Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2018, 10:59   #52
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Masz jakiś plan? - Cahnyr zwrócił się do paladyna.
- Tak, ale grubymi nićmi szyty. Jeżeli się uda to będzie dużo łatwiej. Otóż używamy kołków żeby zakołkować je jeszcze w ich trumnach. Nie otwieramy ich, przebijamy się kołkiem przez wieko. Jak dobrze pójdzie, mamy dwa z głowy. Hałas zapewne obudzi pozostałe, wtedy…
- A czy to nie trzeba czasem trafić w serce?
- Zaklinacz wolał się upewnić.
- Tak, trzeba trafić w serce. Spróbuję użyć błogosławieństwa zmysłów, aby móc wycelować przez wieko. Hałas zapewne obudzi pozostałe. Użyję odegnania, aby choć kilka musiało ode mnie uciekać. Wtedy walczymy po kolei, zabijając je pojedynczo - dokończył plan paladyn.
- Wybaczcie, że na chwilę odejdę od tematu, ale wspominałeś coś o kapłanie, Aguście - wtrąciła się Cely. - Myślisz, że jest on w stanie pomóc z problemem moim i Miry?
- To się okaże. Na pewno tym razem świątynia nas ochroni. Miejsce jest uświęcone. Ale nie zapytałem go o to bezpośrednio
- odpowiedział nieco zbity z tropu Sunnita. - Ta sprawa wyszła nieco nagle i nie dane nam było o tym porozmawiać. Niemniej, będziemy w stanie w świątyni przerwać te koszmary jeśli wrócą.
- Mam nadzieję, że nie wrócą i nie będzie trzeba niczego przerywać. Nie mniej od tego okropnego wydarzenia czuję się trochę słabsza… I zastanawiam się czy jest coś co sprawi, że te uczucie minie
- odrzekła. - A i dziękuje za komplement - uśmiechnęła się.
- Szkoda, że nie możemy tam sprowadzić słońca. Ale przynajmniej nie wylezą na zewnątrz, prawda? - stwierdził Cahnyr.
- Słońca nie możemy, ale może możemy ich jakoś wyciągnąć na słońce? - spytała Cely. - Jest możliwość, że śpią na tyle mocno by wynieść ich trumny razem z nimi na zewnątrz?
- O ile ich to nie obudzi, za to z tego co zrozumiałem to są tam okna. Można odsłonić i wpuścić tam światło.
- Agust podrapał się po głowie. - Może potraficie wywołać światło? Albo chociaż ruszyć zasłony za pomocą jakiejś magii?
- Ale nie słoneczne. Najwyżej podpalić, ale nie o to wszak chodzi, by spalić pół miasta
- powiedział zaklinacz.
- Ale zasłony jestem w stanie odsłonić nie podchodząc nawet do okien - wtrąciła pół-elfka.
- Dobrze, jeżeli jest nas tylu, to mamy jakieś szanse. Pójdę po kapłana i może uda nam się razem znaleźć paru strażników. Wy idźcie i poszukajcie Miry. Będę spokojniejszy, że nie jest tam sama. - Agust odwrócił się w kierunku kaplicy i zanim poszedł jeszcze dodał. - Spotkamy się na podwórzu, przydałoby się kilka kołków. Spróbuję jakieś znaleźć, ale gdyby wam wpadł w oko jakiś kawałek drewna to się nie krępujcie.
- A co z zaproszeniem?
- Zaklinaczka przypomniała sobie nagle po co wrócili się do gospody i spojrzała pytająco na Canhyra.
- Z pewnością uda się nam załatwić wszystkie sprawy przed wieczorem - odparł zagadnięty. - A o zaproszeniu powiemy, gdy znów się spotkamy z Agustem.
- Idziemy na spotkanie z sześcioma wampirami, także lepiej jeszcze nie planować wieczoru
- rzuciła nieco sceptycznie.
- Najwyżej wyślemy uprzejme przeprosiny i równie uprzejmą prośbę o wybaczenie - odparł Cahnyr. - Jeśli podamy powód, to z pewnością nawet taka osobistość jak lady Watcher łaskawie nam wybaczy.
- Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i nawet jeśli się spóźnimy, to wszyscy będziemy mieli okazję o to przebaczenie prosić…
- Dziewczyna rzuciła zmartwionym głosem. Informacja o kolejnych wampirach nie napawała jej optymizmem.
- Jest jeszcze dzień. - Cahnyr spróbował dodać odrobinę optymizmu i jej, i sobie. - A to będzie sprzyjać nam. Pootwieramy okna i wpuścimy do środka nieco słońca.
- Obyś miał rację, Doru może nie sprawił zbyt... wielu problemów, ale jak przypomnę sobie, co Strahd o mało nie zrobił z Agustem…
- Pół-elfkę przeszedł dreszcz. - Nie jestem pewna, czy jesteśmy w stanie sprostać tym istotom.
Cahnyr zatrzymał się na moment i przytulił dziewczynę, nie zważając na to, czy ile osób im się przygląda. Bardziej by dodać jej otuchy, niż pokazać światu, co ich łączy.
- Nie lubią ognia, a to daje nam pewną szansę - powiedział.
Cely wtuliła głowę w pierś chłopaka.
- Pewnie tak… - powiedziała, po czym odsunęła się trochę od zaklinacza. Wzięła głęboki oddech i kontynuowała. - Chyba trochę panikuję po dwóch ostatnich nocach… Wiesz najpierw ten głos, potem te koszmary na jawie… Chodźmy już lepiej, Mira czeka.
Cahnyr skinął głową i ruszyli dalej.

Rozmawiali nie przerywając szybkiego marszu (na tyle szybkiego, na ile wypadało iść elegancko ubranej Cely), więc przy domu der Vorta znaleźli się nim do końca ustalili plan postępowania.
Mira stała przy wejściu. Cely widząc przyjaciółkę pomachała jej na powitanie, po czym podeszła do pół-orczycy i objęła ją przyjacielsko.
- Agust nas przysłał… - powiedziała, odsuwając się od wojowniczki. - Mówił nam o “problemie”, który znajduje się tam w środku. Jak się czujesz? - spytała z troską, wiedząc, że pół-orczyca przechodziła poprzedniej nocy dokładnie to samo, co ona.
- Już dobrze - odparła Mira, odwzajemniając uścisk przyjaciółki. - Te problemy dalej tam są. Macie już jakiś plan?
- Agust poszedł po kapłana - odparł Cahnyr. - Mamy jedną wodę święconą i jeden kołek. I powinniśmy zacząć od powiększenia ich liczby. Gdzie jak gdzie, ale u snycerza drewna powinno być pod dostatkiem.
Przedstawienie ciągu dalszego planu postanowił pozostawić bardziej od niego elokwentnej Cely.
- Odsłonimy zasłony w oknach w pomieszczeniu, w którym śpią. Jestem w stanie zrobić to bez podchodzenia do okna, a światło może być ogromnym sprzymierzeńcem w spotkaniu z tego typu przeciwnikiem - zaczęła dziewczyna. - Agust wpadł na pomysł, by przynajmniej dwóch unieruchomić kołkiem, jednak trudność jest taka, że trzeba by było przebić się przez wieko trumny i trafić w serce… Dwóch nasz paladyn chce odstraszyć swymi zdolnościami, tak aby jak najmniej przeciwników było w stanie walczyć z nami jednocześnie. - Wzięła wdech i mówiła dalej. - W jednym zdaniu. Chcemy wykańczać ich po kolei. Wszystkim na raz nie damy rady.

Agust doszedł do świątyni i szybko przekonał ojca Luciana do podążenia za nim. Po drodze również zaszedł do karczmy Błękitnej Wody, aby zgarnąć oczekującego tam, już trzeźwiejącego Ismarka. Z pomocą kapłana Agustowi udało się przekonać miasto, aby wsparło ich czworgiem strażników miejskich. Kapłan nie do końca wytłumaczył jakie niebezpieczeństwo czyha w domu Henryka, ale mimo wszystko, a może właśnie dlatego, przekonał ich do pójścia z nimi. Kiedy całą grupą dotarli do domu Henryka, Mira, Cahnyr i Cely czekali już z przygotowanymi sześcioma drewnianymi kołkami. Słońce powoli chyliło się ku odległym górom, jednak nadal obłaskawiało Vallaki swoim światłem. Henryk nie przyszedł wraz z pozostałymi, bojąc się o swoje życie. Pozostał w świątyni.
Strażniczka (jedyna kobieta pośród czworga strażników) o blond włosach i kanciastej twarzy, poprawiła włócznię i zapytała:
- No, to z czym mamy się tu uporać? Gdzie to coś jest?
Cely spojrzała ze zdziwieniem na Agusta, zastanawiając się jak mógł ciągnąć ludzi na niebezpieczną misję, nie mówiąc im nawet z czym mają się zmierzyć.
- Mamy tylko pewne pogłoski - odparł Cahnyr - ale to już Agust - spojrzał na paladyna - lepiej wyjaśni.
- Mamy prawdopodobnie w tym budynku gniazdo wampirzych pomiotów. Z zeznań wynika że planowały coś zrobić w niedługim czasie. Udało nam się nieco pokrzyżować ich plany, bo na razie śpią, ale kiedy się obudzą będą wiedziały że je odkryliśmy.
- Agust przyjrzał się strażniczce. Wskazał jej ręką warsztat Van der Vorta.
- Obecnie mają znajdować się na piętrze tego budynku. Planujemy wejść tam, i zaatakować je zanim się obudzą i zaczną atakować ludzi. Wchodzimy tam dużą grupą, atakujemy co najmniej dwie trumny z wampirami po cichu, potem rozprawiamy się z resztą. Potrzebujemy kogoś z włóczniami żeby stał za nami i atakował z drugiego szeregu. Jakieś pytania zanim tam wejdziemy?
- Gniazdo?
- zapytał z niedowierzaniem jeden ze strażników. - Mam nadzieję, że umiecie walczyć tak jak my. Widzę, że wiecie co robimy. Jesteście jakimiś łowcami wampirów, czy co?
- Hmmm… myślę, że bardziej najemnikami, ale w chwili obecnej można tak powiedzieć.
- Cely wzruszyła ramionami, po czym zwróciła się do paladyna. - Aguście, nie widziałeś gdzieś może po drodze Hassana? Przydałby się w tej chwili… - “Jak są skarby do splądrowania, to jest pierwszy”, pomyślała.
- Pytasz się, ojca czy dzieci umie robić - odparła Mira. - Damy sobie radę, nie musicie się o nas martwić.
- Aguście, pójdziesz pierwszy? - spytał Cahnyr. - Byłeś tam, do góry, i chyba znasz lepiej rozkład pomieszczeń, niż my.
- Tak, idę pierwszy. Jako paladyn jestem do tego najlepiej przygotowany. Kapłanie, proszę bądź przygotowany do użycia odegnania. Na przodzie będę ja, potem Mira. Pamiętajcie - jeżeli dojdzie do starcia, staramy się je wykończyć pojedynczo. Atakujemy te, które nie poddały się odegnaniu. Najpierw kołki. Wszyscy gotowi? Jeśli tak, to idziemy. Zanim się ściemni.
- Ja idę z wami na froncie
- powiedział twardo Ismark, trochę się trząsł, ale na twarzy malowała się determinacja.
Kapłan zmrużył oczy i odchrząknął głośno.
- Wybacz Aguście, lecz mnie nie dano tak potężnych boskich mocy jak tobie. Nie potrafię odegnać umarłych. Jednak zapewniam, że mam w zanadrzu trochę magii, która może utrudnić walkę tym krwiopijcom. Myślę, że najlepszym pomysłem będzie w moim przypadku rzucenie zaklęcia duchowych strażników. - Ojciec Lucian uśmiechnął się, odrobinę czując dumę ze swych zdolności, mimo początkowej skromności.
- To będzie bardzo przydatne zaklęcie - odparł Agus. - Ale bądź ostrożny, ma dość mały zasięg. W takim razie ja użyję odegnania. Miałem nadzieję że będzie możliwość użycia go kilkukrotnie. No nic. Będziemy musieli wykorzystać dobrze to jedno.
Drużyna więc ustaliła wszystko i zwarta, i gotowa ruszyła na górne piętro domu Henryka.
Agust już tu był, więc wiedział gdzie dokładnie należy się kierować. Tuż za nim szedł Ismark i Mira, potem czworo strażników z włóczniami, a na końcu para zaklinaczy i ojciec Lucian. Przed Agustem znalazły się drzwi do TEGO pomieszczenia.
Paladyn odwrócił się do wszystkich i dał sygnał do gotowości. Poczekał chwilę a potem otworzył drzwi, delikatnie jak tylko się dało i wszedł do pomieszczenia. W ręku cały czas trzymał młot i swój święty symbol.
W oddali pokoju, w jego północnej części, zobaczył wampiry siedzące na skrzyniach. Skrzynie były pootwierane i wypełnione ziemią. Agust od razu się domyślił, że to w nich musiały sypiać. Było tu dwóch wampirzych mężczyzn i cztery kobiety. Wszyscy błyskawicznie zwrócili wzrok na wchodzącego paladyna. Na środku stało dwóch dostojnych wampirzych mężczyzn. Jeden był przyodziany w napierśnik i miał przy sobie długi miecz, a drugi odziany był w elegancką fioletową szatę, a na widok Agusta sięgnął po woreczek ze składnikami. Pozostałe wampiry wyglądały zwyczajnie i ubrane były w obdarte ubrania (albo pozbawione ich w ogóle).
 
Kerm jest offline