Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2018, 09:00   #28
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Inkwizytor usiadł obok Walerii. Miał na sobie skórzaną kurtkę, spod której wystawał biały T-Shirt. Ręce trzymał w kieszeniach kurtki. W prostych jeansowych spodniach mógłby uchodzić za jednego ze stałych bywalców klubu. No prawie…
Nie czekał aż wampir zajmie miejsce. Nie miał też żadnej potrzeby w podawaniu dłoni istocie. Wręcz przeciwnie, ograniczył kontakt do minimum. Spojrzał na Verbenę. To było jej spotkanie, on tu tylko towarzyszył.
- Witaj wszechmogąca - Leif odezwał się przenosząc spojrzenie z mężczyzny na kobietę z którą przybył się spotkać. - Witaj i ty panie. - Zerknął znów ku Gerardowi, tym razem jedynie przez moment muskając go wzrokiem, jakby po prostu nie zwykł nie spoglądać ku temu do kogo kierował słowa. Czarną skórzaną kurtkę ozdobioną masą naszywek zespołów typu Burzum, Dimmu Borgir czy Gorgoroth powoli powiesił na oparciu krzesła, na którym po chwili usiadł. Czarny, prosty sweter i wyświechtane jeansy współgrały z jego dziką aparycją warunkowaną przez burzę nieuporządkowanych bujnych włosów, przez co wyglądał nieco na kloszarda, którego obecność tu mogła być jawnym dowodem na niekompetencję ochrony.
Patrząc na maginię w zamyśleniu pocierał srebrny wisiorek-mjolnira spoczywający na piersi.
- Jestem Leif, miło poznać przyjaciół mojej… - zawiesił głos zdejmując okulary przeciwsłoneczne i spoglądając kocimi oczyma w oczy Valerii - … przyjaciółki. - Zakończył, choć w tonie głosu i tym co czaiło się w nieludzkich ślepiach wyraźnie odznaczała się dwuznaczność budząca poczucie, iż to określenie starej wiedźmy w jego ustach nie do końca jest prawdą.
Uśmiechnęła się szeroko i nie zwracając uwagi na napięcie jakie przez moment zawisło w powietrzu uścisnęła dłoń wampira.
- Waleria, a to mój współpracownik Gerald, będziemy tu mieszkać przez jakiś czas - odpowiedziała, po czym spojrzała żałośnie najpierw na pusty kufel a potem na towarzysza - byłbyś tak dobry i zamówił mi jeszcze jedno piwko,- powiedziała zbliżając usta do jego ucha aby przekroczyć szum otoczenia.
- Nie - odpowiedział uprzejmie Gerard, ignorując fakt, że dziewczyna przekręciła jego imię w trakcie oficjalnej prezentacji. Po tym co opowiedziała o swoim poprzednim spotkaniu nie miał zamiaru zostawiać jej samej z kolejnym wampirem. Spróbował natomiast przywołać kelnerkę do ich stolika. Nie było to łatwe w dniu koncertu i przy tak dużym tłumie, toteż nie przykładał się specjalnie i wszystko wskazywało, że Waleria będzie musiała przystąpić do rozmowy z pustym kuflem.

Nieumarły nie sprawiał wrażenia jakoby zastanawiało go zachowanie Gerarda i jedynie przypatrywał się ciekawie obojgu. Lekkim, leniwym i powolnym ruchem przysunął przed siebie opróżniony do połowy kufel Hannah.
- Pozory… - mruknął z lekkim uśmiechem czającym się w kąciku warg.
Rzeczywiście, jego leniwie naturalna poza przed w połowie pustym naczyniem mogła łatwo być odebrana przez kogoś postronnego, jakby od jakiegoś czasu wampir siedział w towarzystwie racząc się piwem.
Blondynka szybko załapała drugie dno tego gestu.
- To skoczę i wezmę nam jeszcze po jednym - oznajmiła wstając żywo i wstała kierując się w stronę baru.
Wampir nie odezwał się na to i nawet nie spojrzał na akolitkę Verben. Nie tylko nie mówił wiele, co i nie próbował zagaić rozmowy, choć w jego wzroku można było wyczytać przepełnioną cierpliwością ciekawość.
- W takim razie weź jeszcze jeden dla mnie - krzyknęła Waleria za dziewczyną.
Jej również się nie spieszyło, mieli wystarczająco dużo czasu. Mogła więc spokojnie poprowadzić rozmowę. Miała tak wiele pytań o Pyłową Wiedźmę, o społeczeństwo spokrewnionych o wielką bitwę. Jednak gdy otworzyła oczy zapytała tylko
- Od jak dawno tu mieszkasz?
- Przybyłem zeszłej nocy -
nieumarły odpowiedział wibrującym głosem nie poruszając się. - Nie jestem stąd.
W milczeniu kiwnęła głową
- Czyli nie możesz zbyt wiele powiedzieć o urokach Lillehammer? - ni to stwierdziła ni to zapytała. - Wielu twego rodzaju tu mieszka?
- Myślę, że tak. - Leif ważył słowa mówiąc powoli, jakby w zastanowieniu. - Spotkałem kilkoro, ale dwóch oprawców świadczy o tym, że jest na nich zapotrzebowanie.
- Oprawców? -
spojrzała czujnie na wampira.
- Nie wiesz za dużo o niuansach rodziny wszechmogąca? - Wampir zmrużył oczy, jego wypowiedź zabrzmiała tylko trochę bardziej jak pytanie niż stwierdzenie.
- Mam pewną wiedzę na wasz temat, niestety z przyczyn obiektywnych nie jest to wiedza pełna, ani wystarczająca. Inna rzecz, że zdaję sobie sprawę, że zapewne jest ona również obciążona niezrozumieniem i przesądami. Dlatego byłabym wdzięczna gdybyś pokazał mi swój punkt widzenia…

Leif skinął powoli głową. Przez krótką chwile milczał bebniąc palcami po kuflu piwa.
- Oprawca to… urząd… - urwał i zastanowił się nad czymś. - Funkcja, stanowisko - podjął znów w końcu. - To nieczęsta nominacja, w wielu miastach ich nie ma. Dbają o o by nie było przeludnienia. - Uśmiechnął się jakby ostatnie słowo znajdował jako wyborny żart. - Może raczej “przewampirzenia” populacji, oraz by przybysze ‘meldowali’ się księciu. Ci, którzy tego nie robią, nie czyniąc zadość tradycji… ot stąd nazwa oprawca. Tu jest aż dwóch.
- Rozumiem, że tutejszy książę dba oby pogłowie zwierzyny nie było zanadto przerzedzone -
jej głos płynnie przeszedł w ciszę. Gerard zmierzył ją wzrokiem. Podejście werbeny było dlań bardziej niż zaskakujące. On sam o ludziach, którymi z woli Jedynego mieli się opiekować nigdy nie powiedziałby jak o zwierzynie. Tym bardziej ucieszył się, że słyszy każde słowo. Nie można było bluźnierczyni zostawić samej z wrogiem ludzkiego rodzaju. Z rozmyślań wyrwał go głos rudowłosej, który znów się nasilił - Rozumiem, że poznałeś już księcia? Myślisz, że można się z nim porozumieć? Czym można byłoby go w twej opinii skłonić do rozmów? Wszak będziemy sąsiadami więc powinniśmy dla obopólnego dobra pozostawać w dobrych relacjach - uśmiechnęła się kurtuazyjnie.
- Poznałem. Myślę, że będzie skłonny do rozmów. - Leif również się uśmiechnął, a przez twarz przebiegł mu lekki grymas rozbawienia. Wspomniał “księcia”. - Ale nie uważam, by można było się z nim porozumieć.
Zmarszczyła brwi, Leif mówił do niej zagadkami. Przecież z każdym da się porozumieć, każdy przecież czegoś chce, czegoś potrzebuje… Zupełnie nie wiedziała co o tym myśleć? Dwóch oprawców…. czyżby...
- Czy będzie to niegrzeczne jeśli zapytam z jakich klanów wywodzą się Ci którzy tu mieszkają? - może to da mi jakąś poszlakę pomyślała - Mam jeszcze drugie pytanie w jaki sposób wampir staje się księciem? Czy możliwym, jest w waszym społeczeństwie aby książe był zagrożony … detronizacją - to wyjaśniałoby czemu potrzebuje aż dwóch oprawców, przez myśl przeszło jej też, że może gdyby pojawił się nowy książe łatwiej byłoby się z nim porozumieć…

Kolejna pauza wynikała z głębokiego zastanowienia się Leifa, choć nie nad samymi odpowiedziami na które liczyła czarownica. Wampir wspomniał niewerbalne polecenie udania się do Lillehammer, odnalezienie ołtarza, przygotowanie się do starcia, oraz informację wysłaną przez Hannah o spotkaniu z tą rudowłosą, piękną czarodziejką. Polecenia wspierania jej nie było, a jednocześnie Emma dała do zrozumienia, że spotkać się z Valerią powinien. Pełna dwuznaczność relacji i pytania rudowłosej celujące powoli, acz nieustępliwie poza powierzchowne informacje.
Było tu głośno, wydawało się jakoby nikt się nimi nie interesuje, aczkolwiek rozmowa taka w miejscu publicznym…?
Może inny spokrewniony na miejscu Leifa poczułby prowokację, Leif jednak miał to gdzieś.

Wampir złapał się na tym, że w zamyśleniu przeniósł wzrok na Gerarda.
- Och z pewnością znajdzie się tu przedstawicieli większości klanów Rodziny - odpowiedział, chwilowo wciąż patrząc mężczyźnie w oczy. W jego słowach zabrzmiało to jak “ich klanów” jakby nie identyfikował się z Kainitami. - Czy to u jednych, czy to u tych drugich aspirujących do przejęcia miasta. Pytając o klany czuję, że głównie chodzi Ci o księcia Valerio? - Po raz pierwszy nazwał ją po imieniu i powoli odwrócił ku niej oblicze. Kocie ślepia spojrzały prosto w jej oczy, a uśmiech wampira poszerzył się nieco. - Jego klan, to samochodowe kukły crashtestowe.
Zaskoczona zamrugała powiekami. Nie wiedziała co odpowiedzieć, podniosła więc do ust szklankę i wypiła ostatni łyk piwa, było już ciepłe.
- Czy mógłbyś rozwinąć myśl, nie jestem w stanie pojąć tego co próbujesz mi przekazać? Jak już mówiłam moja ignorancja w tej kwestii równa jest mojej wyobraźni, a ta właśnie zaczęła intensywnie pracować.
- Zawsze chciałem zobaczyć co dzieje się ze światem, gdy zaczyna intensywnie pracować wyobraźnia wszechmocnego. -
Leif nie spuszczał spojrzenia. - Kukła. W peruce - dodał. - Ciężko to rozwinąć.
- W takim razie kto pociąga za sznurki -
spojrzała badawczo mu w oczy. - wiesz może?
- Nie - odpowiedział prosto i znów urwał, tym razem w reakcji na powrót Hannah, która usiadła z powrotem na swoim miejscu i podsunęła pełny kufel piwa magini sama unosząc swój do ust. Patrzyła badawczo to na wampira, to na Valerię, jakby chciała wyczytać co straciła z rozmowy.
- Może sobie ze mnie zakpili? - W tonie nieumarłego nie było nic, wskazującego jakoby przejmował się taką ewentualnością. - A może ta kukła kukłą nie jest. Może to banda wariatów wmawiająca sobie, że ich władca to kukła? Nie odpowiem Ci na to, bo sam nie wiem.
- Whatever
- mruknęła pod nosem i zabrała się za kolejne piwo.
Inkwizytor pochylił się nad stolikiem i przysunął twarz tak, żeby Leif mógł go plepiej słyszeć:
- Alvaro. Wampir bez cienia. Znasz?
- Nie, ale jako rzekłem, jestem tu dopiero od wczoraj. - Nieumarły przekrzywił lekko głowę. - Czemu tak interesuje was Rodzina z Lillehammer?
- Ja tam interesuję się lokalsami, tylko dlatego że oni interesują się nami -
odpowiedziała wzruszając ramionami.
- Adam von Klaus. Wampir. Mag. Znasz? - znów zapytał inkwizytor. Ewidentnie jego maniery i obycie pozostawiało wiele do życzenia.
- Gdy ‘lokalsi’ interesują się przybyszami, jest to naturalne - wampir powiedział powoli ignorując słowa Gerarda. - Zbieranie informacji o lokalsach przez przybyszów, oznacza jakiś cel.
Zignorowany inkwizytor znów cofnął się znad stolika i oparł wygodnie. Przed nim jednym nie stało piwo. Teraz schował dłonie do kieszeni swojej kurtki. Patrząc na cóż jeszcze ów wampir może im się przydać.
- Naturalnym jest też interesowanie się środowiskiem w którym człowiek, czy też każde inne stworzenie planuje osiąść przynajmniej na czas jakiś. Zawsze warto coś wiedzieć, aby nie wejść w niepotrzebny konflikt. Zresztą mam ostatnio dziwne przeczucia co do tego miejsca, ale możemy porozmawiać o czymś innym.

Nieumarły wziął kufel w dłoń i przez chwilę powol mieszał w kółko lekko ciepłe już i trochę rozgazowane piwo.
- Zastanawia mnie po co polecono mi się z tobą spotkać Walerio - powiedział w zamyśleniu. - Zgaduję jeno, że wiedźmy którym winienem wiele, chcą abym cię wspierał niezależnie od tego co mi tu przeznaczyły. Ale jak pomóc…? - mówił jakby po prostu wyrażał swe myśli. - Gdybyż szło aby pomóc zniszczyć tutejszą Camarillę, Sabat? Obrócić w gruzy całe Lillehammer? To byłoby zrozumiałe i mógłbym zacząć z marszu. Zamiast tego zadajecie pytania o tutejsze frakcje Rodziny, o jakichś Alvarów, Klausów, niuanse których będąc tu od wczoraj znać nie mam prawa i mnie to wszystko powiem szczerze nie interesuje. - Zerknął na mężczyznę. - Mógłbym zgadywać, że Emma, a może sama Stanisława, chcą abym będąc kim jestem pomógł ci zdobywac te informacje. Informacje z zakresu Rodziny, które mi łatwiej zdobyć niż tobie Walerio. To miałoby sens. - Powrócił wzrokiem ku rudowłosej. - Musiałbym wtedy wiedzieć jakie informacje zbierać, oraz pod jakim kątem. Tu zaś bardzo pomogłaby wiedza “po co”.
- Łatwo przychodzi ci obracanie się przeciw innym z twego rodzaju. Mam propozycję, żebyś zaczął z marszu określać siłę i liczebność tej waszej Rodziny. Zorientuj się na spokojnie kto jest kim. Kto jest najbardziej niebezpieczny. I jak spędzają dni - Gerard splótł na spokojne dłonie i patrzył na wampira.
- W takim razie zagrajmy w otwarte karty - odpowiedziała Waleria - z uwagi na fakt iż zamieszkam tu na jakiś czas chciałabym wiedzieć coś o okolicznych drapieżnikach, wydaje mi się być to rozsądne zachowanie. Ponieważ Twój rodzaj jest najbardziej niebezpiecznym drapieżnikiem w okolicy, oczywistym jest, że to właśnie na Wampiry skierują się moje oczy w pierwszej kolejności, po równo na księcia i jego popleczników jak i na okoliczny Sabat. Niestety jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało obawiam się przyszłych zagrożeń, nie potrafię jeszcze powiedzieć wiele na temat powodu moich obaw, ale czuję że trzymanie ręki na pulsie jest tym co powinnam zrobić. - zakończyła już z uśmiechem po czym sięgnęła po piwo.
- To nie jest mój rodzaj, ani moja Rodzina - Leif odpowiedział powoli przesuwając spojrzenie z oblicza Valerii na twarz Gerarda, akcentując tym zwrócenie się do obojga. Nie zdradzał przy tym emocji, jakby jedynie stwierdzał fakt. - Myślę, że już rozumiem jakie macie cele. Zaiste wiedza o tutejszych spokrewnionych to najlepsza broń, aby je osiągnąć. Przejdźmy do tego czym chcecie mi za tę broń zapłacić.
- Jeszcze jedno -
powiedział Gerard zdejmując okulary i pocierając je.
- Waleria popełniła jeden drobny błąd opisując lokalny… - inkwizytor szukał słowa wpasowujący się w dotychczasowy ton rozmowy - ...ekosystem. Poza nami, tobą, Sabatem i resztą wampirów jest tu coś jeszcze. Coś, co nosi w sobie duszę burzy.
Dopiero po tych słowach Guivere skierował swój wzrok na wampira:
- Pewnie jeszcze tego nie spotkałeś, skoro jesteś tutaj tak krótko, ale gdybyś spotkał, to informacje na ten temat byłyby cenne.
W końcu spojrzał na Walerię. Ciekawiło go cóż młoda Verbena zaoferuje.
- Coś… - Leif szybciej niż dotychczas przekręcił głowę ku magowi i lekko przekrzywił ją w zaciekawieniu. Z jakiegoś powodu to co rzekł Gerard sprawiło, że nie czekał cierpliwie na odpowiedź Valerii. - Czym to jest i czemu informacje o niej są cenne?
Gerard założył okulary i spojrzał na wampira. Patrzył z ciekawością. Inaczej niż dotychczas.
- Być może to konkurencja do tej samej niszy. Choć pewnie potencjalne zagrożenie.
Skinęła powoli głową
- Gerard ma racje, mam powody by przypuszczać że w tych okolicach żyje jeszcze jeden drapieżnik, który jeśli wyjdzie na łowy będzie stanowił zagrożenie nie tylko dla zwykłych ludzi ale również dla magów, wampirów dla wszystkich… Sądzie, że miejscowi mogą wiedzieć o nim więcej… Zatem cóż oferuję: pomocną dłoń w trudnych chwilach.Przez ten czas gdy spałeś świat zmienił się bardziej niż Ci się wydaje... nawet silny przedstawiciel swego rodzaju, potrzebuje wsparcia. Moim zdaniem to dobra oferta, zwłaszcza, że to potencjalne zagrożenie nie dotyczy tylko nas, księcia i jego dworu czy lokalnego sabatu ale również Ciebie. Ewentualnie w ramach wynagrodzenia mogę powiedzieć coś więcej o zagrożeniu które ci grozi…
- W ramach wynagrodzenia chcesz mi Valerio opowiedzieć ile wiesz o czymś co wam zagraża i o czym chcesz abym zebrał informacje? -
Leif uśmiechnął się, a w kocich oczach rozbłysły ogniki wesołości. - To żadna oferta. Konkurencja do niszy? - Zerknął przelotnie na Gerarda. - To zagrożenie tutaj, dla tych co w Lillehammer. Książę i jego ferajna, Sabat, również wy, skoro masz zamiar tu trochę pomieszkać Walerio. Ja tu jestem chwilowo, wkrótce zawołam “adjø Lillehammer”. Powiesz mi co wiecie o tej dziewczynie, która was tak przeraża nie w ramach zapłaty, a dlatego, że zabicie jej to może być droga do celu jaki mi tu nadały wiedźmy. Za szpiegowanie dla was Kainitow chcę czegoś innego.
- Niestety nie jest to tak proste jak ci się to wydaje -
odpowiedziała - zagrożenie nie obejmuje tylko Lillehammer, dlatego samo odejście ze słowami “adjø Lillehammer” wiele nie pomoże, gdy drapieżca obudzi się głodny, bardzo głodny… ale niech będzie powiedz czego chcesz, a my zobaczymy czy możemy Ci to dać.
- Dwie rzeczy, jedna to drobiazg. Mam coś, co ma lata, chcę by miało tysiąc lat.
- Jak mniemam nie chcesz poczekać -
inkwizytor uśmiechnął się szeroko - a druga rzecz?
- Umbra. -
Wampir uśmiechnął się do maga. - Potrzebuję by ktoś, kto może tam wejść, zrobił coś w niej dla mnie.
- A próbowałeś pytać lokalne wilkołaki? -
patrzył bez żadnej zmiany na twarzy wprost na wampira.
- To bezcelowe - Leif spokojnie patrzył Gerardowi w oczy. - One źle reagują wszak na picie krwi mi podobnych.
- A magowie nie? Cóż. Być może masz rację. Podasz więcej szczegółów? Bo wątpię, że chcesz wysłać tam kogoś po zagubioną sto lat temu parasolkę.
- To rzeknę magowi, który tam dla mnie pójdzie bedac ze mną związanym krwią. Skoro zaś mamy współpracować, niechaj będzie to ktoś z waszej kabały.
- Osobiście uważam, że Twoja cena jest nieracjonalnie wysoka, za kilka informacji które możemy zdobyć w inny sposób nie wymagający marnowania aż takiej ilości cennej energii. -
powiedziała czarownica spoglądając Laefowi wyzywająco w oczy - mogłabym przespacerować się do umbry, mogłabym poprosić przyjaciół by postarzyli twój przedmiot, tyle tylko że musiałbyś przekonać mnie że jest w tym jakaś wartość dla mnie albo dla moich....
- Nie rozumiesz czarodziejko -
Leif powoli pokręcił głową. - Ja nigdy tam nie wejdę, toteż ten kogo tam wyślę, musi być mi szczerze oddany i chcieć uczynić to dla mnie bez oszustwa. Jak inaczej mógłbym uwierzyć w to co sprowadzą z takiej wyprawy? Jak zweryfikować? - Wampir znów zaczął lekko kołować szklanką. - Moja cena jest niska. Moja krew daje moc, większą jeszcze dla magów niż zwykłych ludzi. Kwintesencję. Myślisz, że nie wiem o takich jak wy, co ostrożnie, ale jednak szukają krwi mi podobnych? To dar. Konsekwencją jest jedynie więź, ale ona wszak chroni przed popadnięciem w taką zależność względem innego. Może niedobrowolną zależność od wroga. I wiesz zapewne, że ja sam jestem spętany w podobny sposób przez Verbeny. - Wzruszył ramionami. - Poza tym i zwykły człowiek może zrzucić więź. To jeno kwestia czasu. Dla was to jeszcze łatwiejsze. Chcecie informacji o Kainitach. Ja chcę informacji z umbry. To dobra wymiana.
- Rozumiem twoje stanowisko -
odpowiedziała z uśmiechem - wybacz ale jestem jeszcze młoda i nie zamierzam się wiązać z nieznajomym. Nie jestem aż tak zdesperowana, nie jeśli mogę potrzebne mi informację mogę uzyskać w łatwiejszy sposób, mniejszym kosztem. - wzruszyła ramionami.
- A gdybym ci powiedział, że możesz sam iść do umbry? - odezwał się inkwizytor.
- Czyż to nie rozwiąże twoich problemów z zaufaniem?
- Wiesz że to niemożliwe -
Leif odpowiedział Gerardowi z łagodnym pomrukiem. - Zresztą to nie ważne. W miejsce o które mi chodzi nie mógłbym pójść z innych powodów niż “drobny szczegół” niemożności wejścia do świata duchów. Co zaś idzie do twego wiązania z nieznajomym - przeniósł spojrzenie na Valerię i uśmiechnął się - to ziarno widzę zasiane. Nie mówiłem wszak jeno o tobie piękna czarodziejko. Mówiłem o tym, że w kwestii współpracy dobrze aby to był ktoś z waszej kabały. Nie chce mi się wierzyć, że przysłano was tu jeno dwoje. Może popytaj innych? Lub zaproponuj mi inną zapłatę.
- Dobrze, popytam innych, a ty pomyśl o innej zapłacie. -
następnie spojrzała na blondynkę dając tym samym znać, że temat jest już zakończony - jak ci się podoba koncert, przyznam się, że to nie moje klimaty.
- Gdy słucham tego żałosnego jazgotu aż coś się we mnie budzi - odpowiedział uprzejmie z lekkim uśmiechem.
Wal jak gdyby nigdy nic pociągnęła łyk z kufla, nie widziała powodu aby kontynuować tą rozmowę, czekała więc na odpowiedź, młodej. W końcu to z nią miała rozmawiać.
- Nie rozumiem - powiedział Gerard wyrwany z zamyślenia w jakie wpadł po stwierdzeniu niemożliwości.
- Normalnym wydaje ci się postarzenie jakiegoś przedmiotu do wieku tysiąca lat, a zakładasz, że niemożliwe jest przepchnięcie ciebie w cielesnej postaci na drugą stronę zasłony? Na jakiej podstawie? Rękawicę można rozerwać i wypuścić z umbry okropne rzeczy. Czemu więc jej nie rozerwać i wepchnąć tam okropnych rzeczy jak wampir? Bo co? Bo nie masz duszy? Zmory też nie mają duszy, a jednak całkiem sprawnie się tam poruszają. A może czegoś innego nam nie mówisz? Może dla ciebie to zbyt niebezpieczne i chcesz narazić kogoś z nas?
- A gdyby nawet to okazało się możliwe, to jak bym wrócił? -
Leif zwrócił się ku Gerardowi, skupiając się na nim gdy post factum zrozumiał, że Waleria chciała porozmawiać z Hannah.
- Nie bez żalu akceptuję, że Umbra jest dla nas zamknięta. Zostałem przeznaczony Midgardr, nie innym światom. Odwiedzenie tam kogoś kto tak ustalił… mogłoby być obrazą, czyż nie? To główny powód Gerardzie.
- Wchodząc do tego klubu nie zastanawiałem się jak stąd wyjdę. Założyłem, że przez te same drzwi, przez które wszedłem. Nie lubię komplikacji i dziwi mnie twoje zamiłowanie do nich. Być może to przychodzi z wiekiem. -
Gerard wzruszył ramionami.
- Kolejna teza dziwi jeszcze bardziej. Osobiste odwiedziny są obrazą… masz niską samoocenę. Pewnie słusznie, bo jak wszystkie wampiry jesteś bezduszną bestią. Kimże byłby twój uniżony sługa? Pomiotem bestii? I to nie jest obraza.
Inkwizytor kiwał głową ze zrozumieniem.
- Chcesz zrozumieć czym jesteśmy? Co w nas drzemie? Zrozumieć bestię? Mogę ci to umożliwić, na razie wydajesz się nie wiedzieć nic. - Leif nie wydawał się dotknięty. - Uważasz, że wszystko jest proste, boś wszechmocny.
- Daleko mi do Wszechmocnego. Pomyśl o tym co powiedziała Wal. Pomyśl też o mojej propozycji. Dobrze wiesz, że jeśli coś ma być zrobione dobrze, to trzeba to zrobić samemu. -
Powiedział Gerard patrząc niecierpliwie na Walerię. To spotkanie i tak się dość mocno wydłużyło.
Wal również uważała, że najwyższa pora wrócić do domu, również więc zaczęła się zbierać. Zakładając kurtkę zaproponowała młodej, że ją odwiezie do domu i po drodze będa miały czas na banskie pogaduszki.
- A ty dobrze wiesz, że czasem nie możemy robić tego, co zdałoby się leży w zasięgu naszych możliwości. Ot paradoks, czyż nie? - Wampir odpowiedział dwuznacznie Gerardowi. - O twej propozycji nie mam co myśleć - dodał po czym przeniósł spojrzenie na Walerię szykującą się do wyjścia. Wciąż był leniwie rozparty na krześle i nie wyglądał na kogoś kto chciałby zabierać się z klubu. - Zacznę zbierać informacje, a co do reszty mojej zapłaty wrócimy do tego. Kiedy i gdzie się spotkamy?
- Zawsze możemy się zdzwonić -
powiedziała Waleria, po czym wyciągnęła wizytówkę z kieszeni kurtki i zręcznym ruchem podała ję Leifowi, była prosta i zawierała wyłącznie najpotrzebniejsze informacje “Waleria Kasprowy - etnograf, telefon i mail” - numer telefonu się zgadza, a do nazwiska bym się nie przywiązywała. - dodała. - Jeśli chodzi o informacje, jeśli zbierzesz coś co będzie dla mnie warte zapłacę ile trzeba, jeśli nie cóż…oboje będziemy w równym stopniu nie usatysfakcjonowani. - sama przed sobą to ukrywała, ale krew wampira brzmiała dla niej coraz bardziej kusząco… w końcu miałaby na czym eksperymentować.
Leif tylko kiwnął głową nie wiadomo czy akceptując jej słowa czy na pożegnanie i przeniósł spojrzenie na Gerarda bacząc czy i on ma zamiar opuścić klub.
Inkwizytor wstał. Podszedł do wampira. Pochylił się przy jego uchu.
- Burzowe oczy, które ja spotkałem nosił zaniedbany grubas w ciemnym zaułku.
Po tych słowach wyprostował się i ruszył za Walerią. Tej nocy nie miał zamiaru spuszczać jej z oczu.
Ponowne skinięcie głową również mogło być pożegnaniem równie dobrze co reakcją na słowa Gerarda.
Wampir po raz pierwszy od kiedy przybył spojrzał ku scenie skupiając się na niej.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline