Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2018, 08:29   #147
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Mężczyzna podszedł do wampira, odsłaniając swój nadgarstek z rękawa marynarki i mankietu koszuli.
- Chyba… wolę patrzeć. - Powiedział wpatrując się w Gaherisa.
Skinął więc, potem podszedł, wysunął kły.
- Proszę pana … - ukąsił mężczyznę oraz począł ssać.
Wampir czuł strach Jacka gdy jego krwi przebijały skórę, szybko jednak to uczucie zastąpiło coś co dla heteroseksualnego mężczyzny mogło być niekomfortowe. Pragnienie. Gaheris kątem oka zaobserwował wybrzuszenie, które pojawiło się na spodniach, przypominając sobie jak sam reagował na pocałunki Pani Jeziora. Jednak kobieta, bowiem wszak kobietą była Pani Jeziora, to inna sprawa, niźli mężczyzna. Najnormalniej postanowił skupić swoje myśli wyłącznie na piciu krwi. Uczynił to szybko, natomiast potem natychmiast zalizał ranki. Wytarł usta serwetką.
- Przynieś proszę jakieś naczynie, kielich lub coś podobnego - postanowił podać mu trochę krwi poprzez jakieś naczynie.
- D..dobrze. - Mężczyzna szybkim krokiem opuścił pomieszczenie, wyraźnie zszokowany swoją własną reakcją.

Wrócił po dobrych kilku minutach, wyraźnie spokojniejszy. Przyniósł kryształowy kielich i podał go wampirowi.
- Czy to będzie dobre?
- Jak najbardziej
- wampir ugryzł swój przegub. Ukąsił lekko. Następnie wypuścił naciskając ranę słodką wspaniałość do podstawionego kielicha. Wskazał dłonią.
- Pańska kolej.
Mężczyzna przytaknął i powoli wypił krew. Na początku wyraźnie zdenerwowany, kończył już z przekonaniem.
- Ja… czuję się dziwnie.
- To uczucie spełnienia… jakby wszystko nagle znalazło się na swoim miejscu.
- Charlotta uśmiechnęła się.
- Takie właśnie coś, jak wspomniała - wskazał obok. - Będziemy powtarzali to niekiedy właśnie tak. Chyba tyle tego - spoglądnął pytająco. Jego ukochana mogła mieć bowiem jakieś dodatkowe uwagi.
- Na razie pozostawimy wszystko tak jak jest, dobrze? - Uśmiechnęła się do Jacka. - Nie chcę by ktoś wiązał twój awans z tym spotkaniem. Proszę więc o cierpliwość.
- Oczywiście.
- Mężczyzna skłonił się głęboko.
Charlotta wstała z krzesła i podeszła do swojego narzeczonego.
- Odpocznij dzisiaj. Od jutro czeka cię nieco dodatkowej pracy.

Opuścili pokój pozostawiając Blaira w głębokim ukłonie i skierowali się ku schodom prowadzącym do głównej hali. Bank był już w większości opustoszały. Jedynie ochrona i kilka zajmujących się sprzątaniem kobiet, kryło się w cieniach.
- Przypadł ci do gustu?
- Wydaje się inteligentny oraz ambitny, ponadto nie podejmuje decyzji od razu, tylko nawet przy takich sytuacjach lubi mieć chwilę na rozważenie za oraz przeciw. Podoba mi się, będzie dobrym reprezentantem interesów.
-
Uśmiechnął słodko się do ukochanej kobiety, bowiem właśnie ona go wypatrzyła wśród tłumu pracowników banku. - Ech muszę jeszcze napisać pismo do owego szkockiego wampira. Średnio mi się chce, bowiem nie wiem, co napisać, ale ogólnie miło pozdrowię oraz poproszę, bym miał wstęp do Szkocji, ponieważ mam znajomych. Przy okazji, co do papierów, które powinien stworzyć ów znajomek panny Dosett. Czytając dowiedziałem się, iż musi być potwierdzenie ślubu mojej teoretycznej matki oraz mojego teoretycznego ojca przed moim urodzeniem. Tylko dzieci prawego łoża mają prawo do przejmowania tytułów oraz ziem. Póki co jeszcze się wprawdzie nie spieszy, ale warto już przygotowywać grunt. Czyli mości Vincenzo musiał się ożenić z moją matką, choćby na dzień przed urodzeniem dziecka.
- Czyli będzie trzeba jeszcze załatwić akty chrztu… dobrze. Na spokojnie spiszemy listę dokumentów do przygotowania
- Charlie przytaknęła jakby potwierdzając że zapisała to w swojej pamięci. - Jedziemy teraz do Florence?
Skinął.
- Mieliśmy jechać kochanie
- rzeczywiście byli wszak umówieni. Zakładał, że Charlotta porozmawia ze swoimi przyjaciółkami, zaś on spłodzi jakiś list do szkockiego wampira. Ciągle dumał nad tym, właściwie jakie słowa powinien pisać.

