Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2018, 07:51   #209
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Motocyklistka wzięła kilka głębszych oddechów, dając sobie czas na podjęcie decyzji. Była sama, a ich było około mnóstwa. Nie była specem od skradania się, walki, strzelania… do cholery, znała się tylko na motocyklach! Wyjęła z kabury broń i zważyła ją w dłoni. Powinna pojechać po Sama i resztę, oni by sobie pewnie z tym poradzili. Tylko nie była pewna czy psy zechcą łaskawie poczekać. Spojrzała w kierunku domu na mobilizujący się gang. Co mogło wywołać takie poruszenie? Stanowczo wolała gdy robili głupie żarty i proponowali by się z nimi zaprzyjaźniła. Jeszcze jeden głębszy oddech i przyjrzała się okolicy.

Tylko sprawdzi gdzie są te laski. Żadnego ładowania się w strzelaniny i brania na siebie więcej ołowiu. Wybrała na cel pierwszy krzak, który mógłby zapewnić jej schronienie i pochylając się nisko, ruszyła w kierunku domu z antenami.

Woda zaszumiała gdy Vex zaczęła mielić ją nogami. Przebrnęła przez końcówkę lasu i skryła się za stojącym na poboczu zatopionej drogi wrakiem. I tyle. W oknie na piętrze przystanął jakiś Pies i chyba paląc z kimś gadał. Nie była pewna czy ją zauważył albo ślad na wodzie jaki zostawiła. Ale też póki tam stał każdy ruch zza wraku musiał ją zdemaskować. Więc przynajmniej chwilowo utknęła przy tym wraku.

Motocyklistka przykucnęła za osłoną starając się jak najmniej mącić wodę. Przyjrzała się wrakowi, cały czas zerkając w stronę domu. Była ciekawa kto jest rozmówcą tamtego gostka… gdzie do cholery mogły się podziać te laski. Przesunęła wzrokiem po pozostałych oknach, licząc na to, że gdzieś dojrzy znajome twarze.

Vex nie dojrzała znajomych twarzy. Zresztą kryjąc się za starym wrakiem nie dostrzegła żadnej. Ci dwaj faceci dość szybko znikli a przynajmniej z góry przestały dochodzić ich głosy. Gdy motocyklistka ostrożnie wychyliła się nieco znowu widziała mniej lub bardziej biegające lub idące głowy w oknach. Dochodzące okrzyki, ponaglania i przekleństwa potwierdzały zdenerwowanie panujące w bandzie. Nikogo więcej jednak Vex nie dostrzegła ani nie usłyszała. Jeśli schwytane kobiety tam były to musiały być gdzieś w głębi albo po drugiej stronie budynku. Zyskała chwilę spokoju, miała szansę wykonać kolejny skok.

Coś się działo, tylko motocyklistka nie do końca rozumiała co. Ekipa wyglądała jakby się do czegoś przygotowywała i raczej nie zapowiadało się na herbatkę. Rozejrzała się jeszcze raz wokół i ruszyła dalej. Jeśli chciała coś wskórać musiała je znaleźć, lub choćby usłyszeć ale przy tej wrzawie jakoś ciężko było na to liczyć. Najlepiej by było wypłoszyć tą cholerną bandę z tego domku i je zgarnąć. Tylko jak? Idąc rozglądała się po najbliższym sąsiedztwie.

Vex udało się dobiec do budynku. Teraz już raczej nie powinna być dostrzeżona przez kogoś z okien. No chyba, żeby się ktoś wychylił. Ryzyko było spore bo gdyby jednak to zrobił właściwie nie dało się motocyklistki przegapić. Z bliska dostrzegła, że przy parterze raczej nie musi się obawiać wykrycia. W oknach były mniej lub bardziej prowizoryczne kraty, zamontowane chyba już po wojnie a do tego były zabite czym-się-da od blach, dech, dykt przez chyba cokolwiek co wpadło w ręce. Do sforsowania bez żadnych narzędzi i przygotowania była to jednak całkiem solidna zapora. No ale przy okazji też zasłaniała widok w obie strony.

Po kratach chyba dałoby się wejść na piętro. O ile by wytrzymały i nie spadły razem ze wspinaczem. Na piętrze były balkony więc chyba powinno dać się złapać za poręcz i wspiąć na nie. Gorzej, że z dołu dla odmiany niż z jej poprzedniej miejscówy, nie było widać co się dzieje na piętrze. Ale jak pamiętała drzwi były otwarte więc powinno dać się wejść do środka gdyby już być na tym balkonie. Znowu nie do oszacowania była kwestia ryzyka. Jakby ktoś tam akurat stał czy przebiegał no raczej nie przegapiłby kogoś włażącego na balkon a potem do środka. Była tylko szansa, że może udałoby się usłyszeć go wcześniej.

Alternatywą były drzwi które widziała przy dłuższej ścianie budynku. Z kilka okien dalej. Wcześniej były zamknięte. Nie była pewna czy na klamkę, na jakieś zamknięte czy może w ogóle zablokowane na stałe. No albo krótsza ściana. Ta była bez okien poza małym okienkiem na poddaszu ale to była mowa o trzecim czy czwartym piętrze nad ziemią. Za to były jakieś puła na śmieci a nad nimi drabina. Na upartego chyba dałoby się wejść na te pudła i spróbować doskoczyć do najniższego szczebla drabiny. Gdyby się udało można było wejść na dach. Ale jak się nie uda to pewnie by się spadło jak nie do tego pudła to na zewnątrz. I znowu trzeba było ta parę chwil wspinaczki, skoków i włażenia po drabinie nawet gdyby wszystko poszło gładko. Gdyby ktoś w tym momencie wylazł zza rogu po prostu musiałby ją dostrzec. No albo przeciwny róg. Ten od wschodniej ściany ustawionej do wnętrza ronda. Wcześniej nie miała okazji wyjrzeć zza niego więc właściwie nie miała pojęcia co tam jest.

Vex zatrzymała się na chwilę nasłuchując. Wspinanie się nigdy nie należało do jej ulubionych zajęć. No może motocyklem po schodach. Uśmiechnęła się. Powinna sprawdzić ile się da, zanim zacznie ryzykować włażenie do budynku. Z przygotowaną bronią w kierunku narożnika od strony wschodniej ściany.

Vex zdążyła akurat dojść do narożnika budynku i ostrożnie wyjrzeć. Zobaczyła znane już sobie wcześniej z drogi pojazdy Psów oraz ich samych. Wyglądali podobnie jak ci widziani w oknie na piętrze czyli na dość nerwowych i jakby oczekiwali ataku. Jej samej chyba nikt nie dostrzegł póki co. Ale atak rzeczywiście nastąpił. Prawie jednocześnie padło trafionych dwóch ludzi. Jeden pchający jakiś kontener i kolejny na balkonie. Obydwaj wydarli się jak tylko ciężko ranni ludzie potrafią. Reszta wykonała nieskładne ruchy to zatrzymując się w pół wykonywanego ruchu i rozglądając się dookoła, to kryjąc się za przeszkodami a jeden rzucił się do ucieczki. Akurat w kierunku narożnika zza którego podglądała ich Vex więc musiała się ukryć. Nie zdążyła nawet zastanowić się co zrobić bo przecież facet biegł wyraźnie do tego samego narożnika za którym ona się kryła. Była w zbyt bliskiej odległości by próbować skryć się z powrotem do wraku, nawet nie była pewna czy zdążyłaby dobiec za narożnik do jakiego przybiegła na początku. Tam zresztą teraz też mógł ktoś być. Tylko pojemniki wydawały się na tyle blisko by mieć nadzieję…

Ale triplet wojskowych pocisków był szybszy. Ktoś tego biegnącego faceta trafił. Słyszała jak wrzasnął z bólu, wpadł na coś, potem kuśtykał chrypiąc i jęcząc boleśnie aż w końcu upadł. Chwilę potem zobaczyła jego głowę gdy przewalił się bezwładnie na plecy. Widział ją. Patrzył wprost na jej twarz. I umierał. Życie gasło w jego spojrzeniu które stawało się coraz bardziej mętne a oddech coraz cichszy. A w domu i przed zapanował chaos ludzkich krzyków, tupot nóg i przekleństwa gdy zaatakowani ludzie próbowali coś przedsięwziąć. Ktoś krzyczał, że “To stamtąd” i pewnie pokazywał kierunek ale tego Vex nie widziała.

Motocyklistka przez kilka sekund wpatrywała się w martwe ciało jednego z Psów. To mogła być ona… Przełknęła ślinę. Ktokolwiek ich atakował był zabójczo dobry, a ona była pewna, że w okolicy była co najmniej jedna taka osoba. Gdyby to byli Angie i Sam… może powinna się wycofać. Jeśli ja zauważą mogą pomyśleć, że ich zdradziła i odstrzelić jak tych tutaj. Tyle, że nie miała pewności. Westchnęła ciężko.

Spojrzała do góry. Pytanie czy przy tym całym zamieszaniu, nie będą chcieli zabić zakładniczek. Przełknęła ślinę, czując jak zasycha jej w gardle. Raz kozie śmierć. Podeszła do pudeł i spróbowała doskoczyć do najniższego szczebla drabiny.

Motocyklistka do mięśniaków nie należała ale chyba fortuna jej sprzyjała. Mimo, że zza rogu dobiegały odgłosy i krzyki ludzi to jakoś na razie nikt nie wybiegł zza rogu a wtedy no nie mógłby nie zauważyć podskakującej do drabinki albo wspinającej się po niej kobiety. Dziewczynie z Det udało się wejść na ten stary kontener na śmieci i z niego podskoczyć a w końcu podciągnąć się po najniższym szczeblu drabiny. Zasapała się co nieco przy tym ale potem jeszcze kilka krytycznych szczebli gdy musiała podciągać się na samych rękach nim nogi i buty znalazły oparcie w kolejnych szczeblach. Potem poszło już względnie łatwo. Gdy była gdzieś na granicy parteru i piętra pewnie znowu padły strzały i sądząc po wrzaskach za rogiem chyba trafione. Strzały padały jednak dość rzadko co jednak wcale nie uspakajało członków bandy za rogiem i w budynku. Wreszcie udało jej się wyjść na spadzisty dach. Widziała lufciki od kominów czy co to tam było, te anteny widoczne wcześniej z poziomu ulicy i ze dwie czy trzy klapy które pewnie były wyjściem ze strychu na dach. I pewnie jeden na każdą klatkę schodową na dole. Przy centrum dachu, na najwyższym poziomie raczej nie powinna być chyba dostrzeżona z poziomu ulicy. Przynajmniej nie gdy ktoś był blisko budynku. Co innego gdy ktoś był dalej albo gdyby zbliżyła się do krawędzi. Dach był kryty dachówką a te nawet przy pobieżnym rzucie oka nie były okazem solidności po tych paru dekadach bezwładu. Gdzieniegdzie dziury były zalepione deskami albo jakąś blachą. Vex nie była wcale taka pewna czy skośna powierzchnia utrzyma jej ciężar albo zwyczajnie nie obsunie się pod jej butem zdradzając, że ktoś łazi po dachu.

Vex wolała nie stawać na dachu, pozostała więc na czworaka z trudem łapiąc oddech po ostatnim wysiłku. Próbowała sobie przypomnieć po co właściwie to robi, ale pamięć nie chciała współpracować. Rozejrzała się wokół korzystając z nowego punktu widokowego i ostrożnie, na czworaka, ruszyła w kierunku najbliższej klapy. Uważała na każdy swój ruch, dokładnie badając podłoże.

Zanim Vex dotarła do klapy strzelanina na dole rozpoczęła się na dole. Co jej przy podkradaniu nawet sprzyjało bo zmasowany ogień z wielu luf musiał znacznie i absorbować strzelających i zagłuszać cichsze dźwięki. Przynajmniej taką można było mieć nadzieję. Motocyklistka zdawała sobie sprawę, że ta banda poniżej odpowiedziała komuś ogniem. Tylko nadal nie miała pojęcia komu bo właściwie widziała tylko sam dach nieco dalszą okolicę z tego dachu a cała strzelanina rozgrywała się znacznie bliżej. Dotarła w końcu jednak cało do klapy.

Z klapą był ten problem jednak, że była zamknięta od środka. Jak przez szczelinę przy niej zorientowała się Vex na zasuwkę a ta na kłódkę. Ale przydało się eksgangerce doświadczenie z wcześniejszych przygód i chociaż zajęło jej to znacznie dłużej niż gdyby kłódka była po jej stronie to jednak w końcu udało jej się po nią sięgnąć, potem przekręcić do odpowiedniej pozycji i wreszcie otworzyć. Samo zrzucenie kłódki w dół i odsunięcie zasuwki też jeszcze chwilę potrwało ale wreszcie klapa stanęła otworem. Gdy ją uchyliła ukazał się mrok wnętrza chyba strychu. I chyba pustego strychu co dało się zaobserwować z perspektywy otwartej w dachu klapy.

Vex przez chwilę przysłuchiwała się odgłosom z wnętrza budynku, czuła jednak że cokolwiek by tam nie było łomot jej serca na pewno to zagłuszy.
- Jesteś głupia. - Mruknęła do siebie i wydobyła z kieszeni kurtki, zdobytą na psach latarkę. Poświeciła do środka, upewniając się czy ma na czym wylądować, rozglądając się po poddaszu. Wrzuciła latarkę z powrotem do kieszeni kurtki i pomału opuściła się na dół. Teraz czekała ją trudniejsza część. Musi znaleźć dwie laski w tym wypełnionym Psami budynku. Wzięła kilka głębszych oddechów i ruszyła na poszukiwanie klapy, nasłuchując co dzieje się niżej.

Motocykistce udało się bezpiecznie opuścić na najwyższa kondygnację budynku. I nic się nie stało. Udało jej się rozejrzeć dookoła gdzie panował typowy dla tego typu pomieszczeń nieco zatęchły półmrok. Kryjówek było całkiem sporo. Jakieś stoły, kartony, skrzynie z wysypującym się żelastwem. Stare lodówki, mikrofalówki i telewizory, tam i tu widać było jakiś laptom albo klawiaturę. Wyglądało jak jakaś rupiecierania dawnej elektroniki i AGD.

W półmroku dostrzegła drzwi. Były tylko jedne. Było dla Vex o tyle wygodne, że były na zamek a nie na kłódkę więc użycie wytrychów było możliwe i łatwiejsze niż wcześniej z kłódką przy klapie. O ile nie były zamkniętę na kłódkę z drugiej strony. Ale tego od strony strychu nie dało się sprawdzić więc albo zostawało wracać na dach, zostać na strychu albo spróbować sforsować te drzwi. Po chwili gmerania wytrychami udało się dziewczynie z Det otworzyć ten zamek i na zewnątrz było jakieś wejście chyba na ostatnią kondygnację schodów. Po przeciwnejstronie “swoich” drzwi widziała kolejne no i z boku schody prowadzące na dół. Też panował tu półmrok choć na półpiętrze było okno więc nie taki ciemny jak na strychu.

- To ten pojeb od Khainów! - wrzasnął któryś z Psów na zewnątrz. Gdy Vex buszowała na strychy na zewnątrz walka trwała nadal. Przerodziła się w regularną strzelaninę jaka między bandami Det miała miejsce całkiem często. I jak większość strzelanin, w tej też ktoś obrywał co dało się poznać po wrzaskach trafionych. Często to były pełne agonii jęki konających jakie szarpały nerwy i powodowały ściekanie potu po skroni i kręgosłupie. Krzyki przestraszonych Psów też dopowiadały resztę, że chyba nie idzie im zbyt dobrze. W końcu jednak właśnie gdzieś tam z dołu usłyszała ten pełen niedowierzania i zaskoczenia okrzyk.

Ledwo chwilę potem gdzies od frontu budynku usłyszała rozpoznawalny bardzo dobrze dźwięk rozpędzonego wozu. Średniego, jak jakiejś furgonetki. Zaraz potem nastąpił trzask samochodowej kraksy i karambol gdy maszyna wtarabaniła się do wnętrza domu. A przynajmniej tak to n słuch brzmiało. Wrzaski zapowiadały, że na dole zapanował chyba totalny chaos. Wszyscy tam zdawali się krzyczeć, wrzeszczeć, biegać i jeszcze ktoś tam jeszcze strzelał do tego.

- Krew dla Khaina! - z wnętrza budynku dobiegł wyraźny, bojowy okrzyk Rogera. Na wypadek gdyby ktoś w okolicy domu go nie rozpoznał albo nie dostrzegł jego przybycia. Musiał być na dole, pewnie na parterze ale i tak słychać było wrzaski i uciekających i walczących.

Vex stanęła przy schodach tak by jak najmniej rzucać się w oczy i przez chwilę obserwowała całe zamieszanie. Roger… jeśli on tu był, to niemal na pewno spustoszenie na zewnątrz ufundowała Psom Angie. Uśmiechnęła się, na myśl o tym, że gdzieś tam są jej jednak “życzliwe” osoby. Niestety wiedziała, że po tym jak odeszła życzliwość mogła się ograniczyć do sprawnego dobicia, szczególnie jeśli reszta ekipy uzna, że dołączyła się do Psów. Korzystając z zamieszania, spróbowała się rozejrzeć po korytarzu na piętrze szukając miejsca, w którym mogłyby być przetrzymywane kobiety.
 
Aiko jest offline