Umorli krzyknął z zachwytu, widząc swój worek. Podbiegł do skrzyni i wyciągnął go z niej, nawet nie czując się bardzo urażonym stwierdzeniem o „obcięciu brody”. Wypakował pospiesznie z niego zawartość – świętą księgę Iomedae, swój święty, metalowy symbol, matę do spania, koc i wysłużony kompas. Znalazł tu także trochę żywności – może się przydać, zdawała się być zdatna do spożycia. Najbardziej jednak uszczęśliwiło go to, co znalazł na samym dole gigantycznego wręcz worka – swoją zbroję i młot bojowy.
Krasnolud znów krzyknął z zachwytu, po czym nałożył na siebie pancerz. Trwało to trochę, gdyż był naprawdę duży, ale kiedy to się stało i Umorli był już w nim, wyglądał iście paladyńsko. Z pełnym, lśniącym pancerzem, krasnoludzkim młotem bojowym w ręce i świętym symbolem wyglądał naprawdę pięknie. Mógł pod względem urody i mocy bojowej porównywać się z każdym ludzkim paladynem.
- Świetnie, świetnie, świetnie!- krasnolud kontynuował okrzyki zadowolenia, przechadzając się w swym ekwipunku bojowym to tu, to tam. Żałował, że nie ma dużego lustra, by się w nim przejrzeć, ale czuł się wręcz wspaniale. Nie był już bezbronny, był świętym wojownikiem swej boskiej patronki, której obiecał zniszczyć wszelkie abominacje z powierzchni świata.
- Chodźmy na potwory! - wykrzyczał, zapominając o całkiem poważnych ranach, które zadała mu lekarka. Był gotów do bitki, zwłaszcza w słusznej sprawie. Nie wiedział gdzie jest ani co tu robi, nawet wiadomość o utracie pięciu lat z życia nie robiła na nim większego wrażenia. Chciał się bić, jak na przedstawiciela swojej rasy przystało.
Ostatnio edytowane przez Kaworu : 03-08-2018 o 12:43.
|