Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2018, 13:45   #185
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

Jęki konających, wrzaski, które nikły jedynie w wyniku drastycznego wymęczenia i ciche błagania wypełniały pokoje szpitalne, korytarze. Później ładowano zarażonych do więzień. Później zabijano i palono w krematoriach. Robiono wszystko by oszczędzić cierpień choroby i uniknąć nieuniknionego rozprzestrzeniania się zarazy. Zdrowi cywile działali na własną rękę. Schrony zapełniono w pierwszych tygodniach epidemii. Niejednokrotnie ludzie szturmem uciekali z wnętrz, gdy spostrzegli pierwsze objawy u kogoś w środku.

We wczesnej fazie flota Imperium pilnowała, by żaden statek nie opuścił powierzchni planet. Bez względu czy stwierdzono obecność zarazy. Z czasem niektóre planety zwalniano z zakazu. Niejednokrotnie dochodziło do starć z osobistymi flotami arystokratów. Czasem ktoś uciekł. Później próbowali wszyscy, zwłaszcza tam gdzie zapanował głód - na nieżyznych, kopalnianych planetach i asteroidach. Imperium nie było w stanie zaradzić kompletnemu chaosowi, jaki zrodził podległy mu przerażony wszechświat. Widząc tę słabość, zdrowe planety sięgnęły po autonomię. Na nowo wybuchły dawne wojny, a największą z nich była ta, która miała odrodzić w nas „dziedzictwo Argonautów”.

XXIX Historyk Imperialny, Teodor de Rotu, fragment „Dziedzictwo Argonautów”





Informator Herlański
Demuzja, Turos, Haito, Herculos, Thebas, II, XI, Argos, Atorus I i Atorus II - to planety i miejsca, które po otwartym buncie jako pierwsze zostały zbombardowane. Większość, to planety więzienne psioników. Ten zdecydowany ruch Imperatora dowodzi, że wszelkie akty nieposłuszeństwa i próby naruszenia porządku Imperium w tych trudnych czasach zostaną potraktowane z pełną stanowczością i charakterystyczną dla Herlanów siłą. Harlański porządek nie dopuszcza nieprawości i będzie bez skrupułów eliminować podłe wynaturzenia psioniczne. Jak stwierdziły służby Imperialne, psionicy odpowiedzialni są za skażenie wielu planet nieznaną dotąd chorobą, na którą jak dotąd nie odnaleziono lekarstwa. Cios, jaki wymierzyło Imperium Czarnemu Oku z całą pewnością zmusi psioników do zastanowienia się nad skutkami ich poczynań. Imperium pozostaje i pozostanie silne w jedności.

Dni po lądowaniu: 190. Czas do przybycia Morgany: 125 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, orbita

Argos

Przycisk pod naporem dłoni Kapitana Ergo Mensk obniżył się, tym samym zwalniając blokady i uzbrajając ładunek anihilacyjny. Wyświetlacz zaczął pokazywać liczby, dzielące Avalon do kresu wszelkiego życia.
- 31... 30... 29...
Ergo Mensk patrzył na zmieniające się cyfry i słuchał odliczania komputera jak zahipnotyzowany. Śmiertelna przesyłka dotrze na miejsce, nie było już odwrotu. Planeta Avalon była stracona.

Kapitan obrócił się akurat na czas, by ujrzeć materializującego się psionika. Uśmiechnął się smutno, wymierzył, odczekał... i wypalił. Krew bryzgnęła ze strzaskanej czaszki. Jego głowa opadła bezwiednie na pierś, po tym samobójczym akcie.

Victor podbiegł do panelu, widząc co się stało chwycił za szyję kapitana Ergo Mensk. Nie zważając, że mężczyzna już wyzionął ducha zmiażdżył jego krtań, mięśnie i kręgosłup jak jakąś masakryczną gombkę. Cofnął się kilka kroków do tyłu. Oddychał ciężko. Był cały zbryzgany krwią, jego ciało i ubranie w wielu miejscach było nadpalone od nagłych skoków teleportacyjnych, włosy stopiły się, czyniąc jego czaszkę nagą niczym kość. Wpatrywał się w swoje krwiste dłonie, opadł na kolana i tak trwał w bezruchu pełnym rozpaczy, niczym jakiś antyczny posąg.

Lecz jego gałki oczne, ruszały się gwałtownie pod powiekami. Widział doskonale jak bomba anihilacyjna zmierza na spotkanie z planetą Avalon, widział jak statki Czarnego Oka posyłają pociski za intruzem, w ostatnim desperackiej próbie zmiany kursu, lub wywołania przedwczesnej eksplozji, lecz próżne były to próby ujarzmienia najpotężniejszej broni ludzkości. Z gardła Victora wydobył się ryk wściekłości. Gdyby tylko prawa fizyki na to zezwalały, krzyk wypełniłby cały wszechświat.

Pięć standardowych dni wcześniej,
Planeta Harla, stolica Imperium


Pałac Imperatora

Hermetyczna, pancerna szyba oddzielała Imperatora Szadoka VII, syna Archibalda III od tego niepokojącego odkrycia, widocznego w dole. Wieści z pozostałych światów stanowiły informacje, w które trudno było uwierzyć, póki nie ujrzało się tego na własne oczy.

Nowa choroba, na którą ludzkość nie znała lekarstwa. Retrowirusy nowej generacji, które w swej budowie znacznie różniły się od znanych wirusów.


- Przenoszą się przez dotyk, ale najprawdopodobniej także drogą kropelkową. Istnieje wysokie niebezpieczeństwo użycia patogenu jako broni biologicznej. Choroba najpierw atakuje komórki skóry. Powoduje patologiczne zmiany w postaci krost, zrogowaceń, bąbli, swędzenia i rozkładu. Następnie wirus atakuje układ nerwowy. Pojawiają się drgawki, a potem pojawia się silny ból. Mija, gdy następuje niedowład, ale wtedy najczęściej następuje przerzut. Zaburzenia koordynacji ruchowej, koncentracji, zaniki pamięci i migreny. Na koniec choroba atakuje pozostałe tkanki miękkie i ingeruje w łańcuch DNA całego organizmu. Można odnieść wrażenie, że te mikroorganizmy zostały zaprojektowane, tylko po to by zabijać człowieka w niewyobrażalnych męczarniach.

Szadok VII przysłuchiwał się zeznaniom doktora z rosnącą wściekłością.
- Jest na to lekarstwo? – Szadok odwrócił wzrok od skamieniałości, leżącej na stole za szybą. To była smutna parodia człowieka. Zanotował, że Doktor silnie się poci. Cały był mokry. – Więc?!

- Jak dotąd udało nam się ustalić, że choroba przebiega dłużej u osób mieszkających na Turos, Haito i podobnych planetach, Imperatorze... – mężczyzna przetarł pot z czoła -... ale jak dotąd nikt nie wyzdrowiał całkowicie, ale wciąż zbieramy dane.

Imperator raz jeszcze spojrzał za szybę.
- Planety więzienne psionów...? Stwierdzono już jakieś przypadki poprawy stanu zdrowia?

- Tak, Imperatorze. Tylko psionicy.

Szadok VII uderzył otwartą dłonią w ścianę, powodując, że jego rozmówca skulił się w sobie. Wyszedł bez słowa, zostawiając doktora sam na sam z leżącą w dole kamienną kobietą i echem kroków zwiastujących gniew Imperatora.

Dni po lądowaniu: 190. Czas do przybycia Morgany: 125 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, kolonia


Argopolis

Informacja o ataku na Argos wrogiej floty, dotarła do Carla Cabbage, gdy ten omawiał kwestie bezpieczeństwa z Aurelią Zavisza w Garnizonie. Garnizon straży w Argopolis posiadał wiele pomieszczeń zdatnych do zamieszkania, a których stan został zakwalifikowany przez inżynierów jako bezpieczny i nadający się do eksploatacji. Narzędzie komunikacji było pierwszym elementem, jakie zostało zainstalowane w gabinecie gubernatora.

- Projekt Remora. Przygotować Avalończyków do ewakuacji. – krótki rozkaz gubernatora nie znosił sprzeciwu, lecz na jego twarzy widać było napięcie.

- Projekt Remora – powtórzyła Aurelia patrząc głęboko w oczy gubernatora.

Kometa uzbrojona w silniki naprowadzające była wątpliwej jakości bronią na mobilne statki. Jedyna szansa powodzenia była wtedy, gdy flota zajęta walką zignoruje nie mniej niebezpieczne okruchy skalne pływające w kosmicznym oceanie. W tej sytuacji jednak nic im innego nie pozostawało.

Informacja, że Argos wystrzelił bombę anihilacyjną przesłała obca flota. Było to już po uruchomieniu operacji Remora. Kobiecy głos, który nagle włamał się na linię ogłosił ich koniec. Android V potwierdziła tę informację. Carl nie miał w zwyczaju się poddawać. Skorygowane koordynaty zostały przesłane do V, która przebywała na wraku, zaś silniki manewrowe chwilę później skorygowały trajektorię. Ukryta w czarnych czeluściach kometa, niemal w tym samym czasie minęła statek Czarnego Oka - Czarnoboga ledwie o kilka metrów. Nagle znikąd wyłonił się ów kolos zza kadłuba i pognał w stronę planety Avalon.


Avalon, Frank Jaeger



Wiele dni upłynęło od rozpoczęcia samotnej misji Dante. Był oddalony od obozu kolonii setki kilometrów na północ. Śnieg często pojawiał się w nocy, ale niemal zawsze topniał za dnia, tworząc pod stopami mlaskającą, miękką breję. Nic nie znaczący człowiek zagubiony na olbrzymich połaciach niezbadanej planety, którego łatwo było przeoczyć. Plan działania w zasadzie nie istniał.

Frank przystanął na wietrze, chłonąc całym sobą nagłe uderzenie mroźnego powietrza. Kiedy otworzył oczy dostrzegł na nieboskłonie dwóch intruzów. Smugi ciągnące się za obiektami dowodziły, że oba przekroczyły już odpowiednią granicę atmosfery.

Widok był piękny w swej strasznej zapowiedzi nadchodzących wydarzeń. Z tej odległości mógł jedynie domyślać się czym są owe obiekty, ale dysponował doświadczeniem wystarczającym, by stwierdzić, że nadchodzące minuty to wszystko co mu w życiu pozostało. Był niemal w epicentrum nieuniknionego.

W momencie wybuchu powietrze znieruchomiało na moment, by wystrzelić w przeszywającym uszy sprzężeniu. Kontynenty pękały w trzeszczącej agonii, której wtórowały szalejące burze płomieni, spopielających wszystko na swej drodze. Wszystko w epicentrum eksplozji zamieniało się w zjonizowaną parę. Plazma wypełniła przestrzeń, zabarwiając ją w kolorach ognistej śmierci. Powierzchnia planety zatrzęsła się, jak w przedśmiertnych konwulsjach, kiedy odłamki niestopionej całkowicie materii uderzały w stały ląd. Avalon w całości stałby się martwym, poparzonym ciałem z boleśnie pękniętą szklisto-ceramiczną skorupą i pęcherzami zastygłej masy... gdyby nie projekt Remora.

To był wybuch jedynie w odległych warstwach atmosfery.

Śmierć Avalona wciąż jednak była nieunikniona, choć oddalona w czasie "zimy anihilacyjnej". Para i popioły wzbiją się przez zastraszającą energię i przysłonią białego karła tak całkowicie, jak wcześniej wybuch bomby anihilacyjnej przyćmił dzienne światło gwiazdy. Po kumulacji oślepiającego światła, nagle zrobi się ciemno.

Frank Jaeger nie miał gdzie się schować. Przyszło mu stanąć twarzą w twarz z mknącą w jego kierunku falą śmierci. W trwającej wieczność sekundzie wszystko się kończyło.


Jakiś czas później poparzone i napromieniowane ciało Dante pozwoliło mu zaledwie na chwilę dostrzec miejsce, gdzie ponownie utracił przytomność. Był pod ziemią. Jaskinia? Niemechaniczne części ciała wyglądały jakby powrócił z piekieł. Był tam też ten dziwny chłopak. Louis. Ledwo go poznał - chłopak był łysy, cały pokryty pęcherzami i płatami odchodzącej skóry. Mimo to uśmiechał się do niego jakby ból go nie dotyczył.


Argopolis


Chmura radioaktywnych popiołów przysłoniła wkrótce również Argopolis. Skołtuniony front niszczycielskiego powietrza przysłonił całunem miasto, zakrywając gorzejącą w oddali i zapomnianą już życiodajną gwiazdę. Koloniści schronili się w podziemnych pomieszczeniach dawnej Argonauckiej elektrowni. Oczekiwali.

Statki ratownicze z Argos wylądowały możliwie blisko miasta, choć kierowanie pojazdami w przesłaniającej, grubej na kilometry kurzawie, mimo całej aparatury, graniczyło z niemożliwym. Oddział obcych ludzi dzierżących skafandry pojawił się po około dwudziestu minutach od wybuchu.

Avalończycy małymi grupkami, ograniczonymi przez liczebność skafandrów posłusznie kierowali się do widocznego w oddali, dryfującego statku. Gdyby nie szczelne hełmy, wirujący wokół radioaktywny pył wgryzałby się w ich gardła i niepozwalałby dojrzeć ogromu zniszczeń. Co wrażliwsi odwracali wzrok od martwych zwierząt.



- Księżna Dominika D'Vriss - Bruno przedstawił kobietę stojącą obok niego. Sam nie wiedział co o tym myśleć, ale jeszcze będzie miał czas się nad tym zastanowić.

Kobieta była odziana w jedwabną, czerwoną szatę z kapturem, przywodzącą na myśl dawne stroje arystokratów z czasów Imperatora Szadoka I.
- Imperium trawi wojna. - księżna postanowiła dać kolonistom, którzy przebyli kwarantannę popromienną chwile na przetrawienie tej informacji. - Jesteśmy Czarnym Okiem, psionikami z koszmarów Imperium, ale to nie wasz koszmar. - księżna spojrzała na człowieka z przypaloną twarzą, Victora - To kapitan Argos uruchomił akt anihilacyjny, jesteśmy tu by wam pomóc, choć nie ukrywam, że Avalon był naszym głównym celem. Zostaniecie poddani sesji informacyjnej z ostatnich wydarzeń w Imperium, a następnie przebadani psionicznie. Potem... potem zobaczymy... - po tych słowach odeszła wraz z człowiekiem z poparzoną twarzą.

Victor i Księżna oddalili się, by pozostać na osobności.
- Znaleźliście go? - zapytała.

Victor Kasapi patrzył w dal, mimo, że przed sobą miał jedynie blachy statku.
- Tak, Wielebna. Odrodzony Anomander był wraz z człowiekiem, którego nazywają Frank Jaeger. Sam nawiązał kontakt. Chłopakowi nic nie grozi, ale Jaeger... jeśli ma żyć konieczna będzie izolacyjna cyborgizacja.. - Victor drgnął nagle, jakby wybudził się z jakiegoś snu - Och... bym zapomniał... - mężczyzna czas jakiś smakował kolejne słowa - ...jeśli wierzyć słowom chłopaka, ten męższyzna to potomek Pierwszego... medycy ze "Zmory" się nim zajęli. - Victor uśmiechnął się i spojrzał na Wielebną - Bruno świetnie się spisał.

Jazgot silników wzrósł miarowo, po chwili wszyscy poczuli jak kadłub unosi się do góry z miejsca, do którego miał już nigdy nie powrócić.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 27-07-2018 o 22:22.
Rewik jest offline