Umorli splunął, widząc, co znajdowało się za drzwiami. Wolał nie przechodzić tędy, ale jeśli nie było innego wyjścia, mus to mus. Bardziej martwiły go dusze zmarłych – i to, kto mógł zabić aż tylu ludzi.
Uniósł swój święty symbol i zmówił krótką modlitwę za ofiary rzezi, mając nadzieję, że znajdą drogę ku światłu. Co innego mógł zrobić?
- Dobra, no to co? - spytał następnie swych towarzyszy – Może ja pierwszy? Nie wiemy co jest na górze, a ja jestem dobrze opancerzony... |