Wątek: [VtDA] Burza
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2018, 16:46   #11
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Zastał wampirzycę w komnacie, w której widział ją po raz ostatni. Nadzorowała pakowanie swoich rzeczy. Meble już w większości wyniesiono i pomieszczenie znów zaczynało przypominać zwykłą piwnicę.

- Wszystko załatwione. - odezwał się Czerdog. - Za chwilę po ciebie ruszamy. - w jego głosie można było wyczuć radość ale i obawę.
Anna aż podskoczyła z zaskoczenia. Widać było, że działa w dużym stresie.
- Możemy się umówić gdzieś w mieście. - Uśmiechnęła się do Czerdoga odnajdując jego jaźń. - Powinno mi się udać zgubić pościg.
- Wskaż miejsce będę czekał moją droga. Mogę też wysłać po ciebie moją tarczę. Sam natomiast poprowadzę cię tak by nikt cię nie zatrzymał. Nie możesz badać drogi i iść na raz. Zrobię to za Ciebie. Będzie bezpieczniej. - Czerod jak zawsze starał się podejść do sprawy praktycznie.
- Chciałam ich zgubić na piwnej między szynkami i wyjść bramą chlebnicką. Moglibyśmy się tam spotkać… mam nadzieję, że będę mogła wejść do portu. - Posmutniała odrobinę.
- Port jest częścią Gdańska. Nie powinno być problemów. Gdyby jednak było inaczej porozmawiam z Księciem. Nie lepiej bym zapewnił ci pomóc w duchowej formie? A wysłał po ciebie zaufanego druha?
- Zdam się na ciebie i tak… będę kłopotem. - Anna przyjęła podany przez ghulicę tobołek z rzeczami. Na sobie miała habit. Ubranie, które najłatwiej było zdobyć w zakonie. - Pokaż mi go tylko bym od niego nie uciekła.
Pokazał jej Wilka by nie przestraszyła się nawet nie tyle obcego. Co jego aparycji. Następnie pokazał Wilkowi Anne i powiedział gdzie ma się udać. Swojemu ochroniarzowi pozostawił decyzję czy pójdzie sam czy dobierze sobie ludzi. Wilk był indywidualistą. Otrzymać zadanie do wypełnienia to dla niego była przyjemność. Lubił akcję i łowy jak zwykł mówić. Nienawidził jednak gdy mówiono mu jak łowić. Potrafił się ukryć, również z pomocą niewidoczności. Potrafił przydzwonić z przyśpieszenia. Miał wachlarz umiejętności więc lubił z nich korzystać. Lubił się nimi bawić. Był narwany zdaniem Czerdoga. Samodzielność decyzji… to był warunek udanej współpracy.
- Może nie najpiękniejszy, jednak skuteczny. - dodał gdy ukazał jej Gangrela.
- Ufam ci, jeśli to twój człowiek pójdę z nim. - Spotkam się z nim przy bramie?
- Tam gdzie sobie życzysz. Będę przy tobie pomogę unikać kłopotów. - powiedział Czerdog.
- Wobec tego brama. - Anna uśmiechnęła się ciepło. - Niebawem powinnam być gotowa.
Czerdog zaczął tymczasem wszystko sprawdzać. Czy Krzyżacy w zakonie trzymają się na dystans. I czy początek trasy do bramy jest bezpieczny.
Krzyże na pewno nie trzymały się na dystans. Obserwując klasztor spotkał kilku w kaplicy. Z tego co udało mu się wywnioskować rozmawiali z przeoryszą, a dokładnie jeden z nich, zapewne dowódca, podczas gdy reszta rozglądała się już po pomieszczeniu, obstawiając wszystkie drzwi.

Kilku krzyżowców kręciło się też na zewnątrz, obchodząc pomału mury klasztory. Najwyraźniej nie trafili jeszcze na wyjście od zaplecza, ale była to kwestia minut.
Czerdog pojawił się błyskawicznie przy Annie.
- Są blisko za kilka minut otoczą cię całkowicie. Zbieraj się do wyjścia na zaplecze. -zaczął ponaglać Annę Czerdog.
Kobieta przytaknęła ruchem głowy. Wydała kilka poleceń nakazując ukrycie jej rzeczy w jakimś budynku w mieście i zarzuciwszy na plecy jakiś wypełniony worek opuściła szybkim krokiem komnatę.
Tymczasem Czerdog obserwował trasę. Boczne uliczki i kontrolował drogę z lotu ptaka. Zawisł nad Anną i okolicą niczym Sokół. Cichy i dokładny strażnik. Mimo iż wampirzyca biegła w stronę wyjścia, Czerdog widział, że jeśli nic nie uczyni niechybnie wpadnie na krzyżaków.
Jak walczyć gdy nie ma się ciała? Jak zrobić coś w tak ważnej chwili, nie będąc na miejscu? Czerdog postawił na kreatywność i rozmach. Byli w końcu w świętym miejscu. Rycerze spod znaku Krzyża zbrojenie nie mieli prawa naruszać kościelnego miru. Wszak był to święty azyl. Czerdog uderzył w zbrojnych wizjami. Poczynając od dowódcy zalała ich fala obrazów mąk piekielnych. Płonących ciał, ich ciał oraz odchodzącego mięsa od kości. Wszystko to w tym miejscu jako kara boska. Przerażeni mężczyźni zamarli, a chwilę później zaczęli tarzać się po ziemi, jakby smagały ich płomienie. Towarzyszyły temu potworne wrzaski. Krzyżowcy zaczęli zrzucać z siebie ubrania. Całe widowisko przyciągnęło uwagę gapiów. Gdy obok tarzających się niemal nago w śniegu rycerzy zebrał się niemały tłumek, Anna wymknęła się i ruszyła w kierunku ulicy piwnej.
Czerdog natomiast dalej sprawdzał jej trasę. W międzyczasie przemówił i do Anny.
- Było blisko. Ktoś z twoich będzie potrafił cię wyśledzić korzystając z naszych zdolności? - Czerdog chciał się upewnić czy pomóc Księcia będzie potrzebna.
- Z naszych nie… ale ojciec związał mnie rytuałem. Wie, że jestem w mieście. Nie mogę się od niego nazbyt oddalić. - Anna szybkim krokiem przemierzała ulicę, a wampir zauważył, że mimo zakonnego stroju zwraca na siebie uwagę podpitych mężczyzn. Cóż… nawet habit nie był w stanie ukryć jej kobiecych kształtów. - Obawiam się, że nie minie dzień lub dwa i wpadnie na pomysł jak przekształcić ten rytuał w coś co wskaże mu kierunek w którym się znajduję.
- Siemowit może cię zabezpieczyć przed poszukiwaniami ojca… jutro. Ułożę to jakoś. Mówi, że będzie potrzebna krew wampira. Oczywiście proponuje własną, możesz wskazać kogoś innego. - Czerdog zaproponował nieśmiało jedyne wyjście jakie przychodziło mu do głowy.
- Ja… - Widać było, że Anna ma problemy ze skupieniem myśli, starając się jak najszybciej pokonać konieczny dystans. - .. chce ale… krew? Wampira? Przytrzymała się przy jednym z budynków, rozglądając.
Czerdog zauważył, jak grupka mężczyzn wyłoniła się z zaułka. Wyglądali jak zwykli rabusie i samotna zakonnica najwyraźniej przyciągnęła ich uwagę. Anna też ich zauważyła i szybko ruszyła dalej. Niestety oni za nią. Rzecz, której nie mogła zauważyć, to krupa krzyżowców zmierzająca jedną z przecznic, w której… był ghul.
- Za tobą zbiry ale przed tobą patrol Krzyżacki z ghulem. Ja bym zawrócił w stronę zbirów. Jakoś sobie z nimi poradzisz. Byleby nie ściągnęli ci nakrycia głowy. Jakby szło źle, krzycz ile wlezie. Ściągniesz na was patrol. O ile będziesz osłonięta to jak zaczniesz uciekać pod pozorem paniki to nie powinni cię ścigać przedstawiciele prawa. Wilk mój ochroniarz, nadciąga od strony Zbirów z Piwnej.
Anna przytaknęła i ruszyła bezpośrednio na zbirów. Wizja spotkania z ghulem przyspieszyła wyraźnie podejmowanie decyzji. Będąc tuż przed zbirami, którzy szczerzyli się na jej widok, odezwała się władczym głosem.
- Zaatakuj go. - Wybrany mężczyzna, od razu rzucił się na swego kumpla, a Anna skorzystała z okazji by ich wyminąć i ruszyć dalej biegiem.
- No proszę, proszę. Nigdy nie zadzieraj z władczą kobietą. - wypowiedział komplement na poprawę humoru. - Idź cały czas prosto Wilka spotkasz za kilka minut.
- Gdzie znajdę twego towarzysza? - spytała, z obawą oglądając się za siebie.
Czerdog poprawił kurs Wilka informując go jak dokładnie trafić do Anny. Annie wytłumaczył, że na Świętego Ducha musi skręcić w prawo. Wilk będzie szedł z naprzeciwka. Wszak do tego czasu powinien się z nią już zrównać.
Spotkali się przy Podkramarskiej i przez moment wydawało się, że wampirzyca ucieknie od wysłanego przez Czerdoga Wilka, jednak rozpoznała go i odetchnęła. Gangrel nie był mistrzem kurtuazji, więc tylko burknął coś do kobiety i ruszył w drogę powrotną. Anna pospiesznie podążyła za nim. Obserwujący to spotkanie Czerdog oddalił się i zobaczył że ulicą św. Ducha idzie kolejny patrol krzyżowców, a ten którego obserwował na ulicy Kaletniczej skręca w Mariacką.

Czerdog przemówił do Wilka. Musicie zawrócić i skręcić w pierwszą uliczkę w prawo. Przed wami jest kolejny patrol inaczej na niego wpadniecie. Gangrel chwycił za dłoń Annę i pociągnął w ulicę Podkramarską, jednak po przejściu kilku kroków trafili na bramę kościoła. W obecnej sytuacji byli doskonale widoczni z ulicy. Wilk pochwycił więc wampirzycę i przeskoczył bramę, ruszając biegiem w stronę kościoła.
Czerdog dalej obserwował okolicę. Miał pod kontrolą teren i liczył, że uda im się w końcu wywinąć. Zamierzał dać znać pozostałym gdy patrole ich miną. Niestety drugi ze spostrzeżonych patroli skręcił w tą samą co i Wilk uliczkę i szedł wprost na Annę i Gangrela. Przed nimi był kościół i klasztor, które skutecznie odgradzały drogę ucieczki.
Czerdog spojrzał z góry na zabudowania. Natychmiast pokierował Wilka i Annę do południowo zachodniego wyjścia. Uciekną przed patrolem który zmierzał z północy i miną ten który dostrzegł z drugiej strony.
Wilk uderzył ramieniem w solidne drewniane drzwi. Zapadka, która utrzymywała je zamknięte ustąpiła wpuszczając dwa wampiry do ciemnego wnętrza. Patrol chyba musiał coś usłyszeć, bo znacznie przyspieszyli otwieranie bramy, pod którą już stali.

Gangrelowi przyglądały się liczne posągi, gdy szybkim krokiem przemierzył transept i wkroczył do nawy głównej. Jego ciche kroki były jedynym odgłosem zakłócającym ciszę w tej wielkiej świątyni. Pod czujnym okiem wydrążonej w lipowym drewnie matki boskiej zanurzył się w cieniu spowijającym południową nawę. Wtedy też Czerdog dostrzegł jak jeden z cieni porusza się. Był pewny, że nie widział nikogo nim skierował swych towarzyszy w tym kierunku. Czy to coś mogło zareagować na odgłos wyłamywanych drzwi, tak jak Patrol który właśnie wkroczył do kościoła przed drzwi transeptu?
Postanowił sprawdzić kim jest poruszający się cień. Jak również przykuć jego uwagę na chwilę. Wilk i Anna w tym czasie mieliby szansę uciec. Cień natomiast może zwróci uwagę Krzyżaków.
- Witaj. Kim jesteś. - przemówił z zaskoczenia wprost do umysłu istoty. Jednocześnie zaczął badać jego myśli chciał wiedzieć z kim ma do czynienia.
Istota wyraźnie się speszyła i zaczęła się wycofywać, ale Czerdog dojrzał, że był to wampir. W tym czasie Wilk dotarł do wskazanych drzwi i potraktował je tak samo jak te, którymi wszedł.
- Gonią ich Krzyżacy. Mógłbyś tych Krzyżaków opóźnić jakąś sztuczką? - Czerdog dość zaskakująco poprosił nieznajomego o przysługę. Wyszedł z założenia, że nikt nie lubi Krzyżaków. To może być wystarczający powód by mu pomóc.
- Nie. - Czerdog niemal usłyszał panikę w myślach obcego wampira. Niestety strach był też jedyną rzeczą jaką zobaczył w myślach tej istoty.
Czerdog skierował się by dalej kierować Wilka i Annę. Znał trasę gdzie ominą patrole i konsekwentnie ich tam prowadził. Południowo zachodnie wyjście.

Tajemniczy wampir wciąż będzie musiał pozostać tajemniczy.
Gangrel niosący wampirzycę szybkim krokiem opuścił kościół i sprawnie przeskoczył mur kościoła, wydostając się na ulicę. Wyglądało na to, że udało im się wymknąć. Czerdog nabrał jednak pewności, dopiero gdy weszli pomiędzy krążących między pubami ludzi i pewnym krokiem ruszyli w kierunku bramy i znajdującego się za nią portu.
Czerdog uprzątnął kajutę rękami swych sług. Na stole wylądował biały obrus, ktoś znalazł kilka gałązek pachnącej lasem sosny i ładnie je ułożył w koło lampy na środku stolika. Dwa puchary napełniono krwią. Wampir widział Annę na ostatniej prostej na okręt wyszedł na pokład by ją przywitać. Wydał rozkazy by być dwukrotnie bardziej ostrożnym w przeciągu najbliższej doby. Krzyżacy wszak Przy odrobinie nieszczęścia mogli ich znaleźć.
Anna została niemal wciągnięta przez Wilka na pokład. Gangrel nigdy nie przejmował się takimi rzeczami jak elegancja i teraz dał tego pokaz. Gdyby nie zwinne ruchy wampirzycy, zostałaby niemal rzucona pod nogi Czerdoga.
- Twoja kobieta… - Wilk mruknął niechętnie. - Idę zatrzeć ślady.
Gangrel obrócił się i ruszył z powrotem, zgarniając z sobą dwóch ghuli. Anna odprowadziła go wzrokiem odrobinę zszokowana. Przeniosła wzrok na Czerdoga, dopiero gdy Wilk zniknął z pomostu i zaskoczenie na jej twarzy zastąpiło szczere zmieszanie i zawstydzenie. Wampir wiedział, że potrafiła ukryć te uczucia, ale najwyraźniej nie chciała tego przed nim robić. Wpatrywała się w niego coraz bardziej roziskrzonym wzrokiem, wyraźnie zastanawiając się jak zacząć.
- Wyobrażałem sobie to spotkanie nie raz. - szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy. - Kazałaś długo na siebie czekać Anno. - delikatnie podał jej dłoń. Po czym zamierzał zaprowadzić ją do kajuty na “kolację”.
Nagle wszystkie obawy zniknęły z twarzy wampirzycy i odpowiedziała szerokim uśmiechem na uśmiech Czerdoga.
- To ty długo nie przypływałeś. - Szepnęła i podała dłoń wampirowi.
Ten natomiast ujął ją czule i poprowadził do kajuty. Tam przywitało ich światło z lampy i nakryty już stolik.
- Skromnie na ile pozwalają warunki. Witam oficjalnie na pokładzie Widma. Zapraszam do stołu- odsunął krzesło i pomógł usiąść Annie. Sam zajął miejsce naprzeciw. Wampirzyca zajęła miejsce i zdjęła z głowy welon habitu, uwalniając długie blond włosy, splecione w gruby warkocz.
- To twój okręt prawda? - Uśmiechnęła się rozglądając się po pomieszczeniu. Po chwili dodała szeptem. - Mam nadzieję, że nie sprowadzę na niego kłopotów.
- Tak “Widmo" to mój statek. Ja natomiast uważam, że jesteś warta każdych kłopotów. - szczery uśmiech zawitał na twarzy Czerdoga. Podał tez Annie kielich - Za spełnienie marzeń. - powiedział wznosząc go ku wampirzycy.
- Za spełnienie… - Anna uśmiechnęła się unosząc naczynie, a wampir dostrzegł w jej spojrzeniu coś więcej niż zwykłą radość i nagle to sformułowanie nabrało dwuznacznego charakteru.
- Chciałbym się nacieszyć twoją obecnością i nami. Jednak póki co nie mogę sobie na to pozwolić. Szuka cię ojciec. Były Książę i on toczą cichą walkę. Powiesz mi czego byś chciała dalej? Zakładam, że nie będziesz biernie patrzeć jak rozegram to po swojemu. - upił łyk i się uśmiechnął.
Anna niechętnie przytaknęła upijając kolejny łyk.
- Nie będę bierna… jeśli moja pomoc się przyda postaram się ją ofiarować. - Odezwała się w końcu. - Po prostu chcę być wolna. - Czerdog już nie raz słyszał od niej to zdanie. Wiedział w jaki sposób komtur wykorzystywał swoją córkę, wiedział że Anna od dawna miała dość bycia kukiełką której wdzięki często robiły za zapłatę lub kartę przetargową.
- Musimy się w tym wszystkim wspólnie odnaleźć. - sytuacja dla Czerdoga była trudna. Z jednej strony kochał Annę i był gotowy na wiele. Z drugiej kompletnie nie znał miasta. Jego figur i graczy. - Opowiedz mi o mieście. Ostatnich wydarzeniach i ważniejszych frakcjach.
- Frakcje od zawsze były trzy… a raczej dwie. - Anna westchnęła. - Była grupa popierająca księcia i powiedzmy sobie niezależna. Mój ojciec zawsze stał u boku księcia, zajmował się wykonywaniem wyroków… jako przedstawiciele tego samego klanu wydawali się być nierozłączni. Gdy Konrad zdradził Siemomysła, poszła z nim grupa która od dłuższego czasu spiskowała przeciwko księciu.
Czerdog wyglądał na przytłoczonego. Nie informacją a sytuacją. Czekał tak długo na Annę a gdy w końcu się doczekał nie wiedział co przyniesie jutro. To jak dotknąć marzenia przez sen i wiedzieć, że zaraz się obudzi. Niepewność i ulotność sytuacji blokowały nie tylko racjonalne myślenie. Uniemożliwiały choćby cieszenie się chwilą. I tak on Czerdog, kapitan i przywódca. Człowiek tysiąca pomysłów nagle się zablokował. Nie wiedział co powiedzieć czy uczynić. Gapił się jedynie na Anne w pełnym napięciu. Choć wiedział, że robi z siebie durnia nie był w stanie zrobić nic więcej.
- Czerdog… - Wampirzyca wpatrywała się w niego niepewnie. W końcu podniosła się i podeszła do krzesła, na którym siedział. Zatrzymała się tuż przed nim. - Poradzimy sobie.
- Wiem. - siedząc na krześle ujął jej rękę i zaczął delikatnie do siebie przyciągać. - Boję się o ciebie. Nigdy mi na nikim nie zależało tak mocno. Mijając moją siostrę ale to trochę co innego. Po prostu wpływa to na mój osąd. Paraliżuje co nieco. Nigdy nie bałem się tak jak dziś gdy biegłaś ulicami miasta.
Anna przysiadła mu na kolanach.
- A ja nie chcę was narażać. Doskonale rozumiem jak bardzo ryzykujecie biorąc mnie na pokład. - Wampirzyca ostrożnie położyła mu dłonie na ramionach. - To… wspaniałe móc cię w końcu dotknąć.
- Marzyłem o tym - powiedział przenosząc swoją rękę na jej policzek. - Chciałem jedynie spokojniejszych okoliczności. - spojrzał jej głęboko w oczy i zamierzał pocałować. Choć nie zamierzał na tym jedynie poprzestać.
Anna uśmiechnęła się wtulając twarz w jego dłoń.
- Ja też… trochę inaczej sobie to wyobrażałam... - Nachyliła się przysuwając swoją twarz, że ich usta prawie się spotkały. To było dziwne. Po tylu latach obserwowania się, dotykania swych jaźni nareszcie mógł poczuć pod palcami jej gładką, chłodną skórę. - ...ale cieszę się, że w końcu jestem obok.
- Po wszystkim zabiorę Cię w podróż. - jego ręką wędrujące po policzku zanurzyła się w jej włosach. Szeroko rozstawionymi palcami gładził je i skórę zaraz pod nimi. Dłoń przesuwała się powoli, jakby delektowała się chwilą na równi z właścicielem. - Dokądkolwiek zechcesz. Choć wolałbym cię zaskoczyć. - na twarz Czerdoga w końcu zawitał uśmiech. Zniknął z niej lęk obecny jeszcze kilka chwil temu. Strach i zmartwienie zastąpiła chwilowa ulga i radość.
- Wobec tego dam się zaskoczyć. - Anna pocałowała wampira, ostrożnie, wyraźnie nie bedąc pewną czy ten się nie odsunie.
Ten natomiast nie odskoczył wręcz przeciwnie z początku delikatny pocałunek zaczął przybierać na intensywności. Wampir czuł i żył chwilą jakby jutra miało nie być. Jedna z rąk Czerdoga skutecznie podwinęła habit i wylądowała na odsłonięty udzie. Wampirzyca przywarła do niego ciałem jeszcze pogłębiając pocałunek. Czuł na swoim torsie jej obfite piersi ukryte pod świątobliwym odzieniem.
Pomógł Annie usiąść na sobie okrakiem. Całował ją namiętnie i zapamiętale. Świat ograniczał się do tu i teraz. Tej kabiny, jego i jej. Drugą rękę przełożył na drugie udo i powoli przesuwał je ku górze. Razem z nimi przesuwał się również habit. Systematycznie odsłaniając piękne ciało wampirzycy. Anna uniosła ręce ułatwiając mu zadanie i po chwili niemal oślepiła go jej jasna, gładka skóra. Była bez skazy, przypominająca bardziej jakiś antyczny posąg niż żywą osobę. Bez bielizny, mogącej zasłonić cokolwiek. Wpatrywała się w niego ciekawa jego reakcji, ostrożnie sięgając do jego ciemnozielonej jedwabnej tuniki, ściągając ją w bliźniaczy sposób. Czerdog natomiast patrzył na nią z lekko rozdziawionymi ustami. Jej ciało było idealne niczym bogini. Będzie musiał porozmawiać z Tomiłą bo mimo, że nie miał sobie nic do zarzucenia to wyraźnie odstawał. Pod tuniką kryła się biała jedwabna koszula. Idealny krój zawdzięczała ghulowi z Włoch i materiałom z Chin. Osobisty krawiec rodziny zajmował się tym od trzech pokoleń. Czerdog ulotną myśl poświęcił by zastanowić się czy jeszcze żył. Czerdog miał na sobie również czarne spodnie z tego samego materiału. Przebrał się na szczęście dla Anny więc dzięki temu wywierał lepsze pierwsze wrażenie. Zanurzył głowę w jej piersiach. Delikatnie pieścił jej sutki. Ręce zaś wędrował wzdłuż kręgosłupa, wywołując przyjemne mrowienie. Anna z coraz większym trudem rozpinała jego ubranie, wyraźnie chcąc doprowadzić go do podobnego stanu, w jakim i ona się znalazła. Jej palce drżały tak jak i reszta ciała.
- P..podobają ci się? - Szepnęła, odrzucając na bok jego koszulę.
- Jesteś idealna moją damo. - powiedział pomagając jej zdjąć spodnie.
- Co zaraz ci udowodnię. - dodał gdy już oboje byli całkowicie nadzy. Wszedł w Annę zacisnął ręce na jej pośladkach i powoli zaczął nadawać tempo ich wspólnej chwili radości i zapomnienia.
Wampirzyca zaczęła się unosić i opadać, opierając dłonie na ramionach. Teraz gdy był w niej, zrozumiał jak Konrad wpadł na pomysł by w ten sposób wykorzystywać swoją córkę. W jej ruchach, w falowaniu jej piersi, w sposobie w jaki obejmowała jego męskość swym ciałem było coś hipnotyzującego, coś co sprawiało, że chciał więcej. Do tego był jej głos. Cichy, jakby wstydliwy mimo, że rozpalony. Wypowiadający jego imię.
- Czerdog… Czerdog..- Cały czas, przy każdym nabiciu.
Czerdog zaczął przyśpieszać coraz bardziej. Jego ręce narzucały coraz większe tempo wspólnych igraszek. On sam natomiast był w siódmym niebie. Jeśli go jutro zabiją przynajmniej będzie wiedział za co.
Anna doszła z cichym jękiem, a jej ciało wygięło się w łuk. Jej krągłe piersi prężyły się przed oczami wampira, kusząc swymi zaróżowionymi, twardymi teraz, szczytami.
- Tyle na to czekałam.
- Jesteś już moja a ja twój. Nikt tego nie zmieni. - odpowiedział wtulając się w jej piersi i gładząc rękami wzdłuż kręgosłupa. Czuł się jakby spełnił senne marzenie. Tym był bowiem ich kontakt duchowy wcześniej. Wydarzeniami ze snu, obrazami targanymi przez wiatr.
 
Icarius jest offline