Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2018, 22:18   #71
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację



Ranek zastał go drzemiącego gdzieś pomiędzy rozłożystymi pniami drzewa. W ręku miał kartkę i ołówek którym notował do późnych godzin nocnych osoby i opis co mogliby robić. Obudził go głos Aurbin dochodzący z niedaleka
- Parę godzin drogi stąd jest spora polanka, na której będziemy mogli rozstawić jakiś obóz, chociaż to nie wystarczy nam na długo. Uratowaliście nam dupska, ale to dopiero początek, musimy się tu zorganizować, żeby przeżyć dłużej niż parę nocy.
- A mamy jeszcze jakieś inne miejsca, Aubrin? -
zapytała Yastra, siedząc pod drzewem z niedawno czyszczoną kataną na udach. Był to jej codzienny rytuał, tak samo jak przygotowywanie zaklęć z niewielkiej księgi trzymanej w torbie - Słyszałaś o Kelochu? Mieszkał gdzieś na południu lasu. Może on by mógł nam pomóc.
- Nie wiem, ten odludek nigdy nie należał do chętnych do pomocy, a słyszałam, że samotne życie namieszało mu w głowie. Ale sprawdzić warto. Poza tym, jest jeszcze niewielka stanica Łowców z Chersanardo, tam i tak ktoś powinien się udać, chociażby żeby ostrzec ich o tych skurwysynach.
- Jeśli ktoś nie chciałby nam pomóc wystarczy, że z nim chwilę porozmawiam i będzie chętny. Wiem ja przekonywac wybitnie upartych osobników do współpracy
- Kharrick dołączył się do rozmowy. Bardzo mu się nie chciało iść i robić, ale jeśli by miał przy tym spotkać jakiegoś interesującego osobnika to mógł się pofatygować.

Jace niechętnie wsłuchał się w rozmowę czując, że powinien dołączyć.

- Plan zostawiam wam, świetnie sobie poradziliście, zbierając tą zgraję, więc ufam, że i teraz wybierzecie dobrze. Poza tym, jestem już na to za stara, i ledwo nadaję się do czegokolwiek - Aubrin zaczęła trochę zrzędzić.
- Stara? Ty? Nie może być. To co ja mam powiedzieć? Trzydziestka przekroczona, zaraz mi w kręgosłupie rypnie. Poobijali cię może trochę, ale nie doznałaś uszczerbku na urodzie. Zobaczysz, kilka dni i będziesz jak nowa. Sulim, Rhyna się tobą zajmą i postawią na nogi. - Kharrick uśmiechnął się uroczo.
- Obawiam się, iż Sulim sam by potrzebował dziś opieki - westchnął obolałym głosem druid. Kiedy adrenalina zniknęła poczuł jak naprawdę boleśnie został zraniony podczas walki z zaroślach.
- N-nam? Chyba żartujesz, Aubrin! Przecież to ty nam zawsze przewodziłaś. - zaśmiała się niespokojnie Yastra, obserwując minę łowczyni, próbując doszukać się w niej jakiegoś żartu. Ta jednak pozostała niezmienna. Elfka aż się podniosła na równe nogi z wyrazem zafrasowania na twarzy - Ale... To tylko chwilowe, prawda? Poskładamy cię do kupy i znów nas poprowadzisz!

Jace westchnął. Rozumiał dokładnie Aurbin, więc tym bardziej zirytował się słysząc elfkę. ~ Głupia siksa! ~ pomyślał podnosząc się powoli ze swojego miejsca.

- Aubrin, nie masz co dyskutować - wtrącił się Rathan. - Jesteś z nas wszystkich najbardziej doświadczona. My nie zdołamy wszystkiego ogarnąć. Poza tym... my raczej będziemy krążyć po lesie. Tylko ktoś taki jak ty zdoła wziąć w karby tę całą... ten cały tłum. Mnie, na przykład, wcale by nie chcieli słuchać. Stale musiałbym im grozić...
- Zagroź tym ludziom palcem, a wierz mi, że szybko ci tą rękę utnę -
syknęła elfka, spoglądając ostro na strzelca tak, jakby go chciała zabić wzrokiem.
- Zgłupiałaś, czy co? - Rathan spojrzał na nią jak na idiotkę, którą zapewne była, skoro tak zrozumiała jego słowa i groźbami zaczęła rzucać.
Kharrick zamierzał podnieść na duchu Aubrin, bo uznał ją za fajną babeczkę. Teraz jednak jego mina była co najmniej zniesmaczona.
- Co jest młodziki? Nie kłócić się! Nie robić więcej problemów Aubrin. Raz, dwa, do roboty!
Klasnął dłońmi i odpędził ich od kobiety, na co Yastra z westchnieniem wywróciła oczami.
Aubrin kiwnęła głową, dziękując Kharrickowi.
- Yastra, czy ty w ogóle słuchasz, czy od razu mieczykiem machasz? - jej głos był ostry, ale wyraźnie sprawiało jej to ból - Rathan, mam zamiar pomóc wam na tyle, na ile będę w stanie. Dopilnuję tej zgrai pod waszą nieobecność i zadbam, żeby was słuchali, o ile nie wymyślicie jakiegoś idiotyzmu. Zresztą, o posłuch bym się nie martwiła - wiedzą, że to wy ich uratowaliście, a wdzięczność działa cuda
- Wybacz, Aubrin, ale po prostu nie zniosę jeśli ktoś zacznie rzucać w ich stronę groźbami po tym wszystkim -
Yastra kiwnęła głową w stronę pozostałych ocalałych, splatając ręce na piersi. Przypasała już wcześniej daisho i zebrała swoje rzeczy, więc była już gotowa do drogi.

To utwierdziło Jace w decyzji, że pora ruszyć dupę zanim ta głupia siksa naprawdę narobi problemu.

~ A ja przeszedłem mniej, więc mi można grozić~ pomyślał Rathan, nie wiedząc, czy płakać, czy śmiać się z tej typowo kobiecej logiki.
- No to... jaki mamy plan? Gdzie zmierzamy? Co robimy? - zaczęła temat elfka, pytając wszystkich - Czy ktoś z nas w ogóle się zna na pogodzie? Poza tym myślę, że Keloch może być dobrym wyborem na kierunek tułaczki. Tata mi czasami mówił, że “w mroku niepamięci skrywane jest najwięcej wiedzy” czy coś takiego, ale... ja nie znam drogi - nieco zmarkotniała na sam koniec zdając sobie sprawę z tego faktu.
- Dobra, to kto może znać do niego drogę? Póki co nie powinniśmy osiadać gdziekolwiek. Zbyt duża szansa, że nas znajdą i dogonią. Mają te swoje wilki.
Kharrick spojrzał po zebranych.


- Dlatego powinniśmy ruszać dalej jak najszybciej, podzieleniu na grupy - powiedział Jace, który pojawił się za Aurbin dość niespodziewanie. W ręku miał puklerz z pięknie zdobionym symbolem Droskara - pomniejszego krasnoludzkiego bóstwa. Zanim poszedł spać zdołał jeszcze rzucić okiem na część magicznych fantów.
- Myślę, że tej jędzy Kinning i tak się nie przydał - powiedział podając go Rathanowi.
- Jest magicznie wzmocniony, będzie Ci dobrze służyć.
- Dziękuję -
powiedział obdarowany, przyglądając się swojej nowej własności i żałując odrobinę, że nie miał go nieco wcześniej, podczas walk z hobgoblinami,


- Co do dalszych kroków, to poczyniłem pewne obliczenia i wychodzi mi, że powinniśmy podzielić się na mniejsze grupki prowadzone przez naszych łowczych i zwiadowców zacierających ślady. - Jace starał się mówić spokojnie i rzeczowo, ale był na pewno podniecony zarówno sytuacją, jak i możliwością wykazania się.
- Możemy pozwolić sobie na trzy grupki prowadzone przez Yana, Ericka i Aurbin, każdy będzie znać drogę. Dodatkowo przydzielimy im osoby do zacierania śladów. Jeśli będziemy szli wystarczająco różnymi drogami, jest szansa zmylenia pościgu. Przy kilkuosobowych grupkach to się może udać.
- Jace, nie wiem, czy w pełni za Tobą nadążam. Przemieszczanie się w mniejszych grupach, o ile nie będą bardzo oddalone, to dobry pomysł. Fangwood i tak jest cholernie upierdliwy do poruszania się, ale nie ułatwiajmy nikomu pościgu. Ale nie możemy sobie pozwolić na dłuższe rozdzielanie tej zgrai - nie odnajdziemy się z powrotem, a las najbezpieczniejszy nie jest. Nie miałeś tego na myśli, prawda? Zostawiłbyś część z nas na pewną śmierć.
- Nie, nie. Ty, Yan i Eric znacie ten las jak własną kieszeń, nie widzę powodów, dla którego którekolwiek z Was miałoby się zgubić. Mniejsze grupy łatwiej przeprawią się przez las niezauważenie, łatwiej będzie zatrzeć ślady, a mamy trochę osób, które to potrafią, choćby moja siostra - widać odpowiedź Aurbin nieco zbiła go z pantałyku, ale walczył dzielnie o odzyskanie inicjatywy.

Yastra pokiwała głową na boki, analizując ten plan. Trzecie kiwnięcie już na wprost świadczyło o tym, że chyba się jej spodobał, pomijając brzydkie zmarszczenie brwi w międzyczasie na słowa o "zbyt oddalonych grupach". Pozostał tylko jeden szkopuł...
- Po to zniszczyliśmy most, by nie rozpoczęli pościgu zbyt wcześnie, prawda? Może powinniśmy po prostu skupić się na podróży naprzód, miast zacierać ślady? Naszą woń pewnie i tak wyłapią wilki. Wystarczy im tylko to, co zostawiliśmy już za sobą… chyba - wtrąciła się elfka, wskazując dłonią kierunek, z którego przybyli - Gdyby tylko spadł deszcz...
- Gdybyśmy go nie zniszczyli, to już by nas mieli. Nadmiar ostrożności nam nie zaszkodzi. Z moim gównianym wzrokiem nadaję się na przewodnika jak bezręki na szermierza, ale pamiętam jeszcze ścieżki. Jak sprawdzicie stanicę i chatę Kelocha, to będziemy mogli tam wyruszyć, tak jak to Jace zaproponował, chociaż rozsądnie będzie zapaść trochę głębiej w puszczę, zanim zaczniemy szukać lepszego miejsca niż byle polanka -

- Wy wiecie gdzie iść, ja tylko sprawdzam jak najlepiej tam dotrzeć - odpowiedział Jace. - Ty może i jesteś ranna, ale drogę znasz. Most to jedno, ale jeśli wpadną na pomysł przeprawiać się na ruchomym moście Tristana... - Jace przerwał zdając sobie sprawę, że mało kto może kojarzyć ten rodzaj prowizorycznych mostów linowych z ruchomymi partiami unoszącycmi się na wodzie -... tratwach zrobionych z drzwi, czy ścian, to mamy niewiele czasu. - tym razem zwrócił się do Yastry. Starał się nie traktować jej protekcjonalnie, ale po ty co mówiła dzisiejszego poranka nie wiedział, czy przez swoje zmęczenie będzie w stanie zapanować nad głosem. Należało zmienić temat.

- Dokonałem wstępnego podziału kto może się czym zająć. Część osób jest przyjezdna, więc wiele o nich nie wiem, spójrzcie - Jace wyjął z kieszeni kartkę zgiętą dwukrotnie, którą rozwinął i pokazał reszcie.
- Priorytetem jest znalezienie odpowiedniego miejsca z dala od Żelaznych Kłów i wyżywienie nas wszystkich. - dodał wskazując odpowiednie nazwiska na liście wraz z przydziałem obowiązków. Beleren wątpił w to, że gdyby stanął przed wszystkimi i miał ich rozdzielić do zadań ktokolwiek by go posłuchał, dlatego liczył na Aurbin i być może Kharricka. W ostateczności mógł zwrócić się do Tezzereta, który z racji swojej profesji i nazwiska budził szacunek wśród mieszkańców.
- Widać, że nigdy nie spławiałeś papierowych łódeczek - elfka obdarzyła Jace'a lekkim uśmiechem, co wyglądało naprawdę uroczo.
- Nurt jest zbyt wartki, by tak łatwo byli w stanie ją przekroczyć - poprawiła go Yastra, zakręcając smukłym palcem coś na rodzaj fali rzecznej - Muszą zbudować nowy most bądź składać kładki, by zacząć nas szukać. Gdyby dało się płynąć tą rzeką tratwą, to wielu z nas by to już robiło swego czasu. Na przykład ojcowie ze swoimi dziećmi, by te mogły się nieco pobawić. Albo ja, ale wtedy by mnie kilka dni w Phaendar nie było - parsknęła krótkim śmiechem - Mamy więc nieco czasu.

Jace westchnął jedynie z irytacją przewracając oczami. Ktoś mu kiedyś powiedział, że ludzie inteligentni piją, żeby być w stanie przebywać z idiotami nie zabijając ich. Była wielka szkoda, że Beleren nie pił alkoholu.
Lepperov podrapał się po swoim trzydniowym zaroście. Zmrużył oczy, zmarszczył brwi, pomyślał chwilę.
- A poza tą trójką ktoś jeszcze zna drogę? Tak wiecie, gdyby jednak spotkała kogoś śmierć, albo okaleczenie aby można go było zastąpić. Osobiście też uznałbym mniejsze grupki za dobry pomysł. Tylko w razie niebezpieczeństwa zawsze jest więcej osób, które razem się bronią… A propo tego. Musicie, musimy poduczyć osadników walki. Niezależnie od ostatecznej decyzji potrzeba jest aby więcej osób umiało chwycić za broń i walczyć o swoje życie.
- Ech, już czuję te siniaki. Aż im współczuję
- zrobiła zbolałą minę Yastra - Ale myślę, że może się to przydać. Treningi jednak będziemy musieli przeprowadzić, gdy już się gdzieś "osiedlimy".

W międzyczasie przyglądała się liście Belerna, szybko analizując jego spisane na kolanie wypociny. Pokiwała więc z uznaniem głową. Wcisnęła mu w ręce należący do niego papier.
- Przydział obowiązków pójdzie nam lepiej, gdy będziemy w stanie przewidzieć pogodę, Jace - mówiła - W jeden dzień wtedy skupimy się na zbieraniu pożywienia, a w drugim na materiałach na jakieś prowizoryczne schronienia, jeśli pogoda się będzie łamać. W ten sposób będziemy mieć dużo żywności w jakimś krytycznym momencie! A jedzenie nam się nie zepsuje, ponieważ Rhyn ma nieco magii oczyszczenia - zakręciła lok z ognistorudych włosów, spoglądając w płynące po niebieskim oceanie firmamentu chmury wraz z rosnącym entuzjazmem w oczach.

~ Bez schronienia w złą pogodę jedzenie się zmarnuje, a ludzie rozchorują. ~
chciał powiedzieć Jace, ale dał sobie spokój. Co by to dało? Dziewczyna wyraźnie bujała w obłokach i nie miała zbyt dużego pojęcia o życiu.
- Hej! Podoba mi się to! Mamy jakichś tropicieli na sali?
- Jest Sulim. No i chyba wasi farmerzy też będą potrafić ocenić pogodę, co?
- Kharrick zabrał listę i pokiwał głową. Teraz przynajmniej miał jakieś rozeznanie w tym kto co potrafi. W końcu wzruszył ramionami.
- W zasadzie to tyle co mogę od siebie się zapytać. Co zaś mogę zrobić… eee zwiad? Sam znam się nieco na machaniu mieczem to mogę później pouczyć. Nie wiem kurde, z miasta jestem. Jak mi coś podzielicie, to zrobię. Póki co chyba warto zobaczyć czy w ogóle da radę się podzielić tak aby każda grupa miała szansę. Jak nie to całością idźmy.
- Ćwiczenia to dobry pomysł, ale to jak już będziemy mieli zapewnione podstawowe potrzeby. Podział na trzy grupki jest wykonalny - ja, Eric i bliźniaki Belerenów znamy Fangwood wystarczająco dobrze. Jeśli znajdziecie nam jakieś lepsze miejsce niż tutaj, to wtedy wyruszymy.

- No to co ferajna? Gdzie idziemy? - złodziej zatarł ręce gotowy wyruszyć.
- Stróżówka łowców, o których słyszałam może raz w swoim życiu, brzmi lepiej niż buc z Fangwood - stwierdziła nieco dowcipnie Yastra, wzruszając ramionami. Jej nastawienie było bardzo pozytywne. Można by rzec, że zapomniała zupełnie o poprzednim dniu.
- Sulim musi przyznać rację Aubrin - odezwał się druid, który dotychczas siedział na boku, tocząc rozmowę ze swoim zwierzęcym towarzyszem. - Będzie ciężko nam się odnaleźć, jeśli będziemy podróżować przez puszczę w grupkach. Sulim nie raz błądził w lesie przez kilka dni, nie mogąc odnaleźć wioski z której wyruszał na łowy i tylko kręcił się po okolicy. Sulim zna łowców z Chersanardo, ugościli Sulima i pomogli mu. Za to Keloch… - Krasnolud na chwilę wstrzymał oddech po czym ciężko odsapnął - On pogonił Sulima precz, gdy tylko go zobaczył i nie wyglądał na zbyt przyjaznego. Sulim wolałby wrócić do łowców, chyba nawet pamięta drogę.
- Spokojnie Sulimie - Pocieszył go Jace - My się gubimy. A poza tym, zanim ruszymy ze wszystkimi, potrzebujemy wysłać zwiad żeby przebadać teren. W tym czasie Aurbin powinna zorganizować ludność, uspokoić i nakreślić plan. Ludzie będą chcieli wiedzieć gdzie się mają podziać, gdy cały dorobek ich życia... - Jace poczuł jak zasycha mu w gardle. - ... lub dorobek kilku pokoleń przepadł. - wypowiedział mechanicznie mimowolnie krzywiąc się jakby samo wypowiadanie słów sprawiało ból.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 11-07-2018 o 21:48. Powód: Poprawa formatowania przy wypowiedzi Sulima.
psionik jest offline