Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2018, 21:57   #101
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- "Jedność w życiu, Jedność w śmierci" - przeczytała na głos Shee’ra - co to ma znaczyć??
Spojrzała na dłonie swoja oraz Ivora i Xhapiona.
- Czy to oznacza, że jeśli jedno z nas umrze to pozostali również?
- Mam nadzieję, że to tylko zachęta do współdziałania. Zgodnego - odparł Ivor. - Bo jeśli to znaczy, że mamy się trzymać blisko siebie we dnie i w nocy... Wybacz, Xhapionie, ale nie jesteś w moim typie - zażartował. - Może - tym razem mówił poważnie - przeprowadzimy parę eksperymentów? Rzuciłbym na te kamienie wykrycie magii... Można by sprawdzić, co się stanie, jeśli je do siebie zbliżymy, na przykład połączymy dłonie z kamieniami. Ale może trochę dalej, bo tu się wszystko aż kotłuje od magii.
- Sprawdzimy przy okazji, czy możemy się rozdzielić - dodał tonem średnio wesołym. - Na jaką odległość - sprecyzował.

- Ja… My… Wynośmy się stąd i na Mielikkę, błagam was, nie dotykajcie już niczego takiego… Proszę… - odparła Astine, zbliżając się do reszty drużyny. Cała się trzęsła i była na skraju płaczu. A jakby tego było mało, nie potrafiła wyrzucić tamtych wizji z głowy. - Co wyście w ogóle z tym menhirem zrobili? Przyzywaliście tu demony czy jak?
- Nie umiem przyzywać demonów - odparł Ivor - a nawet gdybym umiał, to nie zrobiłbym tego w obecności tylu osób. A w ogóle... skąd pomysł z demonami?
- Te… Wizje. Moja wioska, rodzina, przyjaciele… Co to było? - Astine podniosła wzrok na zaklinacza.
- Nie widziałem żadnej wioski - odparł Ivor. - I nie wiem, skąd się wzięła twoja wizja. Może to ten kryształ... Widziałaś go? Jak wyrósł spod ziemi?
Skinęła bezgłośnie głową.
- Tak… Czerwony kryształ, który wyrósł spod ziemi i zniknął.
- To chyba jego sprawka - powiedział.

- Ja też miałam przerażającą i bolesną wizję, ale inną niż ty, Astine - powiedziała pocieszająco zmartwiona i nadal jeszcze przestraszona Shee’ra. - Nie mam pojęcia, co oznacza ten wtopiony w nasze dłonie symbol, ale obawiam się, że to nic dobrego. Masz rację Ivorze, trzeba przetestować działanie tego, co nas połączyło, ale na razie wynośmy się stąd. Trzeba było trzymać łapy przy sobie - mruknęła na koniec.
- Do tej pory setki osób różnych ras i płci musiąły dotykać tego menhiru - odparł Ivor, chociaż ogólnie biorąc podzielał zdanie Shee'ry - i z pewnością nic im się nie stało.
- Spotkałeś kiedyś może taką, co dotknęła tego konkretnego menhiru, żeby mieć taką pewność? - Astine spojrzała na niego pytająco.

- A co to niby zmieni, że sobie pójdziemy? - spytała nagle Helena zdławionym głosem. - Cokolwiek miało się stać już się wydarzyło, a magia zanika - wskazała na gasnące słowa. - Równie dobrze możemy przenocować tutaj.
Westchnęła ciężko, z trudem formułując myśli.
- Astine, jestem pewna, że gdyby kiedykolwiek ktoś doświadczył czegoś takiego co my to plotki o menhirze dotarły by aż do Waterdeep. Wizja… wizje przeznaczone były dla takich jak my, najwyraźniej. Uciekanie już tego nie zmieni… A wątpię czy wędrówka o zmierzchu w poszukiwaniu nowego miejsca na nocleg wyjdzie nam na dobre.

Pewnie trzeba by było porównać wizje wszystkich członków drużyny, znaleźć wspólne punkty, zastanowić się co dalej, ale Helena chwilowo nie miała na to siły. Wizja umierającego Boga nadal huczała jej w głowie. Podeszła za to do Elely by sprawdzć jak ona się miewa.
Niziołka nie wyglądała najlepiej. Siedziała skulona na ziemi, a z zaczerwienionych oczy płynęły jej łzy. Dłonią zakrywała usta by powstrzymać szloch. Musiał być w tym stanie już od dłuższej chwili. Dopiero wraz z podejściem Heleny zdawała się łapać kontakt z otaczającą ją rzeczywistością. Podniosła ku niej załzawione oczy, by następnie rzucić się ku niej w rozpaczliwym geście szukania pomocy i wsparcia. Przylgnęła do piersi kapłanki, która odruchowo zaczęła ją głaskać po włosach. Niziołka zaczęła się powoli uspokajać. W międzyczasie podszedł do nich Saug, który delikatnie skomląc począł ocierać się głową o swą panią.

- Napis zanika, ale nie magia kamienia - odparł Ivor. - Pełno jej dokoła. Dlatego proponuję odejść nieco od tego menhiru, który zakłóca wszelkie badanie. I odejść nieco od was. Musimy się czegoś dowiedzieć o tych kryształkach. Może są niebezpieczne, może nie. Wystarczy, że my będziemy ryzykować.
Helena wzdrygnęła się. Nie wiedziała jak Ivor mógł tak na zimno kalkulować i rozważać dostępne opcje po tym co… Może jego wizja nie była tak koszmarna.

Torin pokręcił głową.
Jak małe dzieci, co do rąsi to do buzi. Czy nigdy niczego się nie nauczycie. Zawsze będziecie popełniać te same błędy. Konszachty z diabłami, które w niczym nam nie pomogły, a zaszkodzić jeszcze mogą, też to był wasz pomysł. Dotykanie nieznanych run, które często noszą różnorakie czary, o czym nawet dziatwa krasnoludzka wie. Następnym razem jak znajdziemy jakąś fiolkę, to zapewne skosztujecie tej mikstury, licząc na to, że będzie miała dobroczynne działanie. Za mało wasi mentorzy Was tłukli w czasie nauki, powiniście do nich wrócić po ponowne szkolenie i solidną porcję kijów.
- Jeśli tak bardzo nie odpowiada ci nasze towarzystwo, drogi Torinie, to nikt tu nikogo nie trzyma na siłę - odparł Ivor. - A jeśli się boisz, że znów coś się stanie, to lepiej trzymaj się od nas z daleka. Tak na marginesie... mentor, który musi kija używać, jest kiepskim mentorem.
- Używa się tylko na krnąbrnych uczniów, co to podstaw nie potrafią pojąć. Czasami trzeba, gdy uczeń jest wyjątkowo niepojęty, dla jego dobra, oraz społeczności. Mentor ma do tego prawo, ma nawet prawo a nawet obowiązek zabić ucznia sprowadzającego na społeczność olbrzymie problemy. Sami się możecie pozbijać Waszymi nieprzemyślanymi decyzjami, lecz przypomnę Ci, iż mamy zadanie do wykonania. Przybyliśmy tu by rozwiązać problem a nie by ich dokładać. Za każdym razem, gdy czynicie coś nieprzemyślanego z nieznaną magią, demonami, diabłami dokładacie ich, gdyż nikt z nas nie wie z czym przez to przyjdzie nam się mierzyć.
Shee’ra wysłuchała całego dialogu i choć rozumiała narzekania Torina, to postanowiła nie odzywać się. Wszyscy byli jeszcze w szoku, a dyskusje w takim momencie niczego dobrego nie przyniosą. Ivor miał rację. Musieli sprawdzić działanie kryształów dopóki nie wyrządziły one większej krzywdy całej grupie.
Chwilowo przywołała do siebie Nazira i poprosiła, żeby wyruszył na małe rozpoznanie terenu. Chciała być pewna, że nikt ich za chwilę nie zaskoczy. Magia, która wydostała się z menhiru i kryształowego kwiatu mogła przyciągnąć czyjąś uwagę.

- Proponuję poszukać bezpieczniejszego miejsca na nocleg, a rano zastanowimy się co dalej. - powiedziała do wszystkich. - Nazir poinformuje mnie jeśli napotka obce zapachy w okolicy lub jeśli coś dojrzy.
Zdaniem Ivora Torin marudził jak stara baba, ale powiedzenie tego na głos nie rozwiązałoby żadnego problemu, a jedynie spowodowałoby kolejny potok słów.

Tu nie możemy zostać – powiedział. – Elely... czy w okolicy jest jakiś strumień? Albo jakieś miejsce odpowiednie na nocleg? Mamy jeszcze jakąś godzinę czasu.
Niziołka podniosła na magika swoje zaczerwienione oczy, gdy ten zadał jej pytanie. Mimo zwrócenia jej uwagi dostrzegł, że ma trudności ze skupieniem myśli, a wzrok co chwila wyłapywał jakiś nieznany punkt na horyzoncie, a sama Elely wpadała w sidła niechcianych myśli. Wreszcie z wysiłkiem wydusiła z siebie odpowiedź, a głos jej łamał się, był cichy i pełen niepewności.
Ja… Chybaa… nie… Ja… Jaa…. Pp-przepraszam…
Podobno metoda wstrząsowa działała w takich przypadkach, ale Ivor nie miał zamiaru jej stosować. W paru krokach znalazł się przy Elely i przyklęknął.
- To ja przepraszam - powiedział. - Poczekamy chwilę, aż dojdziesz do siebie. Potem znajdziemy jakieś miejsce.
Elely pokiwała jedynie nieznacznie głową.

Helena tylko wzruszyła ramionami. Skoro uwzięli się by szukać innego miejsca na obóz nie miała zamiaru protestować. Wróciła do głaskania niziołki, kołysząc ją lekko jak przerażone dziecko. Zły stan kobiety, za którą byli odpowiedzialni (i której stan był winą dwójki najemników) odwracał uwagę kapłanki od własnych przerażających myśli.

Po niedługim czasie krzaki za plecami awanturników zaszeleściły i wyskoczył spomiędzy nich Nazir. Wilk był cały i nie wyglądał na zaniepokojonego, lecz mogły to być jedynie pozory, to też Shee’ra od razu zbliżyła się oczekując raportu. Na całe szczęście dla nich ten nie znalazł w pobliżu świeżych śladów koboldów. Mogli więc dość spokojnie rozbić obóz, lecz to było również problematyczne. Wtem odezwała się Elely, której wreszcie udało się przynajmniej w wystarczającym stopniu uspokoić, by normalnie pomyśleć. Odkleiła się również od Heleny, której podziękowała pełnymi wdzięczności oczami i skinieniem głowy. Podrapała Sauga za uchem zrobiła kilka kroków po okolicy.

Niestety nie znam tych terenów za dobrze i nie wiem, czy gdzieś w okolicy może być jakieś miejsce dobre na postój. Gdybyśmy mieli więcej czasu... Blisko nie liczyłabym na zbyt wiele… – powiedziała z głosem, w którym dalej pobrzmiewały echa nieznanego im bólu oraz czegoś bliskiego rozpaczy. Na koniec głos jej się załamał. – P-przepraszam…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline