Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2018, 14:26   #537
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=F3Bar3rty_4[/media]

Szli przez las. Na samym przodzie znajdował się Valter. Nie tylko dlatego, bo jako jedyny znał drogę do obozu żołnierskiego. Bez wątpienia również czuł się odpowiedzialny za ochronę trzech kobiet, będąc jedynym mężczyzną w towarzystwie. Mimo że w zasięgu wzroku nie było nic wskazującego na czyhające na nich niebezpieczeństwo, to i tak nie mogli go wykluczyć. Pewnie właśnie dlatego trzymał w ręku broń. Visser nie była pewna, ale chyba nawet została odbezpieczona.

Nad ich głowami krążyły duchy najróżniejszych kolorów. Różowy łosoś, mały niebieski słoń, fioletowy wilk skaczący z gałęzi na gałąź. Wszystkie wydawały się kompletnie niezainteresowane ludźmi pod nimi, którzy przemierzali las w ciszy. Wiatr lekko wiał pomiędzy drzewami, poruszając liśćmi. Lotte uznała go za bardzo orzeźwiający. Spacer po jedzeniu również wydawał się przyjemny. Było łatwo na chwilę zapomnieć o tym, że są w sercu konfliktu. Blask bijący z dziwnych istot i księżyca zdawał się tak mocny, że równie mógł być dzień.


- Wypatrujcie znaków na korze – zalecił Valter, wskazując poziome nacięcia na pniach drzew. – Takie jak te.
Na szczęście żołnierz zdawał się ich nie potrzebować. Posiadał bardzo dobrą orientację w terenie i rozpoznawał mijane widoki. Zaprowadził ich prosto do celu.

Na obóz żołnierski składało się kilka namiotów rozstawionych na niewielkiej, ocienionej polance. Tak właściwie całkiem dobrze zlewały się z zielenią krzewów i drzew, półmrok również dobrze je osłaniał. Lotte widziała bardzo niewielką ilość mężczyzn. W zasięgu wzroku tylko dwóch. Wynurzali się z wnętrza, dyskutując na jakiś temat. Czy reszta była pochowana w namiotach?
- Większość jest w terenie – Valter odpowiedział na to pytanie. – Tutaj wrócą tylko na posiłek i sen. Poza tym nie posiadamy ogromnej załogi. W końcu nie jesteśmy tu w celach czysto militarnych, co bardziej zwiadowczych. Za to jesteśmy dobrze wyposażeni. Nikt nie wybiera się na wyspę, która powstała w jeden dzień… nie bez skrzynek broni i aparatury. Chyba że są wami.

Mary poruszyła się niespokojnie.
- Czy mogłybyśmy połączyć się z kimś na lądzie? Nasza rodzina na pewno martwi się o nas – rzekła.
Valter pokiwał głową.
- Myślę, że tak. Zostańcie tutaj.
Następnie ich opuścił i ruszył w stronę mężczyzn. Rozmawiał z nimi i choć Lotte słyszała dokładnie wypowiedziane słowa, to ich niestety nie rozumiała. Po chwili mężczyzna wrócił.
- Niestety nie ma na miejscu naszego technika, więc nie będziemy mogli uruchomić…
- Nasza przyjaciółka to urodzona techniczka – Jennifer weszła mu w zdanie, poklepując Mary po ramieniu. Ta spojrzała na nią z niesmakiem i odsunęła, chcąc uniknąć dalszego kontaktu fizycznego.
- Nie jestem przekonany… jeżeli coś zepsujecie.
- Niczego nie zepsuję – Mary spojrzała w oczy Valtera dość długo. Siła jej spojrzenia była na tyle mocna, że mężczyzna cofnął się.
- Dobra, dobra – podniósł rękę w geście poddania się. – Chodźcie za mną.
Wymienił kilka słów z dwoma mężczyznami przed namiotem. Ci wpatrywali się w Lotte, Mary i Jennifer długo i z zaciekawieniem.


Mary zajęła się stacją radiową tak, jak gdyby robiła to codziennie. Przełączała odbiorniki, nastawiała pokrętła, wciskała guziki.
Rozległ się głośny szum. Następnie trzaski, jakieś zakłócenia… Maszyna wydawała się pracować na najwyższych obrotach. Zdawało się, że w powietrzu unosił się świąd spalenizny.
- Cz-czy ktoś mnie słyszy? – z głośników popłynął dziecięcy głos.

To był głos Isma.
Jennifer spojrzała na aparaturę ze zmrużonymi oczami.
- To… to nie jest Antarktyda, prawda? – zapytała.
- Nie – szepnęła Mary w odpowiedzi. – Nie jest.
 
Ombrose jest offline