Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2018, 22:36   #73
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Eksplozja i zniszczenie mostu rezonowało z duszą Kharricka. Przez moment stał z zafascynowaną miną oglądając jak most powoli się przewraca i tonie w odmętach wartkiej rzeki.
- Ha...
~ Piękne.~
~ Bardzo piękne.~
Niestety zniszczenie było procesem krótkim. Na pozostawione po tym spustoszenie nie było już tak ciekawe. Należało się oddalić.

Ucieczka przez las była męcząca dla wszystkich i było to czuć. Nawet bez dobrego źródła światła Lepperov widział miny na twarzach uchodźców. Albo wierzył, że są równie zmęczone co jego. Bo w zasadzie nie był pewien czy zaraz nie wyrżnie o jakiś korzeń. W końcu dotarli "gdzieś". Ponoć na tyle daleko aby odpocząć. Ludzie i nieludzie zbierali się w grupki ze swoimi najbliższymi. W ciemnościach pogubił świeżo poznane mu osoby. Zauważył Sulima, jego niedźwiedź był na tyle rozpoznawalny. Ten jednak zaczął rozmowę z tym całym Erickiem. Do tego nie było się co wtrącać. A już na pewno nie teraz. Gdzieś tam byli Farrow i Clindon. Tej parki chciwców miał dość po ostatnich dwóch tygodniach, niby wzięli ze sobą, ale podziału wydatków nie było mimo, że pomagał jak im była potrzebna pomoc.

I tak słuchał szeptów i cichych nawoływań, szlochów i pojękiwań. Ostatnie rozmowy gubiły się pomiędzy drzewami kiedy on odnalazł sobie miejsce na sen. Nie za daleko, ale jednak z boku. Może zawoła Sulima jak ten skończy rozmowy, może powinien dołączyć do tamtej dwójki... może.

Zawinięty w swój śpiwór odpłynął szybciej niż zamierzał. Kiedy otworzył oczy zaczynało świtać. Wystarczył drobny ruch aby pożałował pozycji w jakiej go zmogło. Z siedzącej pozycji upadł na bok. Stęknął jak zbolały tyłek i kręgosłup odezwały się skrzypiąc. Westchnął i na nowo się ułożył. Jeszcze mógł pospać prawda? Jeszcze chwilę, jeszcze troszkę... Obudziły go tupania ludzi i rozmowy. Część uciekinierów wstała, słońce już przyświecało na niebie. Leżenie na ziemi też nie było najlepsze szczególnie, że nie zauważył nawet korzenia i znów go bolały biodra. To się prosiło o rozruszanie. Ziewając wygramolił się ze śpiwora. Wstał i porobił kilka skłonów, skrętów tułowia i ogólnie rozruszał się do stanu używalności. Raczej dziwny widok przy tym jak reszta miała ponure humory i naprawdę poobijane ciała.

Aubrin złapała go akurat jak zabierał się do spożycia swoich prywatnych racji żywnościowych. Póki mógł to nie zamierzał się nimi dzielić. Zaraz i ta nie będzie miał wyboru, ale przynajmniej będzie tą o jeden mniej osobą, o którą należy się martwić. Ta myśl jeszcze nie do końca docierała do głowy złodzieja. Będzie zależny od innych. W zasadzie jego przetrwanie zależy od tego co zrobią inni, jak będą go postrzegać, czy czegoś nie spierdolą. Podobnie w drugą stronę. Sądząc jednak po słowach Zielonej to od niego i tej zgrai młodzików zależy los prawie dwudziestu osób. Fantastycznie. To będzie najgorsze przeżycie jego życia.

***

Droga na polanę dłużyła się niemiłosiernie. Dla kogoś kto wychował się na ulicach miasta las zdawał się wszędzie taki sam. Drzewa były nie do odróżnienia. To co z przodu wyglądało jak to co z tyłu. Kharrick uznał, że zgubiłby się tutaj gdyby nie miał pomocy. Na szczęście ją miał w postaci kilku osób. Jedna z nich szczególnie zwróciła jego uwagę. Jace. Niepozornie, tak przez przypadek złodziej zrównał się z nim i zaczepił go.

- Jak tam się trzymasz niebieskooki? - Jace uśmiechnął się ponuro zastanawiając jak odpowiedzieć.
- Sam nie wiem - odpowiedział szczerze. - To wszystko wydaje się takie surrealistyczne. Atak… śmierć… płomienie… - chłopak przez chwile zastanawiał się, ale nic więcej nie dodał.
- Ta, życie czasem lubi dać w kość. - przyznał odruchowo złodziej klepiąc go po barku. - Potem jest łatwiej. Zobaczysz.
Po krótkiej ciszy na jaką złodziej sobie pozwolił zagaił ponownie.
- A tak zmieniając temat, mam do ciebie pytanie. Jeśli mógłbyś zaspokoić moją ciekawość. Czy ty jesteś z tych co umysłem czynią magię?
Jace ponownie milczał przez dłuższą chwilę zanim odpowiedział - Umysłem czynią magię? - spytał ze skwaszonym uśmiechem - Wszystko co widzisz, słyszysz czy czujesz, Twoje plany, pomysły… To wszystko magia jaka tworzy Twój umysł. Czy jesteśmy magami? - spytał. Tym razem poświęcił rozmówcy więcej uwagi przeszywające na wylot spojrzeniem niebieskich oczu.
- Na pewno potrafię kilka sztuczek, ale myślą nie podpalę pochodni. Tym bardziej nie podniosę jej bez używania rąk. Nie obrażaj mi się tylko. Słyszałem po prostu o czymś takim, ale nigdy się nie spotkałem. Ciekawość bierze górę. - Złodziej uśmiechnął się, ale w jego oczach brakowało wesołości.
Jace wzruszył ramionami - Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale nie jesteś stąd, nie jesteś zamknięty w wiejskiej mentalności, jak większość - tu ruchem wskazał otaczających ich ludzi.
- Nie wiem co to jest, ani jak to nazwać. To nie jest typowa magia, choć efekty bywają podobne… Magia umysłu? Tu na wsi kojarzone jest to bardziej z okultyzmem i demonami - zaśmiał się gorzko - Tak, zdecydowanie bliżej tu do okultyzmu -
- Aaa tam. Ja tam nie mam tego typu uprzedzeń. Jak chcesz to mogę poszperać w swojej pamięci i sobie przypomnieć co mi tam o nich kiedyś mówili. Nie ma co wierzyć całe życie, że się jest odszczepieńcem. Szczególnie teraz. Teraz to od was zależy los reszty. Od razu wszyscy będą przychylniej na was patrzeć.
- Też mogę poszperać w Twojej pamięci - uśmiechnął się Jace - jednak mylisz się, jeśli wyłgasz się od odpowiedzialności za tych ludzi. A bycie odszczepieńcem bywa bardzo przydatne. Nikt z tych ludzi nie podniesie na mnie nawet palca. Siła zabobonów jest tu tu wielka. Zapewne mógłbym udawać, że czaruję wypowiadając jakieś wymyślone słowa, albo gestykulując, ale szczerze powiedziawszy poza paroma sztuczkami niewiele potrafię więc lepiej jak zostanie jak jest. Dla nich zawsze będę dziwakiem, choćby ich życie zależało ode mnie, po wszystkim dalej będzie dziwak. Tak to bywa na wsiach. -
- Skoro tak twierdzisz. - Kharrick wzruszył ramionami. Nie zamierzał odwodzić młodzika od jego przekonań. - A co do odpowiedzialności… musiałbym być skończonym głupcem aby zostawić jedynych ludzi, którzy znają okolice kiedy na plecach siedzi nam armia hobgoblinów. Po prostu w przeciwieństwie do was mam czystą kartę, nikt mnie tu nie zna. Ich opinia będzie kształtowana tym co zrobimy. Ot tylko o to mi chodziło

 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 13-07-2018 o 22:08.
Asderuki jest offline