Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2018, 17:47   #155
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Prawdą było, że sama chciała sprawdzić co tam u Alessandra. Zabrała więc kilka rzeczy do przebrania z garderoby i wróciła do ich pokoju igraszek, by tam się przebrać. Markiz spał. Leżał wypompowany ich igraszkami, ale kiedy wampirzyca przysłuchiwała się przez chwilkę, nawet śpiąc jego usta wypowiadały imię Agnese, zaś oblicze było niezwykle uśmiechnięte. Wampirzyca przebrała się, obserwując go. Gdy już była gotowa, ucałowała markiza i Gillę.
- Kocham was. - Uśmiechnęła się i udała się na spotkanie z Alessio.
Faerie czekał przy bramie, obok niego czekało dwóch innych ludzi należących do grupy Kowalskiego. Ponadto stał powóz zaprzężony w parę cugantów.
- Jedziemy? - spytał faerie, ale zanim Agnese odpowiedziała zza kolumny wyłonił się Borso, który stanął obok skinąwszy jedynie.
Agnese obejrzałą się na Borso.
- Coś się stało?
- Sprawa załatwiona. Skurczybyk miał trutkę w zębie. Nawet połknął, ale zdążyliśmy zareagować. Wypluł wszystko, co miał w żołądku. Obecnie siedzi mając założoną deskę pomiędzy zębami, żeby sobie nie odgryzł czegoś
- wyjaśnił ghul.
- Dziękuję Borso. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - gdyby markiz lub Gilla pytali, wrócę przed świtem, dobrze?
- Tak, signora
- potwierdził ghul.
- Jedźmy, im szybciej, tym lepiej - popędzał Alessio.

Agnese wskoczyła na powóz, a pod jej płaszczem zalśniła stal dwóch ostrzy. Bez przemocy to bez przemocy, ale zawsze jest dobrze mieć się czym bronić.
- Możemy ruszać, staruszku.

Przejechali przez kilka kwartałów Rzymu. Agnese wyczuwała obcych, jednak zdaje się, iż faerie uczynił coś, co sprawiało, że omijano ich. Widocznie była to jakaś forma iluzji, którą wykorzystywały istoty gatunku sithe. Albo cokolwiek innego? Wprawdzie mości Alessio siedział spokojnie, jednak skupiony był. Nie rozmawiał z Agnese próbując nad czymś panować. Kontrolować coś.

Stanęli w zagajniku dobrze kryci jakimiś drzewami owocowymi, które dawno już przestały mieć swoich właścicieli. Pewnikiem owoce zrywał ten, kto był szybszy. Pozostawili strażnika, zaś Agnese, Alessio oraz potężny Norman spośród ludzi Kowalskiego ruszyli ku miejscu opisanemu przez Toudiego.


Miał się znajdować przy końcu ulicy, być trochę wyższy, mieć dwa okna wystające z dachu. Agnese szła dwa kroki za Alessio. Wyostrzyła zmysły i nasłuchiwała, najmniejszego choćby szmeru. Teraz gdy ruszyła się po przejeździe, czuła jak z jej wnętrza wypływa kolejna porcja soków. Że też musieli przerwać swoje zabawy… Jedną rękę trzymała na ostrzu, gotowa w każdej chwili do dobyć. Właściwie ludzi nie było, ale wampirzyca zdawała sobie sprawę, że może zerkać na nich jakiś zabłąkany przechodzeń lub ktoś ze swojego okna. Jednak wiedziała także, że ci ludzie nie powiedzą nic nikomu. Żyją wewnątrz swoich enklaw. Pierwszą rzeczą, którą musieli zrobić przejść na tył budynku, żeby się dostać do wspomnianych drzwi piwnicznych. Wampirzyca wyglądała właściwego domu, by odpowiednio wcześniej zboczyć w jakąś uliczkę, prowadzącą na tyły. Cały czas upewniała się też, że Alessio nie daje jej jakiegoś sygnału. Ale nie dawał, było względnie spokojnie. Ci co ich widzieli mieli ich niewątpliwie gdzieś oraz nie pakowali się w cudze sprawy.

Agnese przejęła prowadzenie lekko przyspieszając krok. Chciała zamknąć tą sprawę i położyć się w ciepłym łożu. Zboczyła w jedną z uliczek i ruszyła tyłami. Była ciekawa czy usłyszy nocne igraszki, o których wspomniał Toudi. To by znacznie ułatwiło poszukiwania. Jednakże póki co słyszała jedynie odgłosy nocnych ptaków oraz kotów, które zabawiały się skakaniem po dachach. Właściwie zapaszek był paskudny. Pozostałości dawnych rozwalonych kawałków drewna oraz ludzkie odchody tworzyły niezłą mieszankę. Domostwa były raczej ciemne, aczkolwiek Agnese wydawało się, że w niektórych coś wyglądało ciekawie. Wampirzyca z nudy zaglądała w okna. Niby nie wypada, ale nie często miała okazję chodzić tak po prostu ulicą. Wewnątrz okien nie widziała nic ciekawego. Dotarli wreszcie poprzez kępy krzaków, wśród jakichś bud, czy innych podobnych, okrytych winoroślami oraz drzewami, do miejsca, które było tyłem rzeczonego budynku.

Drzwi wydawały się otwarte lekko. Były mocno zniszczone, niezadbane oraz prowadziły gdzieś ku dołowi domu. Opodal drzwi na tyle domu znajdował się gaik, owocowo – dziki, kompletnie mieszany. Właśnie stamtąd wydobywały się odgłosy, które Agnese bardzo wiele mówiły. Ciche dosyć, lecz wskazujące, że kilka osób uprawia tam słodziutki seksik.
Agnese nachyliła się do Alessio i cicho szepnęła do niego.
- Chcemy się nimi zająć nim wejdziemy?
- Chyba są zajęci sami sobą. Nie lubię przeszkadzać podczas takich chwil. Tam są dwie kobiety oraz czwórka mężczyzn
- dodał cichutko podając informację, której nie wychwyciła wampirzyca. Cóż, faerie miał kilka tysięcy lat doświadczenia więcej oraz pewnie kilka milionów stosunków, biorąc pod uwagę jego prawdziwie mocarną jurność. - Trzeba chyba cichutko do tych drzwi. Wystarczy, że wjedziemy we dwoje, zaś człowiek Kowalskiego będzie nas ubezpieczał, gdyby jednak tutaj przerwali. Pamiętaj, że jednak musimy jeszcze spotkać młynarza oraz mu namieszać trochę. Chyba, że mam po prostu potem na niego poczekać oraz zrobić to dopiero rankiem.
- Spróbujmy im więcej załatwimy teraz tym lepiej
. - Agnese nie lubiła gdy nieproszeni goście ładują się na plecy.
- Jeśli chcesz … - Alessio chyba nie wiedział, co wampirzyca miała na myśli - do dzieła zatem.
- Upewniam się… chodziło o młynarza. - mrugnęła do niego. - Prowadź.
- O nie moja droga, nie zwalaj takich rzeczy na mnie. Zawsze za tobą
- uśmiechnął się Alessio podchodząc do bramki. Właściwie chciał podejść i nagle wrócił. - Tutaj chyba możemy zejść tylko do piwnicy po tą dwójkę, ale wydaje mi się, że gdzieś muszą być jeszcze inne drzwi, żeby się owi synalkowie mogli wydostawać - tymczasem synalkowie dokazywali zajmując się parami każdą z obydwu pań.
- Zajmijmy się najpierw kumplami tego z loszku markiza. To Panie przodem powiadasz. - Agnese ruszyła powoli ścieżką, starając się korzystać z cieni drzew.
- Oczywiście.
Sama ścieżka miała kilka metrów. Ścieżka do owych drzwi półrozbitych. Agnese odsunęła ją trochę oraz dostrzegła ciemność. Szczęśliwie nie będąca dla niej problemem. Wampirzy węch wychwytywał pot ludzki, drobiny krwi, zaś słuch potwierdzał głośne chrapanie jednej osoby oraz lekki sen drugiej. Piwnica była prostym korytarzem prowadzącym nieco ku dołowi. Taki zwykły, zbudowany z czegoś przed tyloma laty, że dawno już to zostało zapomniane. Na tej bazie wybudowano nowszą kamienicę, gdzie mieszkał młynarz. Całość podziemnej części domu trochę przypominała labirynt oraz składała się w kilkunastu izb, gdzie właściwie nie znajdowało się nic poza starymi gratami. Jednak na słuch oraz węch Agnese nie miałaby problemu ze znalezieniem owej parki. Agnese pewnym krokiem ruszyła w kierunku z którego dochodziły do niej odgłosy snu. Faktycznie długo iść nie musiała. Poruszała się bardzo cicho, jak to tylko potrafią takie istoty. Druga wnęka po lewej stronie, tak właśnie spotkała ową dwójkę. Spali: mężczyzna i kobieta. Śniady mężczyzna miał już swoje lata. Twarz zdobił mu lekki wąsik. Orli miał nos, twarz pociągłą oraz bliznę od prawego oka aż do wargi.


Kobieta była młoda, zapewne ukończyła drugi dziesiątek lat. Miała długie, włosy i choć urodę miała dość pospolitą, lecz wydawała się ładna. Miała pełne wargi, nos prosty oraz sylwetkę szczupłą, gdzie trzeba oraz zaokrągloną również, gdzie potrzeba.


Obydwoje spali, przy nich leżał wyduldany bukłaczek wina, który roztaczał swój zapach także od ich ust. Agnese podeszła do kobiety, wskazując mężczyznę Alessio. Przysiadła na legowisku i zakrywając jej usta dłonią. Kobieta obudziła się.
- Witaj kochana. - Powiedziała do niej ciepło.
- Mhrbhł - obudzona, pijana kobieta poruszyła głową. - Mhrbh … - wampirzyca poczuła, że leżąca spina się, że coś jej gulgocze oraz zaraz puści pawia. Zaś Alessio nie bawił się w takie rzeczy. Podszedł do mężczyzny, szepnął mu coś na ucho. Chwile to trwało. Mężczyzna otworzył oczy, uśmiechnął się do Alessio oraz powiedział:
- Tak panie Pazzi, jakie ma pan dla mnie rozkazy?
Agnese uśmiechnęła się do Alessio.
- Panie Pazzi, czy moglibyśmy zabrać tych ludzi do pałacu? Czy to raczej zbędne? - Powiedziała ukrywając rozbawiony ton.
- Raczej owszem. Nie wiadomo, co wiedzą. Kolejna rzecz, nie wiem, czy, jeśli twój ulubieniec Philippo Pazzi jest niedaleko, czy nie trzeba będzie na gwałt ruszyć ku niemu? Mój drogi podwładny - wskazał na mężczyznę stojącego obok oraz majacego rozmarzoną minę, jak na takie paskudne pyszczysko - pójdzie bez problemu, ale ta pani … - trzymana przez Agnese kobieta zaczęła wymiotować. Trochę wypiła zbyt wiele chyba.
- To niech ją poprowadzi, w sumie współpracują z sobą. - Agnese tylko wzruszyła ramionami, podnosząc się z prowizorycznego legowiska.
- Jak się nazywasz? - zwrócił się do mężczyzny Alessio.
- Guidolfo, panie Pazzi. Zawsze zapomina pan mojego imienia.
- Jak widzisz. Pójdziesz do młynarza i powiesz, że ma siedzieć cicho, absolutnie udawać, że nic nie wie o niczym. Ma ani on, ani ktokolwiek spośród jego krewnych nie kontaktować się ze mną. Rozumiesz?
- Tak panie Pazzi, już idę, zaraz wracam
- mężczyzna ruszył, ale Alessio przytrzymał go.
- Poczekaj chwilę, zaraz go powiadomisz. Może pani Pazzi ma do ciebie jakieś pytania.
Tymczasem przebudzona, opita kobieta patrzyła błędnym wzrokiem.
- Jaki Pazzi? Przecież wygląda, hep, inaczej - coś wymruczała kobieta, ale Alessio pokazał jej jakiś ruch ręką. chyba dobrze, bowiem cały czas zbierało jej się na wymioty, kiedy zaś faerie wykonał ów ruch, jakby opadła z sił, jakby stała się zdezorientowana, ale przestało jej gulgotać. Jakby nie było,jakiś zysk. - Wezmę ją, albo tamten ją weźmie i ruszamy. Pomyślałem, że lepiej, jak ktoś znany przyniesie młynarzowi informacje.
Agnese zwróciła się do kobiety ciepłym głosem.
- Moja droga jesteś zbyt pijana, dlatego ci się myli. Zaczekasz z naszym znajomym na zewnątrz?
Kobieta usiłowała się podnieść, ale nie mogła. Mężczyzna miał chyba większą zdolność przyswajania trunków, tymczasem kobieta wypiła sporo oraz po prostu nogi miała niczym chwiejąca się na wietrze gałązka. Wreszcie złapał ją w pół Alessio.
- Chodźmy - powiedział faerie - poczekamy bliżej drzwi - Agnese dostrzegła, iż prowadzi ją tak, żeby macać jej pierś. Przy czym uśmiecha się, całkiem zadowolony z niespodziewanego odkrycia.
Wampirzyca przewróciła oczami. Czuła odrobinę zazdrości, ale nawet ona miała zwyczaj pozostawania wierną swemu partnerowi. Poprowadziła ich z powrotem.
- Myślisz, że to nie powinniśmy porozmawiać z młynarzem?
- Skoro mamy tych, wątpię, żeby młynarz wiedział więcej. Jednak decyduj
- uznał Alessio. - Ładna dziewczyna - powiedział - ponadto dziewica. Nie dla mnie, bowiem wolę obfitsze panie, jednak całkiem miła. Możesz mieć ją, ale kiedy odzyska świadomość pokaże pazurki, ponadto trzeba ją odpowiednio przepytać.
- Potrafię wzbudzić w ludziach ciepłe uczucia
. - Agnese uśmiechnęła się. - Ale obawiam się że moi kochankowie mogliby nie zaakceptować kolejnej osóbki. Na razie… chcę z nim porozmawiać, z młynarzem. Tylko najchętniej na osobności.
- Wobec tego idź z nim, rozmawiaj
- wzruszył ramionami Alessio. Skoro Agnese sobie tego życzyła to jasne, jak najbardziej. - Wobec tego odprowadzę panienkę do powozu oraz zgarnę Guidolfo. Poczekamy tam na ciebie - zaproponował.
Agnese uśmiechnęła się do najemnika Pazziego.
- Jak cię zwą? - Spytała ciepło.
- Guidolfo, pani Pazzi - skłonił się przed nią głęboko. - Pani też, jak widzę, podobnie jak pan Pazzi, nie pamięta mojego imienia.
- Nie zapomniałabym takiego imienia
. - Agnese odpowiedziała uśmiechając się. - Jestem nowa w tych szeregach. Czy zaprowadziłbyś mnie do młynarza, chciałabym mu się przedstawić?
- Wobec tego pozwoli pani, że pogratuluję małżeństwa z panem Pazzi. Szczerze dobry człek, zacny niczym mało kto oraz pamięta, ażeby być dobrym dla swoich bliskich. Oczywiście zaprowadzę panią. Proszę iść za mną.
- Ah.. jestem tylko doradczynią. Kuzynką raczej
. - Powiedziała idąc za mężczyzną. - Doradczynią w sprawie polityki.

Mężczyzna poprowadził ją, akurat wyprowadzając na szóstkę osób wychodzących ze starego gaiku. Czterech mężczyzn oraz dwie kobiety. Wszyscy mocno rozchełstani.
- Eee, znalazłeś sobie także dziwkę? - spytał wesoło jeden młody człowiek. - Niezła jest.
- Głupić, to pani Pazzi
! - ofuknął go tamten.
- Aaa przepraszam, nie wiedziałem. Tutaj panie nie chodzą, tylko dziwki.
- Do ojca chciałem.
- Ano jest, śpi tam. Przecież późno.
- Wierzę, ale sprawa jest pilna
. - Powiedziała spokojnie Agnese.
- Nie moja rzecz. Tatko śpi, więc jak chcecie, idźcie go zbudzić więc. Mnie nic do tego.
- Wobec tego prowadź Guidolfo
. - Agnese już całkowicie zignorowała synalków.
 
Kelly jest offline