Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2018, 09:21   #82
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- O cholerka - odparła Leokadia przykładając rękę do swojej głowy. Wpatrzona była w to co działo się za ścianą. Nie zmieniła więc pozycji nadal pół siedząc, pół leżąc na trawie.
- Udało się nam - powiedział, stale jeszcze zaskoczony, Claude-Henri. - Naprawdę się nam udało...
Uściskał dziewczynę, która odwzajemniła uścisk, przy czym zaśmiała się krótko.
- A tak. Udało nam się - z zadowoleniem spojrzała na Henriego, uprzednio rozluźniając uścisk ale nie puszczając go do końca.
- Co takiego widzisz w tej ścianie? - spytał. - Faktycznie wygląda jakby inaczej, niż gdy się patrzyło z tamtej strony.
Dziewczyna przeniosła wzrok na ścianę.
- Przed chwilą Dada i Henrietta zaglądali przez ścianę jakby się dziwili, że nam się udało. A teraz Erick wygląda jakby hmmm… - Urwała, przyglądając się dalej, co robią za ścianą.
- Ty ich widzisz? - zdumiał się Claude-Henri. - Ja widzę tylko wysoką ścianę, która jakby połyskiwała.
- Tak. Jakby byli za weneckim lustrem. Ale w ogóle ich nie słyszę. Wygląda jakby Eric szykował broń ale nie patrzy na ścianę tylko gdzieś tam.
- Dziewczyna zabrała ręce z Henriego. - Oh, przepraszam - dodała przy tym.
- Nie ma za co - odpowiedział. - Gdyby chciał strzelać w naszą stronę, to byśmy musieli się cofnąć. Będziesz ich przez chwilę obserwować? Może poszukam pocisków, które wystrzelono...
- Dobrze. Posiedzę jeszcze chwilę
- odpowiedziała.
Claude-Henri z pewną niechęcią odsunął się od dziewczyny. Podniósł się i zaczął się rozglądać. Nie sądził, by kule zdołały polecieć zbyt daleko.
Po chwili na liściach dostrzegł kilka śladów, które MOGŁY zostać zrobione przez pociski.
- Chyba faktycznie udało im się przestrzelić ścianę na wylot - powiedział. - Ale kul na razie nie widzę.
- Sądzisz, że Arthur tak sobie polazł dalej tą ścieżką, zamiast wrócić do nas?
- zmienił temat.
- Nie ma kul? - zdziwiła się dziewczyna. - Zapewne tak. Może miał problem z powrotem?
- Nie tak łatwo je znaleźć
- odparł. - Miał problem, czy nie nie chciał? Ja bym pewnie nie zdołał wrócić, bez ciebie. To co robimy? Spróbujesz wrócić i zabrać kogoś z tamtych, czy poczekamy, jak się rozwinie sytuacja po drugiej stronie?
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie odnośnie chęci Arthura
- odpowiedziała Lela. - Teraz musimy poczekać. Nie czuję się najlepiej po przejściu z tobą przez tą ścianę. Muszę chwilę odpocząć.
- Dwie osoby to jednak dużo większy wysiłek
- stwierdził Claude-Henri, siadając obok dziewczyny. - Przyjemne miejsce na piknik, nie sądzisz? - Zmienił temat. - Cisza, spokój, nikt nie przeszkadza. Sąsiedzi nie hałasują - zażartował.
Cisza i spokój, którą przeciął nagle krzyk, przytłumiony jakby jego źródło znajdowało się dość daleko od nich. Był zdecydowanie męski i pełen bólu. Dochodził on od strony drugiego końca leśnego korytarza. Leokadia zlękła się tak, że poczuła ciarki na plecach, za to jej towarzysz pozostawał opanowany.
Dziewczyna otworzyła akurat usta żeby coś powiedzieć ale hałas który usłyszeli sprawił, że słowa ugrzęzły w gardle. Poruszyła nimi tylko jak rybka w wodzie, odruchowo spoglądając w miejsce z którego dobiegł krzyk.
- Chodźmy sprawdzić - zaproponował Claude-Henri, zrywając się na równe nogi, z bronią gotową do strzału. - Chociaż w zasadzie... chyba powinnaś tu zostać - powiedział niepewnie. - Ktoś powinien powiadomić tamtych. - Rzucił okiem w stronę ściany-przejścia.
- Zaczekaj. Spróbuję zostawić im wiadomość - poprosiła Lela. Tym samym zdjęła z pleców aktualny dobytek. Z plecaka wyciągnęła swój niewielki notes i długopis. Pośpiesznie naskrobała kilka zdań. Henri z daleka mógł ocenić, że jej pismo to drobny maczek o lekarskim charakterze.
- Spróbuję wystawić dłoń z kartką i przecisnąć ją na drugą stronę. Jeśli mnie wciągnie całą, nie czekaj. Wrócę po ciebie, ale spróbuję wtedy nie wracać sama.
Leokadia założyła plecak z powrotem na plecy i z kartką zaciśniętą w dłoni stanęła przy ścianie. Dopiero wtedy zerknęła na towarzysza.
- Dobrze?
Claude-Henri przez moment wpatrywał się w Lelę.
- Próbuj - wyraził niechętną zgodę.
Wizja pozostania samemu, po tej stronie ściany, niezbyt mu odpowiadała, ale mieli niewielkie pole do manewru.
Dziewczyna ułożyła zaciśniętą w pięść dłoń z kartką na ścianie. Zamknęła oczy. Choć emocje grały teraz marsza próbowała wkroczyć w stan skupienia się i ponowić wcześniejsze czynności z tą różnicą, że tym razem chciała aby przeszła tylko dłoń z kartką.
Po chwili poczuła jakby jej pięść wbijała się w masło, czy może raczej napompowanego balonu. I tu był problem. Ów otoczkę czuła cały czas uświadamiając sobie, że sama dłoń bez reszty nie ma zamiaru przejść.
Wycofała ją. Kartkę upuściła pod swoje nogi. Ewidentnie nie dało rady.
- O cholera, Henri, oni mają kłopoty - powiedziała z chwilą gdy otworzyła oczy.
- Jakie duże? Idziemy im pomóc, czy sprawdzamy tamtego. - Skinął głową w stronę, skąd przed chwilą dobiegł ich wrzask.
- Alex z Henriettą poleciały w górę, a nasi legioniści stoją naprzeciwko wielkich jak konie wilków. - W skrócie odpowiedziała co widziała. - Nie wyglądają przyjaźnie. Ale idziemy pomóc tamtemu, Henri.
- Wredna Alex - rzucił odruchowo Claude-Henri, według którego obecność smoka skłoniłaby wilki do rozsądnego postępowania. - Mogła zapolować i się najeść, a nie uciekać... Ale to Legia, dadzą sobie radę - dodał. - Jednak to ty decydujesz.
Leokadia ujęła w dłonie swoją broń i skinieniem pokazała wnętrze zielonego korytarza.
- Chodźmy - powiedziała krótko.
Claude-Henri ruszył przodem, bacznie rozglądając się na wszystkie strony i nasłuchując, czy nie rozlegną się kolejne krzyki, lub inne, nie pasujące do lasu odgłosy.
 
Kerm jest offline