Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2018, 04:39   #235
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 32 05:55 h; 0.37 ja do Dagon V (56 100 000 km)

Układ Dagon; 5:55 h po skoku; 0.37 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Kosmos jest w ruchu. I obsada mostka mogła się o tym przekonać po raz kolejny dzięki różnorodnej aparaturze pomiarowej. Tych wszystkich milionach czujników i urządzeń które badały tak nieskończoną przestrzeń poza burtami okrętu jak i tą podzieloną pokładami i grodziami przestrzeń w jego wnętrzu.

Jeden z wewnętrznych czujników pokazywał 00:00. Stan zapasu powietrza w butlach wielkiego, zaginionego wąsacza. Czas jaki wedle ostatnich danych posiadanych przez Alex właśnie się skończył. Jeśli Jean jakoś nie znalazł wcześniej jakiejś kryjówki czy innych zapasów tlenu to właśnie konał gdzieś w trzewiach korwety a może i poza nią. Chociaż poza nią o ile nie miał uszkodzonych responderów to Alex powinna go wykryć, nawet tymi czujnikami jakie jej pozostały. Tak samo jak zaraz po skoku odkryła wyrzucenie Veronici za burtę.

Kolejny fragment danych odpłynął jednak z zewnątrz. Kapitan o siwych i nawigator o niebieskich włosach przez chwilę analizowali wiadomość jaką wyłapały skany. Sygnał pochodził z trzewi systemu gwiezdnego a raczej z przeciwnej strony lokalnej gwiazdy która obecnie wyglądało gołym okiem jak łepek szpilki. Tylko świecący łepek i promieniujący aurą poświaty jaka wyróżniała go na tle innych świetlnych punkcików na nieboskłonie. Po chwili zastanowienia Tichy postanowił podzielić się tą wiadomością z resztą załogi.

- Mówi kapitan. Właśnie otrzymaliśmy wiadomość z OSS. Wysłany prawdopodobnie 1.5 godziny temu. Potraktowali nas jak uszkodzony statek i wysłali standardowy meldunek. - krótki meldunek był lakoniczny ale dla weteranów kosmicznych lotów bardzo wymowny. Orbitalna Stacja Serwisowa musiała zarejestrować przybycie obcej jednostki i ją zeskanować. Po czym wysłała standardowy meldunek o tym zdarzeniu “w świat” czyli przez boję komunikacyjną do innych boi komunikacyjnych. Więc informacja stopniowo rozniesie się po całym sektorze a w końcu i Federacji. Co prawda podszyli się pod inną jednostkę ale nie mieli pojęcia jak dokładne są możliwości rozpoznawcze OSS. Oraz czujność Floty i zwykły fart lub niefart. W każdym razie wraz z tym meldunkiem pojawił się pierwszy trop dzięki jakiemu siły Floty miały szansę zlokalizować zbiega właśnie w tym bezludnym systemie. Niemniej sprawa jeszcze była bardzo śliska i było wiele zmiennych. Jak szybko dotrze meldunek do konkretnych organów Floty, jak poprawnie zinterpretują przesłane przez OSS dane, czy jeśli się zainteresują wyślą jeszcze jakieś polecenia czy od razu jakąś jednostkę do sprawdzenia. A ponieważ w Dagonie nie było Bramy więc musiałaby to być również jednostka z hipernapędem a te nawet we Flocie do standardu nie należały.

Kolejny sygnał alarmowy przyszedł tym razem z wewnątrz. A dokładniej z samego dziobu “Archeona”, z magazynu torped gdzie przebywali Drake i Larsen. Z niewiadomego dla Alex powodu ale czujniki wykryły nieplanowane uzbrojenie się jednej z głowic torped. Eksplozja jednej głowicy mogła pociągnąć za sobą reakcję łańcuchową kolejnych a skumulowana moc głowic mogła zagrozić dalszemu istnieniu jednostki na jakiej wszyscy się znajdowali.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Rohan i Abe



Gdy Abe przeleciał do medlabu główny inżynier już kończył swoją “dywersję” systemów izolatki która mogła też robić za salę operacyjną. Znał się na takich systemach więc wiedział gdzie coś odłączyć, gdzie przełączyć by uzyskać zamierzony efekt. A, że nic go nie nagliło to było tylko kwestią czasu kiedy osiągnie zamierzony efekt. W końcu udało mu się wyłączyć z obiegu odpowiednie podsystemy i kilka diodek zgasło tak samo jak “uszkodzone” czujniki izolatki. Zostawało na chwilę odessać zanieczyszczone kwasem powietrze. Normalnie nie powinno się tego robić z żywą osobą wewnątrz a jak już powinno zapewnić jej się tlen do oddychania na przykład w postaci maski tlenowej. Ale u kobiety z dziwnym, pająkowatym tworem na twarzy po prostu nie było gdzie nałożyć tej maski bo stwór skutrzenie zasłaniał sobą większość jej twarzy.

Krótkie przewietrzenie pomieszczenia pomogło jednak pozbyć się szkodliwych substancji. Po tej operacji można było napuścić nowego, już tym razem świeżego i zdatnego do oddychania które nie groziło przepalenia wszystkiego z czym się zetknie. Przynajmniej te zagrożenie zostało zażegnane. Chociaż sądząc z tego co mówił nieco wcześniej Tichy w perspektywie czasu doszło im kolejne.

Ale było też i inne, znacznie bliższe bo okazało się, że Abe nie przyleciał do medlabu sam. Gdy już zamykały się drzwi za specem od improwizowania napraw wszelakich do środka wleciało jedno z tych pająkowatych, ogoniastych stworzeń. Wekesa który w tym momencie był tyłem do tych drzwi nie zauważył tego nowego zagrożenia w ogóle. Rohan który odruchowo spojrzał na wchodzącego mimo, że był na drugim końcu medlaba dostrzegł zagrożenie od razu. Tyle, że stwór nie tylko wleciał do wnętrza ale musiał już na zewnątrz odbić się i teraz poszybował wprost na butlę i plecy Adeboli. Atak z zaskoczenia udał się stworzeniu na tyle, że człowiek i stworzenie zaczęli się sobą zmagać zawieszeni w próżni. Abe czuł jak mimo niewielkich rozmiarów stworzenia zaciska swoje odnóża a zwłaszcza ogon z siłą stalowych obręczy. Stopniowo przesuwało się po jego plecach, barku i ramieniu w kierunku hełmu. Już widział i słyszał chrobotanie i stukanie odnóży stworzenia na swoim hełmie!

Rohan był zbyt zaskoczony i zbyt daleko by od ręki pomóc drugiemu załogantowi. Zanim ochłonął stwór dopadł Abe i obydwaj wierzgali się zawieszeni w stanie nieważkości. W takich warunkach każde dźgnięcie czy postrzał stwora miał szansę też zranić człowieka którego stwór próbował dopaść.




Dziób; Seg 3; Pokł D; kajuta Drake’a; Drake i Nivi



Jeszcze kawałek… jeszcze trochę… po malutku, bez pośpiechu… Drake wiedział co trzeba robić jednak głowica albo coś oberwała podczas walki albo coś innego. Praca mimo pomocy biolog szła dość powoli ale szła. Już szkoda było tracić na szukanie mniej opornej torpedy bo przecież nie było żadnej gwarancji, że nie okaże się tak samo kłopotliwa albo i bardziej. A tak co prawda zajęło to trochę dłużej niż pierwotnie szacował kanonier no ale właśnie zbliżali się do końca stało się kilka rzeczy jednocześnie.

Z panelu przy drzwiach rozległ się krótki komunikat Tichy’ego który mimo pozornej słodyczy w głosie nie miał dobrych wieści. W nastawionym na szukane szumonamiernikom Floty właśnie automaty tego systemu wrzuciły do wody pierwszy kamień po którym mogły rozciągać się kolejne kręgi na wodzie które te szumonamierniki mogły wyłapać. Co prawda można się było tego spodziewać od początku ale i tak jakoś budujące to nie było jeśli było się zbiegiem poszukiwanym przez Flotę.

Drugą rzeczą był alarmowy brzęczyk przysłanego przez Alex oka. Lewitująca kula wielkości piłki tenisowej dała znać na panelu sterującym biolog o wykryciu ruchu. W zasięgu kilku, kilkunastu kroków. Czyli pewnie gdzieś w tym pomieszczeniu. Nie mógł to być nikt z załogi bo pomijając jakim cudem miałby się tu nagle znaleźć to inne czujniki Alex nic nie pokazywały w tym miejscu. Nivi nie do końca była pewna jak dokładnie są skalibrowane drony Rohana ale były spore szanse, że inżynier tak je ustawił by nie reagowały na przypadkowy kawałek dryfującego złomu. Ale tego też nie można było wykluczyć.

Trzecią rzeczą był cholerny nap który się zapiekł, skrzywił czy inaczej zaspawał. W każdym razie nie zostawił Drake’owo wyboru niż użyć brutalnej siły. Udało mu się jednak! I chociaż stracił równowagę i poleciał w tył to jednak widać było jak wreszcie głowica torpedy leniwie odpływa uwolnione od roboczej części która miała ją dostarczyć do celu. Udało się!

I wtedy wprawne zmysły kanoniera dojrzały migającą diodkę i wyświetlane informacje na malutkim panelu kontrolnym głowicy. Poczuł jak oblewa go zimny pot po plecach. Uzbroiła się! Nie powinna ale zrobiła to! I uzbrojona głowica torpedy dryfowała teraz w magazynie pełnym innych torped…

Co prawda nie powinna eksplodować. Do tego jak wiedział były potrzebne odpowiednie czynniki, w tym wypadku odpowiednia siła uderzenia jaka zwykle towarzyszy trafieniu w cel. Tutaj nawet obijając się o ściany czy inne torpedy nie powinna mieć takiej siły. Ale tak było z prawidłowo działającą torpedą a taka najwyraźniej nie była skoro sama się uzbroiła. No i był mechanizm zegarowy który normalnie powinien zdetownować głowicę po określonym czasie. Tak by uniknąć niewypałów. Stoper powinien być ustawiony na 60 min a po upływie tego czasu powinien zdetonować głowicę. Tyle, że detonacja jednej torpedy w magazynie torped prawdopodobnie rozerwałaby większość “Archaona”. Może zostałoby coś przy rufie. Ale jak bardzo rufa nadawała się do życia to sam przecież tam niedawno buszował i widział. A i to był dość optymistyczny wariant.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline