Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2018, 00:02   #275
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca wyglądająca tym razem jak biedna służka jakiejś niezamożnej pani spojrzała na tę dziwną istotę. Nienaturalne istoty najwyraźniej też miały płeć, a ten tutaj był stuprocentowym tępym mężczyzną. Nadmiernie zadufanym w sobie i myślącym, że wszystko można rozwiązać zabijając tego lub tamtego. Uśmiechnęła się pokornie i z zakłopotaniem, jednocześnie zwiększyła czujność. Skoro jest ktoś potężniejszy, może go śledzi?
- Panie, jakże to... - spuściła wzrok - Nie udało się mi poprosić o pomoc Piotra - westchnęła.
Ostatecznie rozglądnęła się po sali i dodała.
- Staramy się niczego nie wykluczać. Jesteśmy Inkwizycją i służymy Panu, ale musimy patrzeć szerzej na to co dzieje się tutaj. Jest wiele spraw, wiele sił rozmaitych… Jednak rozmawiałam z biskupem. Niewiele wiemy na razie na jego temat. Tak, jak nie uważam, że każdy kto nie jest z Kościołem jest wrogiem tego świata, tak nie chcę osądzać kogoś o kim wiem mało.
- A nie wydało się wam podejrzane, że ledwie przybyliście, to wysłała was dwa dni drogi od Płocka?
- na twarzy mężczyzny pojawił się chytry uśmiech.
Francisca pokiwała głową.
- Wszystko wydaje mi się podejrzane - i zatrzymała wzrok na Ptaszniku na dłużej - ale na naszej wizycie w Mogilnie biskup mógł tylko zyskać, gdyby ktoś bardzo nie postarał się, żeby było inaczej. Nie mógł przewidzieć kto i kiedy pojedzie. Dlaczego, akurat dwa dni? - uznała, że jej też się coś w tej rozmowie należy.
- Słusznie. Ci nieufni żyją dłużej. Dlaczego dwa dni? Bo to dalej niż jeden dzień. Gunter chce was wyrzucić z Płocka, bo knuje tutaj. Służy pewnej złej istocie. Istocie która zagraża potulnym owieczkom. Takim jak ty. Czy jak Piotr z Mogilna.
Ptasznik splótł ręce przed sobą na stoliku.
Wenecjanka spojrzała na splecione ręce, potem na twarz Ptasznika, a potem jeszcze raz na ręce. Westchnęła.
- Biskup? - zniżyła głos do szeptu - Złej istocie? Dlaczego to robisz? Jesteś potężny. Byłeś tu zanim przybyli chrześcijanie i może być, że chrześcijanie odejdą, a ty dalej tu będziesz. Nie stoisz po naszej stronie. Nie jesteś też naszym wrogiem, ale przychodzisz do mnie i chcesz odebrania władzy biskupowi… słucham i patrzę, niczego nie wykluczam, nikogo nie oceniam po wyglądzie i pozorach, ale… ale to za mało. Musimy wiedzieć, z czym przychodzi nam się mierzyć i kto stoi po której stronie. Co robi biskup, gdy nie patrzą na niego ludzie, których powołał do bożej służby w Płocku?
- Biskup wszedł w konszachty z diabłem. Przychodzi do niego nocą, pod postacią gęstej mgły. Wygląda jak w waszych pismach. Rogi. Kopyta. Nie wiem, czy to za sprawą tego demona Gunter stał się tak chciwy i żądny władzy. Czy może to jego chciwość i żądza przywiodły ku niemu demona z piekieł. A ja? Cóż, mam swoje powody, żeby żywić awersję do jego osoby. Nie lubię Niemców.

Odchylił się a krzesło na którym siedział zaskrzypiało.
- Germanów? - wenecjanka przez chwilę wyglądała na zaskoczoną - Ale… - uniosła ręce i spojrzała w oczy Ptasznikowi - Tak. Nie moja to sprawa… ale diabeł już tak. Przychodzi co drugi dzień? Tylko jak inkwizycja nie jest w pobliżu? - zaczynała wyglądać jakby szeptała bardziej do siebie - Dlaczego więc wezwał nas tutaj? Jeśli to prawda ściągnął sobie na głowę problem - przerwała - Co jeszcze możesz nam powiedzieć? I jak możemy sobie pomóc.
Francisca uznała, że nie bardzo wierzy Ptasznikowi, ale na razie nie miało to większego znaczenia. Mówił z przekonaniem i rzeczy, które wymagały sprawdzenia. Co zrobić z tą wiedzą ustalą potem.
- Niemców, tak. Bo nie-mówią po naszemu. Są niemi… więc to niemce. Jak chcesz ich sobie germanić, twoja to rzecz. A diabeł przychodzi w nocy. Nie co drugi dzień. Zerknijcie co biskup robi po nocach, sami się dowiecie. Nie wiem któż jeszcze w jego mocy, ale z pewnością ujawni się, gdy publicznie napiętnujecie grzech obcowania z diabłem u biskupa.
Wenecjanka spojrzała uważniej na Ptasznika. ‘Nie mówią po naszemu?’ Cóż to za dziwaczna kreatura? Fakt, przybyła przecież z ziemi włoskiej do Polski, albo raczej do jakiegoś konglomeratu księstw o niesprecyzowanej naturze. Nie rozumiała dlaczego banda pastuchów i żniwiarzy miałaby być w czymś lepsza od podwładnych Świętego Cesarza, ale w niczym jej to nie przeszkadzało.
- Rozumiem. Tak, tak - pokiwała głową - wszystko trzeba sprawdzić. Ktoś jeszcze w otoczeniu biskupa może być pod władzą tego demona? Myślisz, że się ujawni, jeśli wiedza o czynach biskupa stanie się publiczna? Chyba raczej powinien zniknąć w cieniu.
- Chyba, że będzie chcieć przystąpić do ataku. Demon ma tu na ziemi cielesną postać. Jak to demony. Rogi, kopyta. Można go zabić ścinając mu głowę. Nie ruszajcie się z Płocka. To tutaj demon umacnia swą władzę. Może teraz ty odpowiesz mi na kilka pytań? Kto i w jaki sposób zabił Piotra?

Ptasznik nerwowo się rozejrzał po pomieszczeniu.
- Podjęliśmy decyzję o porozmawianiu z Piotrem, kiedy się obudzi. Wspólnie, żeby ocenić sytuację. Jestem przekonana, że Piotr był... nie był nikim groźnym. Rolą Inkwizycji nie jest unicestwianie wszystkiego, co nie służy Kościołowi... Niedługo potem, gdy czekaliśmy aż Piotr się obudzi, cyganka, która była z nami, bez wiedzy pozostałych rozprawiła się z Piotrem. Nikt się tego nie spodziewał - westchnęła - to był błąd ufać ludziom w tak ważnej sprawie. Albo za nic miała nasze i swoje słowa, albo istoty pokroju Piotra traktowała bezwzględnie jak wrogów.
- Najważniejsze to nie ufać byle komu. Mam nadzieję, że rozprawiliście się z nią jak należało.

Francesca spojrzała w oczy Ptasznikowi.
- Nie żyje. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności - wzruszyła ramionami.
- Ja bardzo nie lubię, jak to zawodzi moje zaufanie. To jest zawsze takie rozczarowujące. Niemniej to wielka strata. Każda istota, która nie jest wrogiem tego świata zasługuje na to by na nim mieszkać.
- Czujesz się związany z ludźmi stąd?
- Poniekąd
- odpowiedział powoli. - Z całą pewnością bardziej niż szlachetna inkwizycja. Cóż, z mojej strony to już wszystko. Pamiętajcie, wasz wróg jest w mieście, nie na prowincji!
W końcu Ptasznik wstał z miejsca. Kątem oka Francisca dojrzała pełen napięcia ruch Gergego i posłała mu uspokajające spojrzenie. Czas wracać.
- Panie - szepnęła do zbierającego się do wyjścia mężczyzny - Czy można dać Ci znać jeśli będę potrzebowała Twojej pomocy? I… i czy możemy tu szukać jeszcze jakiegoś sojusznika w naszej sprawie?
- Jutro o tej porze przemówię do ciebie na skrzydłach wiatru. Jak ostatnio. Gdy tak mówię słyszy mnie tylko ta osoba do której przemawiam. Jutro powiesz mi gdzie możemy się spotkać, a ja przygotuję coś, co pozwoli ci się ze mną skontaktować. W międzyczasie zbadajcie sprawę biskupa.

Odwrócił się i ruszył do wyjścia. Cóż, może i latał… ale wychowania nie miał za grosz.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline