Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2018, 10:27   #29
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Waleria żegnając się z Hannah objęła ją ze słowiańską czułością, a następnie pomimo, iż uwolniła ją od niedźwiedziego uścisku umieściła swoją dłoń za plecami młodej dziewczyny i zaczęła powoli kierować się w stronę wyjścia

- słoneczko, jest już późno, więc może odwiozę Cię do domu i pogadamy sobie po drodze o babskich sprawach - trajkotałą Verbena, delikatnie acz stanowczo prowadząc młodą w stronę wyjścia.

Hannah bez zbędnego oporu podążyła wraz z Walerią, acz gdy tylko wyszli z kubu, zakomunikowała jasno:

- Sama wrócę do domu. Acz rozumiem konspirację - uśmiechnęła się gorzko - zatem w czym rzecz?

- z jednej strony chciałam Cię poprostu poznać, a przy stole nie miałam takiej możliwości, z drugiej strony sama wiesz że tak naprawdę miałam się tu spotkać z Tobą - odparła Waleria

- Ze mną?

Hannah podniosła jedną brew do góry.
Waleria spojrzała na nią badawczo

- ty jesteś Hannah Strædet? Dziennikarka-reasercherka portalu "musicnorway.no”? - zapytała - akolitka ?

Hannah spojrzała na przebudzoną jak na skończoną idiotkę. Nawet nie chciało się udawać zniesmaczenia. Bez gniewu, a raczej z głębokim zażenowaniem kiwnęła głową.

- Na wampira nie wyglądam… no i to miał być facet
- W takim razie jeśli zgodnie doszłyśmy do tego wniosku, że właśnie rozmawiam z właściwą osobą. Przystłała mnie tu moja mistrzyni Ruta. - po chwili zaś dodała - facet?

- Leif jest mężczyzną. Ten jegomość o kocich oczach z którym przed chwilą rozmawiałeś - wyjaśniła spokojnie, trochę jak dziecku - to wampir.

Waleria zaczęła się zastanawiać, czy Hana nie jest może delikatnie upośledzona. Przyjrzała się jej badawczo, ale wyglądało na to, że wszystko z nią w porządku. Na wszelki wypadek zaczęła mówić wolniej i wyraźniej.

- tak ten buc to wampir - mam kurwa oczy pomyślała - i co - ugryzła się w język - z tego, miałam rozmawiać z Tobą. Mam takie polecenie od mojej mistrzyni i zamierzam to zrobić, nawet gdybym w tym celu miała Cię porwać - dodała z lekko krwiożerczym uśmiechem - Więc jak będzie pogadamy tutaj czy mam cię spakować do bagażnika na wynos. Nie chciałabym tego robić jednej z nas, nawet jeśli dotychczas nie przebudzonej…

Kobieta ze spokojem wysłuchała groźby. W zasadzie nie pojawiły się na jej twarzy jakieś negatywne emocje ale też nie widać było, iż się przejęła słowami Walerii. Miała nawet wrażenie, że chciała coś jej odpowiedzieć lecz powstrzymała się. I chyba WAleria intuicyjnie, jak na adepta entropii przystało, czuła co: za misją Hannah u boku Leifa stały starsze, potężniejsze wiedźmy. Wydawało się, że kobieta ma tego świadomość. I co by im się nie spodobało.

- Słucham - uśmiechnęła się w ten charakterystyczny sposób który wygląda na naturalny lecz zarezerwowany jest dla muzyków i innych ludzi którym trzeba się podchlebić.

- Cieszę się, że możemy porozmawiać. Może nie wiesz o tym ale moja mentorka powiedziała mi już o tobie, o Leifie o tym, że oczekuje na bitwę, istnieje cel dla którego miałyśmy się spotkać, nawet jeśli na razie go nie rozumiemy. Moje własne zmysł ostrzegają mnie przed niebezpieczeństwem jakie czai się w tych stronach. Wiedźmy które stoją za twymi plecami są potężne podobnie jak moja mentorka, każda z nich ma własne cele i dziwnym trafem one wszystkie zdecydowały o tym, że nasze drogi zbiegną się w właśnie tu. Nie jestem aż tak pyszna aby wiedzieć co nimi kierowało, jestem jednak pewna, że był w tym jakiś cel. - spojrzała na nia szczerze - nie polubiłam Leifa, może gdybym go polubiła łatwiej byłoby mi mu zaufać, to zaufanie może być kiedyś niezbędne… ufam zaś Tobie, nie zupełnie ale bardziej niż komukolwiek z tu obecnych, wszak jesteś jedną z nas dlatego proszę, powiedz mi czy jest coś o czym twoim zdaniem powinnam wiedzieć dla dobra nas wszystkich.

- Trudno powiedzieć - Hannah zamyśliła się - pewnie nie uwierzysz, że nie ma tu wielkich tajemnic i intryg?

- problem polega na tym, że ja nie mam pojęcia o co chodzi - głęboko westchnęła - moja mistrzyni ma wobec mnie jakieś oczekiwania, a ja naprawdę nie wiem co jest grane… proszę pomóż mi, ja nie ogarniam tej kuwety…

- Ja tylko trochę pilnuję Leifa, czasem przekazuję wiadomości, a i tak nie wszystkie - wzruszyła ramionami - chyba masz mnie za kogoś bardziej wpływowego niż jestem.

- widzisz… przebywasz blisko niego, widujesz go, znasz jego reakcje dlatego bardzo mi zależało żeby porozmawiać właśnie z Tobą… bo widzisz chciałam się zapytać jakim on jest człowiekiem, rozumiesz o co mi chodzi?

- Nie jest człowiekiem - wtrąciła się na szybko z porozumiewawczym uśmiechem.

- wiesz, zdążyłam już to zauważyć - roześmiała się głośno, ale wewnątrz niej czaił się gniew, czy ona była niespełna rozumu, czy musiała wszystko definiować. czy była po prostu złośliwa … nie wiedziała, ale strasznie ją to w niej denerwowało - on nie jest już człowiekiem, ale też nie jest zwierzęciem, dziką bestią z koszmarów więc sądzę że pozostała w nim jakaś część chociażby częściowo ludzka. Ma zapewne jakąś osobowość? Mylę się? chciałabym wiedzieć czy Twoim zdaniem mogę mu zaufać, a jeśli tak to w jakim stopniu?

- Mówiąc, iż nie jest człowiekiem, wyraziłam się dość dokładnie. Leif nie jest ludzki. To ważne sobie to uświadomić. To już nie człowiek, ani fizycznie ani mentalnie - cierpliwie wyjaśniła. - Przypomina bardziej… staw. To co widzisz na zewnątrz jest jak tafla wody. Odbija zachowania ludzi, społeczeństwo, ruchy, czasem tafla się zburzy. Pod nią czai się potwór. Ale… nie jest zły. To nie są jego kategorie. Tylko właśnie - uśmiechnęła się cierpko - człowieczeństwo też nie jest jego kategorią. To jakbyś mówiła w kategoriach ludzkich o wilku, lewie czy kruku.

- rozumiem ale są drapieżniki które nie myślą, a są i takie które planują. Rozumiem, że Wampir jest drapieżnikiem z najwyższego poziomu łańcucha pokarmowego, z tego co wiem on jest stary, a stare wampiry z czasem stają się zupełnie nie ludzkie. Właściwie chodzi mi o to, nie wiem jak to powiedzieć czy dotrzymuje słowa? Czy jest to zbyt ludzka kategoria?- -Ceni honor. Tylko… nie chcę wprowadzić cię w błąd, to tylko mój wniosek. On jest stary. Pojęcie honoru ewoluowało. Z jego czasów bliżej mu do chwały, godności i statusu. I co ważne, nie zaobserwowałam tego, ale też nie śledzę jego życia, dawnej honorowym bywało się tylko wobec innych honorowych. Nie przejmowano się plebsem.

- rozumiem - skinęła głową - będę miała twe słowa na uwadze. Powiem Ci, że pomysł związania przez Wampira odrobinę mnie przeraża. Słyszałam o wampirzych sługach związanych krwią i opowieści te były przerażające… postarzyć przedmiot o tysiąc lat, przynieść coś z umbry, dać się związać to nie są małe prośby, w zamian za coś co mogę uzyskać dużo łatwiej. - przez jej ciało przebiegł ledwie dostrzegalny dreszcz - myślisz, że to jego własna inicjatywa, czy jest w tym coś co jest niezbędne dla ziszczenia się planów naszych starszych? Znasz Leifa, czy zaryzykowałbyś związanie z nim na moim miejscu?

- Nie jestem na twoim miejscu i nigdy nie będę. Nie potrafię ci odpowiedzieć - przyznała szczerze.

- Dziękuję - odpowiedziała - jestem Ci bardzo wdzięczna, i gdybyś potrzebowała pomocy pamiętaj, o tym że mam wobec Ciebie dług. Wiesz, że gdyby rzeczy których potrzebuje były mu naprawde potrzebne do tamtej bitwy, wtedy może podjęłabym taką decyzje… Jeszcze raz dziękuję, podała jej rękę na pożegnanie. Wyślę Ci SMSem mój adres jak by coś, zawsze będziesz mile widziana. Hannah podziękowała za propozycję i pożegnała się z uśmiechem na ustach

***

Gdy Waleria wracała z cienia na ulicy wyszedł Gerard.

- To rzecz. - Powiedział jak gdyby brał udział we wcześniejszej rozmowie. - Wampiry nie mają duszy. Nie są ludźmi. A ty zdajesz się tego nie dostrzegać. Nie pozwolę ci się z nim związać.

Stał wyprostowany z rękami w kieszeni kurtki. Waleria wzruszyła ramionami, nie żeby planowała wiązać się z wampirem jeśli zdecyduje się to zrobić nie będzie nikogo pytała o zdanie.

- podwieźć Cię gdzieś? -zapytała tylko jak gdyby nigdy nic.

- Ty naprawdę nie dostrzegasz powagi tej sytuacji, prawda? Widzisz w tym jakąś przygodę, czy coś. Tak nie jest. Ten facet, tak jak kolesie z sabatu zabijają ludzi z tego samego powodu, z którego ty robisz sobie kanapki. Bo dobrze zacząć od tego dzień. - Gerard lekko się uniósł. Zazwyczaj ciężko było go wyprowadzić z równowagi, a jednak postawa Walerii miała w sobie coś złoszczącego Inkwizytora. Z drugiej strony obszedł samochód i stanął od strony pasażera. Jego auto było w jakiejś dziupli, po tym jak rzucił nim wampir-mag.

- tak jak mówiłam, wampiry to drapieżniki z samego szczytu łańcucha pokarmowego, taka jest ich natura, żeby żyć potrzebują krwi - jeśli to Cię uspokoi nie ufam im ani trochę, nie podoba mi się pomysł, aby wiązać się z jednym z nich, zaś cena jaką Leif zaśpiewał za przysługę jest niewspółmierna. Warto jednak się zastanowić, co on konkretnie chce osiągnąć, czego potrzebuje z umbry, do czego potrzebny jest mu tak stary przedmiot… kto wie co komu pisane. Jeśli stanie się zło które przeczuwam, może przyjdzie nam pójść na kompromis z własnym światopoglądem, aby ocalić większe dobro. - gdy to mówiła uświadomiła sobie, że gdyby w istocie tak było zaryzykowała by związanie Leifem. Nie powiedziała jednak tego na głos.

- W naszym oświeceniu jest większy cel. My stoimy na straży zwykłych ludzi. Jesteśmy ostatnim murem jaki stoi między nimi, a bestiami takimi jak Leif. Myślisz po co mu coś z umbry i tysiącletni przedmiot? Najpewniej do jakiejś klątwy, lub przepowiedni. Być może ktoś go związał do posłuszeństwa na tysiąc lat i stworzył jakieś mistyczne kajdany? Powodów może być setka. Walerio, nie jesteśmy zwierzętami. - Mówił spokojnie, a jego emocje odeszły. Teraz był bardziej jak nauczyciel wykładający jedyny słuszny punkt widzenia

- może masz rację - po czym po chwili milczenia dodała - a może nie. Jeśli szykuje się wielka bitwa, a Leif ma w niej uczestniczyć to może właśnie szykuje broń zdolną zabić przeciwnika. Tego teraz nie wiem i dopóki nie dowiemy się tego nie możemy zdecydować się czy będziemy mu pomagać czy nie. Zgadzam się z Tobą musimy chronić ludzi przed drapieżcami, ale nie możemy też tępić gatunków wszystko jest kwestią równowagi jeśli wybijemy wilki roślinożercy będą początkowo szczęśliwi, ich liczba wzrośnie, zaczną przeżywać osobniki cherlawe, rozmnażać się i osłabiać cały gatunek. Będzie ich coraz więcej, aż zabraknie dla nich jadła i napoju i w końcu zaczną padać z głodu, pragnienia i od chorób wynikających ze zbytniego zagęszczenia. Ja powiem drapieżnik jest potrzebny w ekosystemie wierzący powie, że drapieżnik jest stworzeniem bożym a więc ma prawo żyć.

- Wampir nie jest stworzeniem bożym! - wtrącił się inkwizytor.

- Naszym celem jest pilnowanie aby pogłowie drapieżników nazbyt nie wzrosło, nie jesteśmy zwierzętami jesteśmy… strażnikami leśnymi - Waleria spojrzała na inkwizytora z zaciekawieniem.

- Wampiry nie są stworzeniami bożymi - powtórzył. - Są zaprzeczeniem wszystkiego co żywe. Wypaczają wszystko co naturalne. I nie zmieni tego twoja wiara w ewolucję.

Spojrzała na Gerarda z uwagą, odrobinę nawet wyzywająco

- czyli mówisz Inkwizytorze, że na tym świecie mogą istnieć rzeczy nie stworzone przez Wszechmocnego?

Twarz Gerarda rozświetlił uśmiech.

- Mówię, że mogą na tym świecie istnieć rzeczy bez pieśni. Takie, które odwróciły się od Wszechmocnego. Widzisz, mało kto wie, ale nauka nie zna takich rzeczy jak zimno, czy ciemność. Są to tylko stany w których brakuje światła czy ciepła. Podobnie jest ze Wszechmocnym. Gdy ktoś się od niego odwraca, robi to z własnej woli. Ale jeżeli tego nie pojąłeś do tej pory to nie pojmiesz też tej nocy. Wampiry są niebezpieczne. Dlatego musimy je wytępić w tym mieście, a Leif posłuży nam jako narzędzie w tej sprawie. Jeżeli widzisz to jakoś inaczej, to przedstaw mi proszę swój pomysł.

- tylko kiedy można powiedzieć, iż ktoś odwraca się od stwórcy… a jeśli komuś nie dane było nigdy usłyszeć pieśni… czy to jego wina - machnęła jednak ręką na te rozważania i odpowiedziała - musimy przerzedzić lokalna popuację wampirów. Jak już wcześniej mówiłam ponoć zbliża się bitwa, ponoć jest pochowany tu obłędnie silny krwiopijca, którego przebudzenie będzie katastrofa dla lokalnego habitatu, zniszczy cały ekosystem wampiry, ludzi zwierzęta … tak naprawdę w pierwszej kolejności to właśnie tego potwora powinniśmy wyeliminować rękoma Leifa, Sabatu poddanych lokalnego księcia. Zobaczymy kto przeżyje, jeśli przeżyją Ci z nich którzy nie zabijają zwierzyny pozwolimy im żyć, jeśli nie będziemy musieli ich wytępić jak zdziczałe psy roznoszące zarazę.

Gerard w końcu wsiadł do samochodu.

- Dobrze - czekał aż dziewczyna siądzie za kierownicą. - Mam nadzieję, że w twych słowach jest prawda. Będę obserwował twoje spotkania z wampirami. Nie dopuszczę do związania jakiegokolwiek maga z tym Leifem. Mogę iść z nim do Umbry. Teraz proszę odwieź mnie do domu. Jutro musimy wszystkim powiedzieć co ustaliliśmy. Żadnych tajemnic.

