiety… - skwitowała Visser. – Choć nie było to dla mnie oczywiste… Taki temat, to na trzeźwo się nie da. W każdym bądź razie jak niby ma zostać skonsumowana ta korona? I gdzie jest ta cała Alice? – Sekundę zastanowiła się. – Ismo mówił, że Surma nie jest problemem, ale rozumiem, że mylił się?
- Nie mylił się. Przynajmniej wtedy, kiedy to powiedział… bo zakładam, że musiał to powiedzieć już jakiś czas temu. Otóż pierwotnie Surma znalazła Mikaelę jako naczynie z magiczną krwią Aaltów. Jednak poza kobietą i Ismem jest jeszcze kilka takich osób. Między innymi Fortuynowie z Danii. Alvar budował tam muzeum i spłodził bękarta z tamtejszą kobietą. Owocem była cała rodzina. Pamiętasz Emerensa, o którym wspomniałam? Posiada braci i jeden z nich został naczyniem Surmy. Ta jednak nie wykonała jeszcze jakiegoś szczególnie przerażającego ruchu, jednak wciąż powinniśmy się jej spodziewać. Na szczęście teraz posiadamy broń. Wersety wprost piszą o tym, że jej słabym punktem jest morska woda. Posiadamy jej kilka pojemników. Mamy czym bombardować ogara.

Lotte przypomniała sobie, jak przed kilkoma dniami uciekała przed Surmą. Miało to miejsce tuż przed tym, jak została przez nią sparaliżowana, jednak sama bestia została odpędzona. Nie mogła wejść do jeziora, którego woda zmieniła się ze słodkiej w słoną. Dzięki temu detektyw zachowała życie. To sugerowało, że być może rzeczywiście było coś w słowach Colberg.

- Alice jest obecnie porwana przez Tuoniego. Jennifer, która była z nią, zdołała uciec. Musimy ją uratować. A koronę zamierzamy skonsumować tak, jak konsumenci konsumują rzeczy… - Mary wyjaśniła. Zamilkła, marszcząc brwi. - Nigdy przy tym nie byłam… ale chyba pokrywają rzecz swoją krwią i koncentrują się, czy coś… - wzruszyła ramionami. - Naszym zadaniem jest odnalezienie artefaktu i niedopuszczenie do tego, aby trafił w ręce Tuoneli. A aby to uczynić na dobre… to jedyne wyjście. Schowanie korony poprzednim razem nie zadziałało na dłuższą metę, bo oto tu jesteśmy. Natomiast jej zniszczenia pragnie Tuonela, gdyż to zepsuje charakter Ukka. Tak, jak tego pragną. Możemy jedynie usunąć magię samej korony i jej właściwości. Pierwszy raz w historii świata konsumowanie okazałoby się przydatne do zrobienia czegoś dobrego.
Visser wstała i przeszła przed Mary w tę i z powrotem.
- Chcemy pozwolić żeby Konsumenci wchłonęli tą moc? – Spojrzała koleżance prosto w oczy, ale po chwili machnęła ręką. Mary skrzywiła się na to.
- Mniejsze zło? - zaproponowała, po czym słuchała kolejnych słów Lotte.
– Widzę, że na razie problemem jest znalezienie jej i wyścig, który temu towarzyszy. Ismo byłby pewnie przydatny, bo szaman w tej historii jest motywem przewodnim. Obawiam się jednak, że nie mamy na to czasu, korona zdaje się być ważniejsza. Nie wiem też co zrobić z tym żołnierzem. – Skrzywiła się lekko, ponieważ nie ufała mężczyźnie, ale zdała sobie sprawę, że właściwie to nie wie czemu ubzdurała sobie to. – Jego kompan też zaginął gdzieś… Może mogliby się nam na coś nadać, jako ochrona... Ale przecież mu nie powiem: „Hey Valter, idziemy po koronę boga, ale musimy śpieszyć się, bo małżeństwo z krainy śmierci też ma na nią chrapkę, piszesz się na to”. – Klepnęła się otwartą dłonią w czoło. – Eh… Przypomnij mi o co chodziło z tą tamą i bobrem?
- Tama broni dostępu do północnych części wyspy, a sądzimy, że tam jest ukryta korona. Znajduje się tam Jezioro Alue, z którego podobno powstało wszelkie życie… Kolejne miejsce wymagające sprawdzenia. Na południe od tamy nie ma prawie kompletnie niczego. O ile Marietta nie schowała korony pomiędzy warstwami bielizny w szafie, to nie ma sensu zaglądać pod każdym krzakiem. A żeby przedostać się na północ wyspy, potrzebujemy zgody bobrów - Mary skrzywiła się. - Te są bardzo terytorialne, ale zgodzili się nas przepuścić w zamian za informacje o ich zaginionym bracie. A te już posiadamy. Jennifer proponowała rozwiązanie siłowe i nie przejmowanie się duchową stroną wyspy, ale Alice nie chciała jej sprofanować i postawiła na rozdzielenie grupy. Ja, Emerens i taki jeden Rosjanin udaliśmy się do Marietty, a ona i Jennifer w innym kierunku. Zostały schwytane przez Tuoniego, ale blondynce udało się uciec. Jeżeli chodzi o twojego żołnierza… to może nam się bardzo przydać. IBPI w ogóle nie wie, gdzie jesteśmy. Rzecz jasna nie ma tu zasięgu, ale wojsko będzie miało łączność. Będziemy mogli poprosić ich o wysłanie wsparcia. Dobrze, że go znalazłaś - dodała. - Jeżeli nie masz jeszcze pytań… to twoja kolej na opowieści - rzekła, patrząc na detektyw. - Jaki portal? Co stało się z Ismem? Co tutaj robisz? Kompletnie nie spodziewałam się ciebie… ale to jedna z nielicznych pozytywnych niespodzianek - Mary uśmiechnęła się nieznacznie.
- Ooook – przeciągnęła Visser próbując poukładać sobie informacje. – Byliśmy po wers przepowiedni w Sejnaoce. Ja, Ismo, McHartman i Domenico, detektyw IBPI z Włoch. Problem polegał na tym, że Valkoinen zastawiło na nas pułapkę w postaci połączonego ducha sowy z Surmy, albo jego częścią. Mało brakowało żebyśmy zginęli. Na szczęście odprawiliśmy rytuał, który rozdzielił złą energię od sowy i mogliśmy poznać werset. Niestety otworzył się portal, który zdecydowaliśmy z Ismo, że trzeba zamknąć. McHartman już wcześniej został wyeliminowany z gry, więc ja z chłopcem postanowiliśmy się zająć tym, a Dom miał przekazać wszystkie informacje IBPI. – Znowu usiadła na pieńku. – Przeszliśmy przez portali i ocknęłam się na plaży sama. Jak już ogarnęłam się, to znalazłam tego żołnierza i okazało się, że Ismo został porwany przez coś co powaliło Valtera i jego kompana. Opowiadał, że szli z jakimś mężczyzną z blond dłuższymi włosami, któremu nagle odwaliło i zmienił kolor skóry na zielony, pogonił na Ismo i czmychnął z nim do lasu. Zabawne, że leżałam obok nieprzytomna, więc ominęły mnie te wrażenia. W każdym bądź razie, panowie zaczęli biec za goblinem, ale ten powalił ich spojrzeniem. – Wzięła głębszy wdech. – Zdecydowaliśmy się poszukać zaginionych, ja Isma, a on towarzysza broni i tak trafiliśmy tutaj. Podobno wojsko zostało wysłane na zwiad, bo zauważono niezidentyfikowaną wyspę, której wcześniej nie było – uśmiechnęła się krzywo.
- To akurat mogę potwierdzić. Natknęliśmy się na obóz wojskowy w drodzę w górę rzeki - rzekła Mary. - Twój opis goblina… niepokojąco przypomina mi Emerensa - westchnęła i wstała z huśtawki. - Pewnie to on porwał Isma, choć być może to jakiś lokalny potwór… jednak nie wierzę w to - skrzywiła się. - To znaczy, że ruszyłyśmy w dobrym kierunku, tutaj na południe. Chcieliśmy znaleźć zarówno Emerensa, jak i bazę wojskową, aby nawiązać łączność z IBPI. Znaleźliśmy żołnierza i opowieść o Duńczyku… więc oba zadania w połowie wykonane. Powinnyśmy poprosić twojego towarzysza, aby zaprowadził nas do swoich. Myślisz, że byłoby w stanie odciągnąć go na chwilę od poszukiwania kompana? Isma również dobrze byłoby znaleźć. Posiadasz jakieś tropy? Marietta pomogła?
- Nie zdążyła – odparła Visser. – Miała z kimś porozmawiać zanim zapukałaś, więc może jest w stanie chociaż nas na coś nakierować… Co do żołnierza, to on mi nie ufa i ja jemu, ale trudno się dziwić. Jeśli uważasz, że potrzebujemy łączności i będziesz w stanie przekonać wojsko, aby ci udostępnili ją to ok. Mam jednak wątpliwości czy pomogą cywilom.
Kobieta zamyśliła się.
- Wystarczy, że pomógłby nam Valter - spojrzała na żołnierza rozmawiającego z Jennifer. - Nie chciałabym informować całego wojska o naszej sprawie, bo w najlepszym przypadku wzięliby nas za wariatki. Jednak zaprzyjaźniona jednostka… - mruknęła pod nosem. - Masz pomysł, jak go do tego przekonać? To bardzo ważne - westchnęła. - Są tutaj siły Valkoinen i sterowany przez nich Kościół Konsumentów. Zwykli żołnierze są tak przystosowani do walki z tymi siłami, niczym zwykli cywile. Nie jestem wielką entuzjastką IBPI, ale posiadają siły, które mogą na wszystkim zaważyć. Musisz go jakoś przekonać, Lotte. Albo nim zmanipulować, okłamać, oszukać, rozkochać, zaprzyjaźnić się… nie wiem. Nigdy nie byłam dobra w takich sprawach.
- Ja też nie – przewróciła oczami. – Nie wiem, zobaczymy, może ta twoja Jenny jakoś do niego dotrze? Nie patrz tak na mnie, wiem, że nic nie jest tak łatwe. Daleko jest ich obóz?
- Nie wiem. Napotkaliśmy go… czy może raczej odpowiednim słowem będzie “ominęliśmy” go, kiedy szliśmy na północ. Jeszcze przed tym, jak dowiedzieliśmy się o tych niedorzecznych bobrach. Po rozdzieleniu się wracaliśmy na południe do Marietty, ale żołnierze się już przemieścili. Zresztą nie sądzę, że to był tak właściwie obóz… bardziej kilka odpoczywających osób. Tak przynajmniej mi się wydaje, bo osobiście nie widziałam, ani nie słyszałam nikogo w drodze na północ. W przeciwieństwie do Rosjanina, który szedł przodem. W każdym razie Valter to twoje znalezisko, ty go przekonaj - Mary mruknęła. - Ja umywam ręce.

- Nie zapominaj, że obie jesteśmy w tym bagnie – żachnęła się Lotte. – Więc to nie jest tylko mój problem. Dołączmy do nich, wiemy co robić, a jak się uda, to skorzystamy z komunikacji wojskowej, o ile oni ją w ogóle mają, bo może tutaj nic nie działać z takich rzeczy.
- Prawda - przyznała Mary. - Nie marnujmy już więcej czasu - dodała, po czym ruszyła w stronę Valtera i Jennifer. Chyba rzeczywiście nie miała w planach rozmów z żołnierzem. Może nawet to nie było tak złe. Colberg nie była osobą o największej możliwej charyzmie i mogłaby urazić mężczyznę nawet nie zdawając sobie z tego sprawy.
Lotte podążyła za kobietą. Nie oczekiwała od niej zdobycia zaufania żołnierza, ale nie mogła przytaknąć na to co powiedziała i pozostawić tego bez komentarza. Zbliżając się do rozmawiającej pary, westchnęła ciężko. Nie miała sił na wykrzesanie z siebie choćby odrobiny uroku osobistego, obojętnie w którą stronę miałaby go skierować.
Tymczasem słyszała drobną przemowę Jennifer.
- ...no i płynęłyśmy tą jachtówką, piękny biały żagiel, drinki, krem do opalania, aż wreszcie zasnęłyśmy… i jak się obudziłyśmy, to patrzymy, a tu ląd. Zażartowałam, że to może Kalifornia, ale wtedy… O, już wróciłyście? - Konsumentka spojrzała na obie kobiety.
- Jak widać - powiedziała Mary, po czym usiadła przy stole.
Tymczasem Marietta przybliżyła się z całym koszem.
- Przygotowałam kanapki - powiedziała, wyciągając dwa talerze na stół. Wyglądały smakowicie. - Mam jeszcze trochę kompotu - dodała, wyciągając wielki dzban i gliniane garnuszki pełniące funkcje szklanek.
Valter na moment stracił wątek. Wahał się tylko przez moment, po czym sięgnął po jedną z kanapek z pomidorem, ogórkiem i plasterkiem gotowanego jajka.
 
Ombrose jest offline