Sadim nawet się nie przejął brakiem efektu swojego zaklęcia, nieco sparaliżowany widokiem, jaki przed nim się ujawnił. Sina skóra istoty i słowa osoby będącej jej obiektem doświadczalnym uświadomiło go, że to coś może być jakimś rodzajem zmiennokształtnego. Jednak te istoty chyba muszą przemienić się w kogoś, kogo już widziały, co oznacza, że prawdziwa lekarka być może gdzieś tu była...
... martwa, pocięta na drobne kawałeczki przez tego potwora.
Rozgorzał w nim pewien gniew, umotywowany jego przekonaniami na temat medyków jeszcze z czasów, gdy służył w świątyni Pharasmy. Lekarz powinien leczyć! Nawet jeśli ma boleć, to ma to służyć polepszeniu się zdrowia chorego.
A ta po prostu się znęcała.
Słyszał swojego brata, lecz nie zamierzał odpuszczać i uciekać w nieznane. Nie wiedział nawet gdzie jest. Jego zaś nigdy by nie zostawił, pomimo braku sił i złego stanu zdrowia.
On sam jednak nie był w stanie walczyć. Nie bezpośrednio.
- Thathas a 'faighinn cuireadh orm nuair a tha mi ag iarraidh sabaid an aghaidh naimhdean Nethys. - zamknąwszy oczy, zaczął nucić cichą inkantację, rozkładając rytualnie ręce.
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosÄ….[/SIZE][/I][/FONT]