Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2018, 00:43   #363
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=BLja1dwJtDg[/MEDIA]
Obsługa w lokalu była zdecydowanie do dupy. Tak samo jak serwowane żarcie i napitki. Bezużyteczne automaty serwowały tanie gówno w foliowych kondomach, a o czymkolwiek z alkoholem można było tylko pomarzyć.
- Co za gówniany lokal - Grey 35 po przeszperaniu wszystkich kątów stołówki w końcu stanął pod automatem i zaklął pod nosem, mamrocząc do siebie. W rozchełstanym kombinezonie trzymającym się tylko na pasku i zdjętym do połowy, w podkoszulku uwalonym juchą wyglądał jakby uciekł z zakładu dla obłąkanych albo z ubojni. Jedno i to samo.
Miało być piwo, wyszła chujnia. Nie było co siedzieć, skoro żreć nie miał ochoty. Pokręcił się jeszcze chwilę między stołami, a potem wyszedł na korytarz i tam się zatrzymał, drapiąc po głowie. Gdzie na tym zadupiu kosmosu mógł znaleźć browara bez konieczności wyłażenia poza schron? Pomyślał, podumał, a potem machnął ręką, wracając do sali medycznej. Równie dobrze mógł się zrobić alkoholem etylowym do odkażania. Jeden chuj.

Sytuacja w ambulatorium schronu wyglądała inaczej niż gdy jakiś czas temu Grey 35 zostawiał to pomieszczenie za sobą. Obecnie wyglądało to jak izba przyjęć na nocnym dyżurze na jaki trafiła się jakaś wycieczka nieco przeciągnięta przez jakieś krzaki i inne przygody ale w gruncie rzeczy bardziej hałaśliwa niż z poważniejszymi przypadkami. Niemniej skutecznie zapełniała sobą i swoim jazgotem tak pomieszczenie jak i obsługę. Wszyscy wydawali się jak nie zajęci jakimiś przypadkami w przypadku personelu to czekaniem na swoją kolej w przypadku pacjentów. Wyglądało na to, że mają czym i komu, co robić. Czy był to efekt zebrania zapasów zarządzonych przez kpt. Hassela czy to jakoś kpr. Mahler w końcu dostarczył co trzeba tego tak na pierwszy rzut oka nie dało się stwierdzić. Ani jednego ani drugiego tutaj nie było. Ale działo się.

Nigdzie nie widział tych poranionych żołnierzy jacy wcześniej byli tutaj pierwszymi pacjentami jakimi sam się zajmował zanim przybyła reszta medycznego personelu. Więc chyba gdzieś ich przeniesiono. Co miało sens jeśli już byli po udzieleniu odpowiedniej pomocy medycznej. Kolejny problem ze zdobyciem promili był taki, że na pierwszy i drugi rzut oka nie było go w ogóle widać w tym ludzkim chaosie jaki zapanował w ambulatorium.

- Wasz status. Lokalizacja. - Black 8 zaskrzeczała po kanale syntetycznym głosem, zatapiając nos w mapie - Zbierzcie się w jednym miejscu, mam coś dla was. Ale. Dyskretnie. Zanim trepy nas namierzą i zarekwirują zabawki.

- Trzeźwy w ambulatorium
- Blondas burknął w szczekaczkę, dobierając się po pierwszej szafki z brzegu. Metodą prób i błędów musiał, kurwa, w końcu coś znaleźć. - Za trzeźwy. Nigdzie tu kurwa nie ma wódy? Powiedz że coś masz, ruda. Chociaż browara. Póki tamten padalec się nie pojawi na horyzoncie i znowu nie zacznie nam życia układać, a wam w głowach mieszać. Ja pierdolę… niby u ruskich siedzimy, a idzie się zesrać zamiast promile zgarnąć. W stołówce chuj. Tutaj chuj… jeden, wielki kutas. - skończył mamrotać i wylewać gorzkie żale.

- Mam coś lepszego - syntetyczny głos zlał się w jedno z niskich charkotem, z grubsza imitującym jojczenie medyka - Będę. Meh. Pracownia pirotechniczna. Domowy terrorysta, idźcie na namiar. A całą wódkę wypiłam. Spóźniłeś się, było wcześniej podbić. Inni?

-Miałaś wódę i się nie podzieliłaś? - w głosie G35 zabrzmiała szczera boleść. Pieprznął drzwiczkami od szafki, odpalił też HUD sprawdzając gdzie rudego padalca wywiało - I jeszcze powiedz że wychlałaś z tym całym Hasselem - domamrotał z pretensją tak wyraźną jak ślady po pazurach noszone na parchatych pancerzach przez każdego w Obroży na tym pokurwiałym księżycu.

Po łączu rozeszło się zirytowane prychnięcie, do którego dołączył ostrzegawczy syk i odgłos tłuczenia czegoś szklanego.
- Pracownia. Bez odbioru - lektor wyszczekał swoje i zamilkł,a w eterze pyknął rozłączany kanał.

Przemaszerowanie po wnętrzu podziemnych pomieszczeń na konkretny namiar z jedno pomieszczeń aż tak proste nie było. Namiar podawany przez HUD nie był aż tak dokładny i nie pokazywał rozkładu pomieszczeń, co najwyżej budynków. Niemniej układ pomieszczeń w schronie był dość prosty więc gdy nie było presji czasu i stresu było tylko kwestią czasu znaleźć jakieś poszukiwane pomieszczenie. Gdy Grey 35 trafił do improwizowanej pracowni saperskiej było tam ze dwie czy trzy osoby i żadna z nich nie była ani skazańcem ani mundurowym. Wyglądało na to, że wspólnie z Black 8 selekcjonują i przygotowują jakieś nie wiadomo co. Głowy podniosły się na nowoprzybyłego ale wszyscy bardziej wydawali się zajęci przygotowywaniem tego co wydawało się połączeniem jakiegoś skupu złomu z improwizowaną kuchnią albo jakimś laboratorium.

Grey 35 przekroczył próg pomieszczenia uśmiechając się równie czarująco co szeroko. W półmroku sztucznego oświetlenia lśniły nieśmiało drogie licówki, gdy Parch rozglądał się po wnętrzu i kątach, a także ludziach. Wyglądało, że ktoś znalazł sobie robotę po godzinach, zamiast odpoczywać, albo… chociażby kołować alko i rozkręcać balet gdzieś w kanciapie, na tyłach wroga.
- Jestem tylko ja? - rozejrzał się teatralnie dookoła - Czyli zgarniam najlepsze fanty? Mów co masz, gdzie i skąd? I gdzie swojego pieszczoszka zgubiłaś? - zasypał saper pytaniami, podchodząc na odległość nie większą niż wyciągnięte ramię.

- Czekamy. Jeszcze 4 min. - Nash wystukała na syntezatorze bez podnoszenia wzroku znad kupki wymieszanego ze sobą śmiecia, z którego wystawały kable, druty i chyba nawet rozebrany granat. Pochylała się nad konstruktem, skrzypiąc monotonnie pod nosem, a jej ręce pracowały pewnie, łącząc ze sobą kolejne elementy pokracznej układanki.
- Paczka. Od Młodej. Z lotniska. Dla ciebie też jest. Coś - dodała dla świętego spokoju, nie dając się sprowokować resztą nawijki medyka.

Blondas przewrócił oczami i skrzyżował łapy na piersi, opierając się przy okazji o blat szafki.
- “Coś” to trochę rozległy termin - wyjojczył z pretensją - Weź sprecyzuj. Coś, czyli co? AIDS, wpierdol, rycyna, gacie ze strapem albo bilet na drugi koniec tęczy? Jest parę możliwości, ciężko zgadnąć. A Młoda… Maya tak? Kochana dziewczyna że o nas pamiętała - uśmiechnął się mniej bezczelnie, za to miło i nawet sympatycznie - Temu jej facetowi też coś zostawmy. Na wypadek jakby go koledzy z MP nie dopieścili. A tak na marginesie mogłabyś chociaż udawać że się cieszysz na mój widok, albo co. Spojrzeć, pogadać. Mniej olewać… takie tam, codzienne sprawy śmiertelników. - skończył sarkastycznie.

- Rozczarowanie rośnie w miarę istnienia - szczekaniu lektora towarzyszył skrzypiący śmiech, choć nie trwał on długo. Saper szybko się uspokoiła, wciąż uparcie wgapiając się w konglomerat metalu i gumy. Przekrzywiała kark, przypatrując mu się pod różnymi kątami, zaś rude brwi spotkały się prawie na środku czoła.
- Naboje do miecza. I nie tylko. Dla Kudłatego mam już odłożone wkłady techniczne. Tak samo dla Diaz. - skrzywiła się, sięgając w międzyczasie po niewielkie cążki - Mam robotę. Ale. Rozmawiamy. Czekamy.

- Mhm… i rozumiem, że jest to wyjątkowo ważne zajęcie.
- Sanders rzucił niby lekkim tonem, nagle szczerząc się bardziej zębato - Co właściwie robisz? Naprawiasz im tostery?

- Atomówkę skręcam -
odpowiedź padła po chwili, równie beznamiętnie jak każdy tekst wypowiedziany przez syntezator, którego właścicielka wciąż i wciąż gapiła się na swoje dzieło nie przerywając pracy. Nie uśmiechała się, ani nie sprawiała wrażenia że żartuje.

- Pierdolisz - G35 prychnął, ale nagle jakoś zaczął się uważniej przyglądać dziwnej konstrukcji. Przysiadł tyłkiem na blacie po drugiej stronie, łypiąc podejrzliwie na rudą - Nie daliby ci tego robić ot tak, żebyś mogła przypadkowo nas tu wszystkich wysadzić. Ten cały Hassel nie zgodziłby się żeby mu coś odznakę podrapało, albo co gorsza plam na niej narobiło. - oczywiście nie zmarnował okazji aby poruszyć i obgadać temat przewodni jego wszelkich nieszczęść na Yellow 14. Zamilkł jednak szybko, gdy składana przez rudzielca paczka zaczęła cykać. Chuj wiedział, może laska mówiła prawdę.
Albo blefowała...ale jeżeli mówiła prawdę.
- Kurwa... napiłbym się - mruknął ściskając kąciki oczu aby odgonić ból głowy.

 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline