Gdy tylko ją zobaczył przed restauracją już wiedział, że był wielkim szczęściarzem. W tej sukience wyglądała jak z obrazka, a on od razu pomyślał, że może powinien się inaczej ubrać. Na szczęście jednak nie wyglądało, żeby ona się tym przejęła, a po tym jak już zajęli stolik rozmowa zaczęła iść gładko. Przyjemnie było pogadać przy dobrym alkoholu i czas szybko im minął. Potem zaoferował, że ją odprowadzi i tu jego wspomnienia lekko traciły ciągłość, pozostały jednak bardzo przyjemne przebłyski.
Teraz, gdy wyszła z łazienki, nie mógł powstrzymać szelmowskiego uśmiechu. Żałował wręcz, że nie pamięta więcej, ale mógł mieć dużą pewność, że będzie jeszcze okazja. Zlustrował Laile wzrokiem i z westchnieniem zaczął się podnosić. Szybkie wstawanie było już od paru lat jego drugą naturą.
- Hej... – przeciągnął się i zaczął poszukiwanie rozrzuconych ciuchów - Mogłaś mnie obudzić wcześniej. W Akademii pewnie już wyruszyła misja ratunkowa.
Roześmiał się. Rzeczywiście nie pamiętał, kiedy będąc na Coruscant nie spędził nocy w murach siedziby Jedi. Ale wiedział, że każdy miał teraz za dużo na głowie, żeby się nim teraz przejmować.
Kilkanaście minut później, po ekspresowym śniadaniu, wskoczyli do jednej taksówki i polecieli w kierunku gmachu Senatu. Już na miejscu, dali sobie po buziaku i rozeszli w swoją stronę. Budynek Akademii Jedi był raptem trzy kilometry od centrum Coruscant i całej Republiki jakim był Senat. Galaktyka była tak ogromna, a jednocześnie swój kawałek szczęścia Jon znalazł tak blisko. Zdawał sobie sprawę, że ich profesje nie sprzyjały związkowi, ale nie zaprzątał sobie teraz tym głowy. Czuł, jakby był w stanie podołać wszystkiemu. Pierwsza na liście była sprawa obserwatora i choć jeszcze nie wiedział jak, to nie mógł się doczekać aż dostanie go w swoje ręce. |