Gdy Edrik powoli zaczynał analizować sytuację i planować, Thazar w międzyczasie wypytał Slaak’Hana o wszystko co chciał rycerz wiedzieć. Jaszczuroczłek nie miał specjalnego oręża. W zasadzie to nie miał żadnego po za tym, którego sam używał.
Włócznia i dwa miecze o zakrzywionym ostrzu, to tyle na co było go stać jeśli chodzi o wsparcie dla rozbitków. Slaak’Han szybko jednak wyjaśnił, że potrafi rozmawiać z naturą oraz zna parę zaklęć, które na pewno wspomogą ich w ewentualnej walce.
-To może powinniśmy jednak udać się do tego miasta za palisadą? Może uda nam się przynajmniej jakąś broń zorganizować?- wtrącił się Boro.
Slaak’Han mówił dalej smoczym dialektem, a Thazar uważnie słuchał. Według błękitnołuskiego Khaarim’To był na tyle potężny, że potrafił przywołać umrzyka do żywych, ale też i na jedno jego skinienie rozsypać go zaraz w pył. Slaak’Han nie posiadał żadnych trucizn i naparów, ale wszystko można było znaleźć w ruinach starożytnej świątyni w dżungli, gdzie posterunek mieli Yuan’ti.
– Wierzysz, że mogą tam mieć jakiś magiczny oręż? Ja nie, a przedarcie się do nich będzie tylko marnotrawieniem sił – Edrik wyraził swoje zdanie o pomyśle Boro. – Jeżeli chodzi o broń to dość prawdopodobnym jest, że jakąś znajdziemy przy truposzach, które wałęsają się po wyspie.
– Thazar, co powiedział? – zwrócił się do magika wyczekując z nadzieją na pomocne informacje.
- Żeby zdobyć jakieś trucizny i mikstury - odparł mag - musimy się udać do zrujnowanej świątyni strzeżonej przez yuan-ti. Trzeba by zaryzykować marsz przez dżunglę, uciekanie przed truposzami a potem, być może, starcie z wężoludźmi.
- Hm? Co mówiłeś dzia… Edryku? - Jasmal ocknęła się z zamyślenia, i z (niezbyt nachalnego) przyglądania się przez cały czas jaszczuroczłekowi - A tak, jestem Kapłanką, i już próbowałam, ale na umarlaku moje moce nie zrobiły wrażenia. Najwyraźniej ten, kto ich stworzył, jest zdecydowanie mocniejszy ode mnie. Więc raczej nie ma zbyt wielu szans, żebym coś w tym kierunku zdziałała… nie mówię, że to nie jest możliwe, ale nie liczyłabym na zbyt wiele - Powiedziała z nieco markotną miną, po czym wzruszyła ramionami.
- A co powiesz na pomysł, by odszukać tego... mocniejszego... i spróbować z nim porozmawiać? - spytał Thazar.
-Przecież ten brzydal mówił wyraźnie!- Boro aż się nadął i od razu wskazał palcem jaszczuroczłeka -Że tamten drugi stracił rozum. A co jeśli nas pozabija i pozamienia w umrzyków? Po za tym gdzie chcesz go szukać, skoro nawet ten cały Slaak’Han dokładnie nie zna miejsca jego pobytu! Powinniśmy pójść do osady za palisadą. A może mają tam jakieś mapy? A może znajdziemy jakąś łódź? Albo cokolwiek! Wolę ominąć bandę powolnych zombi niż pchać się pod noże wężoludzi czy innych skurwieli!- protestował.
– Wcale nie będziemy iść do żadnych wężoludzi. Przecież mamy cały ten cholerny las obok. Tyle razy ostrzegał przed jakimś trującym zielskiem, to niby tylko u tamtych mają być trucizny? Nie potrzebujemy bezwonnej trutki, którą wlejesz władyce do kielicha, a ten się nie pozna. Chyba tyle damy radę sami sobie przygotować? – rzekł, co miał do powiedzenia na temat trucizn, po czym zwrócił się do Boro. – Ciągle mówisz może i może, a nie pomyślałeś przy okazji, że niczego tam możemy nie znaleźć? W takim wypadku będzie to jeno marnotrawienie sił i narażanie życia po nic. A w wypadku kiedy zajmiemy się tym cholernym nekromantą to nie dość, że mamy pewny zysk w postaci ukrócenia większości problemów z umrzykami, to jeszcze istnieje szansa, że uzyskamy w ten sposób szybką drogę na kontynent. Jeżeli chcesz marnować czas na coś na czym możemy tylko stracić to twoja wola i nie zawracaj głowy.
Edrik odszedł od Boro i przechodząc obok Jasmal rzucił do niej z lekkim przekąsem:
– Rozczarowujesz mnie, dziecko.
Reakcją dziewczyny był zaś uśmiech i wzruszenie ramionami...
Następnie podszedł do Thazara.
– Jeszcze raz, o kim mówisz?
– Jak "o kim mówię?" – Thazar nie bardzo pojmował, o co Edrikowi chodzi. Nie słuchał, o czym mówiła Jasmal? Może niektóre rzeczy trzeba było rycerzowi tłumaczyć jak dziecku... – Jasmal powiedziała przecież, że ten, co tworzy żywe trupy, jest od niej mocniejszy. Odnalezienie go i przemówienie mu do rozumu to jeden ze sposobów. Tak samo niepewny, jak dotarcie do osady. A co do trucizn... Zrobiłeś kiedyś jakąś? Poza tym nie masz pojęcia, jakie mikstury można znaleźć w tamtej świątyni. Z pewnością byłyby bardziej skuteczne, niż cokolwiek, co rośnie sobie w dżungli.
– Nie wiem dlaczego, ale myślałem, że mówicie o kimś innym. Mniejsza o moją pomyłkę – odrzekł czarownikowi. Najwyraźniej zmęczenie dawało o sobie znać. – Osobiście nie, ale kiedy zarządzasz przynajmniej większym kawałkiem ziemi to siłą rzeczy musisz wiedzieć o tego typu sprawach. Chyba, że chcesz skończyć przedwcześnie w grobie. A co się tyczy tej całej świątyni to masz jakąkolwiek pewność, że wybranie się tam okaże się warte podejmowanego ryzyka?
– Z niczym nie mam pewności – odparł Thazar, który uznał Edrika za głupca i chwalipiętę - ale jeśli jest szansa, a Slaak'Han uważa, że jest, to bym zaryzykował.
– Może by tak pozostali wypowiedzieli się co na ten temat sądzą? Wszakże mamy chyba działać wspólnie – rzekł Edrik w stronę pozostałych, którzy to do tej pory nie brali udziału w dyskusji.
– Ja bym tam poszła do tej świątyni – Odezwała się Jasmal – To chyba raczej jedyna, sensowna w tej chwili opcja.