Triple Kay coraz zacieklej okładał żywy zezwłok Tornado. Nie rozumiał czemu jego ciosy nie odnoszą efektu i w prosty sposób chciał temu zapzeczyć. Rozwalić Tornado łeb tak bardzo by już się nie podniósł. Znał swoją siłę. Wiedział co może z nią zrobić. I planował osiągnąć ten efekt.
- Zdychaj! Wreszcie! Gnoju!
Po jednym z ciosów przez krótki moment miał nadzieję, że się udało, bo doświadczenie podpowiedziało, że szczęka tamtego pękła i wbiła się głębiej w środek, a zapaśnik wyraźnie się cofnął. Zaraz jednak ku wściekłości Triple Kaya, wznowił atak. I choć chętnie by wrestler jeszcze pokazał trupowi, że przy nim ma leżeć, to przedłużanie tego żartu mogło zwabić potwory. A tego Triple Kay zajebiście wolałby uniknąć. Tym bardziej, że w ciemnościach było widać następne te... no... kukły.
Kopniakiem odepchnął na chwilę zapaśnika i odwrócił się smętnie do trupa Davida, a potem do lodziarza, który o dziwo bez graby jeszcze stał na nogach.
- Gdzie wiejemy???
Wyraźnie oczekiwał odpowiedzi.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |