Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2018, 21:18   #56
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Starszy mężczyzna ponownie stuknął laską o buta i ostrze schowało się. Ukłonił się dyskretnie w stronę Miry i natychmiast odwrócił się. Mimo starczego wieku, jego ruchy były niezwykle szybkie i zgrabne. Z łatwością przeskoczył płot i zaczął oddalać się w jakąś uliczkę.
- Hej, poczekaj! - rzuciła Mira, wyciągając rękę w kierunku dziwnego mężczyzny, jednak bez większego skutku. - Dzięki… - dodała cicho, choć nikt nie mógł jej usłyszeć.
Oddalając się, mężczyzna jakby mimo woli odwrócił się po raz ostatni, napotykając spojrzenie Miry, po czym zniknął za jakimś budynkiem.

Agust przeszukał pozostałości po wampirach, zebrał miecz należący do przywódcy i jego zbroję, a potem przejrzał pomieszczenie, zwłaszcza skrzynie w których wcześniej musiały czekać wampiry.
W skrzyniach było pełno ubitej ziemi. Przeszukując jedną ze skrzyń, Agust znalazł małą kostkę do gry wykonaną z… kości.
- Nic tu nie widzę. Żadnych śladów.
- To przerażające. Vallaki wydawało się takie bezpiecznie - powiedziała strażniczka, rozmasowując obolałe ciało - a co, jeśli i w innych domach się… zalęgły? Zbierajmy się - powiedziała do pozostałych strażników - żyjemy i musimy być wdzięczni kapłanowi, oraz tym oto przybyszom. Musimy niezwłocznie złożyć raport przełożonym.
Wyszli z pomieszczenia.
Mira, zrezygnowana niepowodzeniem ze starcem, wróciła na górę, do przyjaciół.
- Widzę, że wy też już po walce… Znaleźliście coś interesującego? - spytała.
Kapłan otrzepał brud ze swoich szat i odesłał duchy strażnicze.
- Niewiele. Głównie tylko popiół po spalonych wampirach. - Przeciągnął się i strzyknęło mu kilka kości. - Było niebezpiecznie. Ale nie powiem, przyjemnie było znów stanąć twarzą w twarz z niebezpieczeństwem i skopać kilka tyłków. - Po chwili zorientował się jakiego słownictwa użył i zalał się rumieńcem. - Ja już muszę wracać do wiernych. Dziękuję wam za pomoc. Bardzo przysłużyliście się temu miastu.

Cely stała oparta o framugę okna, z którego przed chwilą wysłała ognisty pocisk i wpatrywała się w miejsce w którym przed chwilą zniknął elegancki wampir.
- Udało się… - szepnęła sama do siebie z niedowierzaniem, nie zwracając uwagi na z jednej strony uradowanych, a z drugiej strony zmęczonych walką towarzyszy. - Żyjemy…
- I zdążymy się doprowadzić do porządku przed kolacją - dorzucił, pół żartem, Cahnyr, który zdążył do niej podejść.
Zaklinaczka zwróciła wzrok w kierunku pół-elfa.
- I chyba nawet dam radę iść w tej sukience. - uśmiechnęła się i spojrzała na nową szatę. - Oczywiście jak tylko strzepię z niej cały ten popiół… - Skrzywiła się nieco, uświadamiając sobie, że małe drobinki na jej sukni to pozostałości po pokonanych wampirach. Zaczęła strzepywać je z siebie, gdy nagle zrozumiała o jakiej kolacji chłopak mówi.
- Właśnie, kolacja… Nie zdążyliśmy przecież powiedzieć o niej reszcie.
- Ogłoś im tę radosną nowinę - powiedział cicho Cahnyr. - I zapytamy ojca Luciana, co wie o naszej przyszłej gospodyni - zaproponował.
Dziewczyna skinęła twierdząco głową, po czym odsunęła się od okna.
- Moi drodzy, słuchajcie - odezwała się dość głośno, tak by drużyna ją słyszała.
- Zanim wyruszyliśmy tutaj, po wyjściu ze sklepu państwa Araska, zaczepił mnie i Cahnyra pewien jegomość, który oznajmił nam, że niejaka Lady Watcher, podobno jedna z największych osobistości tych okolic zaprasza nas na kolację. - Spojrzała na zbierającego się do wyjścia kapłana Luciana. - Wiesz, może co to za kobieta?
- Oczywiście - odparł Lucian bez dłuższego zastanowienia. - Lady Fiona Watcher, po śmierci swojego męża, została głową niewielkiej już, ale niegdyś potężnej i wpływowej rodziny Watcher. Mieszka w starej posiadłości na północy miasta i rzadko ją opuszcza. Nikt nie nienawidzi naszego burmistrza bardziej niż ona. Często powtarza: “Wolałabym służyć diabłu, niż szaleńcowi.” Jest bardzo dumną osobą i w zupełności świadomą swojej pozycji - odpowiedział kapłan, stojąc w progu.
- W takim razie, chyba nie wypada kazać jej czekać. - odparła Cely. - Zresztą pewnie jest w stanie przekazać nam wiele istotnych informacji na temat tego miejsca.
Cahnyr sprawdził, czy strażnicy sobie już poszli i nie podsłuchują.
- Może chce załatwić porachunki z burmistrzem - powiedział. - Ale mam nadzieję, że chodzi jej o coś ciekawszego.
- Hmm… Nie chciałabym się mieszać w politykę, nie mam do tego głowy, ale skoro sama nas zaprosiła… - rzekła wolno Mira.
- Tylko bądźcie ostrożni. Jej rodzina jest znana od dawna z głębokich powiązań ze Strahdem. Ja już naprawdę muszę wracać do świątyni. Jeśli czegoś potrzebujecie, przyjdźcie tam. Powodzenia! - powiedział kapłan i wyszedł.
- Chodźmy więc do gospody - zaproponował Cahnyr. - Tu już nic nie mamy do roboty. Ogarniemy się trochę i pójdziemy. Skoro ona jest taka... wielkopańska... to lepiej zrobić dobre wrażenie, niż złe.

Cely osłupiała słysząc o powiązaniach Lady Watcher ze Strahdem.
- A co jeśli ona wie o naszej obecności od… Niego? Co jeśli to pułapka?
Cahnyr przez chwilę się zastanawiał.
- Nasz... znajomy... chyba nie musi się uciekać do takich sztuczek. Ismarku, pójdziesz z nami?
- Czy zapowiada się kolejna walka? - zapytał Ismark i westchnął ciężko. - Jutro z samego rana wyruszam do wioski Barovia. Jeśli nie planujecie szaleć po nocach, to mogę wam towarzyszyć - odpowiedział z bladym uśmiechem na twarzy.
- Nic nie planujemy, ale wypadki chodzą po ludziach - odparł Cahnyr. - I nie tylko po ludziach - dodał. - Miasto może mieć, na przykład, jakichś bandytów, kryjących się wśród spokojnych mieszkańców.
- Nie musi, ale może - Cely nawiązała do wcześniejszej wypowiedzi Cahnyra. - On jest chyba trochę, jak kot który bawi się ofiarą, zanim zdecyduje się ją zabić - stwierdziła, a na samą myśl o wampirzym baronie przeszedł ją dreszcz.
- Na to, dopóki jesteśmy w tej dolinie, otoczeni Mgłą, nic nie poradzimy - odparł Cahnyr, biorąc jej dłoń w swoje dłonie. - Trzeba będzie się stąd jakoś wydostać, a do tego czasu próbować żyć w miarę normalnie.
- Jeżeli to co się działo przed chwilą, uważasz za w miarę normalne, to masz naprawdę dziwne pojęcie normalności, mój drogi. - powiedziała niby to żartobliwie, uśmiechając się, jednak wewnątrz zastanawiała się czy powinni składać wizytę Lady Watcher, czy też nie.
- Przeżyliśmy - stwierdził Cahnyr. - Ale nie, nie uważam tego za normalne. Aż taki nienormalny nie jestem - dodał.
- Gdyby ta pijawa chciała nam coś zrobić, nasłałaby na nas kogoś groźniejszego niż staruchę. Chyba że to jedna z tych wiedźm, wtedy może i to byłaby jego sprawka… - pół-orczyca zamyśliła się. - Nie wiem… Jak dla mnie ta cała Watcher działa na własną rękę i chce nas po prostu opieprzyć. Miło nie będzie, ale groźnie też nie.
- Jestem przekonany - odparł Cahnyr - że to jednak jakieś zlecenie. Ma jakąś sprawę do załatwienia, której nie może lub nie chce załatwić osobiście. No a wtedy sięga się po najemników. A że są obcy w tym mieście, to nawet lepiej.

Cely westchnęła.
- Cóż, jest chyba tylko jeden sposób by to sprawdzić…
- Jeśli nie pójdziemy, to może się zrobić jeszcze gorzej - odpowiedział. - Zrobimy sobie wroga, a to nam do niczego nie jest potrzebne.
- A co ty o tym sądzisz, Aguście? - Mira spojrzała na paladyna.
- Ja bym nie chciał się w nic już dziś mieszać, ale kolację zjeść możemy. Trzeba tylko pamiętać że taka kolacja zjedzona u jednej osoby może być policzkiem wymierzonym drugiej. - Agust westchnął, niezbyt zadowolony z tego ile się dziś wydarzyło.- No i pamiętajmy że musimy dziś w nocy znaleźć się w świątyni. Skoro udało nam się znaleźć taką bezpieczną przystań..
- Oczywiście - powiedział Cahnyr. - Bezpieczne schronienie na noc jest ważniejsze, niż ewentualne fochy różnych osób. A burmistrz jest wyjątkowym głupcem, a sądząc po zachowaniach również mało sympatycznym.
- Co nie oznacza że lady Watcher będzie osobą do rany przyłóż. Wcale bym się nie zdziwił gdybyśmy mogli nie chcieć mieć z żadnym z nich do czynienia. - Paladyn poprawił nieco przeszywanice i pelerynę tak by zasłaniały nieco ślady na jego szyi. Nie przestawając poprawiać swojego wyglądu kontynuował wywód.
- A jeśli to co mówią jest prawda, to być może burmistrz jest szaleńcem albo zwykłym idiotą, to jednak wciąż nie jest to typ osoby, który budzi podejrzenia jak ktoś kto otwarcie mówi że wolałby współpracować ze Strahdem. Niechęć do marnego przywódcy to jedno, przysługiwanie się temu potworowi to już co innego.
- Zobaczymy, co powie i wtedy ocenimy - powiedział zaklinacz. - A co burmistrza... Pewnie nie słyszeliście o cotygodniowych festynach i zakuwaniu w dyby tych, co nie są pewni tego, że, cytuję "Wszystko będzie dobrze".
- Już go nie lubię… - powiedziała Mira. - Chyba można mu taki policzek wymierzyć. O której ma być ta cała kolacja?
- Godzina nie została określona. Zapewne wyższe warstwy jedzą kolację o tej samej porze - z cieniem ironii zasugerował Cahnyr. - Może Hassan będzie wiedzieć. Albo właściciel gospody. Ismarku - zwrócił się do 'tubylca' - o której dobre obyczaje nakazują przybyć na proszoną kolację? Wiesz może?
- Różnie to bywa - zaczął niepewnie Ismark - jeśli nie określiła godziny, myślę, że będzie gotowa na odwiedziny o każdej wieczornej porze. Skoro i tak nie wychodzi z domu zbyt wiele, jak to kapłan powiedział...
- Zastanawiam się w ogóle, czy ja pasuję na królewskie dwory… - mruknęła cicho Mira.
- Najwyżej będziesz się wyróżniać z tłumu - spróbował ją uspokoić Cahnyr. - Ona chyba wie, kogo zaprasza do swego stołu.
- Byłaby głupia jakby nie chciała ugościć kogoś takiego jak ty, Miro - Cely uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki. - To idziemy?
- Chodźmy. - Cahnyr podał dziewczynie ramię. - A tutaj niech posprząta właściciel.
- Swoją drogą, jak te wampiry tu weszły? Macie jakieś podejrzenia może?
- Z tego co już wiemy, to wampiry chyba nie mogą wchodzić do domu bez zaproszenia… - powiedziała Cely. - Ktoś je tu może “zaprosił”? Zastanowimy się nad tym po drodze. Zajdziemy może po drodze do gospody? Może Hassan i Ireene tam będą?
- Z tego co wiemy, zastraszyły Henryka Van der Vorta, właściciela lokalu. Może się ucieszy na wieść że nawet mu nie zdewastowaliśmy budynku, nie licząc drzwi. A teraz do gospody i świątyni. - Odpowiedział paladyn, ucieszony na myśl o wizycie w gospodzie. Tu raczej już nic nie znajdą. A jeżeli coś ma się ujawnić, to zapewne niedługo i tak to zrobi.
- A co z kolacją u Lady Watcher? - zaklinaczka spytała paladyna.
- Zastanowimy się w gospodzie, jak już znajdziemy Hassana. Nie chcesz się umyć z pyłu po trupach? Bo wiesz, masz go trochę na sobie. -Skomentował Agust, patrząc na przybrudzoną sukienkę Cely.
- To to jeszcze nie zlazło? Przecież to strzepywałam! - Cely zaczęła nerwowo oglądać swoją nową kreację.
- Już prawie nie widać - zapewnił ją Cahnyr. - Trochę wody, żeby się umyć, i będzie gotowe.
- Widać - zapewnił ją Agust.
- Agustowi po prostu się podoba, jak się otrzepujesz z tego niby-kurzu - stwierdził zaklinacz.
- Lubię patrzeć na piękne kobiety po prostu. Niestety jednak jesteśmy cali w trupim pyle. Ba, nawet się go nawdychaliśmy trochę, nic na to nie poradzimy. Nie wiem jak wy ale ja się idę wyczyścić, nie będę paradował brudny. Jakby ktoś chciał skorzystać to mam mydło. - Po czym Sunita ruszył przed siebie.
- Chętnie pożyczę jak już sam się umyjesz. - odparła Cely, której na myśl o wdychaniu popiołów zabitych wampirów zrobiło się nie dobrze.*
- Lepiej się nie zapominaj, Aguście - odparła Mira, posyłając mu krótkie i nieco zagniewane spojrzenie.[/i]*
- Po wampirach zostały ładne stosiki popiołu. - Cahnyr obejrzał i swój ubiór, i szatę Cely. Popiołu tam było co kot napłakał. I nie rozumiał, dlaczego Agust tak się uparł na straszenie popiołem.
Agust nieco się zdziwił.
- O czym zapomniałem? Przysiągłbym że pamiętałem dziś o wszystkim. - Potem spojrzał, na Cahnyra.
- Jeżeli tobie brud nie robi różnicy twoja sprawa. Ale są inni którzy zwracają uwagę.
- Panowie skończcie, z popiołu czy nie, po walce każdemu z nas przyda się kąpiel - wtrąciła się Cely od której sukienki tak naprawdę zaczął się cały temat.
- Och, nie udawaj że tu o brud idzie, Aguście - dodała Mira.
- A o co? - Jeszcze bardziej zdziwił się paladyn. - Słuchajcie, nie będę was przekonywał do utrzymania czystości, ale idziemy w gości, wypada nie iść brudnym. Ja na ten przykład nie mogę sobie pozwolić na to żeby nie wyglądać najlepiej jak tylko się da. Mój wygląd to mój honor jako paladyn. Dlatego jak będę brudny to mi o tym powiedzcie. - Po czym poprawił włosy zirytowany brakiem zrozumienia wśród towarzyszy.
- Mówiłam o tej całej gadce o innych kobietach, Aguście... - Pół-orczyca uniosła nieco głos.
Do Agusta wreszcie dotarło o co się rozchodziło. Najwyraźniej ktoś nie zauważył że Agust niczego nie obiecywał.
- Musimy porozmawiać, bo wydaje mi się że się nie zrozumieliśmy.
- A co, nasz paladyn źle ujął komentarz o Cely w słowa? - spytała Mira.
- Nie, nie o tym chciałem porozmawiać. Komentarz był jak najbardziej dobry, nikomu nie ujmując. - Agust westchnął - Tyle że ja przy innej okazji nie powiedziałem pewnych rzeczy, a ty założyłaś że pewne rzeczy są, mimo że nikt o nich nie mówił. Mam rację?
- To już nawet nie jest śmieszne, to jawne skurwysyństwo! - odparła już wyraźnie zdenerwowana Mira.
Cely położyła dłoń na ramieniu rozzłoszczonej przyjaciółki, postanowiła jednak nic nie mówić.
Cahnyr przez moment się zastanawiał, o czym ta dwójka mówi. Czyżby ich pobyt w jednym pokoju skończył się podobnie, jak jego i Cely? Jeśli tak, to trudno było określić, czy Agust jest zwykłą świnią, czy może tępym bucem. Ale rozwiązanie tej kwestii postanowił odłożyć na później. No i nie miał zamiaru wtrącać się do rozmowy, bo to byłoby najgorszą rzeczą, jaką mógłby zrobić.
- Czy coś ci obiecałem? Nie przypominam sobie, a obietnicy bym dotrzymał. Zawsze. Ale to nie jest obietnica, którą złożę od tak sobie. Nie powiedziałem że też tego nie zrobię. Ale to wymaga spełnienia pewnych warunków. Więc zachowaj spokój, i przemyśl swoje zazdrosne zachowanie, bo nie miałaś do niego żadnych podstaw.
- Wiesz, mnie może bogini miłości nie uczyła niczego, ale nawet ja wiem, że jeśli byłam dla ciebie jakąś przygodą, to trzeba było mówić o tym wcześniej.
- Bo może nie jesteś? Ale znam cie tydzień, i jeszcze nie składaliśmy sobie żadnych obietnic. Bo ich się nie składa od tak sobie. To jest coś co się tworzy a nie zdobywa. Zarówno z twojej jak i mojej strony. Tego uczy Sune. - Agust nieco się uspokoił.
-Przykro mi że wynikło takie nieporozumienie, nie chciałem cię zranić. - Agust patrzył na Mirę. - Nie obiecywałem ci niczego. Ale to nie znaczy że nie ma szans na to że tego nie zrobię. - I puścił do niej z uśmiechem oczko. - I ty też powinnaś nieco pohamować swoje serce. Można kochać jak szaleniec, ale nie jak głupiec. Pewne rzeczy się buduje, nie zdobywa.
- A niech ci tam będzie… - prychnęła nieco skonfundowana pół-orczyca. - Jak dla mnie to dziecinne, żeby było jasne, ale niech ci będzie. Tylko bądź bardziej szczery następnym razem.
Kątem oka Cahnyr spojrzał na Cely. Ciekaw był, czy w najbliższym czasie dziewczyna w jakiś sposób nawiąże do wymiany poglądów, jakiej oboje byli właśnie świadkami. On w każdym razie nie zamierzał się oglądać za ładnymi kobietami. Ani też opiewać ich wdzięków.
- Eeee… - Zaczęła Cely, która nie do końca wiedziała jak zareagować na sytuację, która miała tu miejsce. - Skoro… chyba wyjaśniliście sobie swoje… sprawy, to możemy iść? - zapytała po czym ruszyła przed siebie pociągając trzymanego za rękę Canhyra za sobą.
- Ty wiedziałeś w ogóle, że coś miało między nimi miejsce? - zapytała szeptem tak, aby zainteresowani tego nie słyszeli.
Cahnyr pokręcił głową.
- Podczas tego ataku czarownic byli w jednym pokoju i tyle - powiedział, gdy się upewnił, że jego słowa dotrą tylko do ucha Cely. - Ale z tego nic nie musiało wynikać... - dodał.
Chociaż, w gruncie rzeczy, gdyby nie okoliczności, towarzyszące wizycie w pokoju tamtych, to może i by pomyślał. W końcu Mira, przynajmniej na pierwszy rzut oka, miała wszystko na swoim miejscu, a Agust był, jak by nie było, paladynem Sune, a oni... Każdy widział, jacy byli.
- Ja rozumiem, oddanie swojej bogini i wierze, ale uważam, że od początku powinien powiedzieć jej na czym stoi - odpowiedziała chłopakowi szeptem. - Nie igra się z cudzymi uczuciami. - dodała. Pół-drowce żal było przyjaciółki, choć z jednej strony uważała, że Mira powinna wiedzieć co robi, gdy decyduje się na bliższe stosunki ze sługą Sune.
Cahnyr w zasadzie zgadzał się z Cely... chociaż to, co działo się między nim a półdrowką też nie zostało do końca... sprecyzowane.
- Mam tylko nadzieję - powiedział - że to nie skomplikuje im, i nam wszystkim, życia.
 
Jendker jest offline