W mordę, jeszcze nigdy niczego nie wygrałem
Nie zgodzę się, że turniej był słaby. Sam finał był chyba najciekawszym finałem jaki widziałem, a w zasadzie był pierwszym od 2002 roku, którego nie nazwałbym nudnym. Było trochę ciekawych meczów i na pewno ciężko jest porównywać ten turniej z Mundialem 2010, kiedy całą fazę grupową najlepiej było przespać. Problemem jest nie tyle wyższość piłki klubowej nad reprezentacyjną, co filozofia grania na takim turnieju. Po pierwsze piłkarze w klubie znają się lepiej, są lepiej zgrani, a więc mogą pozwolić sobie na boisku na więcej. Po drugie to jest turniej, a więc trzeba oszczędzać siły, a jak to najlepiej robić pokazali Francuzi. Po trzecie, a wynika to z pierwszego i drugiego, najważniejsze w takim wypadku jest zabezpieczenie się z tyłu i dlatego wiele zespołów na tych mistrzostwach postawiło na grę z kontry. Niestety okazało się to skuteczniejsze od konstruowania ataku pozycyjnego.
Ale pomimo tego był to ciekawy turniej. Było kilka naprawdę dobrych spotkań (Hiszpania-Portugalia, Argentyna-Chorwacja, Serbia-Szwajcaria, Niemcy-Meksyk, Japonia-Kolumbia, Francja-Argentyna, Belgia-Japonia i sam finał). Rozstrzygnięcia również były interesujące, nie zabrakło niespodzianek. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że obecność trójki z czwórki półfinalistów w tej fazie turnieju można określić mianem większej lub mniejszej niespodzianki. Szybkie odpadnięcie Hiszpanii, Portugalii, Argentyny czy Niemiec zrobiło miejsce dla innych drużyn, które nie zawsze oglądamy w walce o najwyższe laury i to też, moim zdaniem, jest pozytywne.
To co mnie zawiodło (po raz kolejny zresztą i w sumie nie powinienem być tym zaskoczony) to brak postępów kontynentów innych niż Europa i Ameryka Płd. Tylko dwie drużyny spoza nich (Meksyk i Japonia) zdołały wyjść z grupy. Afryka to wielkie rozczarowanie, może z wyjątkiem Nigerii. Senegal niby zdobył 4 pkt., ale umówmy się, że trzy z nich zostały im podarowane, wiadomo przez kogo. Nie jest to dobry prognostyk dla pomysłu rozszerzenia liczby grających drużyn do 48.
Na koniec warto by chyba wspomnieć o naszej reprezentacji, ale w zasadzie nie chce mi się o tym pisać. Powtórka z Korei i Niemiec, tylko w jeszcze gorszym stylu. Nie jestem zbytnim optymistą w kwestii najbliższych lat (nie tylko zresztą przez ten turniej), ale w sumie zwykle bywam pesymistą, więc to u mnie stan normalny