- przepraszam bardzo primo pomimo, że masz rację częściowo to nie zapomijaj nie jesteś moją matka ani mentorką aby mówić co mogę a czego nie mogę robić, secundo komu niby powiedzieć, znasz tam kogoś? Wiesz kto spośród nich jest naprawdę godny zaufania. Nie zapominaj, że ktoś mnie wystawił wampirom… a co jeśli wampirzy pionek jest wśród nas? Chcesz mu zdradzić wszystko co udało Ci się bohatersko podsłuchać? - robiła wszystko aby nie usłyszał ironii w jej głosie

Gerard położył dłoń na ręce Walerii.

- Wiedz Walerio, że musimy sobie ufać. Wiedz też, że nie wybrałem sobie swojego powołania i opłakuję każde życie, które muszę odebrać. Jeżeli ktoś wśród nas okaże się zdrajcą, to kara go nie ominie. Bez wyjątku - patrzył w jej oczy i dodał: - Proszę cię, spraw, żebym nie musiał zapłakać po tobie. - Puścił jej dłoń i odwrócił twarz w stronę ciemnej ulicy.

W środku Waleri się aż gotowało, cały dzień użerania się z ludźmi i teraz na dodatek jeszcze ten pupek, CHOLERA JASNA jak bardzo chciała być już w domu.

- Prosze cię, spraw abym nie musiała żałować, że przez twój długi niewyparzony jęzor, o moim planie dowie się o jedna osoba za dużo.

Gerard kiwnął jedynie głową na znak tego, że usłyszał co powiedziała. Czekał aż ruszą. Dopiero po chwili odezwał się:

- A to niebezpieczeństwo? Burzowoocy? Twoja mentorka coś wie? Sabat coś wspominał? - odwrócił się znów patrząc na dziewczynę

- Burzowoocy? - spojrzała na niego jakby nie dosłyszała.

- Leif wspominał o dziewczynce. Ja spotkałem mężczyznę w średnim wieku. Było w nim coś potężnego. Coś, co mówi mi, że mógłby zgasić moje życie samym pstryknięciem. Nigdy nie spotkałem takiej istoty. A w jego spojrzeniu odbijała się burza. Nie jakaś tam ulewa, ale pierwotny i prastary żywioł. Żywioł tak potężny, że wokół ucichła wszelka pieśń.

Inkwizytor wziął głęboki oddech, po czym dodał:

- Myślałem, że o nich mówiłaś, gdy wspominałaś o niebezpieczeństwie które wyczuwasz. W rozmowie z Hannah, którą bohatersko podsłuchałem. Ożywiłaś się też, gdy zapytałem o to Leifa.

- Umówimy się w ten sposób, Ty mi powiesz co wiesz i ja Ci powiem co wiem i razem spróbujemy dojść do tego co jest tu grane. Bo na razie to raczej ja mówię, a ktoś głownie podsłuchuje. Zgoda?

- Powiedziałem ci co wiem. Minąłem się z nim na wyciągnięcie dłoni, ale mnie nie rozpoznał. Mój avatar się ukrył. Ja się ukryłem. To była bardziej naturalna reakcja. Odruch. Jak cofnięcie dłoni gdy czujesz gorąco dochodzące od rozgrzanej patelni. I tyle. Nie wiem nic więcej - zakończył patrząc z zaciekawieniem na rudowłosą.

- Ja już w sumie powiedziała to co wiedziałam. Niestety nie wiem dużo więcej. Nie wiem dlaczego moja mistrzyni mnie tu skierowała, wiem że są są mistrzowie tradycji Verbena którzy obawiają się tego co może się tu wydarzyć, a jeszcze bardziej ewentualnych konsekwencji tego zdarzenia. Wiem że może rozegrać się tu bitwa, wierzę że śpi tu stary potwór, wiem że Leif ma z nim walczyć, wiem że sabat chce z nim walczyć i to wszystko co wiem… Ziewnęła, było już późno.

- W takim razie musimy pogadać o tym z resztą.

Do czasu aż dojechali do domu Gerarda Inkwizytor się nie odezwał. Na miejscu pożegnał się z dziewczyną i zniknął w domu. Waleria odetchnęła z ulgą i skierowała samochód do domu. Nareszcie mogła zostać sama ze swoimi myślami.

 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline