Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2018, 03:03   #110
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Powietrze było nagrzane. Mokra od potu szata lepiła się do ciała. Nie wynikało to jedynie z ciepła. Xhapion denerwował się. Po raz pierwszy miał możliwość zaprezentowania swoich zdolności przed tak dużym gremium. Cud, że jego mistrz w ogóle na to pozwolił. Często dawał mu odczuć za jakiego tłuka oraz idiotę go uważa. A mimo wszystko poparł jego uczestnictwo w festiwalu magii. Zaufał w jego możliwości. Nie mógł go w takim razie zawieść.
Nerwowo przeczesał włosy na głowie chcąc nadać im chociaż pozór ładu. Myśli usilnie wracały do księgi lezącej na stole oraz wyuczonych formuł. Był pewien, że każdą potrafił wyrecytować obudzony w środku nocy, ale nigdy nie sprawdzał swojej wiedzy w takich warunkach. Powtarzał bezgłośnie inkantacje, w głowie imitował gesty. Pozwalało mu to uspokoić kołatające serce. Nadeszła chwila by pochwalić się tymi latami żmudnej katorżniczej pracy oraz nieprzespanymi nocami spędzonymi nad księgami. Dzisiaj pokaże, że jest kimś!
Gong
Jego wezwanie. Wszelkie pętające jego nogi więzy strachu oraz niepewności pękają. Ekscytacja oraz niecierpliwość powoli wygasa. Pozostaje jedynie skupienie oraz wola zwycięstwa. Zaciska mocniej dłonie na kosturze i robi pierwszy krok. Powolny, ociężały. Następne są już pewniejsze. Nabierając sprężystości. Gdy opadają poły namiotu, wita go światło, huk oraz wrzask widzów. Wśród nich są zwykli ciekawscy, gotowi posmakować magii bojowej w czystej postaci, ale również koneserzy szukający nowych podopiecznych albo towarzyszy do niebezpiecznych wypraw. To dla nich zdecydował się wziąć udział w tej całej farsie. Młody mężczyzna w błękitnych szatach po drugiej stronie również się denerwuje. Wymieniają grzecznościowe ukłony oraz rozpoczynają inkantacje oddzielającą ich od świata. Niech rozpocznie się pojedynek.

To nawet nie było wyzwanie. Tak jak Xhapion przeczuwał, młody oponent nastawił się na pełną ofensywę. Ciskał magicznymi pociskami, ogniem oraz lodem w każdym możliwym momencie. On był przygotowany na taką ewentualność. Magiczna energia odbijała się od jego tarcz zaklętych w kosturze, niczym krople wody od dachu. Sam zaś analizował magiczną naturę swojego przeciwnika, jego rytm oraz schemat działania. Amator pewnie myślałby, że Xhapion jest w defensywie, ale bardziej doświadczony obserwator dostrzegał z jaką łatwością przychodziło unikanie niemrawych ataków błękitnego czarodzieja. Na ogień, odpowiadał silnymi podmuchami powietrza, na lód ogniem, a nie była to nawet połowa jego arsenału. Błyskawica ciśnięta z końcówek palców została ledwo sparowana na stojący nieopodal głaz. To jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że błękitny nie miał w zapasie żadnych defensywnych zaklęć. Wystarczyło to tylko skończyć. Runy, które zostawiał na ziemi również pozostawały niezauważone. Teraz wystarczyło go tylko zmusić, żeby udał się w odpowiednią stronę. Kula kwasu pomknęła w jego kierunku. Zaklęcie proste ale efektywne, bo zmusiło błękitnego do opuszczenia dobrej pozycji, wprost na przygotowaną pułapkę.
"Teraz Cię mam" - pomyślał, szykując gesty do aktywowania run.
Ziemia pod stopami nagle zatrzęsła się. Spojrzał zaskoczony na oponenta. Do tej pory nie zaprezentował niczego co mogło by wywołać aż tak potężny wstrząs. Przez publikę przeszedł szmer. Kolejny wstrząs cisnął już Xhapionem na kolana, a po chwili uniósł w powietrze. Olbrzymia gruda ziemi uniosła się wraz z nim w powietrze. Dookoła działo się to samo. Fragmenty budynków, trybuny oraz ludzie kurczowo trzymali się lewitujących brył. Niektórzy nie wytrzymywali i spadali w przepaść z głośnym wrzaskiem. Zapanował ogólny rozgardiasz. Nikt nie wiedział co się dzieje. On sam skupiał myśli tylko na tym, żeby trzymać się stabilnego do niedawna gruntu pod stopami. Za żadne skarby nie potrafił przypomnieć sobie zaklęcia lewitacji.
Ponad krzyki wzbił się nowy dźwięk. Na jego oczach budynek zapadł się w sobie z głośnym świstem oraz rumorem pękających kamieni. Zawinął się niczym kartka papieru, a potem nie pozostało po nim nic. Coraz więcej lewitujących grud powtarzało ten proces. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział, ale podejrzewał co może nastąpić potem. Drganie wyczuwalne pod palcami było jedynie preludium. Z przerażeniem obserwował jak jego palce rozciągają się niczym ciasto. W uszach zaświdrował świst. Ból stawów był nie do wytrzymania. Stracił przytomność.

***

Obudził go krzyk. Powoli otworzył oczy. Bezwiednie odszukał kostur, ale to nie był ten sam, który dzierżył przed chwilą. Jego szaty również się zmieniły. Co to była za magia?
Powoli wracał do zmysłów. Znowu znajdował się w lesie, przy swoich przymusowych towarzyszach. Na tropie tajemnicy koboldzio-niziołczej wojny. Po minach towarzyszy wyczytał, że oni również doznali pewnego fenomenu. Nevermore z szelestem swoich skrzydeł zleciał z drzewa i usiadł na ramieniu ocierając się dziobem o jego podbródek.
"Bezpie-eczny. Trrrrwoga".
Był przestraszony. Jak długo byli nieprzytomni?
Bezwiednie pogładził go po łebku i wtedy zauważył zmiany na swojej dłoni. Teraz doszło do niego, czemu ciągle odczuwał ból stawów, szczególnie w tej dłoni. Czerwony kryształ opalizował delikatnie, wrośnięty w wierzch jego dłoni.
- Niesamowite - szepnął do siebie, obserwując go pod światło. Nie siedział głęboko, ale pomimo tego był wyczuwalny. Nie naruszał jednak struktury ścięgien, ani kości. - Jak znalazł się w mojej dłoni?
Odpowiedź na to pytanie przyszła sama. Podobna narośl przytrafiła się wyłącznie jemu, Ivorovi oraz Shee're. Osobom dotykającym menhira. Czy było to błogosławieństwo, czy klątwa? Czas pokaże. Na razie popierał zaklinacza. Musieli oddalić się od tego miejsca, choćby dlatego, żeby zbadać prawdziwą naturę kryształów.

***

Wieczorne badania nie przyniosły wielu odpowiedzi. Byli już zbyt zmęczeni, żeby dokładnie drążyć temat. Pozostawały zaś jeszcze te wizję. Musiał zaufać zdolnościom Ivora oraz jego słowom. Kryształ pulsował czystą energią. Może więc wzmacniał ich zdolności magiczne, kiedy przebywali blisko siebie. W końcu napis na menhirze głosił coś o jedności. Oby to nie było tak jak przeczuwał zaklinacz. Obecność tych dwojga w jego życiu mogła bowiem skutecznie popsuć wszelkie plany. Planował kontynuować badania rankiem. Już na własną rękę.

Poranny atak nie pozwolił na to. Koboldy ich wyśledziły. Towarzysze dzielnie stawili im czoła. On robił to co potrafił, próbował pomniejszyć ich szeregi celnymi pociskami z kuszy. Szło mu niesporo. Bitwa zakończyła się jednak na ich korzyść. Udało się nawet pojmać kilku jeńców. W sam raz, żeby ich przepytać. Na ten moment Xhapion bardziej zainteresował się jednak ich strzałami oraz pokrywającej groty truciźnie. Akurat miał na podorędziu odpowiednie zaklęcie. Warto będzie stworzyć ten jakieś antidotum przy najbliższej sposobności.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline