Thant:
Zamachnąłeś się ręką i zabójczy sztylet odciął coś, co można wziąć za głowę stwora (otwór gębowy i czułki). Po chwili z obrzydzeniem stwierdziłeś, że trysnęła na ciebie zielona krew stwora.
Ben:
Wymówiłeś zaklęcie i poczułeś, że twoja energia jest już na wyczerpaniu. Masz świadomość, że jeśli rzucisz jeszcze jakiś czar, magia wysączy energię z twojego ciała. Na szczęście zaklęcie odniosło żądany efekt i stwór po twojej lewej stronie padł na ziemię nieprzytomny.
Vincent:
Kiedy przed tobą zmaterializowała się ognista pięść, kilkunastu mieszkańców odsunęło się od ciebie. Jednak pięść pomknęła w kierunku jednego ze stworów i uderzyła go z taką siłą, że ten poleciał do tyłu i wyrżnął w ścianę karczmy, z której przed chwilą wyszedł.
Wszyscy:
Po powaleniu dwóch i uśpieniu jednego stwora Klindor powiedział:
- No cóż... To było trochę zbędne. Są pod moją całkowitą kontrolą. Proponowałbym pierw ich przesłuchać, co ty na to Nardolu?
- Jak najbardziej. - odpowiedział mag.
Po tych słowach kapłan stanął przed jednym z przytomnych bestii i zamknął oczy. Gdy tylko to zrobił, stwór zaczął się wić, szarpać i jęczeć jakby próbował się wyrwać z więzów których nie ma. Po kilku minutach krasnolud otworzył oczy i powiedział do Nardola:
- Już wszystko wiem.
Elf skinął głową, po czym zwrócił się do was:
- A więc, przyjaciele. Mam nadzieję, że nie żywicie urazy do nas za tą pomyłkę. Teraz musimy dorwać tego kto nasłał tych... dretnitów - ostatnie powiedział z obrzydzeniem. - To sprawa osobista, więc musimy sami to załatwić - teraz zwrócił się do was wskazując na stwory. - Są wasi. |