Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2018, 22:55   #360
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 57 - Przerwa na lunch (38:30)

“- Zmarnowałem pół magazynka, a on ciągle żyje. Do diabła niech któryś poda mi granat...“ - “Szczury Blasku” s.16



Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klubu “H&H”; schron cywilny; 32 620 m do Blackpoint 4; 4 220 m od CH Grey 301;
Czas: dzień 1; g 38:30; 330 + 60 min do Blackpoint 4
Czas: dzień 1; g 38:30; 90 + 60 min do Greypoint 301




Black 8; damska toaleta



Wyświetlany ekran zgasł gdy skończyło się nagranie. Trudno było powiedzieć czy było przygnębiające czy pocieszające. Zależało jak ktoś chciał na to spojrzeć. Patinio żył. Hollyard też. I Sara. I wkurzająca reporterska suka oraz blondwłosa paramedyczka. Wszyscy byli na nagraniu pozostawionym Black 8 przez reporterkę IGN. Nagranie było jednak nagrane dość chaotyczne. Kamera trzęsła się w rytm tego jak poruszała się dłoń i ramie jakie ją trzymały. Wyglądało na to, że kręcono podczas ruchu. Gdzieś w jakimś ciemnym, niskim miejscu, oświetlanym tylko latarkami, gdzie dość żałośnie wyglądająca grupka uciekinierów, zbiegów i ich wspólników chyba właśnie kończyła swój marsz czy raczej czołganie się. Słychać było ich ciężkie oddechy, sapanie i urwane słowa.

… dawaj, jeszcze kawałek… weź go… ała… cholera… czekaj, złapię z drugiej strony… poczekajcie muszę lepiej go złapać… myślicie, że już wystarczy?... właściwie to gdzie jesteśmy?... cholera uciszcie go!... o kurwa, znaleźli nas!... zostańcie, zajmę się tym…

Obraz nieco się wyprostował gdy pewnie reporterka postawiła kamerę na podłodze. Do tej pory musiała widocznie iść mocno pochylona tak samo jak Herzog. Obie niosły na jakimś kocu majaczącego Latynosa w mundurze Armii. Sarah i Karl, oboje też z połamanymi nogami, mogli im pomóc o tyle, że ich też nie trzeba było nieść. Po części szli na czworakach wlokąc niesprawne nogi, po części czołgali się w niskich podziemiach chyba. Więc wleczenie żołnierza na kocu w niewygodnej pozycji gdzie trzeba było iść prawie zgiętym w pół lub na czworakach spadało na paramedyczkę i reporterkę.

W obrazie kamery widać było pełne napięcia twarze gdy spoglądały w kierunku skąd przyszły, ponad kamerą ale dlatego też byli dość dobrze widoczni. Gdzieś tam pewnie poszła i reporterka. Dopóki Karl nie kazał zgasić świateł. Obraz w kamerze zalała jednolita czerń. Ale nadal było słychać głosy i odgłosy. Chwila napięcia rosła dopóki Patinio nie jęknął boleśnie. Trójka oderwała się od obserwacji tego tunelu i zaczęła go uciszać. Najbliżej miała Herzog, przyklękła pewnie i zaczęła uciszać żołnierza. Kamera łapała też nieco odległy głos właścicielki. Nadal była słyszalna choć już słowa były niewyraźne. Rozmawiała chyba z kimś bo słychać było kolejne zestawy jej głosu i jakiegoś mężczyzny.

- Ciii, brachu, ciii… - w ciemności doszedł napięty głos gliniarza który chyba przeczołgał się bliżej kaprala Armii. Nie było widać co się dzieje ale brzmiało jak narastająca szarpanina, stukanie butów o posadzkę i coraz bardziej brzmiało jak narastające odgłosy walki. - Cholera, Elenio, to ja, Karl! Nie wyrywaj się stary bo nas wszystkich wsypiesz! Uspokój się! - syknął zdenerwowanym szeptem Raptor.

- Nie możesz mu czegoś dać? - zapytała zasapana i też zdenerwowana Sara. Też chyba mocowała sie z coraz bardziej szarpiącym się żołnierzem.

- Ma uczulenie na to co mam. Jakbym miała chociaż to co w ambulansie to bym mogła... auu! ugryzł mnie! - Herzog zdawała się być rozdarta i też chyba trzymała dłoń na ustach Elenio bo ten ją pewnie ugryzł i odgłosy stały się wyraźniejsze. Rozmowa z oddali jaka prowadziła reporterka na chwilę ustała. I zaraz potem męski głos z jakim rozmawiała Conti chyba coś zapytał. Olivia zaczęła coś z miejsca odpowiadać a bliżej kamery też widocznie toczyła się dalsza część akcji w ciemnościach. Coś zaszeleściło, rozlegały sie kolejne serie przyspieszonych oddechów i odgłosy szarpaniny zaczęły słabnąć aż ustały zupełnie. Słychać było tylko oddechy. Rozmowa reporterki też ucichła. Słychać było bliżej nieokreślony szum w ciemności.

- Chyba poszli. Odciągnęła ich. - szepnął niepewnie Karl.

- Co mu zrobiłaś? - zapytała niepewnie miejska architekt.

- Uśpiłam go na dobre. Będzie spał z kolejną godzinę. - odetchnęła zmęczonym głosem paramedyczka.

- Zostawiła kamerę. - Karl powiedział gdy ponownie zapalili latarki. Przez chwilę trójka przytomnych ludzi spojrzała zmęczonymi spojrzeniami prosto w obiektyw więc wyglądało jakby patrzyli wprost na widza.

- Pewnie wróci. Albo zabiorę ją i oddam jej jak będę wracać. Chodźcie, dalej, już niedaleko. - Herzog poczworaczyła do kamery sięgając po nią i cofnęła się z powrotem więc obraz zamazał się. Potem ją pewnie odwróciła obiektywem na dół by ją wyłączyć więc przez ten moment obiektyw złapał sylwetkę kaprala Armii o latynoskich rysach. Twarz wyglądała dość spokojne jak to u śpiącego. Ale też była i brudna i błyszczała od potu lub wilgoci jak i u całej grupki. Włosy miał przyklejone do czaszki, obsypane pyłem i grudkami błota też jak u pozostałych. Nie miał na sobie pancerza a jedynie wojskowy mundur, też podziurawiony w miejscach ran które powstały przez to wszystko co przebiło się przez pancerz. Leżał na jakimś kocu na którym obydwie kobiety transportowały go do tej pory przez te chyba podziemia. I koniec. Na tym nagranie się skończyło.



Grey 35; stołówka



Wybór lokalu rozrywkowego nie był zbyt trudny. Właściwie był dość oczywisty. Stołówka. Schron był urządzony czysto funkcjonalnie, nastawiony na pomieszczenie sporej ilości ludzi ale na niezbyt długi czas. Posiadał więc co trzeba by zapewnić byt i bezpieczeństwo kilkudziesięciu, może i kilkuset mieszkańcom ale na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin, pewnie maksymalnie do tygodnia. Nikt nie zamierzał tu spędzać tygodni czy miesięcy, ot, przeczekać kryzys, pewnie związany z krioburzą, a potem wyjść na powierzchnię do swoich domów i zajęć. Więc nie było potrzeby tracić miejsca na takie zbędne głupoty jak bar. Zwłaszcza, że barów od cholery było ledwo kilkadziesiąt metrów powyżej.

Niemniej jeśli człowiek nie był zbyt wybredny i potrafił się cieszyć colą, kawą czy herbatą to jednak stołówka mogła spełniać swoje zadanie. Obecnie było to dość niewiele ludzi więc pewnie było przed lub po standardowym posiłku. Przy ścianach stały automaty z napojami i przekąskami i jak stwierdził Grey 35 na szczęście nie były liczone za kasę bo w uczciwy sposób mógłby się obejść smakiem. Widocznie były wliczone na koszt gospodarza i sądząc po brakach za szybkami, sporo ludzi już skorzystało z tej hojności ale i sporo jeszcze zostało czy batonów, chipsów czy kolorowych napojów.

W każdym razie stołówka była o tyle dobra, że można było usiąść przy stole, wypić kawę, zagryźć zakąską a nawet zamówić jakiś posiłek. Za personel robili ludzie którzy sądząc po ubraniach też byli uciekinierami z klubu a nie regularnym personelem kuchni i stołówki. Niemniej w końcu posiłkowe gotowce były tak proste w przygotowaniu, że mógł je właściwie przygotować każdy. No tak samo jak konserwy był przystosowany do długotrwałego przechowywania. I pewnie z tej opcji korzystał ten improwizowany personel. Wśród niewielu osób obecnych na stołówce znajdowała się też Grey 33.



Grey 32; korytarz



Skład materiałów technicznych? Każdy kogo zapytała skazana wyrokiem sądowym kobieta dziwił się słysząc to pytanie i nie mając pojęcia gdzie ją skierować. Ona sama zresztą też nie. Nawet jak znalazła tam i tu szkic schrony z wyraźnie zaznaczonym punktem “TU JESTEŚ” to nie znalazła na oznaczeniach szkicu żadnej interesującej nazwy. Kuchnia, stołówka, kolejne sale mieszkalne, prysznice no ale nic co mogło być po nazwie źródłem zaopatrzenia do naręcznego multitoola. Wyglądało, że nie jest to schron - baza w której można było spędzać czas tygodniami, miesiącami i latami bez dostaw z zewnątrz i z dużą autonomicznością pod każdym względem. Raczej przechowalnia na czas krioburzy które chyba nie trwały nie dłużej niż kilka godzin. Schron więc nie posiadał instalacji zbędnych z punktu widzenia bezpiecznego przetrzymania dużej grupy ludzi, przez kilka czy kilkanaście godzin w unitarnych warunkach.

Właściwie jedynym potencjalnym źródłem na uzyskanie zasobnika do multitoola mogli być ludzie. Wojskowi albo cywile. Bo w tych podziemiach chyba tylko inny mechanik z podobnym multitoolem mógłby mieć jakieś zapasowe zasobniki. Tylko trzeba było go znaleźć. A potem nakłonić jakoś by zechciał jakoś odstąpić swój zapasowy zasobnik. W kapsule oczywiście na pewno były zapasowe zasobniki no ale do kapsuły to było ze schronu parę kilometrów śnieżnej zamieci nasyconej szponami xenos.



Grey 33; stołówka



Prysznic pomógł się odświeżyć tak samo jak wcześniejsza dawka bojowych stymulantów pomogła postawić kobietę z Obrożą na nogi. Można było się poczuć wreszcie jak człowiek. W pewnym momencie pod prysznic przyszła też jakaś kobieta. Dopiero wychodząc ze swojego Noyka na chwilę złapała wizerunek jej twarzy i ją rozpoznała. To była ta sławna reporterka IGN, Olivia Conti! Teraz zaś tak zwyczajnie przyszła pod zwyczajny, publiczny prysznic też pewnie po to by się odświeżyć.

Co do lokalu gastronomicznego nie było trudno do niego trafić a i wybór był dość ograniczony bo był cały jeden. Właściwie była to po prostu wspólna dla wszystkich stołówka. Na miejscu wyglądem nie różniła się specjalnie od jakiejkolwiek innej stołówki nastawionej na masowe podawanie posiłków dla dużej grupy ludzi. Podobne były i w więzieniach, i koszarach, większych zakładach pracy, statkach i tego typu miejscach. Czyli rzędy jednolitych stołów chociaż z osobnymi krzesłami a nie jak w więzieniu z przyśrubowanymi do stołów lub stanowiący jednolity odlew na wypadek gdyby kogoś korciło grzmotnąć krzesłem w strażnika czy współwięźnia. Dopiero po zgłoszeniu się do Parchów miało się jak na system penitencjarny Federacji dość komfortowe warunki jak osobną celę i to całkiem sporą. Za to nie było strażników ani innych więźniów jeśli nie liczyć etapu unitarki wspólnego dla wszystkich.

Był więc personel, też pewnie improwizowany bo ubrany jak goście z klubu a nie jak jakiś jednolity personel jakiegokolwiek lokalu gastronomicznego. Było jedzenie do zamówienia, kawa, herbata, nawet darmowe automaty z dodatkami pod ścianami. Był też inny Parch wśród nielicznych gości tego “lokalu”, Grey 35. Co najważniejsze można było jednak usiąść w spokoju, najeść się i napić do woli, całkowicie za darmo. Lokal widocznie stawiał posiłki na swój koszt. Dla zwykłych obywateli była to pewnie albo jakaś miejscowa tradycja albo niewielka uprzejmość zaś dla skazańców z zablokowanymi na Kluczach finansami to jednak było spore ułatwienie w legalnym załatwieniu czegokolwiek.




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klub “H&H”; schron Morvinovicza; 32 620 m do CH Black 4
Czas: dzień 1; g 38:30; 330 + 60 min do CH Black 4




Black 2



Realizacja planów Black 2 nie do końca poszła po jej myśli. Zaczęło się dość niefortunnie. Gdy szarpnęła Ruskiem za ramię, ten jęknął coś protestująco i Obroża widocznie przeczytała to za atak na obywatela Federacji bo poraziła niczemu niewinną Latynoskę prądem z dyscyplinarki I-go stopnia. Zmusiło ją to do odstąpienia a ciało parzyłą ją przez kilka następnych chwil. Któryś z żandarmów roześmiał się na tą obrożową reprymendę, któryś, coś mówił, że częściej powinno się co niektórym takie cwane urządzenia przepisywać to by ich praca była łatwiejsza i w ogóle niezbyt te stawianie Kozlova do pionu i motywacji wyszło.

Powiedział tyle gdzie są kible i mamrotał coś, że nigdzie nie idzie. W kiblu Diaz miała chwilę dla siebie i na ochłonięcie od skutków dyscyplinarki. I mogła się nasłuchać co się dzieje za drzwiami. A coś się działo. Nagle rozległy się jakieś krzyki. Jensen chyba coś protestował czy ostrzegał ale przez drzwi i odległość piromanka nie była pewna. Zresztą zlało się to zaraz z okrzykiem bólu jakiegoś faceta. Sądząc z podniesionych głosów reszty, pewnie jednego z żandarmów.

Nie słyszała przez drzwi wszystkiego co działo się w sąsiednim pomieszczeniu ale jednak na tyle wiele by załapać, że coś poszło nie tak z tym zabraniem lewitującej skały i doktora astroarcheologii. W końcu gdy wróciła do laba z żandarmów został jeden, podobnie jak Jensen stał on chyba na straży. Kapitan MP i reszta żandarmów znikli, chyba odchodząc gdzieś. Pozostały żandarm stał raczej na korytarzu przed wejściem do kanciapy z lewitującym i świecącym kamieniem no i naukowcem który go tak starannie badał. W ambulatorium został już mocno zrobiony Kozlov i brodaty chemik.

- Przygotowałem co się dało. - powiedział chemik wskazując gestem na sporą torbę a brodą wskazując na zalanego już na dobre lekarza który chyba miał w tym jakiś udział. Choć sam raczej nie sprawiał wrażenia, że mógłby w tym stanie pomóc w czymkolwiek komukolwiek.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline