Od czasu kiedy odparto szturm wroga, w mieście na nowo odżyło życie. Mieszczanie starali się odbudować i odratować dorobek swoich rodzin. Wydarzenia ostatnich dni były dla nich bardzo traumatyczne. Nic dziwnego, że wielu z nich chciało w jakiś sposób odreagować i zapomnieć o otaczającej rzeczywistości.
I tutaj idealnie wpasował się Walter- akrobata, żongler a od ostatnich dni również i bard. Zakupił od jakiegoś kupca reiklandzką lutnię, przypomniał sobie kilka pieśni z czasów cyrkowych i zaczął występować. Z racji tego, że w mieście nie było żadnego innego barda, to zdołał zgromadzić pokaźną ilość widzów. A ci wynagrodzili jego trud pieniędzmi. I to wcale nie nędzną sumką.
Nie mniej jednak nadal pozostawał (chcąc nie chcąc) żołnierzem. Jego występy był tylko odskocznią od walki i wykonywania rozkazów przełożonych. Dlatego po otrzymaniu informacji o zbiórce, musiał zebrać swoje rzeczy, zakończyć tutejsze sprawy i zgłosić się na miejsce.
Na jego szczęście, idąc ulicą zaczepił go jakiś pokątny handlarz. Oferował mu do kupienia łuk, podobno znaleziony na polu bitwy. Walter obejrzał go uważnie i zachwycił się nim. Zarówno jego zdobieniami jak i mocą strzału. Zapłacił handlarzowi śmieszne pieniądze i zgłosił się na zbiórkę. Teraz tylko czekał na rozkazy... |