Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2018, 17:24   #539
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Przyjemny wietrzyk wiał pomiędzy drzewami, dając choć trochę ulgi w tak upalny dzień. Ten chylił się powoli ku końcowi. Słońce znajdowało się coraz niżej i niżej. Zapadał wieczór. Wpierw Lotte nie zdawała sobie z tego sprawy, gdyż wcale nie było ciemniej. Choć niebo zmieniało kolor, to ścieżka, gałęzie i liście były cały czas w tym samym stopniu oświetlone. Jak to możliwe? Kiedy podniosła wzrok, ujrzała odpowiedź na to pytanie. Ponad głowami latały różnobarwne duchy, który promieniowały blaskiem. Wytwarzały przedziwną, nienaturalną atmosferę, jako że nie dawały zwykłego, jasnego światła. Tutaj było nieco bardziej niebiesko, tam czerwono, gdzieniegdzie biła jasna, krzykliwa zieleń, albo żółć lub pomarańcz. Feeria barw otuliła wyspę, a także i Lotte, która przemierzała ją w towarzystwie Konsumentki.


- To… piękne – wyszeptała Jennifer. – Chyba jednak jestem nieco zbyt zmęczona, aby to naprawdę doceniać…
Lotte również mogła identyfikować się z tymi słowami. Co prawda nie była głodna i zdążyła odpocząć u Mariatty po szalonych wydarzeniach w Seinäjoce… Jednak tak naprawdę potrzebowała nieco więcej czasu. Na szczęście jej ciało wciąż było silne, o dziwo i z każdym kolejnym krokiem prowadziło ją ku celowi… jak miała nadzieję.

Nie otrzymały zbyt dokładnych wskazówek, jak znaleźć sowę, która podobno posiadała wiedzę na temat Białego Zająca. Musiały rozglądać się i uważnie sprawdzać każdą gałąź, aby nie przeoczyć haltii. Jennifer po kilkunastu minutach zaczęła ją nawoływać. Mogło to być ryzykowne, gdyż w ten sposób przyciągały do siebie uwagę. A niekoniecznie każda istota w sąsiedztwie była przyjaźnie nastawiona. Jednak mijało już trochę czasu i było coraz później, a Mary mogła już czekać na nie i się niecierpliwić. Uratowanie chłopca było ważne, lecz jeśli potencjalnie cały świat był zagrożony wpływem bogów Tuoneli… należało wybrać. A wybór zdawał się jasny, nawet jeśli okrutny.

Przeszły pomiędzy drzewami na zachód. Rosły tutaj wysokie i okazałe wiązy. Miały grube, charakterystycznie poszerzone u podstawy pnie. Rosły na dość wilgotnej glebie i wnet Lotte poczuła wilgoć sączącą się przez podeszwy. Rzecz jasna nie było to przyjemne uczucie. Niewielkie grupy wiązów były poprzedzielone wierzbami, olszami, dębami, grabami i jesionami. Poniżej znajdowały się liczne krzewy głogu z ogromnymi, fioletowymi i białymi kwiatostanami. Było tutaj bardzo urokliwie, zwłaszcza biorąc pod uwagę hipnotyzujące światło haltii. Sprawiało, że Visser robiła się nieco senna… Aż się wzdrygnęła, aby przerwać urok. Miała nadzieję, że nic nie próbowało wpłynąć na jej umysł i to tylko okoliczności tak na nią działały… Jednak pewności mieć nie mogła.

- Farja?! – krzyczała Jennifer. – Jesteś tu? Farja?!

Na samym początku wydawało się, że nikt nie odpowie. W końcu poprzednim razem również nikt nie dał głosu i jeszcze wcześniej tak samo nie. Lotte usłyszała kiedyś, że jedynie głupcy i szaleńcy robią w kółko tę samą rzecz i spodziewają się innego rezultatu. A jednak metoda Jennifer wreszcie przyniosła skutek. Po którymś zawołaniu rozległo się huczenie i nad nimi wzleciał biały cień. Krążył przez kilka sekund, spoglądając na obydwie kobiety, po czym przysiadł na pobliskim drzewie.


Farja emanowała mlecznobiałą poświątą, która wylewała się poza nią i odbarwiała gałęzie oraz liście. Spojrzała najpierw na Jennifer, potem na Lotte i wreszcie znów na Jennifer.
- Dlaczego mnie szukacie? – zahuczała, bębniąc pazurami o korę wiązu.
 
Ombrose jest offline