Florence zastali w jej rezydencji. Po krótkich powitaniach Charlie została przechwycona i zabrana przez kilka półnagich ghulic do kuchni, a Gaheris został sam na sam ze starszą.
- Jak tam plany wyjazdowe? - Wampirzyca, zupełnie nago rozsiadła się na jednej z sof dając wampirowi dostęp do swojego biurka i przyborów do pisania.
- Przesunięte najpewniej - wyjaśnił. - Przyczyn wiele, tutaj jest mnóstwo pracy choćby … będzie kiedyś pewnie jakaś okazja. Dlatego choćby do księcia byłego Edynburga napiszę grzecznościowo oraz prosząc ogólnie wstępnie o niestawianie przeszkód, gdybym chciał odwiedzić piękną Szkocję.
- To rozsądne.
- Starsza przyglądała mu się. - Jutrzejsze spotkanie w sprawie ślubu, aktualne?
Wojak pomyślał chwilkę. Ustalali wszak z Charlottą, że tak, dlatego skinął twierdząco.
- Stanowczo, póki co nic się nie zmienia pod tym względem. Jakieś kolejne nowiny dotyczące nieproszonych gości na terenie Londynu? - spytał ciekawy, choć Boyle wspominał parę kwestii,jednak Florence mogła mieć kolejne informacje.
- Nieco świeżynek rozproszonych po obrzeżach, uważających że przy tym całym zamieszaniu ich nie dostrzeżemy. - Florence wzruszyła ramionami, sprawiając, że jej piersi zafalowały. - Nie licząc wspomnianych na radzie magów i łowców… cisza.
- Chciałbym właściwie spytać, ta cisza to dobrze, czy źle? Przy okazji, dawnego ghula pani Ventrue, która wiesz, widziano koło Charter School. Znasz może to miejsce ewentualnie?
- bowiem Florence mogła mieć wiele ciekawych informacji.
- Tak… Jessie coś przy nim kombinowała, ale jako że było to centrum jej domeny ciężko było się dowiedzieć co. - Florence zamyśliła się. - Wysyłałam tam ludzi by to sprawdzili, ale nic nie donieśli.
- Tymczasem istnieje szansa, iż tam gromadzą się przeciwnicy. Oczywiście jest także kolejna szansa, że wspomniany wikary był tam przypadkiem, lub się po prostu ukrywa. Dałabyś jakoś radę wysłać kogoś?
- Na pewno. Może tym razem dokładniej sprawdzą.
- Starsza przytaknęła wampirowi.
- Wobec tego dziękuję - uśmiechnął się do niej. - Biorę się za list do mości byłego księcia Edynburga.
Ostatecznie skoro Charlie wybyła na jakiś czas, lepiej było spokojnie wyredagować pismo. Wszak najlepiej było odwiedzić Howardów jutro wieczorem mając już gotowy przekaz.

Pióra wiktoriańskiej epoki były lepsze od gęsich piór, którymi posługiwał się niegdyś wojownik. Dlatego pisało się nimi szybciej. Przyjemniej było też pozostawiać litery na szeleszczącym papierze, niźli szeleszczącym podczas pisania pergaminie.

Cytat:
- Wasza Wysokość
… - rozpoczął standardowo list do byłego księcia Edynburga. Właściwie miał przeświadczenie, iż byli książęta są bardziej zogniskowani na tytułach niźli rzeczywiści władcy. Dlatego list starał się utrzymać w tonie bardzo eleganckim. Powołał się na znajomość z dawnych lat, acz bez szczegółów, żeby nie wyszło, iże książę kiedyś był smarkaczem mającym krótkie gatki. Wspomniał kilka ogólnych szczegółów, iżby było wiadomo, że rzeczywiście pisze prawdę. Zamieścił gratulacje oraz pozdrowienia. Poprosił oraz wyraził nadzieję, iż potencjalnie możliwe wizyty na szkockiej ziemi spotkają się ze zrozumieniem. Poinformował, iż wizyty wynikają wyłącznie ze spraw dotyczących przeszłości rodzinnej oraz społeczeństwa ludzkiego, nie dotyczą zaś polityki rodziny. Pragnął tym samym poinformować go, że nie jest ani szpiegiem Peela, ani samotnym wilkiem. Oczywiście były książę mógł nie uwierzyć, aleć jakiś kroczek to był we właściwym kierunku. Wreszcie poinformował, że przekazuje list przez pana Howarda, którego przypadkowo spotkał na towarzyskim balu. Dodawszy kupę ozdobników oraz eleganckich wyrażeń list był właściwie gotowy.

Florence przyglądała mu się przez cały czas, jednak widział że jej wzrok jest raczej skupiony na jego twarzy niż na tym co pisze.
- Gotowe? - Spytała, podając mu kielich wypełniony vitae. Gdzieś podczas jego pracy nad listem, zdążyła na siebie narzucić jedwabny szlafrok, którego kolor pokrywał się z odcieniem płynu wypełniającego naczynie.
- Dokładnie gotowe - przyznał. - Bardzo ogólnie oraz grzecznie, czyli tak, jak się powinno pisać listy do osób widzianych dawno. Chyba, że jest inaczej - spojrzał najpierw na Florence, później na drzwi, gdzie zniknęła Charlotta wraz ze swoją obstawą miejscowych dziewcząt.
- Wiesz… w naszym świecie “dawno” ma różne znaczenia. - Wampirzyca uśmiechnęła się i także spojrzała na drzwi. - Rozmawiają o dzieciach.
- Wydaje mi się, że VI-y wiek to jednak jest dosyć dawno. Cóż, niechaj porozmawiają sobie. Czy jest jakiś zwyczaj, by udając się w wizytę do Howardów wziąć coś ze sobą? Pamiętaj, że ten Howard mieszka tylko chwilowo na terenie rezydencji swoich krewnych.
- Raczej nie, szczególnie jeśli nie znasz gospodarzy. Podarki są mile widziane głównie w otoczeniu najbliższej rodziny i przyjaciół. Istnieje spora szansa, że nawet nie będzie cię zapoznawał z gospodarzami a jednak spotkacie się w jednym z mniejszych saloników. Z tego co kojarzę mają sporą rezydencję.
- Wobec tego jeśliby przedstawił mnie, ładniutko się przywitam, jeśli nie, powiem swoje oraz ruszam dalej. Mam pytanie
- przeszedł na temat rodziny - dotyczące pozwolenia księcia na stworzenie potomstwa. Czy takie pozwolenia obowiązują stale, czy tylko jakis okres czasu, czyli czy mogę je sobie zachować, kiedy Charlotta zechce przejść na wampiryzm, czy też za powiedzmy ileś lat może być już przedawnioną dawniej kwestią?
- Tak długo jak nie napsocisz.
- Florence uśmiechnęła się ciepło. - Przyzwolenie jest wieczne, chyba że zrobisz coś by je cofnąć.
- Nie planuję jakoś psocić, znasz mnie pod tym względem. Chyba, że masz na myśli specjalny rodzaj wspomnianych psot. Pod tym względem także mnie znasz
- wyjaśnił słodkim głosem, ale zerkając ku drzwiom. Jakoś byłoby głupio, gdyby zaczęli bez pięknej Charlotty.
- Jest jeszcze jedna opcja… może się zmienić książę, a nowy nie uznać twego prawa do potomka. - Gdy mówiła Gaheris usłyszał nadchodzące kobiety. - Polecam nie zwlekać z tym zbyt bardzo.
- Póki co, sama wiesz, nie możemy. Jednak będę miał to na uwadze
- przyznał wampir. - Chciałbym, żebyśmy ogólnie się urządzili oraz odchowali dziecko. Jakby nie było, prawdziwy rodzic byłby bardzo potrzebny - trochę frasowały Gaherisa słowa cudownej wampirzycy.
- Nie martw się Peel się jeszcze przez pewien czas nigdzie nie wybiera, a i my planujemy pilnować by pełnił funkcję, którą zajmuje.
- Florence mrugnęła do wampira i podobnie jak Gaheris zwróciła się w stronę drzwi, przez które wkroczyły ghulice z Charlottą na czele.
 
Aiko jest offline