Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2018, 13:19   #43
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Czas spędzony na słuchaniu Sigrun, pozwolił Mervinowi odprężyć się i myślami uciec od nowej rzeczywistości. Świat imprez, o których opowiadała buntownicza dziewczyna, był obcy biologowi, który koncentrował się w młodym wieku na karierze naukowej. Ostatecznie i tak zarzucił ją na rzecz wypraw w najdalsze zakątki świata, odkrywając nowe gatunki, prowadząc samotniczy tryb życia. Teraz został rzucony w grupę obcych sobie ludzi i skonstatował, iż po raz pierwszy znajdował się w tak licznym otoczeniu. Musiał jakoś oswoić się z nową sytuacją, zaadaptować do panujących tu warunków.

W Michaelu obudził się kaznodzieja. Cóż… w obliczu tego, co nastąpiło może mieć możliwość wykazania się. Ludzie potrzebowali otuchy i nadziei. Nawet tej złudnej... Wilgraines do nich nie należał. Był darwinistą z przekonań. Jeśli gdzieś we wszechświecie istnieje jeszcze życie, w co wątpił, to rozwija się według praw Darwina. Wyznawał pogląd, że ogrom materii wyrzuconej w wszechświat podobny miliardom nasion sprawił, że życie zakiełkowało na tej, jednej, wyjątkowej planecie, spełniającej wymagane kryteria. Nie było tu miejsca na boską interwencję.

Kiedy tłumaczył Szwedce, że tak naprawdę, jest tylko doktorem, a nie profesorem, chociaż ludzie uparcie tak błędnie go tytułowali i nie zawsze potrafili pojąć różnicę nastąpiło coś, czego się... spodziewał...
Gwizdki zawyły potępieńczo. Obcy element zaznaczył swoją obecność. Zjawisko niezrozumiałe, nieopisane, w pewien sposób fascynujące przykuło na chwilę jego uwagę. Jego skłonności badawcze szybko zostały okiełznane przez zdrowy rozsądek. Nie wiedzieć czemu przypomniał sobie musical „Wojna Światów” Jeffa Wayna, którego słuchał jako dziecko. Wtedy jeszcze wierzył w Marsjan i ich śmiercionośne snopy gorąca. Ta anomalia tutaj w każdej chwili mogła przekształcić się w destrukcyjny promień. Pozostawała ucieczka. Nie szalona, lecz przemyślana.

Merv przesuwał się w stronę drzwi osłoniętych chmurą, które miał nadzieję będą prawdziwe i wyprowadzą ich z kryjówki, która nieodwołanie straciła miano bezpiecznej.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 16-07-2018 o 13:31.
Deszatie jest offline