Julia
Podciągnęła wyżej swoją luźną spódniczkę. Była trochę pognieciona, ale to nie szkodzi. Spojrzała na Bruthe, patrząc z zadowoleniem na jego zarumienione policzki. Z wdziękiem otarła pośladkiem o jego tyłek, i oblizała wargi, gdy na nią patrzył. A w jakiej sprawie, ci ludzie tu przyszli, kochaniutki? - rzuciła czule w jego kierunku, spoglądając na trójkę mężczyzn. Jeden z początku wydał się jej krasnoludem, ale gdy zobaczyła krótko ostrzyżoną brodę, szybko zrezygnowała z tego poglądu. A może... Był bardzo niski, i solidnej budowy ciała. Julia nie znała jeszcze tego osobnika z drugiej strony.
Szybko zrozumiała zamysły nieznajomych, kiedy ruszyli w kierunku celi Waldemara, medyka oskarżonego o nekromancję. Było jej go szkoda. Był bardzo dobrym medykiem, i dobrym towarzyszem w wielkim łożu. W końcu postanowiła umilić życie i jemu, i sobie. Rozmasowała swoje piersi, i ruszyła w kierunku celi oskarżonego, w którego winę Julia nie wierzyła. |