Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2018, 22:21   #2
Schirrú
 
Schirrú's Avatar
 
Reputacja: 1 Schirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnieSchirrú jest jak niezastąpione światło przewodnie
[media]http://www.youtube.com/watch?v=OHOnUw4xHho[/media]

V widział wyraźnie, że Shania Tyron jest bardzo spięta. Wiedział, że przeprowadzanie takiej rozmowy nie jest dla niej zbytnio komfortowe. Próbowała to skrzętnie ukrywać pod zasłoną wyćwiczonej mowy ciała, manipulowania tonem głosu, czy precyzyjnego doboru kolejnych słów. Dla runnera, ten surowy, korporacyjny profesjonalizm, który nabywa się latami był zwykłym teatrzykiem, który go zwyczajnie bawił. Zapewne w rozmowie twarzą w twarz czułaby się jak ryba w wodzie dorzucając do zestawu swój naturalny wdzięk i kilka kobiecych sztuczek, patrząc głęboko swoimi zielonymi oczyma w jego własne. W to, czy była w tym świetna V nie śmiał wątpić, lecz bez kontaktu wzrokowego, zwracając się do zero-jedynkowej maski samuraja była w innym świecie. Jego świecie…

On siedział za to wygodnie w swoim skórzanym fotelu podpięty do komputera, ze szklanką szkockiej z lodem w prawej dłoni. W jego ciemnej piwnicy z mnóstwem kabli i ekranów rozbrzmiewała agresywna muzyka. Jego lewa, cybernetyczna ręka była podłączona do drugiej, mniejszej, bezprzewodowej maszyny. W pełni skomputeryzowana kończyna była prawdziwym dziełem sztuki. V nazywał ją daishō, co w kulturze samurajów oznaczało zestaw dwóch ostrzy – miecza krótkiego oraz długiej katany. Taki napis, w kanji, kazał sobie zresztą wygrawerować na wewnętrznej części nowej ręki. Przywiązywał szczególną wagę do symboliki. Ostrze krótkie posiadał dosłownie, gdyż była to broń wysuwana z nadgarstka, na czarną godzinę. Długie to natomiast jego własna metafora dla przeraźliwie skutecznych zdolności hakerskich, jakie posiadał. Dla zabójczego przedłużenia jego rąk i umysłu, które pozwalało uderzać błyskawicznie i skutecznie.

Oprogramowanie ręki było napisane osobiście przez V i połączone z resztą wewnętrznego systemu za pomocą bezpiecznego portu. W razie kłopotów pozwalało to kierować zapętlone sygnały do dłoni, która w sytuacji awaryjnej stawała się niezależnym systemem. W krytycznym momencie wrodzy netrunnerzy trafiali do labiryntu firewall’i oraz byli atakowani przez wszelkiej maści wirusy, rzucające się na intruza niczym komórki odpornościowe. Runner miał wtedy wystarczająco dużo czasu by wypiąć dłoń z nadgarstka, przez co napastnik trafiał w ślepą uliczkę.

W czasie, gdy przedstawicielka Ravena omawiała szczegóły zlecenia, jego daishō filtrowało bazę danych korporacji. Po kilku sekundach, bez pozostawienia jakiegokolwiek śladu w zabezpieczeniach firmy, V wyciągnął z systemu dane osobowe agentów specjalnych, o których wspominała. W osobnym interfejsie przefiltrował raporty ich prywatnego koronera uwzględniając przyczyny śmierci poszczególnych z nich.

Trzy ciała – dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy posiadali dyskretnie i umiejętnie zainstalowane wszczepy bojowe i analityczne Militecha i nie tylko. Ulepszenia gałek ocznych, gripy stabilizujące odrzut broni, mikrofony dalekiego zasięgu z redukcją szumu otoczenia, chipy z jednorazowymi wirusami i mnóstwo innych przydatnych wynalazków. Jak wykazały raporty, agenci zginęli w bezpośrednich strzelaninach – według przypuszczeń, podczas zasadzek - a na ich ciałach odnotowano mnóstwo ran postrzałowych po automatycznej broni.

V podzielał jeden z poglądów swojej rozmówczyni, dotyczący braku pełnego zaufania do ludzi wewnątrz korporacji – postanowił sprawdzić coś jeszcze. Daishō zanurzyło się ponownie w oceanie danych.

> Wyszukiwanie pliku: RavenCorp_cam_vid_77
> Pobieranie…
> Ukończono!
> Status: Gotowe do odczytu

Na pobrane dane z monitoringu V nałożył filtr skupiający się wokół pracowni koronera. Odnalazł i po chwili odtworzył moment, w którym na stole, na środku pomieszczenia ułożono trzy nagie ciała agentów. Uruchomił kolejne programy do analizy, które swego czasu wykradł z policyjnych serwerowni i przerobił wedle własnych preferencji. Diagnostyka ran denatów wykryła pewną intrygującą regułę. Podziurawione jak sito ciała posiadały po jednym obrażeniu, które się powtarzało – otwór wylotowy pocisku na płacie czołowym.

Wyglądało to tak, jakby ktoś wykonał egzekucję przykładając broń z tyłu głowy. Siedmio-milimetrowe pociski ze specjalnymi nasadkami nie rozerwały całego czoła, lecz zostawiły precyzyjnie zarysowane dziury. Reszta otworów po kulach była chaotycznie rozmieszczona na pozostałych częściach ciała. Ktoś rzeczywiście musiał zasypać je seriami z automatu, tylko po co, skoro agenci byli już martwi?

Jedno było pewne – raport został sfałszowany i V podejrzewał, że ciała skrywają więcej tajemnic. Aby dowiedzieć się tego, co chciał, musiałby jednak zdalnie, krążąc w wewnętrznej sieci budynku, spróbować wybudzić rdzenie główne ich wszczepów, które przeszły w tryb uśpienia wraz ze śmiercią agentów. To coś w stylu odzyskiwania czarnych skrzynek. V poczuł dreszczyk wyzwania i długo nie musiał się zastanawiać.

-Wchodzisz w to?- Tyron powiedziała to bez ogródek, czekając aż skończą formalności.

- Owszem, wchodzę. 120 tys eddies, dodatkową dychę sobie darujcie. Proszę mi jednak powiedzieć, czy wie Pani, że raporty waszego koronera nie uwzględniają wielu ważnych rzeczy? To były zaplanowane egzekucje, ze strzałami z broni przyłożonej bezpośrednio do głowy, od tyłu. Każde z ciał posiada taką ranę, nieco starszą nic wszystkie pozostałe, powstałe na skutek serii z automatycznego karabinka. Ktoś na was poluje, przykłada gnata do głowy, a kiedy już zabije, pozoruje strzelaninę. Proszę nie pytać skąd to wiem…

Nie musiał się domyślać, że jego szybki pokaz umiejętności zrobił na Tyron wrażenie i jednocześnie ją przeraził. Po raz kolejny poczuł to samo, co towarzyszyło mu po raz pierwszy, kiedy nauczył się manipulować oprogramowianiem jako dzieciak - kontrolę.

– Wiem natomiast jeszcze jedno – dodał beznamiętnie V - Aby się kogoś zwyczajnie pozbyć, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, nie trzeba bawić się w egzekucje rodem z kiczowatego kina akcji. Nie trzeba nawet ruszać się z własnego fotela i wstawać od komputera – po raz kolejny zagrał na wyobraźni kobiety. – Ktoś tu miał inny cel. Być może chciał wyciągnąć z nich dane. Proszę powiedzieć gdzie dokładnie zabrano ciała. Resztą się zajmę.

Oczywiście, osobiście nie miał zamiaru się tam zjawić. W ten sposób wystawił również na próbę pozorne zaufanie ze strony Ravena.
 

Ostatnio edytowane przez Schirrú : 08-07-2018 o 22:30.
Schirrú jest offline