The Japan Times
Tekst autorstwa Ishidy Sumanosuke
11 marca, 2018
[...]Kolejne czterdzieści minut udowodniło, że najlepsza obroną jest atak.
Furano prowadzone przez swych czołowych graczy tłukło w bramkę Verdy jak w bęben. Już sześć minut od gwizdka padł podcięty Hiroshi. Dośrodkowanie Nitty odebrał Hiramatsu, ale jego strzał z najwyższym trudem sparował Kichisaburo. Na nieszczęście dla jego drużyny wypluta przez bramkarza piłka trafiła pod nogi Hiroshiego, który, mimo zaskoczenia i potężnego zamieszania w szesnastce, opanował futbolówkę i strzelił pod poprzeczkę.
Cztery zero i pierwszy gol rozgrywającego Furano w rozgrywkach.
Zaledwie pięć minut później pokazał się Diego. Brazylijczyk kiwnął obrońcę, schodząc do środka zamarkował strzał, w ostatniej chwili zamieniając go na prostopadłe podanie do Hajime. Który to, drugi raz w meczu, ośmieszył obronę probującą pułapki offsajdowej i strzelił obok bezradnego bramkarza. I było pięć do zera.
Kolejne wydarzenia na boisku przypominały kolaż ze zdjęć na ekranie fotoplastikonu. Tu pada szarżujący Hiramatsu, piłkę przejmuje Bjereng i dośrodkowuje w pole karne. Niecelnie. Tu Hiroshi walczy twardo z zapracowanym defensorem Verdy, Imamurą. A potem następuje seria indywidualnych popisów naprzemiennie Sasakiego i Nitty, którzy to ciągną grę do przodu.
Strzał Hiroshiego fenomenalnie broni Kichisaburo. Chwile wcześniej playmaker Furano rewelacyjnie, jednym zwodem gubi Mashitę.
Stłamszeni gracze Verdy zwyczajnie nie są w stanie przerwać dominacji gości na dłużej niż kilka minut. Piłka grzęźnie gdzieś w nogach defensywy Furano i, niczym bumerang, wraca na połowę gospodarzy.
Warto zauważyć, że w tym meczu defensorzy Dzięciołów, z wyjątkiem Nitty, nie pokazali swych możliwości w ataku. Ale też nie musieli. Czteroosobowa formacja grała jak dobrze naoliwiony mechanizm, a oddany w siedemdziesiątej minucie rozpaczliwy strzał Ishiguro zza pola karnego, prosto w Garretta, był jak memento dla ofensywy gospodarzy.
Dokonane przez obu trenerów zmiany nie miały wielkiego znaczenia dla przebiegu meczu. Ot, zwykła szansa na odpoczynek i okazja dla kibiców by wyrazić swój podziw dla Soroyamy (zmieniony w siedemdziesiątej pierwszej minucie przez Ryoichiego), Hiramatsu (zmieniony przez Masaru w siedemdziesiątej szóstej) i zapracowanego Forfanga (zmieniony przez świeżynkę, obrońcę Nonaburo również w siedemdziesiątej szóstej). Zmiany trenera Verdy w żaden sposób nie wpłynęły na wynik meczu. Gracze gospodarzy po stracie piątej bramki grali, a właściwie dreptali po boisku, z nosami na kwintę.
W takiej oto atmosferze zakończył się mecz między Verdy, a Furano. Lekkość i pewność w grze Dzięciołów i walenie głową w mur ich obrony przez gospodarzy.
Już za tydzień, osiemnastego marca, drużyna z Hokkaido podejmie na swym stadionie dobrze dysponowanych graczy z Shimizu S-Pulse. Czy mecz zakończy się rozstrzelaniem gości? Czas pokaże...
*****
Uśmiechnięty trener chwalił oszczędnie, acz szczerze. Zadowoleni i spełnieni, tak można było określić graczy z Furano. Nie było już tego hurraoptymizmu, który owładnął wami na krótko po egzekucji Sapporo. Nie było niezdrowej ekscytacji, chłopaki byli zmotywowani i gotowi do działania.
Oby tak dalej.