Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2018, 22:01   #41
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Stalkerzy wyszli. Marian mógł mieć tylko nadzieję, że jego przeczucia się nie potwierdzą. Nie chciał myśleć co się z nimi stanie jeśli jego czarnowidztwo się ziści. Zajął się więc pośpiesznym przepakowywaniem; krótka wymiana zdań z resztą i Polak obdarował pozostałych częścią skarbów, jakie udało mu się przetransportować. Dziwne nie? Polak w Londynie, który zamiast kraść, rozdaje. Resztę wstawił do schowków gdzie stalkerzy trzymali plecaki i po sprawdzeniu wszystkiego okazało się, że znalazło się miejsce na strażacki toporek. Wziął go więc z powrotem i spróbował zasnąć. Nie udawało się. Gdy adrenalina zeszła, oczy same zaczynały się kleić, jednak stan ciągłego zagrożenia był tak męczący, że ze zmęczenia nie mógł usnąć. Leżał więc zastanawiając się co zrobić jak świeczki zgasną, a Dick nie wróci? Kto poprowadzi ich dalej?

Z gonitwy myśli wytrącił go Michael, który wcześniej musiał być jakimś kaznodzieją. Raz, miał przy sobie biblię, dwa, cytował z niej jakieś frazesy. Co prawda Marian był zaznajomiony z opowieściami biblijnymi, jednak przestał je traktować poważnie gdzieś w okolicy dojrzewania, jednak nie dało się nie zauważyć, że gościu miał gadane. Nie był w swej wierze nachalny, co spodobało się polakowi, no i udało mu się wyciszyć nieco zszargane nerwy.
- Dzięki - Marian zdobył się na uśmiech. Może brytol znał jakieś kołysanki? Ależ by się przespał. Zamknął oczy, ale mimo wszystko zmysły nie chciały odciąć się od otoczenia. Nadal słyszał rozmowy, czuł charakterystyczny, a zarazem niespotykany zapach świeczek, chłód posadzki i brud którego nie miał jak zmazać.

Nie wiedział ile czasu minęło, gdy w pewnej chwili ponownie poczuł niepokój. Na początku nie zdawał sobie z tego sprawy, ale z każdą chwilą był większy, gdzieś na granicy zmysłów, ale jednak nie dający o sobie zapomnieć. Natrętny niczym komar brzęczący nad uchem... Brzęczący? Gwizdek! Marian otworzył oczy zidentyfikowawszy dźwięk, a w zasadzie dźwięki, które od dłuższej chwili dobijały mu się do czaszki. Spojrzał na powierniczki tych dziwnych rurek, a następnie na dym, który wariował w bardzo osobliwy sposób.

Marian nie czekał na reakcję.
- Zgadzam się, spadajmy - Zgarnął swój dobytek, który miał przy sobie i chwyciwszy kamień ruszył za Sigrun. Ona znała topografię Londynu, nawet jeśli starego, sprzed wojny, to nadal więcej niż on.
Zapała starał się trzymać jak najdalej od mackowatego dymu. W razie czego planował splunąć na kamień i rzucić go w przeciwną stronę. Liczył, że uda mu się odwrócić uwagę tego czegoś, a skoro Dick mówił, że oni przyciągają Strefę, to trzymany przy sercu kamień z odrobiną własnych płynów może być wystarczający, by zyskali kilka cennych sekund.

Sigrun mogła iść pierwsza, ale nie powinna iść sama, ani nie powinna zostawiać resztę. Marian stał pomiędzy uciekającą dziewczyną, a resztą starając się gestem czy słowem pośpieszyć innych. Nie zamierzał iść ostatni, tym bardziej, że czuł zmęczenie po przeciskaniu się przez rurę, wręcz przeciwnie - czuł, że jego doświadczenie z poprzedniego życia mogło okazać się przydatne na przedzie. Poza tym, nie musi być najszybszy - ważne, żeby nie był najwolniejszy.




Rzut: 8
 
psionik jest offline