Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2018, 20:28   #11
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Po dniu i wieczorze pełnym wrażeń Leilena miała twardy sen i nie było wcale łatwo wstać jej na śniadanie. Żołądek domagał się jednak ofiary i w efekcie trochę spóźniona, ale jednak dotarła do stołówki. Jak się okazało, była jedną z nielicznych którzy tego dokonali. Lily nie było nigdzie widać, kadra nauczycielska była mocno przetrzebiona. Ze znajomych jej twarzy widziała tylko Olafa, do którego nie miała ochoty podchodzić, oraz Connora, który uśmiechnął się do niej przyjaźnie znad pełnego talerza. Pomachała do niego z sympatycznym uśmiechem. Dobrze widzieć przyjazną twarz w tym zbiorze indywidualności. Zanim do niego podeszła, wzięła tacę i nałożyła sobie obfitego śniadania. Co by nie mówić, to poprzedniego dnia spaliła bardzo dużo energii. Tak przygotowana podeszła do dużego chłopaka, siadając naprzeciwko niego.
- Hej! Będę musiała się przyzwyczaić do tych wczesnych godzin wstawania - to mówiąc ziewnęła, zasłaniając dłonią usta.
- Podobno wielu osobom sprawia to trudności - podjął rozmowę. - Ja zawsze wstawałem ze słońcem - rozejrzał się powoli po sali. - Dzisiaj jest wyjątkowo pusto. Chodziły o tym plotki.
- O czym? - spytała ciekawie Leilena, wkładając sobie łyżkę czegoś ciepłego i mokrego do ust. Było całkiem smaczne.
- Mogłaś nie słyszeć - Connor przypomniał sobie, że Lei ledwie zdążyła przybyć. - Podobno ma przyjechać nowy nauczyciel obrony przed magią. To by tłumaczyło czemu nie ma żadnych nauczycieli, zbierają się by go podjąć.
- To aż takie wydarzenie? - zapytała go, kiedy przełknęła porcję posiłku, wymachując przy tym łyżką. - Tak rzadko się tu coś zmienia? Pewnie nie wiesz, jesteś niewiele mniej nowy niż ja - zorientowała się i posłała mu uśmiech. - Ale to i tak dziwne, że trzeba się tak przygotowywać.
- Może po prostu są grzeczni? - zasugerował, choć bez przekonania.
- Musi być kimś wyjątkowym - podsunęła Leilena. - Może jest smokiem? - popłynęła w fantazji.
- Smoki chyba pożerają dziewice - chłopak pokręcił głową. - Tutaj by się nie najadł.
- To bez sensu, po co im dziewica? Co niby smaczniejsza, taka mało wyrobiona? - parsknęła z rozbawieniem. - No ale sam powiedz, szykują się na niego jakby był nie wiadomo kim.
- Ja tylko powtarzam plotki - wzruszył bezradnie ramionami. - Może to wcale nie o to chodzi? - i żeby mieć pretekst by nie ciągnąć tematu, wgryzł się w słodką bułkę.
Lei trochę przygasła i przez kilka następnych chwil skupiła się na jedzeniu.
- Mam już księgę o tej naszej magii. Podstawy. Czytałeś ją już może? - zapytała wreszcie, nie mogąc znieść całkowitej ciszy kiedy siedzieli tak blisko.
- Och… naprawdę? - jęknął szybko i trochę się skrzywił, jakby za późno ugryzł się w język. Może liczył na wspólną wyprawę do biblioteki, którą proponował zeszłego dnia. - Ja się jeszcze nie uczyłem - spróbował nie dawać niczego po sobie poznać. - To znaczy, przypominam sobie podstawy magii, ale nic w tym konkretnym temacie.
- Ja nie znam nawet podstaw - westchnęła. - Więc poszłam do biblioteki i poprosiłam o coś dla początkujących - przyznała się. - Ale i tak chętnie jeszcze zwiedzę tamto miejsce. Jest olbrzymie!
- To prawda - zgodził się, jakoś tak bez polotu. - I oprócz ksiąg magicznych ma też sekcję ze zwykłymi opowieściami, jakby ktoś się chciał oderwać od nauki.
- Od opowieści wolę czyny, jeśli tylko jestem w stanie działać - oświadczyła Lei, kończąc swój posiłek. - Nowy nauczyciel zostanie przedstawiony dopiero na rozpoczęciu roku pewnie? Planowałeś na dziś coś ciekawego?
- Myślę, że nowy nauczyciel wzbudzi dziś powszechną ciekawość. Jeśli się w ogóle pojawi - zakończył z namysłem. - Mam czas oprowadzić cię po bibliotece, a potem… No, nie mam nic na oku - przyznał.
- Chętnie się przejdę. Ja mam dziś poza tym w planie wyłącznie nudne czytanie. Nie może się okazać, że na początku roku tylko ja nic nie wiem o tej całej magii - zadeklarowała z pasją. Halruaa znana była z magów, a brak tych zdolności w jej rodzinie powodował, że prawdopodobnie będzie miała więcej nauki niż inni. A najgorsza w żadnym razie być nie zamierzała.
Słysząc zgodę, Connor nie marnował czasu. Szybko, przynajmniej jak na niego, odstawił talerz i wstał od stołu.
- Chodźmy zatem. A gdybyś chciała, mogę ci pomóc w nauce. Nie wiem tylko, czy wobec tej magii obowiązują te same reguły.
- Biorąc pod uwagę, że nie znam żadnych reguł… - Lei uśmiechnęła się krzywo i także wstała, odstawiając tacę i od razu kierując się w stronę biblioteki.
- Z magią jest trochę jak... - szukał jakiegoś porównania. - No, jak z szyciem. Z różnych nici chcemy stworzyć pożądany kształt. I tak samo jest ze Splotem. Tylko, że ja nie czułem Splotu naturalnie. Wyuczyłem się formułek i gestów, które potrafią go trochę kontrolować - rozgadał się nietypowo w drodze przez korytarze. - A z tą nową, pierwotną mocą jest inaczej. I nie wiem, czy te same rytuały podziałają.
- Skoro są, to czemu miałyby zniknąć? - zapytała Lei. - Prędzej pojawią się nowe możliwości. Tak ja to widzę, jako nowe możliwości - zadeklarowała. Dla niej to była też jedyna szansa na ciekawsze życie. - Szyć nie umiem, ja nie z tych dziewczyn - pokazała mu język.
- To dość popularne porównanie Splotu - zaczął się tłumaczyć. - Nie miałem na myśli nic złego.
- Wiem, wiem, nie musisz być taki poważny - teraz uśmiechała się sympatycznie. - Słyszałam trochę teorii, ale głównie siedziałam w rachunkach i towarach. Chociaż nie wiem po co, bo mam starszych braci, którzy po ojcu przejmą interes.
- Są czarodziejami? - zainteresował się chłopak.
- Kupcami - roześmiała się, rozbawiona. - My rodzinnie nie mamy talentu magicznego. No, chyba z moim wyjątkiem, ale jeszcze się okaże, czy to rzeczywiście talent.
- Skoro cię zaproszono, to na pewno masz talent. A jeśli go umiejętnie rozwiniesz, to przecież awansujesz społecznie. Nawet ponad braci - zamilkł na chwilę. - Masz z nimi dobre stosunki?
- Myślę, że tak, chociaż nie spędzaliśmy już tyle czasu ze sobą co w młodości. Najstarszy już od dość dawna ma swoją rodzinę - odparła, przekrzywiając głowę. - Czemu pytasz? Nie wiem czy chciałabym awansować ponad nich. Wolałabym pójść własną ścieżką, a rodzinę tylko wspomóc.
- Pytam, bo może oni odbierają twoją nagłą moc, jako zagrożenie. - Zamilkł nagle i pokręcił głową. - Przepraszam, to nie moja sprawa.
Przyspieszył trochę kroku (co z powodu jego wzrostu dało całkiem spory efekt) i pokonał ostatnie metry korytarza, dzielące dwójkę uczniów od drzwi biblioteki. Connor chyba miał w zwyczaju uciekać od niewygodnych dla siebie rozmów.
- Hej! - całe szczęście, że dopiero teraz przyspieszył, bo by się mocno zdyszała. - Moja rodzina jest w pełni zboczona, ale nasze wzajemne relacje nie są takie złe. No, może się na nich wkurzyłam za te zaręczyny, ale już mi przeszło.
- Na pewno masz rację - zgodził się, otwierając Leilenie drzwi. W jasnym świetle dnia biblioteka robiła jeszcze większe wrażenie. Dwa poziomy z pełnymi półkami, a przecież z wejścia widać było tylko jedno skrzydło. O tym, że gdzieś tu była czytelnia już słyszała, ale pewnie kryły się gdzieś większe tajemnice i rzadsze woluminy.
- Tu można spędzić lata i nawet nie przejrzeć wszystkich tytułów - westchnęła. - Jak na szkołę z tak niewielką ilością uczniów to robi wrażenie. Przynajmniej na mnie - przyznała.
- Podobno szkoły dla czarodziejów mają jeszcze większe biblioteki - odpowiedział chłopak, wchodząc do środka. Zza lady wyłonił się bibliotekarz, ale tylko skłonił młodym głowę, nie przerywając ich rozmowy… ani nie wspominając o okolicznościach, w jakich ostatni raz widział rudowłosą. - Taką z manuskryptami, rękopisami i takimi tam.
Leilena uśmiechnęła się przelotnie do bibliotekarza, nie przerywając swojego zainteresowania księgami. Nie takiego zainteresowania jakie mógłby okazać prawdziwy książkowy mol, lecz i tak sporego biorąc pod uwagę jej aktywną naturę.
- To przez to, że więcej wiedzy muszą pojąć i spisać, bo ich naturalny talent nie jest tak silny? - trochę o magii słyszała, ciężko być w pełni ignorantką w takim państwie jak Halruaa.
- Trudno mi powiedzieć, bo żaden ze mnie czarodziej. Ale to chyba po prostu dlatego, że ich magia jest najlepiej znana - zaryzykował przypuszczenie.
- Być może - zgodziła się bez przekonania. - To po jakich działach chciałbyś mnie oprowadzić? - uśmiechnęła się do niego.
- Mnie chyba najbardziej ciekawią księgi z czarami - przyznał po chwili. - Jeszcze nic z nich nie rozumiem, ale kiedy sobie pomyślę, że mógłbym latać, albo wyczarować ucztę z powietrza… - rozmarzył się.
- Albo będąc niewidzialnym podglądać kogo się zechce… - Lei dołączyła się do tych marzeń.
- Albo podglądać kogoś przez szklaną kulę - chłopak zaproponował alternatywę, pokazując Leilenie właściwy dział biblioteki. - To tu. Księgi czarów. Chyba należały do naszych nauczycieli.
- Przez kulę to nie byłoby już to samo, nie czułoby się tych emocji - wyszeptała, czerwieniąc się nagle. - Księgi naszych nauczycieli? - spytała zdziwiona, patrząc po oprawach i zmieniając przy tej okazji temat. - Tylko do czego mogłyby mi się przydać zaklęcia przez nich spisane? I dlaczego je tu umieścili?
- Żeby uczniowie mogli się z nich uczyć - odparł, wybierając pierwszy lepszy tom z półki. - Są tu spisane magiczne formułki, gesty i składniki potrzebne do rzucania zaklęć. Ale wolno z tych ksiąg korzystać tylko w czytelni - wskazał boczne drzwi biblioteki.
- A można spisywać wszystko co się chce? - Lei dopytała, ale sama wydawała się bardzo sceptycznie nastawiona. - Nigdy nie czytałam takich ksiąg, na pewno nie uda mi się rzucić zaklęcia. Zwłaszcza z tą obrożą - zachichotała. - Ale może mógłbyś mi coś pokazać, co sam umiesz?
- Mogę ci pokazać, jak się czyta takie księgi - zaoferował. - Pokazać parę gestów. Ale z obrożą i ja niczego nie wyczaruję.
- Czyli musimy nauczyć się kontroli, żeby nam zdjęli obrożę, aby zacząć prawdziwą naukę - podsumowała dziewczyna. - Mówili ci już jak nauczyć się tej kontroli? Bo ja kompletnie nie mam pojęcia.
- Lekcje się jeszcze nie zaczęły, to i nic nie wiem - przyznał. Pomilczał chwilę i zapytał - to co z tą księgą i pokazem?
- Jestem gotowa na wszystko, na co tylko masz ochotę - zadeklarowała dwuznacznie, z lekkim uśmiechem.
Connor chrząknął tylko, nie potrafiąc znaleźć dobrej odpowiedzi. Zamiast tego więc poszedł z Leileną do czytelni. Okazało się, że i tam nie brakowało regałów i książek, a wśród tych regałów znajdowały się stoły i krzesła. Rudowłosa jako pierwsza usłyszała, że zza jednej z półek dobiega czyjś stłumiony jęk. Zamrugała zdziwiona i spojrzała na Connora. Widząc, że ten nie słyszy, wskazała mu palcem i jednocześnie przytknęła swój do warg, cicho skradając się w tamtą stronę. Wielkolud posłusznie ruszył za nią. Nie był taki cichy, ale źródło jęków chyba niczego nie usłyszało. Rudowłosa ostrożnie zajrzała spomiędzy książek i zobaczyła zaczytaną dziewczynę. Brunetka o bardzo ciemnej karnacji siedziała bokiem do Leileny. Jedną dłonią wodziła po stronie jakiegoś tomu, a druga znikała jej pod podwiniętą sukienką.
Tym razem Lei nie zależało na tym, żeby za wszelką cenę pozostać niewidoczną. Zerknęła na Connora, mrugając do niego wesoło i skradała się jeszcze przez moment. Aż nagle zatrzymała się, przykładając dłoń do ust i udając szok.
- Oh! - pisnęła. - Bardzo przepraszam!
- Co? Oh, tak. Przepraszam - powtórzył chłopak, trochę bezrefleksyjnie naśladując koleżankę.
Nieznajoma zastygła w bezruchu i z ociąganiem i pewną niechęcią wyjęła dłoń spod sukienki. Odwróciła twarz do nowo przybyłych.
- Nie ma za co - zapewniła. Głos odrobinę jej zadrżał.
- Nie musisz przerywać - zapewniła Lei, z nieco drżącym uśmiechem. - Jestem Lei, a to Connor. Jestem tu zupełnie nowa, ale już wiem, że tu nie musimy się zbytnio krępować.
Dziewczyna była od nich trochę starsza. Przerzuciła nonszalancko rękę przez poręcz krzesła. Jej palce były wyraźnie wilgotne.
- Ja jestem Siri - przedstawiła się. - Jak na nowych jesteście bardzo pewni siebie.
Connor nie był. Milczał, trochę skrępowany, ale też nie miał zamiaru uciekać ani odwracać wzroku. Instynkty robiły swoje.
- Tak uważasz? - zapytała zdziwiona Lei, której spojrzenie zawisło na moment na wilgotnych palcach. - Przecież to czytelnia, każdy może tu wejść. A ja postanowiłam sobie, że dowiem się czegoś o magii zanim zaczną się zajęcia.
- Kujon - parsknęła Siri, ale zaraz wróciła do wcześniejszych słów rudowłosej. - Co będę miała z tego, jeśli wrócę do masturbacji? - zapytała wprost.
- Nasze wspaniałe towarzystwo? - spróbowała Lei z rozbrajającym uśmiechem. - I żadnego nazywania od kujonów, to nie ja tu w książkach siedzę!
Zerknęła na własny podręcznik.
- Punkt dla ciebie - zgodziła się. - Tylko widzisz, wcześniej dotykałam się dla własnej przyjemności. A teraz robiłabym to dla waszej przyjemności. Musielibyście się czymś odwdzięczyć. Szczególnie, że jesteście nowi - wyraźnie się droczyła.
Connor nie kwapił się do odpowiedzi. Próbował zebrać myśli, licząc na przebojowość Leileny, która usiadła przy tym samym stoliku co Siri.
- Nie tylko dla naszej, czyż towarzystwo nie uprzyjemnia tych… czynności? - zapytała, uśmiechnięta radośnie. - No i mój towarzysz chyba nie jest tak odważny. Trzeba go zachęcić. Może nam poczytasz?
Ciemnoskóra wprost przeciwnie, zamknęła z trzaskiem czytaną książkę.
- Nie mogę. To manuskrypty, których nie wypożycza się początkującym - wyjaśniła. - Ale mogłabym przynieść coś innego - zerknęła na Connora. - Chyba nawet mam pomysł na coś ośmielającego.
Ten, czując że wypada trochę niekorzystanie w tej rozmowie, odchrząknął i usiadł naprzeciw dziewczyn.
- Tutaj chyba bardzo łatwo znaleźć coś takiego.
- Niekoniecznie - Siri pokiwała palcem, wciąż lśniącym od wilgoci. - W tak przestronnych zbiorach trzeba umieć znaleźć perły - podniosła się i poprawiła trochę spódniczkę. - Zaraz wracam.
Zniknęła gdzieś wśród regałów.
- Nie żartowałaś, mówiąc że jesteś gotowa na cokolwiek - chłopak odzyskiwał głos.
- Przecież sam mnie tu przyprowadziłeś - odbiła piłeczkę. - Ja… po prostu lubię działać. Korzystać z okazji - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, sprawdzając czy Siri zostawiła księgę czy zabrała ją ze sobą. Chyba nie żartowała, że pewnych pozycji nie wolno udostępniać niedoświadczonym, bo stół pozostawiła pusty.
- No, ja jednak chciałem oprowadzić cię po bibliotece, a nie… To znaczy, nie narzekam - gmatwał się trochę we własnej wypowiedzi.
- Po biblliotece oprowadziłeś, teraz jesteśmy w czytelni - zauważyła Lei.
Czarnoskóra powróciła dość szybko, trzymając pod pachą inną książkę. Usiadła wygodnie naprzeciwko Connora i otworzyła na losowej stronie.
- Znacie już sposoby czerpania naszej magii? - zapytała.
- Nie - przyznała rudowłosa. - Dopiero zdobyłam książkę, założyli mi obrożę, a pierwszy raz był… trudny do zapamiętania - uśmiechnęła się.
Ciemnoskóra również odpowiedziała uśmiechem.
- Mistrz H'arton - klepnęła delikatnie okładkę trzymanego tomu - prowadził wieloletnie badania na ten temat. Nie dotarł niestety do żadnych twardych konkluzji, ale jego teorie są ciekawe. Otóż wiadomo powszechnie, że niektórzy kapłani potrafią czerpać moc od swych bogów. Czarodzieje zasadniczo nie czerpią z nikąd mocy, ale korzystanie z czarów wyczerpuje ich umysłowo i muszą odpocząć. U zaklinaczy energia pochodzi z wewnątrz i muszą odpocząć, by mogła się zregenerować. My, tantryści, czerpiemy moc z aktu miłosnego, ale H'arton zaczął się zastanawiać, czy to aż takie proste - rozgadała się, niczym profesor na wykładzie.
- No bo czy stosunek stosunkowi równy? A może jednak coś w tym między kim dochodzi do stosunku i w jakich okolicznościach, też ma znaczenie? Swoje obserwacje spisał w tej księdze. Są nie tylko interesujące, ale też napisane w absorbujący sposób - otworzyła losową stronę. - O proszę, "Uwiedzenie kapłanki Ilmatera".
Leilena usiadła wygodnie, z wielką ciekawością słuchając o rzeczach zupełnie dla niej nowych.
- Zgaduję, że to był jeden z pierwszych, którzy się przyznali do magii jaką operują i jeszcze spisali sposoby… na pozyskiwanie swoich mocy? - spytała trochę retorycznie. Już sam tytuł brzmiał dobrze. Poznała kilku Ilmaterytów w swoim życiu i zwykle ze świecą szukać było większych nudziarzy.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami Siri. - Nie jestem historyczką magii. Może był jednym z pierwszych, może nie. Na szczęście to bez znaczenia. - Przesunęła palcami po stronie, mamrocząc pod nosem - nuda, nuda, nuda... O, tu się zaczyna - skończyła głośniej, ale zaraz ściszyła głos. To w końcu była czytelnia biblioteczna.
 
Zapatashura jest offline