Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2018, 22:45   #259
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Półelfka siedziała potulnie na kolanach myśliwego i nawet pamiętała, by się słodko uśmiechać, co nadawało jej trochę głupawy wygląd. Jeszcze chwilę temu była pewna, że ktoś z okolicznych tu biesiadników dostanie w zęby i tym kimś to będzie właśnie ona… a tymczasem piwo lało się strumieniami i choć atmosfera przy stole nie była może najluźniejsza, to uczucie zagrożenia jakby nieco zelżało.
Nieco… bo Tori ciągle widziała pozostawioną na ziemi, nieprzytomną krasnoludkę, o której chyba wszyscy zapomnieli. Jej zastygła w bezruchu twarz, przypominała trochę maskę i co bardziej pijany z klientów (który za sprawą alkoholu nie wyłapał drobnej anomalii, jakim był skrytobójczy atak na trójkę przyjaciół) mógł spokojnie stwierdzić, że Turmi po prostu spała… bo się schlała.
Kapłanka bała się jednak tak po prostu wstać i odejść, by nie wywołać pretekstu do kolejnej kłótni. Trwała więc dzielnie w swojej roli przewrażliwionej kochanki (co nie było takie trudne) wyczekując dogodnego momentu do nawiania.
Myśliwy widział nawet jak się do tego szykuje. Wyczuwał jej napięcie i dostrzegał lęk na dnie orzechowych oczu. Kobieta sprawdzała poziom napitków w kuflach „nowych kompanów”, wyraźnie kalkulując ile alkoholu mu się przelać, by jej zniknięcie nie odebrano jako potwarz.

Po jakimś czasie kwadratwych rozmów, składających się głównie na pomruki i krótkie stwierdzenia, Melune pochyliła się nad Jorisem i szepnęła mu do ucha
-[i] Turmalina dalej się nie ocknęła… coś jest nie tak, coś jest bardzo… bardzo nie tak. Muszę ją dokładniej przebadać i sprawdzić co z resztą… Poczekaj tu… zaraz wrócę. Jak pojawi się straż to zajmij się nimi i opowiedz wszystko.

Mężczyzna pośpiesznie przytaknął półelfce i wrócił do słuchania jakże ciekawej historii jaką szczęśliwy jubilat miał przyjemność przeżyć podczas niedawnych odwiedzin w klanie, z którego jak się już Joris domyślił, pochodził jego tatuś. Kompanioni słuchali z zapartym tchem to i myśliwy też słuchał. A w każdym razie na takiego wyglądał. Bo w głębi duszy, boleśnie odpokutowywał magiczne zasklepienie rany na plecach, oraz próbował ogarnąć co właściwie się wydarzyło i czemu tu siedzi z tymi moczymordami. Węzełki jeden po drugim jednak zawiązywały się i pewien obraz już mu zaczynał malować się przed oczami. Co prawda bez konkretnego kształtu, ale widać w nim było parkę Ani i Cedryka…
- Nie, stołkomiocie? - zarechotał półork waląc Jorisa w plecy na co myśliwy boleśnie wybałuszył gały i zachłysnął się piwem.
- No ba… - odpowiedział nie wiedząc na co i postawiwszy jeszcze jedną kolejkę, skierował się wpierw do Turmaliny i zajmującej się nią Riki, a potem do karczmarza.
- Co byście wiedzieli, nie my zaczęliśmy - zaczął gdy karczmarz jakżeby oparł się na mocnych ramionach o szynkwas przed Jorisem i spojrzał na niego nieufnie - Trzech typów nas tu u was napadło. Uszli jednak, bom miast trafić tego gnoja co mnie dźgnął, tom chybił nikczemnie. Nic to. Ale nasza przyjaciółka ledwo żyje. A z waszej karczmy ktoś se robi zaułek do wrażania noży pod żebra. I wiem kto bom poznał kpa. Był tu dwa dni temu. Cedryk się zwał i musiał tu dobrych kilka godzin zabawić. - Joris postarał się jak najdokładniej opisać sukinsyna, któremu wszak przyjrzał się nader dobrze wonczas - Mówił co? Albo może gadał z kim?

- Może i widziałem -mruknął karczmarz, trawiac rewelacje jakie zaserwował mu awanturujący się klient. Nie miał do niego zaufania, zwłaszcza po burdzie, jaką wcześniej urządziła tu Turmalina. Niemniej jednak nie miał zamiaru pozwolić, by jakiś obieżyświat zepsuł jego gospodzie renomę. - Ale sam był. Pojawiał się czasem i o najemników pracujących dla krasnoluda podpytywał, opisy dawał. Rzadko się zdarza, żeby stary lud najmował ludzi, to żem uwagę zwrócił. A tak to czasem wieczorami w kącie wysiadywał i się rozglądał. I tyle.
- Podziękował
- mruknął w odpowiedzi Joris.
Karczmarz nie wiedział nic. Rozpytywanie więc innych zapewne też na nic się zda. Myśliwy sapnął ciężko raz jeszcze przeciągając zasklepione plecy i ruszył do Turmaliny, przy której znów uwijała się Rika.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline