Constantus ostatnie kilka kroków do drzwi pokonał biegiem. W ostatniej chwili, zanim wybiegł jeszcze oglądnął się za siebie, a na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech.
- Coś tu jest nie tak - mruknął Theo, gdy drzwi zatrzasnęły się za przywódcą kultu. Zgromadzeni w spiżarni kapłani Mitry z niecierpliwością wyczekiwali powrotu Constantusa i tego kogoś, kogo zapowiedział. Minęła dłuższa chwila, a duchowny nie wracał. Zaniepokojeni członkowie zgromadzenia zaczęli szeptać między sobą...