Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2018, 10:25   #146
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Rozmawiając zajechali pod drzwi banku. Odźwierny, szybko wezwał jednego z pracowników, by zajął się nową właścicielką i dyrektorem banku, więc nim dotarli do sali obrad, zapowiedziano, że dyrektorzy niebawem przyjdą i zaproponowano napoje.
- Oczywiście bardzo chętnie.
Po prostu rycerz planował nakarmić ich krwią oraz wysłuchać. Ewentualnie mogli wszak zobaczyć jakiegoś innego ghula, albo kogoś spośród właśnie wampirów. Gdy wszyscy się zebrali, szybko okazało się, że poza napojeniem czeka ich podjęcie wielu decyzji. Ghule przyzwyczajone były do zdawania relacji ze wszystkich ruchów banku i do tego, że Jessie lub jej ghule podejmują wszystkie decyzje. Czyli tak naprawdę byli totalnymi właściwie figurantami. Jednak dlatego, że musieli, czy dlatego, że byli kompletnie niezdolni.
- Panowie dyrektorzy - powiedział kiedy byli już odpowiednio nakarmieni - rozumiem, iż byliście przyzwyczajeni do wykonawania poleceń, które wam przekazywano. Osobiście zakładam, że tak doświadczeni fachowcy na pewno mają jakieś własne przemyślenia, propozycje, pomysły rozwoju wspólnego banku. Zanim określimy odpowiedzi na owe problemy, chcę usłyszeć od każdego z was konkretne propozycje. Jeśli nie, możemy się spotkać powiedzmy za dwa dni taką samą oczywiście porą, jednak wtedy będę oczekiwał bardzo dużych szczegółów. Obecnie chcę wiedzieć, jak planujecie rozwiązać te kwestie, poczynając od … - zaczął odpytywać dyrektorów. Ostatecznie nie potrzebował ghuli durniów, ale ghuli fachowców. Przypuszczał ponadto, iż skoro są na tym miejscu, gdzie są, należą do wybitnych specjalistów, tylko dyrektywne zarządzanie przez poprzednie wampiry sprawiło, iż utracili inicjatywę. Obawiali się chyba cokolwiek przedsięwziąć. Musiał to zmienić. Później chciał ich przepytać co do tego, czy kogoś istotnego widzieli.

Chwilę to zajęło ale w końcu mężczyźnie zaczeli wypluwać z siebie jakieś pomysły i Gaheris musiał przyznać że były one całkiem dobre. Dyrektorzy nie bez powodu zajmowali te stanowisko, byli jednak wyraźnie zastraszeni. Omówienie spraw zajęło im kilka godzin, ale nie były one bezowocne.

Zapytani o jakieś ciekawe spotkania mężczyźni w większości opowiadali głównie o spotkanych klientach banku. Kontaktach ważnych finansowo, ale nie tych o które chodziło wampirowi. Jeden z nich odniósł wrażenie, że minął się z innym ghulem Jessie, jakimś księdzem. Nie pamiętał imienia, ale widział go kiedyś w otoczeniu dawnej pani.
- Interesujące, pamięta pan może gdzie? - spytał owego dyrektora, natomiast ogólnie pochwalił. - Właśnie panowie chodziło mi, żebyście zajęli się sterowaniem banku zgodnie ze swoją wiedzą oraz pomysłami. Obiecujemy, że nie będziemy się wtrącać w sprawy banku bez wyraźnej konieczności. Dlatego spokojnie powinniście podejsć do swoich obowiązków.
Wiadomo była jeszcze kwestia koordynacji obydwu banków, jednakże tutaj powoli będzie się układało jakoś.

Mężczyzna widział ghula niedaleko Charter House. Nawet Gaheris słyszał o bardzo dobrej szkole, która się tam znajduje.
- Wszedł do środka, Panie. - Mężczyzna wyraźnie cieszył się, że mógł pomóc.
- Świetna obserwacja, bardzo pan pomógł, szanowny dyrektorze - starał się zawsze traktować innych odpowiednio. - Zaś za propozycje oraz naradę wszystkich muszę pochwalić. Dobra robota, panowie, bardzo dobra.
Spojrzał pytająco na kobietę. Jeśli miała coś do jeszcze powiedzenia, to wiadomo, mogli kontynuować, jeśli nie, powinni ruszyć dalej. Charlie podniosła się od stołu, a mężczyźni wstali razem z nią.
- Dziękuję wszystkim za spotkanie.

Razem z Gaherisem opuścili pokój i zeszli do głównej sali, gdzie ghulica poprosiła o wezwanie dorożki.
- Niesamowite jak bardzo Jessie ich kontrolowała. - Odezwała się szeptem, tak cichym, że wampir słyszał ją tylko dzięki swoim wyostrzonym zmysłom.
- Bezsensownie, dodajmy. Widać doskonale, iż są to fachowcy pierwszej wody. Potrafią wspaniale poprowadzić biznes, szczególnie jeśli pozwoli im się na wprowadzenie zmian, propozycji etc. Osobiście bardzo się cieszę takimi współpracownikami. Trzeba jeszcze tylko dobrać się do tego wikarego. Wydawał się bardzo uczciwym człowiekiem oraz bardzo przywiązanym do swojej wampirzycy. Chciałbym, żeby podjął współpracę z nami, jeśli zaś przejęli go inni, może udałoby się dotrzeć jakoś dalej. Jedziemy do tej szkoły, jeśli nie jest zbyt późno, czy do twojego banku?
- Szkoła będzie raczej zamknięta o tej porze… chyba że chcemy się włamać
? - Spytała niepewnie zerkając na wampira. - Ja bym pojechała do banku i nie kazała czekać Jackowi. Moglibyśmy z nim porozmawiać…. Choć sprawa wikarego jest dosyć pilna, prawda?
- Jest dosyć pilna
- przyznał - mógłby posiadać jakieś dodatkowe informacje. Kochanie, przepraszam, nie wiem, czy dobrze, żebyś tam szła. Lepiej chyba wysłać jakiegoś ghula choćby Florence, jeśli wyraziłaby zgodę, bowiem wiesz, obawiam się, że ktoś mógłby ciebie potraktować brutalnie - wyraził obawę. - Przemyśl proszę, natomiast faktycznie, idźmy do szanownego Jacka.
- Możemy jadąc odwiedzić rezydencję Florence. Nie nadłożymy wiele drogi
. - Zaproponowała ghulica, ruszając wraz z wampirem w stronę zapowiedzianej dorożki. - Ja… wierzę, że ochronisz mnie przed wszystkim. - Uśmiechnęła się do wampira. Oddał kobiecie taki słodki uśmiech.
- Podczas nocy, wiesz doskonale, jednak nie jestem kimś innym, niźli inni tego właśnie gatunku. Właściwie kiedy tak myślę na temat siedziby Boyla, nawet jeśli to nie to, co chciałbym posiadać, jednak przynajmniej będziemy odpowiednio chronieni. Jednak chyba lepiej podczas wizyty dziecka Boyla mieszkać gdziekolwiek indziej. Pewnie Florence?
- Myślę, że to rozsądne… łatwiej nam będzie obejrzeć jakieś rezydencje w mieście
. - Charlie przyjęła pomocną dłoń przy wsiadaniu i usadowiła się na wyściełanej ławce, robiąc wampirowi miejsce. - Więc… najpierw Florence, potem bank?
- Proponuję odwrotnie. Nie każmy chłopakowi czekać. Niechaj spokojnie się wyśpi. Potem chwilkę Florence, potem Boyle. Co do rezydencji, nie wiem, czy kamienica gdzie mieszkałaś, została zniszczona? Ponadto jeszcze kwestia, do banków docierają informacje na temat problemów ludzi. Korzystając można od kogoś takiego kupić tanio lokum.
- To prawda, możemy poszukać w ten sposób, a nasza kamienica… jest w bardzo złym stanie. Prawdopodobnie zostanie wyburzona, tak jak kilka sąsiadujących
. - Charlie podała dorożkarzowi adres własnego banku i pojazd ruszył w wyznaczonym kierunku. - Myślałam by poszukać czegoś by znajdowało się gdzieś pomiędzy oboma bankami, by z krócić możliwe czas dojazdów.
- Pomysł doskonały, ale skoro będziemy mieli gdzie mieszkać, to śpieszyć się nie trzeba. Szkoda kamienicy, chyba, że jeśli wszystko będzie wyburzone, może wykupić okoliczne parcele, będzie tanio, zaś kiedyś, kiedy będą jakieś pieniądze, powoli postawimy coś?
- Na pewno zapytam. Lubiłam Baker street
. - Charlie uśmiechnęła się. - Zastanawiałam się co zrobić po ślubie. Syn Boyle’a chwile tu będzie, a ja chciałabym gdzieś z tobą zamieszkać i mieć przestrzeń tylko dla siebie.
- Właśnie problem polega na tym, iż nie wiadomo, ile będzie, bowiem nie wiemy, jak długo będą magowie. Możemy więc albo wynająć coś na czas, kiedy byłoby to potrzebne. Być może to lepsza opcja? Oraz tańsza, skoro zdecydowaliśmy się na dzierżawę majątku, możemy dobrać coś powoli, ech nie wiem już
- widać było intensywne myślenie, jednak prowadzące do rozmaitych opcji, niekoniecznie pasujących do siebie. - Po prostu nie wiem. Optymalnie byłoby mieć rezydencję w Londynie służącą do spędzania czasu na terenie miasta, kiedy będziemy tego potrzebować właśnie. Jest też problem tego, żeby nie mieszkać na terenie posiadłości Boyla, póki jest jego syn. Ponadto nie można się ciągle narzucać Florence. Wniosek, czegoś faktycznie potrzebujemy na chwilę przynajmniej. Pytanie tylko czy wynająć, czy raczej kupić takie?
- Zdecydujemy się gdy zobaczę co jest na rynku, co ty na to
? - Charlie pogładziła go po dłoni. - Będę patrzyła na obie opcje.
- Oczywiście piękna moja. Póki zaś co jakoś sobie poradzimy powoli. Przy okazji, dobrze, że Florence będzie wiedziała na temat pastora. Sensowne będzie obserwować szkołę, wszak mogłoby to być jakieś miejsce zgromadzenia tamtych wampirów.
- Nie wiem na ile istotne jest informowanie reszty rodziny z uwagi na tego wampira, który uciekł
. - Charlie westchnęła. - Ale najpierw zajmijmy się tym.

Weszli do dobrze już znanego Gaherisowi holu banku, skierowali się jednak nie w kierunku gabinetu Charlie i pokoju obrad, a w stronę gdzie znajdowały się gabinety dyrektorów. Był tam nawet jeden należący do niego choć wampir nazbyt z niego nie korzystał. Jack Blair był najwyraźniej jednym z czterech zajmujących ten pokój asystentów i jedynym, którego zastali o tak późnej porze. Gdy weszli, zestresowany aż podskoczył.


Był młody, ale Gaheris bez trudu zauważył, że spojrzenie chłopaka jest bystre.
- Państwo Ashmore… Dobry wieczór. - Skłonił się głęboko.
- Witamy pana, proszę usiąść.
Prowadził kobietę do krzesła, odsunął, aby mogła spokojnie usiąść, wreszcie usiadł rycerz obok niej przypatrując się Jackowi Blairowi.
- Proszę pana, panna Ashmore oceniła pana pozytywnie. Był pan, niewątpliwie zdaje pan sobie sprawę będąc człowiekiem inteligentnym, pod czujną obserwacją. Wstępne oceny wypadły dobrze, dlatego właśnie prowadzimy rozmowę. Być może jest pan człowiekiem, którego szukamy, który ma się stać naszym bliskim współpracownikiem na wiele lat, więcej, niźli ktokolwiek mógłby przypuszczać. Czy jest pan zainteresowany taką formą współpracy, która będzie wymagała od pana pracy tutaj, ale też raportowania nam rozmaitych rzeczy, kiedy będziemy poza bankiem, przekazywania poleceń, obserwacji, wprowadzania pewnych dyrektyw, kiedyś zaś osobistego kierowania firmą przez wiele lat, bardzo wiele. Przy czym może się to wiązać z korzyściami, ale też jak to bywa, pewnym ryzykiem dotyczącym spraw pozabankowych, powiązanych z rzeczami, organizacjami, kwestiami, których obecnie pan jeszcze nie miał szansy poznać.
- Ekhym
.. - Jack przyglądał się uważnie wampirowi mimo zdziwienia, które odmalowało się na jego twarzy. - Przyznam, że Panna Ashmore wspominała mi o awansie. - Delikatnie skłonił się siedzącej Charlotcie. - Ale przyznam, że w tym momencie niezbyt jestem pewny natury tego awansu.
- Natura byłaby podwójna. Po pierwsze pod względem stanowiska tutaj. Awansowałby pan na stanowisko kierownicze. Potrzebujemy tutaj kogoś, kto stanie się prawą ręką. Osoby inteligentnej, bystrej, pełnej zapału, dobrej woli, wiedzy, ale też umiejącego trzymać język na kłódkę, jeśli trzeba, potrafiącej negocjować oraz umiejącej poradzić sobie z personelem banku wyciągającej maksimum efektywności ze strony pracowników przy zachowaniu szacunku oczywiście. Widzisz przeto mości panie Blair, takie cechy są standardowo wymagane dla kogoś zarządzającego potężną instytucją. Jednak my oczekujemy czegoś ponadto. Chcemy mieć kogoś, co w zamian za wspomaganie nas oraz ofiarną służbę, będzie chciał się stać może szybszy, może silniejszy, może dużo sprawniejszy na wiele … pięknych stuleci
- wyjął drobną monetę z kieszeni oraz po prostu zgniótł ją niczym maleńki drucik podając Blairowi. - Poszukujemy człowieka, który będzie mógł zrobić może kiedyś tak, jak tutaj monetę. Pytanie jednak, chciałby pan być takim człowiekiem? Gwarantuję, iż nie będzie musiał pan nikogo mordować, ani obrabować Skarbca Anglii - dodał jeszcze, jakby spodziewał się pytania typu “co będę musiał uczynić?”
- Proponuje mi Pan wiele bardzo… nietypowych nagród, ale nadal nie jestem pewien moich obowiązków. Nie licząc tych związanych z obsługą banku, oczywiście.

Wampir przygryzł wargi, nie był dobry przy takich rozmowach, ale cóż, trzeba jakoś właściwie poróbować.
- Dokładnie takie, jak panu przedstawiono. Dotyczące obsługi banku. Następne, których pan się zapewne obawia lub niewątpliwie jest ciekawy, czyli te ukryte, to po prostu posłuszeństwo oraz słuchanie panny Charlotty oraz mnie. Plus pewna konieczność, bez której niestety nie mogę panu przekazać owych dodatkowych drobiazgów. Proszę spokojnie siedzieć, nie planuję panu zrobić krzywdy - powoli otworzył usta wysuwając kły. - Prawdziwe, daję słowo - wyjaśnił powoli. - Jesteśmy z panną Ashmore powiązani z tą rzeczywistością ciemności, którą ludzie zowią po prostu wampirami. Żywimy się krwią, ale nie oznacza to, iż zabijamy innych. Także karmimy krwią swoich podwładnych zwanych ghulami. Ona daje im te wszystkie rzeczy, które wspominałem. Jest się człowiekiem, można mieć potomstwo, rodzinę, pracę, cieszyć się pięknem przyrody, ale przy tym wszystkim należy służyć. Proponuję panu bycie moim ghulem. Byłby pan posłuszny mi oraz pannie Ashmore. Proszę się zastanowić. Jeśli myśli pan, że gdyby pan odmówił, zgonie pan lub coś podobnego, proszę się nie obawiać. Sprawię jedynie, iż zapomni pan niniejszą rozmowę, będzie pan pamiętał wszystko, oprócz szczegółów tego właśnie spotkania. Panna Ashmore ceni pana tak czy siak, więc spokojnie może pan pracować na swoim stanowisku bankowego asystenta.

Mężczyzna jak dotąd stał, teraz opadł na swój fotel o mały włos się nie wywracając.
- Pan… pan jest wampirem… - Spojrzał na Charlottę upewniając się, czy ona też ale ghulica pokręciła głową, więc przeniósł wzrok z powrotem na Gaherisa. - To dlatego bywa pan tutaj tylko po zmroku? Och… i panna Ashmore…
- Też jestem ghulem, jeśli cię to interesuje Jack
. - Kobieta uśmiechnęła się w ten swój rozbrajający sposób.
- Och… Czyli.... Musiałbym pic pańską krew?
- Owszem, co więcej, mogę powiedzieć, że jest to wzajemna usługa. Niekiedy byłbyś moim karmicielem, niekiedy piłbyś moją krew. Dodajmy jednak, iż dla ghula krew wampira jest bardzo smaczna.
- Pan piłby ze mnie
? - Mężczyzna potarł swoją ukrytą pod kołnierzykiem szyję.
- To bardzo przyjemne. - Charlie dorzuciła co nieco uspokajającym tonem.
- Rozumiem, że powinienem teraz podjąć decyzję?
- Niekoniecznie szyja, wystarczy przegub dłoni
- wyjaśnił. - Sam rozumiesz, że tego typu tajemnice nie są rozgłaszane specjalnie. Jeśli nie wyrazisz zgody, wybacz, ale po prostu będę musiał sprawić, że wszystko zapomnisz.
- Ach… rozumiem
. - Jack spoważniał. Podniósł się od biurka i podszedł do okna, dopiero po chwili reflektując się, że postąpił odrobinę niekulturalnie. - Wybaczcie. Czy mogę zastanowić się chwilę?
- Jak najbardziej, doskonale pojmuję, iż właśnie taką propozycję nie otrzymuje się często oraz że waży ona mocno na resztą istnienia. Jeśli jednak ma pan jakieś pytania, proszę spytać.
- Wspominał Pan o… tym że stanę się silniejszy, zwinniejszy… na wiele stuleci, tak
? - Blair obejrzał się na wampira. - Jak mam to rozumieć?
- Urodziłem się w VI-ym wieku, dawno, dawno temu
- powiedział wampir poważnie. - Nasza krew daje siłę nam, naszym ghulom także. Wiele stuleci … Będziesz kimś patrzącym, jak przemijają kolejne epoki - oczywiście nie planował tłumaczyć szczegółów, jednak ogólnie taka była prawda. Ponadto ghul mógł kiedyś dostąpić zaszczytu przemiany. Wprawdzie obecnie miał pozwolenie na jedną taką, która czekała na kiedyś, kiedy będzie miała ochotę Charlotta, jednak książę mógł udzielić też kolejnych przywilejów. Wspaniała malutka Malkavianka wszak wspominała, iż posiada trójkę, gdyby jednak pragnęła, mogłaby mieć więcej potomków swojego gatunku.
Jack przytaknął i ponownie spojrzał w okno. Jego rozmyślania trwały dłuższą chwilę, w końcu obrócił się jednak do narzeczonych.
- Wiem… wiem że pewnie nie ma tutaj możliwości próbowania, ale… chciałbym spróbować być twym sługą.
- Niestety nie ma
- właściwie każdy ghul pała uczuciem do swojego pana, przeto decyzja później jest praktycznie niemożliwa, oczywiście teoretycznie mogłaby mieć jakąś miejsce, jednak nie słyszał takiego wypadku. Wampir nie mógł nakarmić Charlotty, no chyba że dosłownie kropelką, bowiem tak powiadała Florence. Uśmiechnął się do dziewczyny lekko dotykając jej smukłą dłoń. Jednak najpierw postanowił kupić nieco jego krwi. - Podaj mi proszę swój przegub dłoni. Nie obawiaj się, to będzie zdecydowanie przyjemne - zwrócił się do Blaira. - Możesz się nie patrzeć, jeśli nie chcesz, ale to będzie bez jakiegoś nieprzyjemnego widoku tutaj.
 
Kelly jest offline