Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2018, 21:36   #276
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Grupa Brok dom Olchy.

Eberhard obserwował Olchę.
- Opatrz ją szybko i dokładnie. Złe wizje naszły ją w twoim domu. - była to lekka sugestia by Olcha nie próbowała żadnych sztuczek. Wskazał Huginowi dyskretnie głową by baczył na Olchę. Nie zamierzał zaczynać poważnej rozmowy dopóki zakonnica krwawi.
Olcha ruszyła do wyjścia, jednak zatrzymał ją Witold.
- Dokąd? Miałaś ją opatrzyć.
- Czym? Tym? - uniosła do oczu inkwizytora mokrą szmatę, która posłużyła za okład.
- Tam mam wygotowaną tkaninę. Przyda się na bandaże.
Witold kiwnął głową i puścił zielarkę. Zostali sami. Klara mogła spokojnie podzielić się tym co widziała, bez obawy, że dotrze to do uszu dziewczyny. Choć nadal miała problem ze złapaniem, oddechu. Bólu w nogach praktycznie nie czuła. Był już jej częścią.
Eberhard wymownie spojrzał na Hugina.
- Idź z nią. Patrz jej na ręce. - wiedział, że skoro Hugin znalazł wśród słoiczków te wyróżniające się to i poradzi sobie z obserwacją czy Olcha coś knuje. Mnich skłonił się i ruszył za zielarką, zaś Eberhard zwrócił się do żołnierzy. - Bożydarze zacznij tropić weź ze sobą Kazimierza. Ustal ile tych wilków mogło być i jaki kierunek ich zniknięcia. Nie idź za daleko. Tylko takie podstawowe informacje. Skończymy sprawę z Olchą i zadecyduje co dalej.
Rycerze tak chętnie ruszyli do wykonywania polecenia, że niemal zderzyli się ramionami przechodząc przez drzwi wyjściowe do ostwa. W ten sposób Czerwony Brat pozbył się wszystkich osób z pomieszczenia. Oprócz Klary i Witolda. Czekał aż siostra się odezwie.
Dla Klary świat w tej chwili był jakby za taflą wody. Dźwięki docierały do niej z lekkim opóźnieniem, krwawiące stopy pulsowały bólem, który był tak bardzo jej częścią, że czasem nawet nie zorientowała się kiedy przychodził.
- Nie… nie trz.. - próbowała powiedzieć, ale zaschło jej w gardle i przez chwilę nie mogła wydusić z siebie słowa. Wizja była… nie chciała jej oglądać, nie chciała tego wiedzieć. Smutek zagościł na twarzy młodej zakonnicy, kiedy na ślepo, dłonią próbowała wymacać kubek z naparem. Witold jak zwykle orientując się czego życzy sobie Klara wsunął w jej dłonie kubek z parującym napitkiem. Siostra napiła się, wilżąć gardło.
-To dobra kobieta, która wymaga naszego współczucia i która w życiu przeszła wiele - powiedziała po polsku, zupełnie zapominając, że Eberhard nie posługuje się jej rodzimym językiem.
- Nie jestem kimś, kto powinien opowiadać jej historię, ale wizja nie pokazała mi nic, co powiedziałoby, że Olcha jest wiedźmą. - zwróciła się do Witolda, dalej w polskiej mowie.
Witold pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Skoro nie jest czarownicą, to musimy pomyśleć o tym jak ochronić ją przed samosądem - odpowiedział Klarze, po czym powiedział Czerwonemu bratu już po łacinie:
- Wizja Klary wskazuje, że Olcha nie jest czarownicą. Co z tym zrobimy Mistrzu?
- Siostra jest szlachetna. - Eberhard westchnął. To był dla niego ciężki przypadek. Klara notorycznie nie mówiła całej prawdy albo kłamała. Jednocześnie wiedział, że jest dobrą chrześcijanką. Chciała chroni kobietę… Morderczyni - zabójstwo najcięższy z grzechów. Spodziewał się, że Olcha zabiła męża trucizną. Ten jednak najpewniej znęcał się nad nią. Sądząc po krwawieniu Klary był okrutnikiem. Inaczej wizja nie miałaby aż takich skutków ubocznych. Ciężki przypadek w ocenie. Wyraźnie wyczytał w umyśle Olchy, że zabiła męża.
- czegoś nam jednak nie mówi. Mam rację? Czegoś co powinniśmy wiedzieć. Wizja była zbyt gwałtowna. - Eberhard nie czytał myśli Klary, więc nie miał pewności czy miał rację. Umysł Olchy wskazał mu jedynie prosty fakt ...zabiła. Bez podania przyczyny. Jego moc posiadała ograniczenia. Klara chciała decydować za niego przemilczeniem faktów. Miała do tego prawo? Olcha zabiła to wciąż zbrodnia. Okoliczności mogą złagodzić karę. Czy mogą ją odpuścić? Czy on ma do tego prawo? Wydawało mu się, że nie. Pokuta, pokuta powinna być odpowiednia. Taka która ocali jej życie. Nie mogła tu zostać.
- Mistrzu, skoro we wiosce nie ma czarownicy, to co dalej? - zapytał Witold.
- Zastanowimy się jak siostra Klara odpowie na moje pytanie. - Eberhard był cierpliwy i czekał na odpowiedź Klary.
- Nie sądziłam, że zna się Mistrz na wizjach, nie sądziłam również, że wie mistrz jak je przechodzę. Lekką ręką oceniasz ludzi Mistrzu i to co przeżywają. Moje wizje kosztują wiele, zawsze. - odpowiedziała czując ciepłą krew rozlewającą się pod jej stopami. Przynajmniej tym razem rany na dłoniach się nie otworzyły.
- Przybyliśmy tu osądzić, czy Olcha jest czarownicą, otóż nie jest nią, taką wizję zesłał na mnie Pan.
Eberhard uśmiechał się jak do dziecka... Które ukradło coś z szafki rodziców. Trzyma to w rękach i twierdzi, że znalazło. Pokręcił głową był Klarą zawiedziony. Bardzo zawiedziony.
- Musi się zatem siostra wiele nauczyć. Na wizjach się znam. By dostrzec jak je siostra przechodzi wystarczy spojrzeć choćby teraz. Co do powód naszego przybycia. Ocenimy to co ja uznam, że jest do osądzenia. Taka jest moja rola. Została mi siostra przydzielona jako powiedzmy podopieczna. By siostry talenty wspomagały naszą grupę której przewodzę. Zadziwia mnie brak pomocy z siostry strony. Kiedyś to może kosztować krzywdę niewinnych. - na chwile zamilkł. Jakby coś rozważał.
- Witoldzie to czego nam Klara nie mówi. To fakt, że Olcha jest trucicielką i morderczynią. Zabiła męża trucizną. Zabójstwo jest natomiast ciężkim grzechem. Jako prawi chrześcijanie powinniśmy ją aresztować i oddać pod sąd w Płocku.
- Mistrzu, a skąd ta pewność? Czyż nie powiedziała nam, że posiada trucizny? Czyż nie rzekła, że robi z nich lekarstwa? Gdyby była trucicielką, to nie byłoby w jej interesie zataić tej informacji przed nami? - wtrącił Witold, przesuwając się nieco przed klarę. Ten młodzik w oczach Eberharda chciał uchodzić za tarczę, która chroniła Klarę, przed zagrożeniami świata.
- Mam pewność. Siostra Klara użyła swoich darów by sprawdzić Olchę a ja swoich. Zielarkę zdradziły jej grzechy. - Eberhard wydawał się znudzony rozmową.
- Czy zatem przygotować dla niej jakiś areszt? Jutro możemy wracać do Płocka. Zabierzemy trucicielkę ze sobą. Straci dom i dobytek, bo nie wierzę, żeby dobrzy sąsiedzi zostawili tu kamień na kamieniu. A w Płocku oddamy ją książęcemu wymiarowi sprawiedliwości. I naszym dowodem będą wizje Klary, oraz przeświadczenie o jej grzechach. Słusznie. Słusznie - kiwał głową Witold.
Gdy Olcha wróciła z czystymi tkaninami, Witold delikatnie dał jej do zrozumienia, że nie będzie ona dotykać zakonnicy. Przejął bandaże i klęknął na jedno kolano przed młodą dziewczyną. Ujął jej drobne stopy w swoje silne dłonie i zaczął z niezwykłą delikatnością owijać rany. Na moment Eberhard stracił go z oczu, gdyż zasłaniał go stół.
Klara była… zła. Eberhard był dumny, butny i myślał, że wszystko rozumie. Chciała zabrać głos, chciała się sprzeciwić i powiedzieć, że ona nie używa żadnych darów, to ona jest narzędziem Pana i nie ma kontroli nad tym co widzi i co sprawdza, ale po ostatnich słowach Witolda rozchylone wargi zakonnicy zamknęły się nim uleciał z nich choćby słaby dźwięk. Siostra pokiwała głową, składając dłonie na kolanach w skromnym geście. Klara nie wydała też dźwięku, kiedy Witold opatrywał jej rany, choć te piekły i bolały. To była cena za dar jakimi obdarował ją pan, znosiła to z pokorą. Spuściła głowę i miast rzec coś, zaczęła się modlić.
Eberhard wstał od stołu. Tak by widzieć wszystkich w tym opatrującego rany Witolda. Nikomu nie ufał. Nie dał mu zatem czasu na działanie. Widać na jego twarzy było irytację. Wskazał Oldze krzesło i zaczął mówić.
- Dam ci szansę Olcho. Bądź z nami w końcu szczera. Okaże zrozumienie tylko wtedy. Ślady wilków są świeże tuż przed twoim domem. Gdybyś je odpędzała nie doszłyby tak blisko. Po co tu przyszły? Czym lub kim one są? Szczerość Olcho szczerość. - po czym nalegał na dokładne tłumaczenie.
Witold najpierw skończył opatrywanie Klary. Nie tylko zakonnica ale i Eberhard odnieśli wrażenie, że przykładał się do tego za bardzo. Jakby grając na czas. Owszem, manifestował swą uległość wobec Mistrza, jednak nie wykazywał ani krzty chęci w wykonywaniu jego rozkazów z entuzjazmem.
Powtórzył dokładnie słowa Eberharda i czekał na odpowiedź. Olcha wyrzuciła z siebie kilka szybkich zdań. Zaczynały puszczać jej nerwy w związku z ciągłymi oskarżeniami, co wszyscy zaczynali wyczuwać. Witold zaś spokojnie tłumaczył zdanie po zdaniu.
- Doszłyby. Są głodne. Szukają jedzenia. Brak jedzenia przekłada się na brak rozsądku. Moją jedyną tajemnicą jest to, że futro owiec nacieram papryką i czosnkiem. Ostre zapachy odstraszają wilki.
W tym momencie do Klary dotarło, że to właśnie te zapachy czuła jeszcze na zewnątrz budynku. Ale były tak ostre i otępiające, że nie była w stanie wyłowić pojedynczych składników.
- Papryka i czosnek… - wyrwało się Klarze pod nosem kiedy pokiwała głową. Uśmiechnęła się nawet delikatnie obracając głowę w kierunku Olchy. W głowie wciąż miała obraz pięknej kobiety opatrującej wyłamane palce.
- Olcho - zwróciła się do niej - Mistrz chce wiedzieć co gryzie twe sumienie, wilcy, nie wilcy, czy może wilki w ludzkich skórach. - mówiła po polsku, spokojnie, z ciepłem w głosie, by pokazać kobiecie, że nie wszyscy są tu do niej uprzedzeni.
Eberhard miał już coś powiedzieć. Gdy jednak Klara przemówiła pojednawczym tonem i wykazała pierwszy raz wolę współpracy zamilkł. Czekał co powie Olcha.
- Wszyscy w tej wiosce są za jedno. Jak trza pomocy, to przyjdą i uproszą. Tedy są mili. A jak tylko dostaną naparu z ruty to odejdą obgadywać mni między swemi. Podli. Nieczuli na krzywdę innych - mówiła ze złością, wzrok wlepiając w stół.
Eberhard czekał aż Klara pociągnie rozmowę dalej. Na razie nie usłyszał niczego co choć trochę złagodziło by winę Olchy w sprawie męża.
- Kobiety, które nie są swemi, które wiedzą to i owo zawsze postrach wzbudzają Olcho - stwierdziła, jak ktoś kto wie coś na ten temat
-Kiedy to pomocy Ci nie udzielili? - rozmowa w polskiej mowie była prostsza dla Olchy, a Klarze również miło było mówić w rodzimym język.
- Gdy matula zmarła. Zostalim sami z mężem - Olcha zagryzła zęby. Klara uderzyła w delikatną strunę. Rozmowa schodziła na grząski grunt. Być może od kolejnego zdania inkwizytorów zależało jakiekolwiek wyznanie winy kobiety. Witold nie przetłumaczył wypowiedzi Olchy. Jakby pod skórą czuł, że Eberhard może wszystko zepsuć. Klara przytaknęła powoli niewidomymi oczyma patrząc w kierunku skąd dochodził ją głos Olchy.
- Mężowie, bez mateczki w domu porywczymi bywają - powiedziała cicho, spokojnie - W rodzinnych stronach moich, był taki dom, gdzie mateczki zabrakło i córa młoda z młodym mężem została sama. Niech Pan w opiece ma tą kobietę i niech Święci Aniołowie czuwają nad nią by więcej szkoda jej się nie przydarzyła. - dłonie same złożyły się do modlitwy
- Czy.. czy Ty też wtedy pomocy potrzebowałaś?
Przełknęła ślinę. Nic nie odpowiedziała, a Klara mogła się jedynie domyślać, że dziewczyna pokiwała głową potwierdzająco.
- Może… może chciałbyś ze mną o tym porozmawiać? Bez męskich uszu? - zapytała łagodnie, domyślając się, że obecność mężczyzn na pewno nie pomaga w całej sytuacji.
Olcha nie była głupią dziewczyną. Więcej… jak na wiejskie standardy była bardzo inteligentna. Spojrzała na Eberharda, który przysłuchiwał się choć ponoć nie znał języka. Wiedziała, że to w jego decyzji leżały jej losy.
- Klara chce z nią porozmawiać w cztery oczy - powiedział po łacinie witold do Eberharda.
Eberhard natomiast był ciekaw jak sytuacja się rozwinie. Niechętnie skazałby Olchę na śmierć. To bowiem czekałoby ją gdyby ujawniono prawdę. Póki co jednak nie potrafił wskazać sam przed sobą niczego co mogłoby złagodzić sprawę. Chciał natomiast skierować ją na drogę pokuty i miłosierdzia.
- Oczywiście. - Eberhard zgodził się bez oporu. Na zewnątrz będzie miał chwilę by zebrać myśli. Witold i Hugin zostaną natychmiast skierowani do sprawdzenia tropu wilków. Polegał na ich opinii bardziej niż na książęcych żołnierzach.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 17-07-2018 o 21:41.
Icarius jest offline