Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2018, 06:39   #282
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Francisca bez większych trudów zdołała odnaleźć pomieszczenie w którym leżał Walter. Ustaliwszy, że mnisi skończyli swoją robotę nieomal wypchnęła ich na zewnątrz i zatrzymała się w bezpiecznej odległości od brata. Pewnie nie mógł się ruszać. Tak przynajmniej to wyglądało na pierwszy rzut oka. Niemniej wolała nie ryzykować.
- Ludzie zaszczuci, postawieni pod ścianą potrafią robić straszne rzeczy. Życie ma dla nas wielką wartość. Choćby podłe, nic nie warte dla innych, samotne… Widziałam kobietę, która wydała swoje dwie niewinne siostry za promyk nadziei, że uniknie kata. Syna, który obarczył ojca winą za swoje grzechy. Przyjaciół, którzy niczym zaszczute psy kąsali wszystkich bez wyjątku. Ludziom nie można ufać - przyglądnęła się rycerzowi, a potem gwałtownie otworzyła drzwi i wyjrzała na zewnątrz.

Zamknęła je i uważnie oglądnęła pomieszczenie. Potem ponownie spojrzała na Waltera. Mógł się domyślić, że dla niego nie zrobiła wyjątku wypowiadając ostatnie zdanie.
- Konfrontacja z Gunterem jest nieunikniona… może dojść nawet do ostateczności - nie rozwinęła tego opisu. - Wtedy on zwróci się przeciwko nam. Najpierw przeciw tobie, bo ciebie zna najlepiej. Jest słaby fizycznie, ale ma wiele atutów, które wykorzysta. Może nas skłócić, nasłać przeciw sobie. On, czy też, ten kto może za nim stać. To byłby cios w serce Kościoła, bez względu na wynik.
- Dlatego musimy działać w ciszy i gdy nabierzemy pewności rozwiązać ją - spojrzała na młot - jednym ciosem. Więc - dodała jakby było to zupełnie oczywiste - jego los, jego życie… lub śmierć są w twoich rękach. Jeśli zaś się nie uda, ty będziesz pierwszym, który za to zapłaci - przerwała, spoglądając na swoje ręce - potem pewnie ja. Takie kobiety jak ja łatwo się oskarża.

Walter patrzył marszcząc czoło na dziewkę służebną jaka z niejakim autorytetem rozkazywała zakonnikom. Mierzył ją wzrokiem i wsłuchiwał się w słowa. Dopiero po chwili podjął rozmowę:
- Ah, siostra Francisca, was też dobrze widzieć w zdrowiu - w jego tonie zdało się słyszeć pewną przyganę.
- Cóże to się stało, że nagle po jednej nocy naszymi wrogami już nie wampiry i wilkołacy, jeno dostojnicy kościelni? Czymże chcesz się podzielić ze mną? A może to wasz łaskawy mąż podsunął pomysł jakoby kościół był zdeprawowany?
Paladyn siadł powoli na łóżku. Sam fakt odniesionych ran niósł się cieniem bólu na jego obliczu, lecz nie wpływał znacząco na ruchy Waltera. Był ociężały nie bardziej niż zwykle mężczyźni w jego wieku.

Wenecjanka spojrzała na niego zimno, ale jednocześnie jej ciało odrobinę się rozluźniło.
- Widziałam cię w Mogilnie. Nie masz już sił na… to wszystko - zrobiła ruch głową jakby chciała wskazać cały świat.
- Przyszłam cię ostrzec i prosić o pomoc. Nie feruję wyroków. To, że opowiadam koniec historii, znaczy tylko tyle, że nie mam na nic więcej czasu. Muszę ratować męża, którego pewnie zaraz spalą, żeby potwierdzić jego niewinność, a potem… to już zależy od ciebie. Wiesz, że zło czai się wszędzie, a wilkołaki i wampiry to najprostsze z nich. Jeśli zaś myślisz, że czerpię przyjemność ze szpiegowania biskupów i stawiania ich przed sądem… też chciałabym, żeby wrogiem okazał się jakiś iberyjski wampir, którego można odesłać w nicość ciosem młota i modlitwą. Sam wiesz, że to nie jest takie proste. Nie tutaj. Już nie.
- Bacz co rzeczesz. Czy dowód jakiś masz? Czy to jeno czcze domniemywania? - zagryzał zęby w grymasie. Zdecydowanie za wcześnie było mu siadać.
Rozglądnęła się wymownie na boki.
- Czekaj… zróbmy po twojemu. Wszyscy biskupi to święci ludzie i można od razu ogłosić ich niewinność. Po co nam kolejny problem? Zabijmy wilkołaka. - westchnęła. - Przyszłam do ciebie i tylko do ciebie. Wiem, że nosisz ciężkie brzemię, więc może dlatego Pan postawił przed Tobą wyzwanie. Nie wiem - wzruszyła ramionami. Poradzę sobie jak umiem. Jeśli będziesz chciał mi pomóc daj mi znać.
Złożyła ręce do modlitwy.
- Opiekun się Panie bratem naszym i przywróć mu zdrowie i siły, aby dalej mógł Ci służyć.
- Przyjdź do mnie z dowodem, a własną piersią stanę między tobą a biskupem. Pokaż mi zbrodnie jakich się dopuścił, a wtedy go osądzimy
Spojrzała na niego z rozczarowaniem.
- Jak będę mieć dowody, na cóż będziesz mi potrzebny? Obiecaj raczej, że odbędziesz jakąś pielgrzymkę pokutną jak utracę życie próbując. Wtedy będziesz miał swój dowód.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline