Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2018, 10:58   #56
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Po uporaniu się z Ogrami, po odnalezieniu ich obozowiska, podzieleniu łupów, podleczeniu się, towarzystwo ruszyło dalej. Traktem ku kolejnej przystani na ich dalekiej drodze, ku mieście Secomber, w miarę wzdłuż rzeki Delimbiyr. I znowu godzina za godziną w drodze, odbijając sobie tyłki o końskie siodło, ku mistycznemu, wielkiemu bogactwu, jakie czekało ich na końcu tej długiej wędrówki.
Gdzieś tam popołudniem, przyszło w końcu zatrzymać się na nieco dłużej, by zjeść coś, co teoretycznie można było nazwać obiadem… rozpalono więc ognisko, zajęto się końmi, w końcu i zajęto się samymi sobą.
- Pójdzie ktoś uzupełnić wodę? - Spytała Hena, trzymając w dłoniach 2 bukłaki. No cóż, do samej rzeki było gdzieś lekko z 500 kroków…
Druid zignorował słowa Heny uznając, że nie są skierowane do niego. Mało w drużynie było amantów, którzy chcieli wleźć pod szatę czarodziejki w niecnych celach?
Zamiast tego głaskał pióra kruka siedzącego mu na ramieniu delikatnymi muśnięciami palców.
- Pilnuj.- szepnał cicho i ptak zerwał się z ramienia mężczyznym, by poszybować w górę i krążyć nad obozowiskiem.

- Synarfin, pójdziesz napełnić nasze bukłaki? - odezwała się elfka, której słowa Heny przypomniały, że sama już prawe sięgnęła dna w swoim naczyniu.
- Daj mi to, Heno - powiedział Ramas, który i tak wybierał się nad rzeczkę, więc nie stanowiło to dla niego żadnego problemu. Otrzymał więc przedmioty od dziewczyny, która po chwili namysłu, wyciągnęła gdzieś z tobołów… kocyk.
- To ja może też pójdę, razem bezpieczniej - Powiedziała wyjątkowo cicho.
- Będzie mi bardzo miło - zapewnił ją Ramas. Równie cicho.
Durin odprowadził ich chwilę wzrokiem, po czym wzruszył ramionami i zdjął z głowy hełm. Pot ściekał mu po policzkach, karku i plecach ciurkiem, ale czego innego się tu spodziewać. Ciężkie opancerzenie i pogoda nie sprzyjały komfortowej podróży. Na szczęście Durin Strzaskane Kości był twardzielem, który marudził co najwyżej na jakość piwa w karczmie.
Krasnolud usiadł nieopodal ogniska i wziął do rąk tarczę, którą zabrali z obozu ogrów. Brodacz znał się raczej kiepsko na magicznych przedmiotach, ale wiedział że ta tarcza jest nasączona mocą. Nie przypominała dzieła krasnoluda, ale mimo wszystko była całkiem porządnie zrobiona, a do tego zdawała się lżejsza od niemagicznych odpowiedników.

Durin schował wcześniej swoją mithrilową tarczę pod tobołkami na końskim grzbiecie. Jeszcze nie wiedział co pocznie z drugą i póki co nie myślał o tym.
-Mmm suszone mięso…- syknął sarkastycznie gryząc kawałek suszonej wołowiny.
-Napiłbym się teraz piwska z beczki mojego wujaszka Kadarana. Powiadam wam, że lepszego piwowara nie ma na świecie. Pytało o niego wielu władców, ale wiecie...Wujaszek to miał dość lekkie podejście do pracy. Lubi zebrać się do roboty, kiedy ma na to ochotę, a nie skoro świt. No i nie ma co ukrywać, że uwielbia próbować swoje wyroby. Czasami nawet za bardzo je próbuje…- rzekł, po czym ugryzł kawałek mięsa, kręcąc głową.
- Nigdy nie narzekaj na jedzenie, bo bogowie bywają złośliwi. I mogą ci je odebrać.- zaśmiał się sarkastycznie druid.
-Przyjacielu nigdy głodem nie przymierałem, za co dziękuje bogom. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.- zaśmiał się pod nosem. -Amulet. Pasuje?- spytał o błyskotkę, którą wręczył towarzyszowi po rozdzieleniu łupów.
- Pasuje…- odparł z enigmatycznym uśmieszkiem Shargoz i spojrzał w niebo. Basir latał spokojnie na niebie. Byli bezpieczni na razie.

Widząc, że są inni chętni do taszczenia się po wodę, Synarfin podszedł do swojego wierzchowca. Gdy skończył wybierać porcję obiadową ze swoich juków, podszedł do ogniska gdzie przygotował sobie wcześniej kawałek pnia pod tyłek. Cicho stęknął gdy usiadł. Przymknął na chwilę oczy, czekając aż intensywny ból z rannej nogi przejdzie. Wreszcie odetchnął i zabrał się za jedzenie. Jak zwykle nie zamierzał się nikomu narzucać z swoimi ranami. W końcu, po dłuższym czasie zawsze się na nim wszystko goiło.
-A ty żyjesz?- krasnolud burknął do Synarfina widząc jego zgorzkniały wyraz twarzy. Nie dało się zaprzeczyć, że tak wyglądał ktoś strapiony, a jeśli miał przykładowo krew na ciele to najprawdopodobniej nietęga mina była wyrazem cierpienia.
-Jeśli chcesz poproszę Wszechojca o ukojenie twojego bólu, ale pamiętaj że nie czytam w myślach…- rzekł Durin z nadzieją, że Synarfin zrozumie aluzję.

Naburmuszona Rita, która uznała, że dziki elf ją ignoruje podeszła do niego.
- Nie słyszałeś co mówiłam? - zapytała go z wyrzutem złotowłosa i szturchnęła go w ramię. Przyjrzała mu się i widząc krew przewróciła oczami.
- Ile razy mam ci mówić, że nie jesteś jak pies, że wszystko samo się na tobie zarośnie - ofuknęła go i spojrzała na krasnoluda. - Ulecz go, bo sam przecież nie powie, że jest ranny. Jakby mu coś odgryzło nogę to nadal udawałby, że wszystko w porządku
Czarnobrody zrobił zniesmaczoną minę. Nie miał zamiaru zagłębiać się w stosunki między Ritą a Synarfinem, a został w to wciągnięty mimowolnie. Kiedy węższa w talii część grupy prowadziła burzliwy dialog, Durin odciął się od tego i sięgnął ręką po symbol młota i kowadła, który wisiał na grubym łańcuchu, spoczywając na piersi.
-Najmądrzejszy z mądrych, najcierpliwszy z opiekunów, najdoskonalszy z rzemieślników. Ześlij mi moc ukojenia bólu, żebym sławiąc twoje imię ulżył towarzyszowi w cierpieniach.- pomodlił się. Dłonie brodacza zalśniły bladą poświatą. Durin złapał Synarfina za rękę i "przelał" leczniczą moc.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline