Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2018, 22:10   #231
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 31 05:40 h; 0.56 ja do Dagon V (84 150 000 km)

Układ Dagon; 5:40 h po skoku; 0.56 ja od Dagon V; pokład “Archeon”



Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Pogruchotana torpedami korweta wciąż zbliżała się z kosmicznymi prędkościami do niebieskiej kropki zagubionej w czerni kosmosu. Wyróżniała się wśród innych jedynie kolorem. Ot, niebieska kropka na tle dominujących żółtych i białych kropek. Nawet gwiazda centralna systemu jawiła się jak łepek szpilki. Ale promieniujący sferyczną aurą poświaty jak uliczna latarnia w mglistą noc. Wciąż się zbliżali, z prędkosciami nieosiągalnymi dla nasjszybcyszch planetarnych pojazdów a jednak odległości do pokonania też mieli kosmiczne. Więc ruch z odległości mierzonej w dziesiątkach milionów kilometrów z subiektywnego, ludzkiego punktu widzenia był trudno dostrzegalny. Dopiero odtwarzanie ruchu poszczególnych punktów na nieboskłonie na ekranie wyświetlaczy pozwalało zauważyć ruch co niektórych kropek na tle innych, nadal nieruchomych. Te ruchome były na tyle blisko, w kosmicznej skali, że wydawały się stopniowo sunąć ku obserwatorowi. Chociaż oczywiście było to złudzenie i to obserwator na pokładzie mostka statku kosmicznego zbliżał się uparcie do wybranego celu. Cel ten powinni osiągnąć gdzieś w ciągu nastepnych kilkudziesięciu minut. Dropship pozwalał skrócić ten czas gdzieś o połowę no ale nadal nie był gotowy do lotu.

Kamery i czujniki Alex pozwalały śledzić to co się dzieje na pokładzie okrętu. Przynajmniej tej mniej zdewastowanej. Ocalała i przytomna część załogi rozproszyła się po korwecie w ten czy inny sposób próbując dopomóc w przywróceniu lataczowi pełnię sprawności lub chociaż tyle ile było to możliwe. Rohan przenosił nieprzytomną Veronicę z izolatki do ogólnej części medlabu, Drake i Nivi byli w dziobowym magazynie torped a najmniej kontaktu było z czarnoskórym specem od improwizowanych napraw. Przebywał w ładwoni tyle łapały czujniki Alex ale kamery w większości zostały zniszczone przy trafieniu więc trudno było powiedzieć co tam porabia i jak mu idzie. Chociaż łączność radiowa działała.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Rohan



Wejście do zaciemnionej izolatki kojarzyło się dość jednoznacznie z wejściem do jakiegoś ciemnego, miejsca w którym czaiło się niebezpieczeństwo. Tak pewnie działały na ludzką psychikę wszelkie tego typu miejsca z ograniczoną widocznością, kłębiącym się tam mrokiem i królującymi cieniami. Ale jednak inżynier pokładowy zdawał sobie sprawę, że akurat tym razem niebezpieczeństwo może być jak najbardziej prawdziwe. W końcu widział, że jedna z załogantek ma na twarzy te obce stworzenie a druga nie. Ale tego drugiego przez szyby izolatki nie mógł dostrzec. Światło latarki w sporej mierze odbijało się od tych szyb i oślepiało samego patrzącego z zewnątrz. No a o ile izolatka nie utraciła swojej hermetyczności to logika podpowiadała, że ten brakujacy stwór gdzieś tam musiał być.

Mimo to cyborg ze swoim robopsem, uzbrojony w nóż, otworzył najpierw zewnętrzne drzwi do śluzy izolatki a potem zamknął je za sobą. Zostali ściśnięci przez wąską klitkę śluzy która nie została zaprojektowana do czegoś więcej niż chwilowe przechodzenie w jedną czy drugą stronę. Trzeba było otworzyć wewnętrzne drzwi do wnętrza izolatki. Pierwszy poszybował tam Mi Tsu oświetlajac drogę swojemu panu. Światło jego latarek w połączeniu z latarkami w kombinezonie głównego inżyniera przecinało ciemność izolatki. Panowała dziwna atmosfera jakby właśnie wkroczyli do innego świata. Promienie latarek oświetlały łóżka, przymocowane do łóżek ciała, ściany i sufity. Prawie od razu Rohan zorientował się, że to Veronica “odzyskała” swoją twarz. Chociaż wydawała się leżeć nieruchomo jak pogrążona w głębokim śnie czy śpiączce. Twarz rusznikarki, dalej wyglądała jak okolona bordowymi włosami dziwna, i odpychająca maska zrobiona z grzbietu obcego stworzenia.

“Brakujące” stworzenie też znalazł dość szybko. A raczej ono znalazło jego. Wyskoczyło w stronę człowieka i jedynie fartem akurat tam gdzie świecił promień latarki. Rohan więc miał ten ułamek sekundy na reakcję. Bez grawitacji wszelkie manewry ciałem były znacznie utrudnione więc zmagania się w walce również. Ale i tak zdążył sieknąć to coś nożem. Machnął na odlew a przy drastycznej różnicy masy obydwu przeciwników pająkowaty stwór poleciał znikając znowu w mroku izolatki a Rohan zaczął się okręcać wokół własnej osi leniwymi, lewitującym tempem tracąc przeciwnika z oczu.

Znalazł go chwilę później gdy stwór dryfował nieruchomo zawieszony w ciszy i przestrzeni. Był zwinięty jak uschły pająk i prawie nie ruszał się. Jakieś kończyny czy ogon wykonywały jeszcze jakieś dziwne, konwulsyjne ruchy jakby stworzenie dogorywało. I Rohan musiał trafić je swoim nożem na tyle mocno, że przebił się przez skórę stworzenia bo w świetle latarki widział unoszące się przy stworzeniu żółtozielone kulki krwi stworzenia.

W końcu udało mu się zrealizować swój plan i wyciągnął Veronicę z izolatki. Nie było to takie trudne przy sile jego mieśni i braku grawitacji. Musiał się śpieszyć bo choć stwór zdechł albo zdychał to jednak krople jego krwi były żrące więc mogły coś uszkodzić wewnątrz izolatki. Udało mu się jednak umieścić informatyczkę na jednym z wolnych łóżek medlabu, niedaleko nieprzytomnej Lindy. Nie był lekarzem ale białowłosa wydawała się spać głębokim snem. Czy to było naturalne w jej stanie czy nie to już nie miał pojęcia. Linda by pewnie wiedziała ale ona też była nieprzytomna tuż obok. No i zostawało pytanie co zrobić z tym dryfującym w izolatce stworem, kwasem i jak pokierować na razie zdalnie, pracami jakie głównie spadały na niego i Abe.



Śródokręcie; ładownia; Pokł C; dropship; Abe



Na razie chyba był zdany sam na siebie, własną pomysłowość i sztukę improwizacji. Drake i Nivi jak polecieli tak ich nie było ani widu ani słychu. Zupełnie jakby pochłonęła ich ta ciemność panująca w ładowni. Chociaż jak wiedział Abe, zaraz poza rejonem ładowni światło i reszta działały całkiem poprawnie. Poza tymi okolicami które przylegały do rufowych rejonów. Rohan zaś odezwał się, że wesprze go w pracach przy uruchamianiu dropshipa ale na razie jedno stworzenie odpadło z twarzy jednej z dziewczyn w izolatce więc się zajmuje zabezpieczaniem jej i okolicy. Więc jak na razie Abe miał całego dropshipa i ładownię tylko dla siebie, nicującej ją ciemności i dryfujących leniwie szczątków z domieszką kosmicznej próżni.

Więc póki co zajął się tym co mógł się zająć czyli pracami przygotowywaczymi. Materiałów do zalepienia pomniejszych dziur i przestrzelin w kadłubie dropsihpa znalazł całkiem sporo. Szczątki dryfujących burt, kawałki wyrwanych szafek i tego typu improwizowany materiał na łaty. Co prawda zdawał sobie sprawę, że tego typu prowizorka nie zdzierży jakiegokolwiek wejścia w atmosferę ale do samego lotu w próżni i utrzymania hermetyczności wewnątrz kadłuba powinno wystarczyć. Przy kadłubie więc stopniowo rosła masa dryfujących szczątków przeznaczonych na ten materiał zalepiający.

Race znalazł też w jednej z szafek które ocalały z pogromu jakie uczyniło bezpośrednie trafienie federacyjnej torpedy. Całe pudło. Więc mógł korzystać z nich do woli. Ale wciąż był sam i ani para jaka udała się do kanoniera po materiały wybuchowe ani Rohan z medlabu jeszcze nie wrócili. A nie mógł mieć przecież oczu z tyłu głowy zwłaszcza jakby był pochłonięty jakąś pracą. Z drugiej strony to jeśli się nie zabierze za tą robotę no to nie będą mieć progresu w operacji udrażniania latadełka do lotu.



Dziób; Seg 2; Pokł E; magazyn torped; Drake i Nivi



Nivi z karabinem wyglądała tak samo dziwnie jak nieswojo się czuła. Kompletnie nie była pewna czy dałaby radę w coś trafić w tych niekomfortowych warunkach. Albo czy przypadkiem nie trafiłaby na przykład gospodarza tej kajuty. Częściej w końcu pracowała skalpelem, mikroskopem i odczynnikami niż sprzętem bojowym. Kanonier też boleśnie sobie zdawał sprawę, że znajduje się na linii potencjalnego ognia między wylotem lufy a otworem wentylacyjnym. A biolog na weterana strzelania w stanie nieważkości do ruchomych celów nie wyglądała.

A jednak nic się nie stało. Nic nie wyskoczyło z ciemnej dziury by rzucić się na kogoś z nich. Więc nikt nie musiał otwierać ognia. Drake zdołał w końcu pozbierać swoje porozrzucane, dryfujące rzeczy które wydawały się złośliwie porozrzucane w losowych kierunkach by wydłużyć czas ich skompletowania i nadszarpnąć nerwy dwójce załogantów gdy jedno z nich mogło być przypadkowym strzelcem, drugie nieplanowaną ofiarą postrzału a oboje ofiarą nieokreślonej napaści. A jednak w końcu zamknęli za sobą drzwi kajuty kanoniera i nic się nie stało.

Droga do magazynu torped też poszła dość gładko. Przedryfowali przez oświetlone korytarze wypełnione drażniącym oko ruchem który mógł skrywać niebezpieczeństwo w o wiele mniejszym stopniu niż sektory bliżej rufy. Teraz czekało ich kolejne zadanie. Trzeba było wybrać jedną z torped i wymontować z niej głowicę bojową. Robota była względnie prosta jeśli ktoś się na tym znał. W końcu w magazynie torpedy leżały nieuzbrojone więc wystarczyło poodkrecac to, wysunąć tamto, zwolnić blokadę tam i takie proste manewry. O ile się znało odpowiednie procedury. No a kanonier znał ale biolog kompletnie nie. Chociaż mogła mu pomóc w odkręcaniu gdy jej powiedział co, jak, czym i w jakiej kolejności.
We dwójkę powinno być to szybciej chociaż z kilka, kilkanaście minut pewnie by zeszło. Tylko przy takim rozwiązaniu nikt nie pilnował im pleców. Kanonier mógł też poradzić sobie samodzielnie chociaż zajęło by mu to więcej czasu ale zwiększało szanse że nie zaangażowana w pracę biolog dostrzeże na czas ewentualne niebezpieczeństwo. Inną sprawą było otwarcie ognia w magazynie torped w końcu. Głowice były rozbrojone ale jednak nadal były to głowice bojowe mocnych, wojskowych materiałów wybuchowych. Takie substancje nie powinny eksplodować po trafieniu z broni palnej no ale jednak...
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline