Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2018, 20:19   #104
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ierwszy ruch należał do koboldów, a te skutecznie to wykorzystały posyłając w awanturników swe strzały, z czego jedna sięgnęła celu. Astine poczuła ból w prawym barku. Widziała jak obok twarzy sterczy jej brzechwa z białymi lotkami. Odruchowo, szybkim ruchem ręki wyciągnęła ją zaciskając zęby. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyła była jej własna krew spływająca po nieszczególnie wykonanym grocie. Oczy jej zamknęły się, a ostatnią rzeczą, która miała związek ze światem żywych był mech muskający policzek. Potem zapadła ciemność…

oszukiwacze przygód postanowili nie być im dłużni. Shee’ra w jednej chwili wyskandowała formułę zaklęcia i las zareagował na jej zew. Dzika puszcza wokół jeźdźca momentalnie ożyła niecodziennym życiem. Wszelkiego rodzaju pędy, gałęzie i korzenie rzuciły się na przedstawicieli gadziego ludu. Odziany w niechlujnie pozszywane ze sobą skóry kobold został spętany przez rozciągające się po ziemi korzenie i młode drzewka. Niestety jeździec jak i jego wierzchowiec okazali się na tyle zręczni, że bez trudu uchodzili przez niecnymi zakusami roślinności.

owstałe zamieszanie spróbowała wykorzystać Elely z zamiarem zrzucenia jeźdźca z łasicy. Jednym szybkim słowem i wyciągniętą ręką nakazała Saugowi strzeżenie leżącej Astine, a sama podbiegła do pnia drzewa, którego jedna część wiła się niczym zgraja węży szukająca ofiary. Błyskawicznie napięła łuk i wystrzeliła. Niestety łasica, a razem z nią kobold, poruszali się zbyt chaotycznie i strzała chybiła celu. Niziołka widząc swój pech przylgnęła do drzewa i rzuciła okiem w kierunku Astine. Saug był już na miejscu, a obok niego pochylona Helena, która wypowiadała słowa leczącej modlitwy oraz zerkała na leżącą u swoich stóp strzałę z białymi lotkami.

ie próżnował również Torin, który postanowił, iż nie będzie czekał na nadejście wroga tylko sam wyjdzie mu na spotkanie. Jedynie, ci, którzy widzą przyszłość, mogliby ocenić, czy było to dobre posunięcie, bowiem już na samym początku szarży krasnolud dostrzegł jak wzdłuż krzaków skradają się dwa koboldy obwieszone paciorkami, piórami oraz kośćmi. Podobnie pstrokate były ich włócznie, a stanowiące pancerz skóry dobrze ze sobą zszyte. Tak nie wyglądali zwykli piechurzy, a wojownicy. Koniec końców atak brodacza się powiódł, a świetlisty sierp złapał za nogę gada i wywalił go. Kobold zdołał się jedynie zasłonić rękami przed kolejnym ciosem, który rozorał mu przedramię.

en sam gadoid dostrzegł swoją okazję na odwet, kiedy to dwaj jego zaprawieni w boju pobratymcy zaczęli okrążać Torina. Otrzymał swoją szansą, która okazała się też zgubą, bowiem w ten samej chwili, kiedy to on zrywał się zakrwawiony sierp wyminął jego włócznię i zatopił się w piersi. Ostatnią rzeczą w jego żywocie była napływająca do pyska krew…
Tutaj jest jeszcze dwóch! – przez las przetoczył się ostrzegawczy krzyk z krasnoludzkiej gardzieli.

krzyk ten dosłyszeli drużynowi magowie, którzy spojrzeli tylko po sobie i zaraz rzucili się do swych sakw, bądź plecaków. Obaj praktycznie w tej samej chwili otoczyli się barierami z czystej mocy, Ivor za sprawą własnoręcznie rzuconego czary, zaś Xhapion wypitym właśnie wywarem. Starszy mężczyzna jednak nie poprzestał jedynie na tym, gdyż dość szybkim ruchem znalazł się pomiędzy druidką, a jej wiernym wilkiem, i zaczął rychtować kuszę.

eździec zmusił łasicę do zeskoczenia z osuwiska, a następnie zmusił ją do szaleńczego biegu. W mgnieniu oka przemknął tak obok swego walczącego z roślinnością pobratymca, jak i drzewa, za którym skrywała się niziołka. Jego gadzie ślepia dostrzegły odwróconą do niego plecami Helenę i posłał jej między łopatki strzałę. A przynajmniej tak zamierzał, gdyż gnający wierzchowiec wytrącił go z równowagi, a pocisk świsnął daleko od celu. Charcząc, kobold zmusił zwierzę do skrętu i w kilku susach oboje zniknęli za wielkimi krzewami.

łowa krasnoluda były prawdziwe, lecz nie na długo, bowiem na polu bitwy pojawili się kolejni adwersarze. Zza chaszczy wyłoniły się kolejne pokryte rdzawą łuską pyski, a pazurzaste palce zaciskały się na drzewcach włóczni i oszczepów. Mimo wszystko bogowie wojny musieli być w tej chwili po stronie awanturników, gdyż rzucane oszczepy, pchnięcia włóczni oraz wystrzeliwane z pomocą procy kamienie nie mogły dosięgnąć celów. Pierwsze lądowały głęboko w czeluściach krzewów, a ostatnie zdzierały jedynie korę z okolicznych pni.

zczęśliwa passa musiała się jednak skończyć, gdyż na arenę boju wkroczyli dwaj ostatni gracze. Pierwszym z nich był rosły kobold o zielonych ślepiach ściskający w pazurach piękną włócznię o błyszczącym grocie. Zawieszone miał na niej koraliki oraz pióra, które mocno kontrastowały z opasającym jego ciało futrem szarego wilka. Pod owym futrem ci o bystrzejszym wzroku dostrzegli skórznię wykonaną z dobrej jakości skóry oraz dziwny amulet. Czempion.

araz zanim zza zarośli wyłoniła się zakapturzona postać w ciemnych grubych szatach dzierżąca w dłoni drewniany kostur zwieńczony małą czaszką. Ten ostatni z resztą od razu powędrował w górę, a z koboldziego pyska wydobyły się słowa mocy. Inkantacja, która niesiona wiatrem rozniosła się po lesie. Kiedy tylko zaklęcie zostało ukończone oczodoły czaszki na szczycie kostura zalśniły fioletowym światłem, a część ze śmiałków ogarnęła słabość.

ak na rozkaz gadzi łucznicy znów wypuścili swe strzały, które tym razem dosięgnęły Helenę. Kapłanka poczuła jak krótki intensywny ból rozchodzi się po prawej ręce, a następnie jak zaczyna po niej spływać krew. Wiedziała, że sama rana nie jest tak groźna, jak to co mogło się przez nią dostać. Trucizna, to właśnie ona powaliła Astine. Zaczynała już w myślach modlitwę o niezłomność swego ciała, lecz nie zdołała jej dokończyć, gdyż ogarnęła ją ciemność...




 
Zormar jest offline