ymiana ognia trwała pomiędzy obiema stronami w najlepsze, lecz żadna nie była w stanie zyskać widocznej przewagi. Strzały, bełty, oszczepy i kamienie świszczały mijając walczących. Nie działało to zbyt motywująco na tracące przewagę koboldy, a widok kolejnego z nich zagryzanego przez
Nazira jedynie spotęgował ten efekt. Wreszcie dwaj osamotnieni oszczepnicy rzucili się do ucieczki znikając w najbliższych krzakach. Front północy był ugiął się ostatecznie w chwili, gdy zębiska
Sauga dokończyły dzieła i posłały gadziego jeźdźca w otchłań zapomnienia. Mastiff nie czekał jednak bezczynnie tylko wykonał nowe polecenie, którym było schwytanie szamoczącego się z roślinami, osamotnionego kobolda.
ymczasem na froncie południowym zabrzmiały po raz kolejny znajome inkantacje
Ivora, który pierwszą salwą magicznych pocisków niemal powalił koboldziego kapłana, a drugą posłał na ziemię łucznika. Nie próżnował również
Torin, który zupełnie niespodziewanie przelał swą moc w pobliskie rośliny, a dokładniej rzecz ujmując w porastający jedno z drzew bluszcz, który począł wić się niczym wąż, a następnie błyskawicznie oplótł stojącego najbliżej gada. Ten próbował się wyrywać, lecz jego starania spełzły na niczym i jedynym co mu pozostało były desperackie syki oraz szczeknięcia. Zupełnie inną taktykę przyjęła z kolei
Shee’ra, która to postanowiła pomóc rannej
Elely i zająć się jej ranami. Te ostatnie wydatnie zmniejszyły się w chwili, gdy ciepła od magicznej energii dłoń półelfki spoczęła na krwawiącej piersi niziołki, co tamta skwitowała wdzięcznym uśmiechem.
ropicielka nie mogła być zadowolona ze swoich ostatnich strzałów. Jej niecelność była wręcz nie do pomyślenia, to też skupiła się na tym, by nie zhańbić się jeszcze bardziej. Naciągnęła cięciwę i dokładnie celując posłała pocisk w opadającego z sił kapłana. Strzała sięgnęła celu, który zdał się topić w swych grubych szatach, które poczęły nabierać karminowej barwy.
Astine zawołała przy tym:
To za strzelanie w kogoś nieprzytomnego, gdyż chwilę temu ten sam kobold próbował zranić ją z pomocą procy, lecz spudłował, a jego kamień uderzył w leżącą
Helenę. Dziewczyna była tym wszystkim tak zaabsorbowana, iż nie usłyszała nawet słów niziołki, by się powstrzymała.
–
Tak nie załagodzimy konfliktu! – zawołała do niej
Elely skrywając się za jednym z pobliskich drzew i wypatrując zagrożenia. Cała ta sytuacja była dla niej ciężka. Z jednej strony doskonale rozumiała walkę o życie, ale ich celem nie jest przecież wybicie koboldów, a wyjaśnienie przyczyny ataków.
oboldy w szybkim tempie straciły inicjatywę, jak również siłę w polu. Najlepszym tego przykładem był sam czempion, który nie dość, że musiał się już raz wycofać, to teraz przeklęty sierp krasnoluda złapał za nogę i powalił go na ziemię. By tego wszystkiego było mało nad sobą ujrzał pysk wielkiego wilka. uczynił więc to, co podpowiadał mu instynkt, spróbował się odturlać, by zmylić wrogów i dać sobie szansę na ucieczkę. Ku jego nieszczęściu było to za mało, a zagłębiające się w pierś wilcze zębiska były tego najlepszym dowodem.
wycięstwo, była to myśl, która nie od razu przyszła im do głowy, a była jak najbardziej prawdziwa. Oto bowiem wokoło leżały ciała dogorywających koboldów, a do tego wszystkiego mieli dwóch w pełni zdrowych jeńców. Pozostała jeszcze jednak kwestia rannych, o którą dopomniała się prędko
Elely:
–
Nie możemy dać im umrzeć, trzeba coś zrobić!