Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2018, 12:00   #57
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Zmierzchało już, kiedy Hassan podjechał pod drzwi gospody, ciągnąc za sobą dwa luzaki. Za nim podjechała Ireene, takoż wlekąc za uzdę dwa dodatkowe konie. Kopyta zwierząt plaskały po ziemi, donośnie oznajmiając ich przybycie.
Wojownik zeskoczył z konia i po kolei, metodycznie odprowadził zwierzęta do stajni, wiążąc je porządnie do koniowiązu. To samo zrobił z końmi prowadzonymi przez Ireene, której pomógł zsiąść, następnie zaś rozkulbaczył zwierzęta, nie widząc w okolicy stajennego, który w takich sytuacjach najczęściej pomagał przy tych czynnościach podróżnych. Zresztą było już późno, i chłopaki karczmarza najpewniej siedzieli już w łóżkach, więc wojownik nie był na nich zły. Skończywszy robotę, raźnym krokiem wszedł wraz z dziewczyną do gospody
- Karczmarzu, gdzie są wszyscy? Widziałeś może rycerza Agusta? Wrócili z miasta? - zapytał wojownik.
- A wrócili jakiś czas temu - odparł zapytany. - Do pokojów poszli wszyscy. Całą piątką. I dużo wody sobie zażyczyli. Kilka wiader.
Karczmarz nie skończył jeszcze mówić, gdy u szczytu schodów pojawiła się Cely. Tuż za nią znajdował się Cahnyr.
- O patrzcie, nasze dwie zguby. - Cely uśmiechnęła się serdecznie do Hassana i Ireene. - Gdzieś żeście byli? Nawet nie wiecie ile was ominęło. W ogóle wybieramy się na kolację do pewnej ważnej osoby w tym mieście, tak że lepiej się szybko ogarnijcie - ciągnęła swoją wypowiedź schodząc do nich po schodach.
- Dobrze że jesteście - dodał Cahnyr. - Nie wypada się spóźnić, szczególnie jeśli chodzi o taką personę.
- Kogo? - zdziwił się Hassan, ale mruknął jedynie o szlacheckich zachciankach przez które porządny człowiek nie może normalnie odpocząć i poszedł z Ireene do góry ogarnąć swoją przemoczoną odzież. Stwierdził po chwili, że raczej nie uda mu się wysuszyć koszuli i szaty w tak krótkim czasie, postanowił więc tylko naciągnąć na gołe ciało przeszywanicę, którą zakładał pod zbroję i na to narzucić po prostu podróżny płaszcz. Jako, że kąpiel miał już za sobą poczekał na Ireene na dole.
- Zwiedziłem z Ireene okolicę. Uratowaliśmy dziecko na jeziorze i mój wieczór niespecjalnie się udał - mruknął wojownik do Cely. - Co mnie ominęło? - zagadnął czarownicę.
Cely rozejrzała się dookoła, po czym powiedziała cicho.
- Walka z sześcioma wampirami… - Obserwowała reakcję wojownika.
- Hmm? - wojownik podniósł krzaczastą brew z niedowierzaniem - takich jak Strahd? Aby nie znaleźliście gdzieś jakiejś beczki wina?
Zaklinaczka potrząsnęła głową przecząco.
- Nie, one były zdecydowanie słabsze niż Strahd… a i tak nie było łatwo… No, ale udało się. - uśmiechnęła się.
- No to opowiadaj… - Wojownik zdjął swoją czapę, siadł z Cely przy stoliku, czekając na szczegóły.
- Poczekajmy na Agusta, myślę że on lepiej to opowie - odparła.
- Ależ... - wtrącił się Cahnyr. - Agust był taki zaangażowany, że pewnie przegapił połowę tego, co nie dotyczyło jego bezpośrednio. Był, można by rzec, głównym obiektem zainteresowania wampirów. Nic zresztą dziwnego, skoro były tam aż cztery panie.
- No mówcie - Hassan dał znak karczmarzowi, aby napełnił kufle.
- Co było na początku, to dokładnie nie wiem. Byliśmy z Cely sprzedać parę rzeczy - zaczął Cahnyr - potem się rozliczymy - dodał - a gdy wróciliśmy do gospody, to natknęliśmy się na Agusta. Powiedział, że kościół i ziemia wokół niego są znów uświęcone, a potem walnął w nas informacją, że w mieście jest - zaklinacz zniżył nieco głos - sześciu takich, jak Doru. I nie pij za dużo, bo idziemy w gości - zmienił temat.
- Może pięciu takich jak Doru, tego maga chyba nie zaliczycie jako zagrożenie dla kogokolwiek z nas? - odparła Mira. - Ale pewien paladyn… - wypowiedziała ostatnie słowo z pewnym chłodem. - …faktycznie dostał lanie. Ale wszyscy żyjemy. I nawet znaleźliśmy łupy! Trzeba będzie tylko dowiedzieć się, jak się tam te pijawy dostały.
- Agust dostał lanie? - Hassan popatrzył pytająco na Mirę - ten kościół, co wyglądał jak siedem nieszczęść? - wojownik wyglądał na skołowanego.
- Tutejszy kościół - wyjaśnił Cahnyr. - Będziemy mieli się gdzie schronić na noc, by nam te panie od koszmarów nie mogły przeszkadzać. A o tym, jak Agust oberwał, to Mira lepiej opowie. Była bliżej.
- Oni wszyscy, jeśli nie atakowali pomagającej nam straży, rzucali się na Agusta. Ten musiał sobie nawet pomóc jakimś tam zaklęciem, żeby nie mogli go już więcej bić, no i się trochę podleczyć, aby nie umrzeć. - Wzruszyła ramionami. - Zgaduję, że nie lubili paladynów. Minus w tym taki, że mnie nawet nie chcieli drasnąć, więc żadnej pamiątkowej blizny po tym nie będzie… - westchnęła z pewnym żalem.
- Ale skąd wzięło się te sześć wampirów w mieście? Chyba nie przeszukiwaliście całego miasta? - czoło Hassana marszczyło się coraz bardziej, kiedy fragmenty układanki wskakiwały na swoje miejsce
- Co w zdaniu “Trzeba będzie tylko dowiedzieć się, jak się tam te pijawy dostały” było niejasne? - prychnęła pół-orczyca. - Nie mamy pojęcia jak się tam dostało. Twórca trumien podobno nawet ich nie zapraszał do środka. Może jakiś jego czeladnik czy ktoś taki to zrobił?
- To usłyszałem. Pytałem, czy wiecie kto ich do miasta sprowadził i co tu mieli robić? Bo chyba nie zakwaterowali ich w tym mieście bez powodu? Może Agust coś wie? - wojownik próbował porównać obecność wampirów do czegoś, co znał z wojennych doświadczeń. I jedyne, do czego byłoby to podobne to do obecności zdrajców lub sabotażystów w oblężonym mieście, których przemycało się czasem, aby otworzyli bramę najeźdźcom lub by czynili na tyłach wroga rozgardiasz.
- Mówili, że ich panem jest Strahd, ale to chyba oczywiste. - wtrąciła Cely.
- Najpierw zbezczeszczono świątynię kradnąc kości, a tam gdzie je schowano były te wampiry, pewnie chciały zrobić coś złego kapłanowi. Albo innym wiernym - kontynuowała Mira.
- Jak to "kto?". Miłościwie panujący pan tych ziem, ot kto. - Dołączył wreszcie do rozmowy paladyn, który właśnie perfumował się na schodach.
- A po co dokładnie? Nie wiadomo, tylko jego chora perwersja. Lubi męczyć ludzi się nimi bawić, Sprawiać by cierpieli. - Wzruszył tylko ramionami. - Może chciał popsuć burmistrzowi festiwal, pokazać że tylko on może decydować, czy będzie dobrze lub nie. Spełnić swoją chorą perwersję władzy absolutnej. Świątynia to jedyne miejsce, do którego nawet on nie może wejść, więc tam ludzie mogliby się schronić. Przygotował więc okoliczności, a my je popsuliśmy. Pewnie chciał im pokazać, że nie ma przed nim ucieczki. Wszystko w teatralnej oprawie. Dlatego czekał. To nie miała być zwykła rzeź, to miało być przestawienie. - Usiadł przy stole. I napił się odrobinę piwa.
- O incydencie w świątyni dowiedzieliśmy się od kapłana, razem z Mirą posłuchaliśmy kogo trzeba i znaleźliśmy co trzeba. Przy okazji dowiadując się o schowanych w budynku pijawkach. Trzeba było zaatakować przed zmrokiem, kiedy nie mogły robić co chcą. Mieliśmy plan je zakołkować, ale okazało się że spanie w dzień można włożyć między bajki dla dzieci. Musieliśmy się zmierzyć z nimi w otwartej walce. Resztę już chyba opowiedzieli.
- No… - Cely podniosła się z miejsca. - Skoro już wszystko wiesz, to może ruszymy do Lady Watcher?
- Szkoda, że nie dowiedzieliście się czegoś więcej. Pachnie to wszystko...źle. No i szkoda, że ominęła mnie bitka. Moja glewia zardzewieje. Co to za lady? - wojownik potrząsnął głową dopijając wino z kufla.
- Podobno jedna z najważniejszych person w tym mieście - rzuciła Cely.
- Jeśli nie najważniejsza - dodał Cahnyr, który również się podniósł. - Chociaż może to burmistrz się za taką uważa. A na pogawędkę z wampirami nie było czasu. Chyba rozumiesz...
- Skoro taka ważna, nie dajmy jej dłużej czekać… - zaśmiał się wojownik i widząc Ireene i Ismarka schodzących po schodach również wstał od stołu.
- Mieliśmy się tego dowiedzieć ot tak sobie? Daj nam czasem wypocząć, skąd niby mieliśmy się dowiedzieć? Poprosić ich o wyjaśnienia? W świątyni będzie właściciel tamtego przybytku, wypytaj go o co chcesz - rzekła Mira.
Hassan wzruszył ramionami i rzucił spojrzeniem do Cahnyra jakby pytając “Co ją ugryzło?
Cahnyr lekko pokręcił głową. Miał nadzieję, że Hassan nie będzie zadawać pytań. I nie będzie reagować na pełne kolców zachowanie Miry.
Hassan znacząco westchnął i ruszył w stronę wyjścia. “Kobiety” pomyślał “Kto je tam wie
Pozostali wyszli z gospody zaraz za Hassanem.
 
Asmodian jest offline