Zingger zgodził się z propozycją Wolfganga.
- Toż jasne jak słońce, że okazja sama pcha się nam w ręce. Musimy zmierzać ku wieży. Czuję, że tam może być coś cennego. Ale - zastrzegł od razu - Gdyby okazało się jednak, że znajdziemy tam same heretyckie księgi, to rozpalimy stos.
Gdy pożegnali Pannę Knedlikovą i zmierzali ku Kemperbadowi mruczał raz po raz do siebie.
- Zamek Wittgenstein. Mam złe przeczucia. Z czymś mi się kojarzy ta nazwa. Z jakąś krwawą opowieścią z dzieciństwa. Mam złe przeczucia... |