Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2018, 20:28   #5
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Czy lepiej... ciężko było to stwierdzić. Już sam hol sprawiał wrażenie ponurego z powodu ciężkich, dębowych mebli i obitych ciemnoczerwoną materią kanap. Wszystko to musiało być niesamowicie drogie, jednakże atmosferę, jaką budowały te przedmioty ciężko nazwać domową.

- Zaczekaj tu - polecił Oli Karol, gdy nie zastali nikogo po wejściu. Pomijając podwójny rząd schodów na piętro, w holu znajdowało się aż pięć par drzwi.


Mężczyzna przeszedł przez jedne z nich, zamykając je za sobą. Dziewczyna została całkiem sama.
Ola rozejrzała się na spokojnie po pomieszczeniu, w którym ją zostawiono. Poczuła jak nieprzyjemny dreszcz zaczyna wędrować po jej plecach ponownie wywołując drżenie rąk. Takie smutne… nieprzyjemne miejsce… Jak ktoś mógł żyć w czymś takim? Ostrożnie usiadła na jednej z kanap i uniosła nogę by przyjrzeć się miejscu gdzie drapnęła ją bestia. Gdyby nie porwany materiał spodni, mogłaby myśleć, że coś jej się przywidziało - po ranie nie było już śladu. Czemu zgodziła się na tą wycieczkę? Spojrzała na drzwi, za którymi zniknął Karol, nasłuchując jakichś odgłosów. Kim mógł być gospodarz tego miejsca?
Po chwili drzwi uchyliły się, a w nich stanął chłopak tak piękny, że gdyby nie widziała go na żywo, pomyślałabym, że jego uroda była poprawiana w Photoshopie.


- Ola, prawda? - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Gdy podszedł, zobaczyła, że są mniej więcej tego samego wzrostu, choć przy jego zgrabnej, szczupłej sylwetce dziewczyna mogła się czuć trochę jak krowa.
- Wybacz, że kazaliśmy ci czekać. Karol musiał nas zwołać, a to czasem... nie jest łatwe. - znów się uśmiechnął tym razem jak przepraszający łobuz, któremu wcale nie jest przykro.
Ola przez chwilę siedziała oniemiała wpatrując się w to dziwne zjawisko. Tacy ludzie nie powinni istnieć… może w filmach… gazetach. Cokolwiek, ale na pewno nie w jej życiu. Dopiero po kilkunastu sekundach zdała sobie sprawę, że obserwuje go z rozdziawionymi ustami. Poderwała się, stając na nogach.
- Przepraszam.. nic się nie stało… może przeszkadzam? - Mówiła coraz ciszej, aż jej głos sprowadził się do ledwo słyszalnego szeptu.
- Nie musisz być taka skromna - mężczyzna podszedł i ujął ją pod ramię. Choć wyglądał jak jej rówieśnik, to zachowywał znacznie “dojrzalej”. Człowiek z klasą - chciałoby się rzec, nie jakiś napalony małolat.
- Jestem Ares. Karol wspomniał co zrobiłaś, a my chcielibyśmy poznać szczegóły...
Z tymi słowami na ustach wprowadził Mokkę do przestronnej sali z kominkiem, ozdobionego myśliwskimi trofeami.


Tutaj w cieniu przyczepionych do kolumn proporców na rozstawionych po kątach kanapach i krzesłach siedzieli jacyś ludzie. W większości młodzi, choć ubrani różnie, niektórzy wręcz dziwacznie. Ola naliczyła jakieś sześć osób - czterech mężczyzn i dwie kobiety, ale nie była pewna czy to wszyscy. Nie widziała też nigdzie Karola. Wszyscy patrzyli na nią, z rzadka wymieniając jakieś uwagi szeptem. Jedna z kobiet o długich blond włosach zaśmiała się cicho. Ona również wyglądała jak modelka z journala.


Piękny Ares poprowadził dziewczynę dostojnym krokiem aż pod kominek, czyli na środek sali. Tu ukłonił się jej i odsunął parę kroków.

- Podobno zabiłaś wampirzycę - nagle wszystkie szepty umilkły, gdy odezwał się mężczyzna siedzący w fotelu pod ogromnym gobelinem, przedstawiającym jakąś scenę łowiecką. Miał zimne, jasne oczy, które zdawały się przeszywać Mokkę na wylot.

- Opowiedz nam o tym. - ton był uprzejmy, ale ciężko było poczytywać go za prośbę. Mężczyzna domagał się odpowiedzi. Lub raczej nie przyjmował do wiadomości, że Aleksandra mogłaby mu odmówić.

Ola już na samym początku chciała powiedzieć, że Karol doskonale widział całe zajście i nie musiał jej angażować w opowiastki, ale ugryzła się w język. Dała się poprowadzić mężczyźnie i z szokiem odkryła, że nowych twarzy jest tu więcej. Słysząc pierwsze zdanie zasiadającego w fotelu meżczyzny, najpierw rozchyliła usta i zaczęła łapać przez nie szybko powietrze, po czym zakrztusiła się.

Chwilę je zajęło nim ogarnęła się na tyle by coś powiedzieć.
- W...wampirzycę. Ja… przepraszam ale… takie coś nie istnieje, prawda? - Rozejrzała się pytająco po twarzach zebranych w pomieszczeniu ludzi. Nie spotkała się jednak ze zrozumieniem. Na kilku twarzach pojawiły się uśmiechy.
- W takim razie co lub kogo twoim zdaniem zabiłaś? Wielkiego komara? - zachichotała blondynka.
- Jakąś… dziewczynę. - Mruknęła cicho. Jakoś nadal nie wierzyła, że to co stało się w parku było prawdą… toż… nie byłaby w stanie podpalić kogoś, prawda? - Wyglądała i zachowywała się zupełnie normalnie, dopóki się na mnie nie rzuciła. Miała dziwne zęby, ale…. myślałam, że może to jakaś wścieklizna.

- Opowiedz, proszę, w takim razie dokładnie krok po kroku, co tam się wydarzyło. To dla nas bardzo ważne. - rzekł głębokim, ale zadziwiająco kojącym głosem ogromny mężczyzna z dredami o zdecydowanie nieeuropejskich rysach twarzy.

Ola przytaknęła i wzięła głębszy oddech. Skupiła wzrok na oparciu fotela, tuż obok głowy zasiadającego na nim mężczyzny i powoli zaczęła opowiadać. O uczuciu bycia obserwowanym, o tym jak minęła Karola i dalej o całej “potyczce”, starając się przekonywać swoich słuchaczy, do tego że to wszystko toż był tylko sen.

W miarę jednak jak jej słowa płynęły, uśmiechy na twarzach zebranych postaci zamierały. Wszyscy słuchali Oli z uwagą, ba, można by nawet powiedzieć z nabożną uwagą. Kiedy skończyła, nikt się nie odzywał. Dziewczyna poczuła się tym skrępowana, co widać ruszyło Aresa.

Piękny chłopak podszedł do niej, uklęknął przed nią i złożył pocałunek na dłoni Mokki.

- Jesteś bohaterką, Olu. - powiedział miękko. Sposób w jaki wymówił jej imię miał w sobie jakiś rodzaj poufności, intymności…
- Nie… raczej nie. - Mokka poczuła jak ponownie się rumieni. Nie powinna, miała chłopaka. gdzieś tam był Tomek, a ona zachwycała się urodą jakiegoś obcego faceta. Co gorsza nie rozumiała tej zmiany atmosfery. - Karol… mi podpowiedział i… dał zapalniczkę.
Nagle coś zgrzytnęło. To mężczyzna, ten o jasnych oczach, najmniej sympatyczny ze wszystkich poderwał się na nogi.
- Wyjść! Wszyscy wyjść! - wrzasnął, a po plecach Oli aż przeszedł dreszcz strachu.
- Ty nie. - mężczyzna wskazał na nią, podczas gdy pozostali zaczęli wycofywać się z pomieszczenia. Tylko Ares zatrzymał się w progu i posłał jasnookiemu spojrzenie pod tytułem “błagam, tylko nie spieprz tego”. Wreszcie zostali sami.
- Usiądź. - polecił już spokojnym tonem obcy, choć on sam zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju. Nie patrzył na Mokkę.
- Ja… chyba wolę stać. - Szepnęła cicho. - Jeśli mogę. - Ola zerkała nerwowo w kierunku drzwi, którymi weszła gotowa w każdej chwili z nich skorzystać… i to raczej biegiem.
Popatrzył na nią w taki sposób, że fraza “lodowata nienawiść” wydawała się być całkiem sensowna. Wszystko przez te jego błękitno-stalowe oczy. Słowa bowiem były wyważone.
- Oczywiście, że możesz. Po prostu... myślałem, że siedząc lepiej to przyjmiesz... - zatrzymał się na moment i spojrzał na Mokkę z powagą - To był wampir. I co więcej, prawdopodobnie należał do stada, które teraz... może chcieć cię tropić.
- W… wampir? - Ola pokręciła głową. - Przepraszam, ale… rozumiem. Ta dziewczyna mogła być chora. - A ty ją spaliłaś. Paskudna myśl sprawiła, że znów ją zemdliło. Wzięła dwa głębsze oddechy i odezwała się cicho. - Wampiry… nie istnieją.
- Nie zachowuj się jak idiotka. Wypieranie nic ci nie da! - warknął mężczyzna, po czym jego twarz zmieniła się - nabierając dzikiego wyrazu, kły się wysunęły spomiędzy uniesionych warg, a oczy zaczęły połyskiwać złocistym blaskiem - Ja też jestem chory, twoim zdaniem?!
Ola zacisnęła wargi, tak że te zmieniły się w cienką kreskę. Chciała krzyczeć, uciec. Jednak gdzieś tam na zewnątrz byli jego kumple, a jeśli on był tak szybki jak tamta dziewczyna, to nie miała z nim szans.
- N...nie… - Odezwała się cicho, nie mogąc oderwać oczu od twarzy mężczyzny. - Nie wiem, ale… jesteś inny niż ona.
Mężczyzna odwrócił się do niej tyłem i spojrzał w okno.
- I na czym niby polega ta różnica? - zapytał normalnym głosem.
- Ona była bardziej dzika… jakby zwierzęca. - Ola mówiła cicho, a jej dłonie zacisnęły się na krawędzi sweterka. - Miała stado? Jak… jak mogą mnie wytropić.
Mężczyzna odwrócił się w jej stronę. Jego twarz znów była normalna, gdy wykonał klasyczny facepalm.
- Mamy końcówke XX wieku, dziewczyno! Monitoring, satelity... no a oprócz tego jeśli odnajdą choćby kroplę twojej krwi, znajdą cię po jej zapachu prędzej czy później.
Przeczesał dłonią krótkie włosy i znów spojrzał na Mokkę.
- Chociaż jednak twoja dedukcja była jednak słuszna. Tamci są bardziej dzicy. Co prawda zazwyczaj nie zabijają ofiar, spijając je do nieprzytomności, ale nie w sytuacji, gdy ktoś zalazł im za skórę - spojrzał znacząco na Olę. - My zaś bardzo byśmy tego nie chcieli, aby cię zabili. Jesteśmy tu od bardzo dawna i nikomu nie przeszkadzamy. Osoby takie jak Karol żywią nas, otrzymując w zamian satysfakcjonujące wynagrodzenie. Chciałbym żeby tak zostało, dlatego gotów jestem zaprosić cię do mojego domu, dopóki sfora będzie kręcić się na tych ziemiach.
Ola zrobiła naburmuszoną miną.
- Osoby z mojego otoczenia nie mają dostępu do satelit, monitoringu i już na pewno nie tropią. - Mówiła szeptem, bardziej do siebie niż do mężczyzny.
Powoli podeszła do jednego z foteli i opadła na niego ciężko. Prawda była taka, że kogoś zabiła. Ponownie zacisnęła dłonie na sweterku wpatrując się w swoje stopy.
- A ta sfora… co jeśli tu przyjdzie? - Podniosła wzrok na swego rozmówcę. Teraz wyglądał jak normalny człowiek, aż ciężko było uwierzyć, że jest czymś innym.
Tym razem mężczyzna uśmiechnął się, odsłaniając rząd równych, białych zębów.
- A widziałaś kiedyś żeby sfora psów zaatakowała leże wilków? Niech spróbują...
Wydawało się, że przez chwilę się rozmarzył, po czym dodał.
- Zagrożona będziesz tylko w nocy, więc póki Słońce będzie na niebie możesz normalnie realizować swój plan dnia. Przed zachodem Karol będzie po ciebie przyjeżdżał i cię tu przywoził. Następnego dnia zaś on lub ktoś ze służby... ludzi zawiezie cię gdzie tylko i o której będziesz chciała. Oczywiście, dostaniesz tu też swoją własną sypialnię.
Ola zarumieniła się i odwróciła wzrok.
- D..dobrze, ale… czemu właściwie chcecie mi pomóc? - Skupiła spojrzenie na swoich butach i rozerwanej nogawce. Jakoś nadal nie wierzyła, że to wszystko wydarzyło się naprawdę…. że to dzieje się naprawdę. Obudzi się… niebawem się obudzi i to wszystko zniknie. Ci ludzie i zapach palonego ciała, który jakby wżarł się w jej włosy i ubranie. - Dziękuję, ale.. chyba nie jestem jakoś… istotna?
Mężczyzna miał już coś powiedzieć, ale wstrzymał się. Chwilę patrzył na Mokkę tymi swoimi jasnymi, jakby załzawionymi oczami.
- Jak cię zabiją na naszym terenie, to może spowodować zamieszanie. Cenimy sobie spokój. Goszczenie cię to niewielka cena za to. Zresztą jeśli chcesz, możesz już teraz skorzystać z łazienki i prysznica. na pewno znajdą się też jakieś czyste ciuchy na ciebie i kosmetyki.
Tym samym dał jej do zrozumienia, że śmierdzi i brzydko wygląda. Ola zareagowała ponownie robiąc naburmuszoną minę. Gdyby nie oni już dawno byłaby w domu, wymyta w piżamce i w łóżku. Nagle wizja miękkiego materaca sprawiła, że poczuła jak bardzo jest zmęczona. Była niemal pewna, że gdzieś tam czaił się jeszcze jakiś powód. A zamieszanie… skoro tak łatwo sobie by z nimi poradzili i już wspomniał o kamerach monitoringu.. to pewnie mogli zatrzeć za nią ślady.
- Z przyjemnością skorzystam. - Mruknęła cicho, licząc na to że niebawem po prostu sen się skończy. Jeszcze tylko chwila… może… może prysznic będzie takim impulsem. - Kąpiel brzmi wspaniale.
Mężczyzna skinął głową, po czym wydał krótki, ostry gwizd. Nie minęły 3 uderzenia serca Oli, gdy w drzwiach po przeciwnej strony od holu pojawiła się rudowłosa kobieta w stroju pokojówki. Uśmiechnęła się lekko, po czym skłoniła.


- Laura zadba o wszystko, czego ci trzeba. Możesz prosić ją o wszystko. Też jeśli jesteś głodna... czy coś. - końcówka wypowiedzi zabrzmiała tak, jakby jasnooki wampir starał się być miły, ale nie do końca wiedział czego żywa dziewczyna może potrzebować.
Ola podniosła się z fotela.
- Dobrze, będę o wszystko prosić Laurę. - Uśmiechnęła się do dziewczyny, która weszła do pokoju. Chyba będzie lepiej jeśli ją wypyta o to co ewentualnie jej wolno lub nie. Rozmowa z gospodarzem podajacym sie za wampira nie należała do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. - Nie będę wobec tego przeszkadzać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline