Dym napierał na środek pomieszczenia, jak gdyby z zewnątrz wiał na niego wiatr. Ale nie było czuć nawet najlżejszego powiewu na twarzy. To raczej coś z drugiej strony próbowało się przedrzeć przez ochronną barierę, jaką dawał unoszący się w górę, nienaturalnie gęsty tuman ze świec zrobionych „ze strefowców”. Nawet jeżeli była to tylko przenośnia użyta przez stalkerów, a Koichi podejrzewał, że nie była, to całość wyglądała zbyt dziwnie, jak na naturalne zjawisko.
Po pewnym czasie, który Japończyk spędził na bacznej obserwacji dymu i tego co się z nim działo, sytuacja zaczęła być niecodzienna. A z niecodziennej szybko stała się niebezpieczna. Zaczęło się od gwizdków. Najpierw, jęknęły tak cicho, że można było pomylić je z dalekim wyciem wiatru. Następnie dźwięk przybrał na sile, przypominając brzmienie fletu, by przejść w potępieńczy pisk. To nie zwiastowało niczego dobrego. Do środka pomieszczenia przeniknęła przez sufit macka zrobiona z czarnej mgły przetykanej rozbłyskami, przypominającymi lśnienie diamentów. Zawisła na wysokości klatki piersiowej i zaczęła ostrożnie poruszać się na wszystkie strony. Węsząc? Wypatrując? Próbując wyczuć ofiarę w inny sposób? Koichi nie miał zamiaru się przekonać. Nie chciał też wiedzieć jak ten stwór wygląda w całości, widok jego części w zupełności mu wystarczył. Wstał sprężyście ze swojego miejsca i delikatnym, wręcz kocim krokiem zaczął przemieszczać się w kierunku wyjścia, za którym zniknęli stalkerzy a do którego zmierzali Sigrun i Marian. Nie biegł, nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów. Poruszał się spokojnie i delikatnie, trzymając się jak najdalej od centrum pomieszczenia, jednak cały czas nie spuszczał z oka mglistej macki zwisającej z sufitu. Był gotów w każdej chwili spiąć mięśnie i rzucić się do ucieczki. ~Nie walczymy…~ przypomniał sobie słowa Abi. W przypadku ataku ze strony dziwnego stwora, nie zamierzał kontratakować, ale unikać lub wykonać błyskawiczny przewrót. Zresztą, pięściami i tak by nie uszkodził mgły.
Przechodząc koło Michaela, Leili i Davida skinął na nich, sugerując jak najszybsze opuszczenie zagrożonego pomieszczenia. Byli jak dotąd jedynymi osobami, z którymi małomówny Japończyk zamienił chociaż kilka słów. Koichi wolał działać, niż rozmawiać. Taki już był.
Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 16-07-2018 o 17:14.
Powód: Dodany rzut.
|